Gdy rząd uziemił centra handlowe, firma naszego czytelnika, pana Jacka, z dnia na dzień straciła przychody. „Rząd na pewno pomoże, w końcu to on zamknął nam firmę, powinien to jakoś zrekompensować” – pomyślał pan Jacek. Okazało się, że tarcza antykryzysowa, którą podał mu rząd, ma dziury. Przez drobną niedoróbkę w przepisach nasz czytelnik nie dostanie pomocy na ochronę miejsc pracy, bo jego firma jest jednocześnie za duża i… za mała. Czy jest jakiś ratunek? Podpowiadamy
O tym, że tarcza antykryzysowa jest dziurawa jak sito, w „Subiektywnie…” pisaliśmy już wiele razy. Ale nie chodzi tylko o to, że środki na ochronę firm przed bankructwem i ratowanie miejsc pracy są niewystarczające. Okazuje się, że niektóre warunki kwalifikujące do rządowej pomocy, z automatu dyskwalifikują część firm w staraniach o wsparcie. Pytanie: czy to tylko przeoczenie, czy celowe działanie w myśl zasady „jak pomagać, żeby nie pomagać”? I nie wydawać pieniędzy, których w budżecie na pomoc jest za mało.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
W sprawie dziurawych przepisów napisał do nas pan Jacek. Jego partnerka prowadzi małą firmę, a więc zatrudniającą powyżej 9 pracowników. Jej klientami są firmy operujące w galeriach handlowych. Gdy rząd uziemił centra handlowe, firma z dnia na dzień straciła przychody.
Przedsiębiorcy postanowili więc szukać możliwości wsparcia – jak to określają – w szumnie zapowiadanych rozwiązaniach, których nazwa marketingowa brzmi: tarcza antykryzysowa. Najbardziej zależało im na pożyczce obrotowej, bo kontrahenci wstrzymali zaległe płatności, a pensje i inne koszty nadal muszą ponosić. Firma postanowiła nikogo nie zwalniać i skorzystać z jakiejkolwiek pomocy rządu, który uniemożliwił im prowadzenie biznesu.
Firma zainteresowała się pożyczką obrotową na finansowanie deficytu w kapitale obrotowym. Ten produkt pomocowy skierowany jest do małych i średnich przedsiębiorstw, a wsparcia udziela bezpośrednio Agencja Rozwoju Przemysłu. Mogą z niej skorzystać firmy o obrotach powyżej 4 mln zł, które osiągnęły zysk w 2019 r. Kwota pożyczki wynosi od 0,8 do 5 mln zł.
„Okazało się, że w uchwalonych przepisach jest pewna luka powodująca, że część małych firm jest wykluczona z tej pomocy. Mianowicie chodzi o sytuację, kiedy firma zatrudnia powyżej 9 osób, czyli nominalnie jest „mała”, ale zgodnie z prawem nie prowadzi „księgi podatkowej”, a jedynie podatkową książkę przychodów i rozchodów. Wszyscy ludzie, których znam, jeśli nie przekroczą ustawowego limitu obrotów 8.746.800 zł, prowadzą księgowość na podstawie książki przychodów i rozchodów”
– podkreśla pan Jacek. Dopiero przekroczenie tego limitu w 2019 r. zmuszało przedsiębiorcę do przejścia od nowego roku z tzw. „książki”, czyli uproszczonej księgowości na pełną księgowość, czyli księgi rachunkowe. Firma wpadła więc w czarną dziurę tarczy antykryzysowej. Nie może skorzystać z pomocy dla „małych firm”, bo forma księgowości jest nie taka, co trzeba (choć zgodna z prawem), ani dla mikrofirm, bo zatrudnia za dużo pracowników.
„Taki problem może dotyczyć sporej liczby małych firm. Chodzi o te podmioty, których przychody są wyższe niż 4 mln zł, ale niższe od limitu pozwalającego na rozliczenia na podstawie uproszczonej księgowości. To niesprawiedliwe i nie rozumiem przyczyn takiego wykluczenia. Wygląda to na standardowe zagranie rządu, czyli jak dać, żeby nie dać”.
Czytaj też: Tarcza antykryzysowa – bieg rządu z przeszkodami po pieniądze
Gdy tarcza antykryzysowa nie działa, pomoże tarcza finansowa?
Czy pan Jacek i jego partnerka czegoś nie przeoczyli? O opinię poprosiłem Tomasza Mleczaka, menedżera w zespole doradztwa finansowego dla firm w Grant Thornton. Ekspert przyznaje, że przytoczona przez przedsiębiorcę sytuacja jest zgodna z prawdą. Pożyczki udzielane przez Agencję Rozwoju Przemysłu na finansowanie deficytu w kapitale obrotowym są bowiem udzielane przedsiębiorstwom, które osiągnęły w 2019 r. minimum 4 mln zł przychodu oraz dodatnie wyniki na poziomie zysku netto oraz EBITDA (w uproszczeniu chodzi o zysk przed opodatkowaniem).
„Faktycznie występuje tutaj jeszcze kolejny warunek w postaci konieczności prowadzenia pełnych ksiąg rachunkowych. Tym samym przedsiębiorcy, którzy generują obroty upoważniające do prowadzenia wyłącznie księgi przychodów i rozchodów są w tym przypadku wyłączeni z możliwości skorzystania z tego instrumentu pomocowego”
– potwierdza Tomasz Mleczak. Dla sfrustrowanych przedsiębiorców ma jednak dobrą wiadomość, ponieważ pożyczki na finansowanie deficytu nie są jedynym instrumentem, który ma pomóc małym przedsiębiorstwom. W przeciągu kilku najbliższych dni będzie uruchomiony kolejny filar Tarczy 2.0, który będzie koordynowany przez Polski Fundusz Rozwoju, a obsługiwany bezpośrednio przez banki komercyjne.
„Chodzi tutaj o subwencje dla małych i średnich przedsiębiorstw, które przy spełnieniu odpowiednich warunków będą mogły być umorzone nawet w 75%”
– mówi ekspert Grant Thornton. Żeby nie pogubić się w wariantach tarcz antykryzysowych, to wsparcie określa się mianem „tarczy finansowej”. Przypomnimy zatem na co liczyć będą mogli przedsiębiorcy.
Firma, żeby ubiegać się o pożyczkę, będzie musiała wykazać spadek obrotów o co najmniej 25% w dowolnym miesiącu po 1 lutego 2020 r. w porównaniu do poprzedniego miesiąca lub analogicznego miesiąca ubiegłego roku. Wysokość przyznanej pomocy będzie natomiast uzależniona od procentowego spadku przychodów oraz wielkości rocznego obrotu przedsiębiorstwa.
„Przy spadku obrotów o co najmniej 25% subwencja wyniesie 4% rocznych przychodów. Przy spadku obrotów powyżej 50% wsparcie wyniesie już 6% rocznych przychodów. Natomiast firmy najbardziej dotknięte konsekwencjami COVID-19, czyli te, których przychody w skali miesiąca spadły o ponad 75%, będą mogły składać wnioski o subwencję w wysokości 8% rocznych przychodów. Zatem w przypadku firmy, której przykład przytoczył autor listu, możliwe będzie przyznanie subwencji na poziomie 8% przychodów”
– mówi Tomasz Mleczak z Grant Thornton.
Firma bierze cztery ćwiartki, zwraca tylko jedną
Pożyczkę będzie trzeba zwrócić, ale – to bardzo dobra wiadomość dla przedsiębiorców – nie w całości. Subwencja może zostać umorzona nawet w 75%. By skorzystać z „opustu”, firma będzie musiała spełnić trzy warunki.
Pierwsza „ćwiartka” zostanie umorzona za sam fakt prowadzenia działalności przez okres 12 miesięcy. Kolejne 25% subwencji będzie umarzane, jeśli w ciągu roku firma utrzyma zatrudnienie na poziomie nie niższym niż na koniec 2019 r. Trzecia „ćwiartka” umarzana będzie w oparciu o wyniki finansowe osiągane w tym czasie.
„Firmy, które wykażą skumulowaną gotówkową stratę na sprzedaży będą mogły umorzyć przyznaną subwencję właśnie w wysokości wygenerowanej straty”
– wyjaśnia Tomasz Mleczak, który nie ma wątpliwości, że system subwencji dla MŚP w ramach „tarczy finansowej” będzie znacznie lepszym narzędziem wsparcia dla przedsiębiorstw niż pożyczki oferowane obecnie przez ARP. Pan Jacek i jego partnerka powinni uzbroić się jedynie w cierpliwość. Wnioski o pożyczki banki komercyjne powinny zacząć przyjmować już na dniach.
Oczywiście nie ma pewności, że tarcza finansowa okaże się wystarczająco mocna. Niektórzy przedsiębiorcy narzekają, że warunek w postaci utrzymania zatrudnienia na poziomie 100% stanu sprzed kryzysu to marzenie ściętej głowy w sytuacji, gdy przez kilka miesięcy przychodów nie ma w ogóle, a przez kolejny rok zapewne będą dużo mniejsze, niż w dobrych czasach. A to oznacza, że jedna z „ćwiartek” umorzenia subwencji najprawdopodobniej będzie dla większości przedsiębiorstw niedostępna.