21 listopada 2019

Premier zapowiada: dociśniemy finansowo piratów drogowych. Będzie nowy parapodatek dla kierowców? Zapłacą piraci czy wszyscy?

Premier zapowiada: dociśniemy finansowo piratów drogowych. Będzie nowy parapodatek dla kierowców? Zapłacą piraci czy wszyscy?

W Polsce nie ma siły na piratów drogowych. Nie pomagają ani prośby (kampanie społeczne), ani groźby (zabieranie prawa jazdy). „Czas wprowadzić finansową odpowiedzialność dla sprawców wypadków” – zadeklarował w expose premier Mateusz Morawiecki. Jak może wyglądać sięganie do portfeli piratów drogowych? Czy rząd zdecyduje się wprowadzić nowy „parapodatek”. I czy porządni kierowcy nie dostaną rykoszetem?

Polskie drogi nie są bezpieczne. Przejścia dla pieszych też nie. W obawy suwerena o bezpieczeństwo na ulicach, wsłuchał się premier Mateusz Morawiecki, który poświęcił niemałą część expose właśnie bezpieczeństwu drogowemu. Codziennie na polskich drogach ginie 7 osób, ale być może punktem zwrotnym był wypadek na warszawskich Bielanach, gdzie w biały dzień kierowca potrącił śmiertelnie mężczyznę, który był z żoną i dzieckiem na spacerze. 

Zobacz również:

Do tej pory piraci czuli się bezkarni, więc premier zapowiedział, że będą mocniej uderzani po kieszeni. Wiele wskazuje na to, że wróci koncepcja dodatkowego podatku „wypadkowego”. 

Czarne statystyki polskich szos są szokujące. Według danych Komendy Głównej Policji w ub.r. mieliśmy na polskich drogach 31 674 wypadki drogowe, w których zginęły 2862 osoby. Przed dekadą ofiar było o jedną trzecią więcej, ale marna to pociecha.

Nasze drogi są jednymi z najniebezpieczniejszych w Europie – można powiedzieć, że to nie giełda jest kasynem, kasynem jest droga nr 7 nad morze albo dolnośląski odcinek „ósemki”, nazwany przez premiera „drogą śmierci”.

Popatrzcie tylko na tę mapkę obok. Premier obiecywał wielokrotnie zachodnie pensje, ale może powinien zacząć od zachodniego bezpieczeństwa na szosie?

Ile kosztują nas wypadki drogowe? Tyle co 500+!

Wypadki na drogach pochłaniają fortunę. Jak wielką? Takie szacunki prowadziła co roku Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Prowadziła, bo po 7 latach przestała – ostatni raport ukazał się w 2016 r. Nowy ma być w tym roku.

Według ostatnich dostępnych liczb koszty „zdarzeń drogowych” (tak nazywane są w slangu policyjnym stłuczki, „dzwony” i wypadki) wyniosły 48,2 mld zł. Z tego 33,6 mld zł to koszty wypadków, a 14,6 mld zł – kolizji drogowychNa ostateczne wyliczenia składa się 7 różnych rodzajów kosztów, m.in. pracy służb, hospitalizacji, straty gospodarcze kraju, koszty rekompensat i zadośćuczynień.

Największym źródłem kosztów są poszkodowani ludzie. Jak podaje KBRD, udział kosztów związanych z ratowaniem, leczeniem i rekonwalescencją ciężko rannych to aż 78% wszystkich kosztów wypadków, a koszty ofiar śmiertelnych stanowią 18% kosztów wypadków. Na straty materialne przypada zaledwie 2%.

I niestety – głównymi sprawcami są młodzi kierowcy do 24. roku życia. Trochę się dziwię, że tylko jedna firma car-sharingowa zdecydowała się wprowadzić ograniczenia wiekowe dla kierowców.

Według analityków KBRD koszt społeczny ofiary śmiertelnej to 2 mln zł, a osoby ciężko rannej jest nawet wyższy i wynosi 2,3 mln zł – wiadomo, że taka osoba wymaga dłuższej hospitalizacji, rekonwalescencji i droższego leczenia. Z kolei koszt jednostkowy wypadku drogowego to 1,02 mln zł. Radio TOK FM podało kilka miesięcy temu, że w nowym raporcie zaktualizowane dane na temat kosztów ofiary śmiertelnej mają wzrosnąć do 2,5 mln zł, a ciężko rannej do 3 mln zł.

„Każdego roku wypadki i kolizje drogowe naruszają interes ekonomiczny państwa i obywateli, ponieważ konsumują środki, które teoretycznie mogłyby być przeznaczone na inne cele społeczne, jak np. szkolnictwo, szpitalnictwo” – zauważają eksperci KBRD. Jak może wyglądać bat, który sprawi, że Polska na mapie Europy będzie miała mniej intensywny kolor?

Czytaj też: Dobra zmiana? Ubezpieczyciele rezygnują z kłopotliwych wyłączeń: dopuszczą niedbalstwo, zapominalstwo, brak przeglądu i… alkohol

Czytaj też: Sąd nad polisami OC. Kto powinien płacić więcej, a kto mniej? Oj, nie wszystkim się spodobają te pomysły

Finansowa ewolucja: od podatku Religi, przez podatek Zembali, do podatku Morawieckiego?

Wydaje się, że premier ma jakiś plan, ale jeszcze go nie zdradził. W expose powiedział:

„Dziś za piratów drogowych słono płacimy, w najgorszych przypadkach zdrowiem lub życiem, w najlepszych przypadkach – wyższymi stawkami ubezpieczenia OC. Wprowadzimy rozwiązania, które sprawią, że to piraci drogowi poniosą finansowe konsekwencje łamania przepisów”.

Co by to miało być? W trakcie przemówienia premier nieco się odkrył, bo powiedział, że jego doradcą jest prof. Marian Zembala, współpracownik nieżyjącego już prof. Zbigniewa Religi. Zbigniew Religa był nie tylko wybitnym kardiologiem, ale też ministrem zdrowia, który zasłynął w 2007 r. swoja inicjatywą ws. wprowadzenia nowego podatku, z którego dochody miały pójść na leczenie ofiar wypadków drogowych. Tak jak podatek od zysków kapitałowych nosi nazwisko twórcy (podatek Belki), tak w tym przypadku utarło się, że nowa danina to podatek Religi.

Założenia były proste. Ministerstwo zdrowia oszacowało z grubsza, jakie są koszty ratownictwa i niesienia pomocy ofiarom drogowym na SOR-ach. Wyszło ok. 1,6 mld zł, więc postanowiono częściowo ten koszt przerzucić na kierowców w postaci specjalnego dodatku płaconego do obowiązkowego ubezpieczenia OC.

Wtedy było to 12% wartości polisy OC, którą to kwotę firmy ubezpieczeniowe automatycznie odprowadzały do NFZ, co pozwoliłoby w około jednej trzeciej pokryć wydatki SOR-ów na leczenie ofiar wypadków. Mimo zastrzeżeń, że to sprzeczne z konstytucją, ówczesny rząd PiS nowy podatek wprowadził – obowiązywał od października 2007 r. do końca 2008 r. gdy został przez kolejny rząd zlikwidowany. Ceny komunikacyjnych polis OC wzrosły w czasie obowiązywania podatku o blisko o 10%.

Potem pomysł niespodziewanie wrócił za czasów rządu Ewy Kopacz. Marian Zembala, uczeń prof. Religi i ówczesny minister zdrowia, zaproponował w 2015 r. reaktywację podatku. Zembala chciał, żeby część obowiązkowego ubezpieczenia OC płaconego przez kierowców przeznaczyć na medycynę ratunkową. „Tak jak chroniony jest – poprzez ubezpieczenie – samochód, jego silnik i karoseria, tak powinien być szczególnie chroniony człowiek poszkodowany w wypadku” – mówił profesor.

Wtedy eksperci ubezpieczeniowi nie mówili „nie”, ale zaraz potem nastąpiły przegrane przez PO-PSL wybory i pomysł przepadł. Do teraz? Czy teraz rząd chce wprowadzić nowy parapodatek doliczany do ceny polis obowiązkowego ubezpieczenia samochodu? W erze budżetu bez deficytu takie pomysły budzą nieufność, że nie chodzi o bezpieczeństwo na ulicach, ale o cerowanie dziury budżetowej.

Czytaj też: Star Wars? Nie, car-sharing wars! Firmy zmieniają politykę cenową. Są już auta tylko na minuty, tylko na kilometry i na abonament

Czytaj też: Car-sharing i kradzież tożsamości. Pan Arek nie wiedział, o co chodzi w tym biznesie, dopóki nie dostał wezwania do zapłaty. Jak oni pilnują?

Nowy podatek – odpowiedzialność zbiorowa czy kary dla piratów?

Skoro PiS ma doświadczenie we wprowadzaniu podatku dla ofiar wypadków, wydaje się, że to bardzo prawdopodobne rozwiązanie, które można przeprowadzić szybko i sprawnie. Pytanie tylko o cele takich dodatkowych opłat: czy ma to być finansowa kara dla piratów drogowych czy płacona solidarnie przez wszystkich danina na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu i leczenie ofiar wypadków?

Załóżmy, że byłoby to 10% stawki OC. Gdyby potrącić od tego umowne 10% od obowiązkowego OC na rzecz funduszu ofiar wypadków to uzbierałaby się całkiem spora sumka 1,5 mld zł. Sporo, ale istnieje ryzyko, że firmy chciałby sobie odbić tę nową daninę (np. podnosząc ceny polis bardziej niż o to, co będą musiały odprowadzić), żeby nie schodzić z marży, która w przypadku ubezpieczeń OC i tak jest trudna do wypracowania. Średnia cena polisy OC to ok. 800 zł.

A może zamiast tego wprowadzić dopłaty do OC płacone bezpośrednio przez kierowców? Teraz w takim trybie dopłacamy do każdej wycieczki w biurze podróży kilkanaście złotych. Kasa idzie na fundusz, który ma sprowadzać turystów do kraju w przypadku upadłości touroperatora. Teoretycznie można by sporządzić podobną dopłatę do ceny polis OC.

Problem w tym, że – niezależnie od tego, czy weźmiemy wariant z opłatą pobieraną od ubezpieczycieli (czyli wliczaną w cenę polisy) czy składką na zewnętrzny fundusz (dopłatą do polisy) – zapłaciłby więcej i pirat i spokojny kierowca.

Czytaj też: Bardzo drogie ubezpieczenie OC? Sprawdź w sieci dlaczego cię tak potraktowali. I czy mieli rację

Czytaj też: Dzięki temu ubezpieczenie samochodu może „magicznie” potanieć. Czy wartość samochodu przyjęta do wyliczenia składki ma znaczenie?

Opłaty takie, żeby odechciało się (szybko) jeździć?

Jeśli jednak celem miałoby być nie dojenie kierowców (i pokrywanie kosztów leczenia ofiar wypadków), lecz prewencja, wówczas domiar podatkowy powinien być jak największy i „celowany” tylko w piratów, a nie wszystkich kierowców „jak leci”. Spowodowałeś wypadek? Płacisz wyższą stawkę OC. Dużo wyższą.

Oczywiście, takie rozwiązanie jest już teraz, a ubezpieczyciele sami dbają o to, aby bardziej ryzykowni kierowcy płacili stawki adekwatne do stwarzanego ryzyka. I niektórzy piraci już dziś dostają stawki zaporowe, takie, że odechciewa się jeździć, np. ok. 10 000 zł za „gołe” OC. Tyle,że to nie jest do końca sprawiedliwe, bo jeśli ktoś miał w przeszłości wypadek, to są dwie opcje: albo w przyszłości może mieć kolejny, albo wręcz przeciwnie – jest to nauczka na resztę życia i taki kierowca będzie jeździł ostrożnie. Ale jego składka OC pozostanie wysoka ze względu na „historię szkodową”.

A może rząd planuje wprowadzenie na szerszą skalę tego, co już robi Link4, czyli telemetrii, która analizuje styl jazdy i premiuje bezpiecznych kierowców? Jako dodatkową opcję można by wprowadzić mechanizm dopłat w ramach monitoringu jazdy. Przekraczasz prędkość? Płacisz stawkę OC ustalaną przez firmę + jakąś zryczałtowaną kwotę za regularne przekraczanie dozwolonej prędkości. To byłby rodzaj „podatku od prędkości” (przypisanego osobie, a nie pojazdowi).

Tyle że po pierwsze mówimy już o bardzo agresywnej inwigilacji obywateli (kto wie czy dane z aplikacji monitorujących prędkość byłyby wykorzystywane tylko do naliczania „dopłat”), po drugie przecież aplikację można wyłączyć w trakcie jazdy. Chyba żeby wszystkie pojazdy w Polsce miały „czarne skrzynki” i GPS (duża część, np. służbowe, już zresztą mają). Kontrowersyjne. Model chiński.

Czytaj też: Dobroduszny leasingodawca ubezpieczył klientce samochód. Sprawdziła, ile zapłaciłaby za identyczną polisę „na mieście”. I zdębiała. A my weszliśmy do akcji

A może kombinują jakiś… podatek od wypadku? Jeśli spowodowałeś wypadek, płaciłbyś np. ryczałtowo 10 000 zł „odszkodowania”. Skoro liczba wypadków w ciągu roku to 31 674, to uzbierałaby się kwota ok. 320 mln zł. Tyle że przecież już dziś ofiara wypadku może dochodzić odszkodowania, zaś rodziny ciężko rannych – zadośćuczynień. I w wielu przypadkach są to kwoty dużo większe, niż 10 000 zł.

Niezależnie od tego, co wykombinuje rząd – pieniądze z tego mechanizmu nie powinny trafiać do budżetu państwa, ale do specjalnego funduszu na rzecz pomocy ofiar wypadków. Swoją drogą mandaty też należałoby podwyższyć, uzależniając ich wysokość od zarobków. I żeby uniknąć kombinowania: ustalać ich wartość na podstawie PIT-u pirata z ubiegłego roku.

Konfiskata samochodu też na pierwszy rzut oka nie wygląda źle i może działać odstraszająco, ale nie dla tych, którzy jeżdżą nie swoim samochodem – znowu kłania się car sharing albo korzystanie z leasingu.

„Podatek piracki”, czyli kolejna danina dla sfinansowania programów z plusem?

Karanie finansowe piratów drogowych, niezależnie od formy, jaką przybierze, ma sens tylko wtedy, jeśli przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa, a nie będzie tylko nową daniną. Niestety, obecnie rządzący przyzwyczaili nas już do tego, że pod pozorem „naprawiania kraju” nakładają różne podatki (od wody, prądu, śmieci, paliwa…), które wcale nie trafiają na cele, które są pretekstem do ich wprowadzenia, lecz do ogólnej puli pieniędzy, z której partia rządząca „opłaca” grupy, na których jej wyborczo zależy.

Ciekawe, jaką formułę przybierze „podatek Morawieckiego” formalnie mający uczynić nasze drogi bezpieczniejszymi. Jak myślicie? A może macie dla pana Premiera jakieś wskazówki? Jak Waszym zdaniem należałoby poprawić bezpieczeństwo na drogach?

źródło zdjęcia: valtercirillo/Pixabay

Subscribe
Powiadom o
50 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Michal
5 lat temu

Ukryte fotoradary i już. Nic prostszego się nie da wymyślić.

+ oczywiście urealnienie znaków drogowych, by nie było 30stki na dwupasmowej drodze poza miastem.

Arek
5 lat temu
Reply to  Michal

Fotoradary już były i nie rozwiązało to problemu. Ludzie się tylko irytowali, że byle gmina w Polsce stawiała fotoradary w krzakach co stanowiło dla owej gminy niezłe źródło dochodu. Jedynym rozwiązaniem są surowe kary pieniężne. Gdyby jeden z drugim za przekroczenie prędkości o np. 50km dostał z 4 lub 5 tys kary to by się następnym razem grubo zastanowił. A jeszcze lepiej kara procentowa uzależniona od dochodów. Dlaczego problem nie istnieje w Norwegii, Holandii czy też USA? Bo tam kary są surowe i nikt nie myśli aby łamać przepisy.

anonymous
5 lat temu
Reply to  Arek

Chyba jednak nie byleś w wymienionych przez siebie krajach. Norwescy tubylcy to dopiero jeżdżą jak w WRC własnie z powodu głupich ograniczeń.

ZyjęBoChcę
5 lat temu
Reply to  Arek

Mylisz ukryte w krzakach tzw: „śmietniki” stawiane przez straż miejską, z fotoradarami stawianymi na słupach, przed którymi stoją znaki informujące o kontroli prędkości. Nie jest to jedyne antidotum, ale na pewno fotoradary na najważniejszych odcinkach i skrzyżowaniach w Polsce, znacznie przyczyniłyby się do zmniejszenia prędkości przez piratów drogowych.
Oczywiście same fotoradary nie wiele zmienią, jeśli opłata za mandat będzie wynosić 200-500zł zarówno dla biednego kierowcy jadącego 20-letnią renault thalia i bogatym i zuchwałym 20-latkiem czy też biznesmenem jadącym mercedesem o wartości 1mln.

Michał
5 lat temu

Firmy ubezpieczeniowe wcale nie podwyższają składek za spowodowanie wypadków. Podwyższenie jest za szkodę, niezależnie czy jest to stłuczka na parkingu, czy wypadek śmiertelny. Poza tym, firmy mają krańcowo różny sposób wyliczania tego podwyższenia. Z autopsji – kierowca z wieloletnią bezszkodowością (OC i AC) spowodował w jednym roku dwie kolizje (2 szkody z OC, z AC nie korzystał). Jego dotychczasowy ubezpieczyciel podniósł stawkę z 2000 zł do 5000 zł (OC i AC), ale znalazł się inny, który wycenił składkę na 2200 zł. Żeby system kar dla niebezpiecznych kierowców działał, ubezpieczony powinien być kierowca, a nie samochód. Wtedy można by wprowadzić konkretną,… Czytaj więcej »

obatel
5 lat temu

Hmm a czy nie jest tak już w tej chwili, że jeśli jestem poszkodowany w wypadku, to ubezpieczyciel z OC sprawcy płaci za moje leczenie? Jak to jest w przypadku gdy mam / nie mam ubezpieczenia w NFZ oraz w przypadku gdy chcę być leczony na NFZ lub prywatnie?
OWU dla OC ma jakieś ustawowe kwoty odszkodowań zdaje się w milionach złotych.

Rafal
5 lat temu
Reply to  obatel

OC płaci odszkodowania, ale leczenie (a na pewno długofalowe skutki zdrowotne) jest darmowe w ramach NFZ. Można pewnie składać roszczenia o pokrycie jakichś kosztów nadzwyczajnych na drodze sądowej.

BdB
5 lat temu
Reply to  obatel

Ale było już kilka lat temu, że towarzystwa miały płacić ryczałt za leczenie ofiar wypadków. Weszło to w końcu czy nie?

@Rafał,
o bezpłatnym leczeniu nie pisz, nie każdy musi mieć ubezpieczenie zdrowotne w NFZ. OC to ponoszenie wszelkich kosztów, więc i leczenia.

gal anonim
5 lat temu

Dostajesz mandat za przekroczenie prędkości czy wyprzedzanie na pasach czy podwójna ciagła itd
Policja wysyła info do TU a TU ma obowiązek rekalkulacji składki na OC i AC.
Wtedy zaboli i zapłacą tylko piraci ale obawiam się, że Rząd pod płaszczykiem troski o bezpieczeństwo skubnie wszystkich.

Samozl0
5 lat temu
Reply to  gal anonim

dodatkowo wprowadzić obowiązek monitoringu dla takich osób. Nie dosyć, ze płaci mandat, wyższe składki, to jeszcze coś w rodzaju taksometru z GPS na powiedzmy 3 lata.
„taksometr” ma byc sprawny – jak nie działa to kierowca nie ma prawa jechac, pod rygorem bardzo wysokich kar lub nawet wiezienia.

anonymous
5 lat temu
Reply to  Samozl0

A może jeszcze tortury i egzekucja na placu zabaw?

BdB
5 lat temu
Reply to  anonymous

@ananoymous
ty się nie naśmiewaj tylko sam zaproponuj coś co pozwoli kalkulować składki adekwatnie do ryzyka jakie powoduje dany kierowca. Inaczej wszyscy płacimy za drogowych szaleńców.

anonymous
5 lat temu
Reply to  BdB

Proszę bardzo. Skoro OC jest obowiązkowe i na dodatek na pojazd a nie na osobę to powinna być jakaś ustandaryzowana niska stawka typu 10zł miesięcznie czyli 120zł rocznie dla każdego ubezpieczenia. Żadnej samowolki ubezpieczalni i zastraszania przez polityków. Jeżeli faktycznie decydentom zależało by na bezpieczeństwie to zrobili by całkowity zakaz poruszania się samochodami bo skoro nikt nie jeździ to nie ma wypadków. Bo obecnie to pozwalają jeździć ale co chwile rzucają kłody pod nogi a raczej w tym przypadku koła.

Samozl0
5 lat temu
Reply to  anonymous

@anonymous – konstruktywne

Maciej
5 lat temu

Bardzo stronniczy artykuł rodem z faktu, straszenie. Pytam się o jakich kampaniach społecznych jest mowa, bo oprócz „motocykle są wszędzie”, ” uważaj na torach” nie kojarzę nic dobrego.

Waldek
5 lat temu
Reply to  Maciej

Ja nie kojarzę żadnej kampanii społecznej, bo nie oglądam telewizji, a słuchając Eski nie kojarzę nawet tych, wymienionych przez Ciebie.

Waldek
5 lat temu
Reply to  Ireneusz Sudak

Jedyne, co kojarzę, to „piłeś – nie jedź” i ewentualnie „poznasz głupiego po czynach jego”, ale to drugie mogło być z filmu.

Marek
5 lat temu
Reply to  Maciej

„Motocykle są wszędzie” to akcja oddolna a nie zorganizowany program policji czy rządu. Zresztą kojarzy mi się niestety z kolesiami zasuwającymi slalomem 150 w mieście pomiędzy autami albo lecącymi 200 na drodze i potem płaczącymi, że ktoś ich nie zauważył w lusterku przed wykonaniem manewru (bo go wtedy tam jeszcze nie było, 2 sekundy wcześniej). Polscy kierowcy są okropni ale motocykliści wcale nie są lepsi i jakby jeździli normalnie to by im „złośliwi puszkarza” nie zajeżdżali drogi jak zawsze lamentują (oczywiście, że są też tacy kierowcy co nie patrzą co się dzieje, ale tak samo zajeżdżając drogę innym samochodom czy… Czytaj więcej »

Rafal
5 lat temu

Takie kombinowanie by przypadkiem nie podwyższyć mandatów. Bo wiadomo, przekracza prędkość większość ale przecież jeżdżą „szybko i bezpiecznie”. A piratów drogowych nie ma wcale.

Anna
5 lat temu
Reply to  Rafal

Minusujący nie pojęli Pańskiej ironii,niestety 🙁

Admin
5 lat temu
Reply to  Anna

To się w Polsce zdarza nagminnie ;-))

Radek
5 lat temu

„Czarne statystyki polskich szos są szokujące. Według danych Komendy Głównej Policji w ub.r. mieliśmy na polskich drogach 31.674 wypadki drogowe, w których zginęły 2.862 osoby” Dla mnie bardziej szokujące jest to, że w każdym roku przedwcześnie umiera w Polsce 40 000 osób z powodu smogu (prawie 1300% więcej niż na drogach!), ale o tym się nie mówi. Ciekawe, co by było, gdyby każdego dnia w wiadomościach TVP mówiono „dziś kolejny dzień, w którym, z powodu smogu, przedwcześnie umarło (średnio) 110 osób”. „Swoją drogą mandaty też należałoby podwyższyć, uzależniając ich wysokość od zarobków. I żeby uniknąć kombinowania: ustalać ich wartość na… Czytaj więcej »

Samozl0
5 lat temu
Reply to  Radek

Kary uzalezniac od zarobków, to jak karac, ze komus sie lepiej powodzi. Prawo powinno być równe wobec wszystkich(posłów też). Rozumiem, że 500zł mandatu dla kogoś, kto zarabia miesięcznie 10tys zł a ten sam mandat dla osoby o zarobkach minimalnych, stanowi inną dotkliwość. Ale generalnie ludziom o wiekszych zarobkach żyje się łatwiej. Oni wszedzie w stosuku do swoich dochodów płacą procentowo mniej. Nie rozumiem więc, dlaczego osoaba zamożniejsza, ktora np. na jedzenie wydaje 1% swoich dochodów (biedniejszy powiedzmy wydaje 30%), ma w tym konkretnym przypadku płacić kwotowo wieksze mandaty? Problem dotkliwości mandatów nie lezy bowiem po stronie bogatych. Moze biedny powinien… Czytaj więcej »

Admin
5 lat temu
Reply to  Samozl0

No dobra, a to nie jest tak, że dolegliwość kary za złamanie prawa powinna być taka sama dla każdego? To jest specyficzny fragment życia, w którym chyba trzeba wyrównywać
„poziom”. Bo na razie sytuacja jest analogiczna do tej, w której w więzieniu mamy cele „ekonomiczne”, pierwszej klasy i lux. I jak ktoś jest zamożniejszy albo go stać, to siedzi w apartamencie więziennym z telewizją i sauną i prywatnym klubem fitness 😉

Samozl0
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Takie jest życie. Trzeba nie łamać prawa i nie będzie problemu wysokich mandatów. Nic wyrównywanie w ten sposób nie da. Bogaty zawsze będzie na uprzywilejowanej pozycji. Choćby wynajmie za duże pieniądze prawnika, który pomoże mu uniknąć kary lub ją złagodzić. To co w tej kwestii można jeszcze wyrównać? Może wszyscy oskarżeni musieliby korzystać tylko i wyłącznie z obrońców z urzędu? Wysokość kary nie powinna być zależna od zamożności, stanu cywilnego, wykształcenia, płci, rasy, wieku itp. Kara powinna być za przewinienie. A to, że dla jednego będzie bardziej dotkliwa niż dla innego nie wynika ze złego taryfikatora, ale z sytuacji życiowej… Czytaj więcej »

Admin
5 lat temu
Reply to  Samozl0

Rozumiem, że życie nie jest sprawiedliwe, ale można przynajmniej trochę próbować wyrównywać „szanse” 😉

ŻyjęboChcę
5 lat temu
Reply to  Samozl0

Piszesz
„…Prawo powinno być równe wobec wszystkich(posłów też)….”

Skoro powinno być równe, to w jaki sposób planujesz wyrównać dotkliwość kary za złamanie prawa w przypadku kiedy dla biednego mandat w wysokości 500zł będzie znaczący, a dla bogatego, to jak koszt pudełka zapałek?
Gdzie tu widzisz równość prawa i skuteczność karną dla obydwu?

Samozl0
5 lat temu
Reply to  ŻyjęboChcę

Aby prawo było sprawiedliwe, sędzia nie powinien mieć dostępu do żadnych innych materiałów dowodowych poza tymi dotyczącymi sprawy(więc finansowymi też) . Finanse to indywidualna sprawa każdego z nas. Masz więcej, będzie ci w życiu łatwiej w każdej dziedzinie, nie tylko na drodze. Bo jak np. widzisz rozwiązanie takiej sytuacji?: Biedny jak mysz kościelna przekracza prędkość, za którą dostaje 500zł mandatu. Za to samo wykroczenie bogaty dostaje mandat 50tys zł. – sprawiedliwe? A co powiesz kiedy się okaże, ze ten biedny ma bogatego ojca, który mu te 500zł da tak jak by częstował papierosem? To co, moze teraz wprowadzisz przepis, nakazujący… Czytaj więcej »

Piotr
5 lat temu

Najprostszym sposobem na wyciągnięcie od ubezpieczycieli kasy za szkody osobowe jest występowanie do nich o zwrot kosztów leczenia poniesiony przez NFZ z polisy sprawcy. Przyczyną pomysłu pana Religi były trudności z obsłużeniem przez NFZ takiej ilości spraw. Towarzystwa ubezpieczeniowe będą musiały oczywiście przenieść ciężar na ubezpieczonych. W tej chwili niestety składki są kalkulowane nie ze względu na generowane ryzyko, tylko ze względu na wartość samochodu (bo bogatszy jest w stanie zapłacić więcej). Prawdopodobnie sensowne byłoby stworzenie zamkniętego katalogu cech na podstawie których obliczana jest stawka OC, żeby posiadanie np. BMW przestało być traktowane przez ubezpieczycieli jak przestępstwo

BdB
5 lat temu
Reply to  Piotr

Nie bogatszy tylko mający większą pojemność skokową silnika. Samo to rodem z PRLu jest pozbawione sensu.

BdB
5 lat temu

Polskim mandatom brakuje 0 na końcu. Gdyby to co teraz kosztuje maks. 500 zł kosztowało 5000 zł i było realnie ściągane, wielu drugi raz by się bało przegiąć za kierownicą. Mandat 100 zł za parkowanie na zakazie wielu bierze na klatę i parkuje, ale gdyby to było 1000 zł to już tylu chętnych by się nie znalazło. Wysokość kary też odstrasza, nie tylko nieuchronność. Ale żaden rząd się na to nie zdecyduje, bo duża grupa Januszy zagłosuje wtedy na konkurencję.

Marek
5 lat temu

Dlaczego ma być odpowiedzialność zbiorowa? Jakiż to problem aby wprowadzić odpowiedzialność finansową dla sprawców wypadków? W Niemczech jeżeli spowodowałeś wypadek z twoiej winy do dostaniesz rachunek za akcję ratunkową. Jak jednemu z drugim cwaniakowi ze starego niemieckiego „ścigacza” przyjdzie zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych (albo zostanie to ściągnięte z jego rodziców) to szybko się ludzie nauczą. Zresztą powinno to dotyczyć wszystkich akcji ratunkowych: jeżeli z powodu głupoty rusza ekipa WOPR/GOPR aby kogoś ratować, to niech ta osoba za to zapłaci potem z własnej kieszeni (jak np. jest w Austrii w górach). Od razu całą rzesza mądrych tatuśków nauczyła by się dyscypliny… Czytaj więcej »

anonymous
5 lat temu
Reply to  Marek

Zauważ że nikt nie zmusza do bycia goprowcem, woprwcem, policjantem, ratownikiem medycznym ani jakimkolwiek innym 'pracownikiem’ budżetówki.

Radek
5 lat temu

„Swoją drogą mandaty też należałoby podwyższyć, uzależniając ich wysokość od zarobków. I żeby uniknąć kombinowania: ustalać ich wartość na podstawie PIT-a pirata z ubiegłego roku.”

to cenę paliwa i samochodu też poproszę. W końcu są używane do występków drogowych. Co Pan redaktor na to?

Admin
5 lat temu
Reply to  Radek

Nie, bo paliwo nie zabija, a głupota idiotów, którzy myślą, że świat należy do nich – i owszem

anonymous
5 lat temu

1. Od razu widac że to Sudak napisał artykuł. Zdarzenie drogowe to nie jest określenie slangowe tylko prawne , urzędowe określenie. Opinie KBRD to populizm. Niezależnie czy wypadki będą czy ich nie będzie to policja, szpitale i laweciarze będą istnieć więc nie ma żadnych dodatkowych lub złych kosztów. Oni po prostu wykonują te czynności w ramach swojej pracy. Natomiast od finansowania leczenia ofiar jest ubezpieczenie NNW. 2. komuchorawiecki nawet w expose stwierdza że jest populistą. Chciałbym to zobaczyć jak konfiskowane są samochody policyjne i z kolumn rządowych za przekraczanie prędkości i niebezpieczną jazdę. 3. Kiedyś jeździłem samochodem od osoby która… Czytaj więcej »

Włodek
5 lat temu

Cokolwiek wprowadzą to kierowcy będą się odwoływać do sądów/ nie przyjmować mandatów. Sądy nie nadążą z mieleniem spraw i będą przedawnienia.

Andrzej
5 lat temu

Przeczytałem większość i komentarzy i z żalem stwierdzam, że żaden nie odnosi się do sedna sprawy. Chcecie zwiększać kary, zwiększać koszt polis itd. Ale przecież niebezpieczeństwo bierze się z rodzaju rozwiązań komunikacyjnych i braku konsekwencji. W szczegółach: ograniczenie do 50 km/h na dwupasmówce (na odcinku 100m, bo jest przejście) to jest absurd. Co chwilę inne ograniczenie: jeżdże codziennie do pracy 80 km i na odcinku 30 km jest chyba ze 20 różnych limitów prędkości. Jutro policzę ile. Kto jest w stanie co chwilę zwalniać do 50, przyspieszać do 100 i znowu zwalniać? W konsekwencji jedzie 90 albo 100 cały czas.… Czytaj więcej »

Admin
5 lat temu
Reply to  Andrzej

Panie Andrzeju, garść bardzo cennych uwag. Ja też uważam, że system ograniczeń prędkości w Polsce jest do niczego i dlatego m.in. nikt ich nie przestrzega.

Andrzej
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Dziękuję.
Policzyłem: 23 zmiany prędkości na 15 km drogi dwupasmowej. 100-70-50. I tak w kółko.

BdB
5 lat temu
Reply to  Andrzej

To może napisz jeszcze w jakich miejscach one obowiązują? Są przejścia dla pieszych bez świateł (tam to chyba zrozumiałe), szkoły (tam również) albo zabudowania (hałas), a może skrzyżowania bez świateł? Niższa prędkość to nie tylko większe bezpieczeństwo, ale i płynność ruchu, bo łatwiej skręcić w lewo czy włączyć się do ruchu lub wjechać z podporządkowanej.

Andrzej
5 lat temu
Reply to  BdB

Głównie skrzyżowania i przejścia ze światłami. W ciągu roku może 3 razy tamtędy ktoś szedł, w 99% przypadkach na przejściach mam zielone. Uważasz, że redukcja prędkości na 200 metrach o połowę jest uzasadniona w takich sytuacjach? Czy może wystarczy mniejsza prędkość na dłuższym odcinku? Albo przejście dołem/górą? A może ruch lokalny nie powinien co 500 m przecinać przelotówki, tylko być prowadzony wzdłuż i raz na jakiś czas trafiać na główną drogę, najlepiej bezkolizyjnie? Za każdym takim ograniczeniem może stać policja, więc kierowcy wypatrują pułapki i albo przelatują i tak za szybko względem ograniczenia, albo raptownie redukują (często nadmiernie, bo nie… Czytaj więcej »

Ppp
5 lat temu

PL – „Jak by tu kogoś ukarać i wyciągnąć z niego więcej pieniędzy?”.
Kraje cywilizowane – „Jak poprawić infrastrukturę, by nie dochodziło do wypadków?”.
Efekt: u nas co jakiś czas jest płacz, że np. samochód wjechał pod pociąg. W Niemczech na większości szybkich tras kolejowych nie ma przejazdów jednopoziomowych – wszędzie wiadukty lub tunele.
Podobnie jest w innych sprawach. Skoro jednak nasi rządziciele ograniczają się do karania kierowców, to efekty będą takie, jak dotychczas.
Pozdrawiam.

BdB
5 lat temu
Reply to  Ppp

Najwięcej wypadków powoduje nadmierna prędkość, a nie infrastruktura. Bo ludziom brak jest wyobraźni i panuje demoralizacja w kwestii przekraczania prędkości. Nawet najlepsza infrastruktura tego nie załatwi.

Andrzej
5 lat temu
Reply to  BdB

Nie prędkość zabija, tylko jej wytracenie – to oczywiście wyświechtany banał. Prędkość może być przyczyną wypadków w połączeniu z brakiem panowania nad pojazdem (szkolenie/doświadczenie), awarią sprzętu (przeglądy) albo niedopasowaniem infrastruktury do warunków ruchu (nie odwrotnie). Jeśli na uliczkach o szer. 4 m wokół Rynku jest taka sama prędkość jak na wylocie z miasta (50 km/h) to chyba coś jest nie tak. Jeśli za rogatkami miasta jest taka sama prędkość jak przy wjeździe na autostradę (70 km/h) to chyba coś jest nie tak. Jest XXI wiek – prawie każdy ma samochód – ludzie się przemieszczają. Nie można ludziom ograniczać możliwości przemieszczania… Czytaj więcej »

anonymous
5 lat temu
Reply to  Andrzej

Obydwaj pleciecie bzdury. Prędkość nigdy nikogo nie zabiła i nie zabije. Szkody są „wyczyniane” przez energię kinetyczną która musi się gdzieś rozproszyć.

Samozl0
5 lat temu
Reply to  BdB

Samochody wymyślono po to, aby się szybciej przemieszczać, Infrastruktura jest aby to przemieszczanie odbywało się bezpiecznie.
Dlatego prędkości powinny rosnąć, ale za tym powinna postępować budowa bezpieczniejszych dróg.
Ograniczanie prędkości jest niezgodne z logika zgodnie z którą samochody powstały.
Jeżeli decydenci odpowiedzialni za infrastrukturę drogową zajmują się ograniczaniem prędkości, to znaczy, ze są niekompetentni.
Ich zadaniem jest zwiększanie przepustowości i prędkości.

Chorobnik
5 lat temu

Kupę kasy dostają z moich podatków, więc niech zbudują porządne drogi i spadnie liczba wypadków

Bartosz
5 lat temu

A może by tak nagradzać kierowców jeżdżących przepisowo? Nagrody zwykle działają lepiej niż kary. Już teraz aplikacja Yanosik ma coś w tym stylu – za przepisową jazdę dostaje się punkty, które można wykorzystać w programie lojalnościowym stacji paliw. Tego typu inicjatywy można rozszerzać. Wtedy kierowca używa aplikacji dlatego, że chce, a nie dlatego, że musi. No i o ile niższe koszty wprowadzenia takiego systemu i kontroli.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu