Odblokowanie unijnych pieniędzy dla Polski już tuż. Ursula von der Leyen zapowiedziała, że do Polski popłynie szeroka rzeka euro. W ciągu najbliższych kilku dni Komisja Europejska „uwolni” pierwsze transze z przysługujących Polsce 136 mld zł z unijnego budżetu oraz z Krajowego Planu Odbudowy (czyli specjalnego funduszu antykryzysowego). Czy to coś zmieni w naszym życiu? I ewentualnie kiedy?
Przedstawiciele poprzedniego rządu niejeden raz zapewniali, że pieniądze z Unii Europejskiej nie są kluczowe dla naszej gospodarki. I że bez nich sobie poradzimy, najwyżej pożyczymy tę kasę na światowych rynkach. Oczywiście kwota jest ogromna, ale jeśli rozbić ją na siedem lat (takie są horyzonty budżetowe w Unii Europejskiej) i porównać z wpływami podatkowymi do polskiego budżetu, to nie powala na kolana.
- Zbieranie pieniędzy na inwestowanie przy okazji codziennych zakupów? Nietypowy pomysł dużego brokera. Ile można z tego wycisnąć? [POWERED BY XTB]
- Podwyżka pensji: jak jej nie zmarnować? Cztery sposoby, które sprawią, że wreszcie zaczniesz mieć oszczędności dzięki wyższej pensji [POWERED BY RAISIN]
- To była przez ostatnie trzy lata świetna inwestycja. Jaka przyszłość funduszy obligacji skarbowych? Ile zarobią w ostatniej fazie obniżek stóp NBP? [POWERED BY UNIQA TFI]
137 mld euro, gdyby je symetrycznie rozłożyć na lata (przy założeniu, że cała udostępniona kwota zostanie rzeczywiście zainkasowana), będzie równowartością 20 mld euro rocznie, czyli jakichś 85 mld zł. Dochody państwa w 2024 r. wynieść mają 682 mld zł, a więc Unia Europejska dokłada nam jakieś 12% tego, co wpływa do kraju.
Z kolei potrzeby pożyczkowe netto państwa w tym roku to jakieś 250 mld zł. Pieniądze, które przyzna nam Unia Europejska, da się więc porównać z jedną trzecią kwoty, którą Polska musi w tym roku pożyczyć. Przy obecnym poziomie zadłużenia Polski dałoby się taką kwotę dopożyczyć. Tylko po co płacić 4-5% odsetek w skali roku, skoro unijna kasa jest w ogóle nieoprocentowana albo pożyczana na niski procent?
Niedawno bank ING pokazał na wykresie, jak wyglądał bilans transferów pieniędzy unijnych do Polski w poprzednich latach i jak może wyglądać w przyszłości. Jak widać, po uwzględnieniu składki do unijnego budżetu jesteśmy na plusie rocznie o równowartość 1,5% naszego PKB (wynoszącego 3,3 biliona złotych). Dla porównania: na armię chcemy wydawać 4% PKB.

Odblokowanie unijnych pieniędzy dla Polski: ile realnie dostaniemy?
Z czego mają składać się unijne przelewy? W budżecie „głównym” (m.in. Fundusz Spójności) dla Polski przewidziano 97 mld euro, znacznie mniej niż w poprzednim budżecie Unii Europejskiej (ale i tak nie ma co narzekać, przy symetrycznym wpływie tych pieniędzy mówimy o 60–65 mld zł w skali roku).
Jeśli chodzi o Krajowy Fundusz Odbudowy, to z łącznej kwoty, o którą Polska wnioskowała (35 mld euro), prawie 24 mld euro stanowią dotacje, pozostałą część – ewentualnie, jeśli pieniądze przybędą – będziemy spłacali w wieloletnich ratach (oprocentowanie będzie niskie, bo to wspólny dług Unii Europejskiej). Do 2027 r. Unia spłaca tylko odsetki, a raty kapitałowe aż do 2058 r.).
Nasz udział w Europejskim Planie Odbudowy – jakkolwiek wynosi 160 mld zł w ciągu pięciu lat (30-32 mld zł rocznie) – jest dość skromny. Hiszpania czy Włochy otrzymają trzy razy więcej pieniędzy w dotacjach niż Polska. Unijny plan zakłada, że pieniądze muszą być w 37% „zielone”, czyli sprzyjać ochronie klimatu, w 20% cyfrowe, czyli wspomagać gospodarkę cyfrową.
Ile pieniędzy naprawdę otrzymamy? Wcale nie musimy dostać ich wszystkich. Unia Europejska zwykle dopłaca do zrealizowanych projektów i inwestycji spełniających określone kryteria. Po pierwsze musimy więc wnieść wkład własny do inwestycji, a po drugie – zgłosić wniosek o przyznanie pieniędzy unijnych.
Zatem finalnie otrzymamy tyle pieniędzy, ile przedsięwzięć objętych dopłatami i dotacjami z Unii Europejskiej uda nam się zrealizować. Niektórzy znawcy tematu twierdzą, że nie mamy szans już na wszystkie pieniądze, bo straciliśmy już dwa lata (gdy rząd PiS prowadził politykę, która powodowała blokowanie pieniędzy). Z drugiej strony niektóre inwestycji zaczął prefinansować Polski Fundusz Rozwoju, więc coś już się działo.
Cztery finansowe skutki przypływu euro do Polski
Jakie mogą być skutki napływu unijnych pieniędzy do polskiego budżetu państwa? Po pierwsze umocnienie polskiej waluty. Unijne euro będą zamieniane na polskim rynku na złotówki, by można było zrealizować objęte dotacjami inwestycje. Nie stanie się to w jednym momencie, raczej będzie stopniowe. Nie zmieni trendów na rynku walutowym, ale na pewno sprawi, że złoty będzie silniejszy, niż gdyby transferów unijnych nie było.
Po drugie pieniądze z Unii Europejskiej dadzą więcej pola manewru ministrowi finansów Andrzejowi Domańskiemu, który część inwestycji będzie finansował pieniędzmi z Brukseli, a więc będzie mógł przeznaczyć pozyskiwaną z rynków finansowych kasę na inne cele. Albo nieco zmniejszyć (lub nie zwiększać) potrzeby pożyczkowe.
Po trzecie prawdopodobnie te pieniądze zwiększą inflację. Jakkolwiek umocnienie złotego będzie działało antyinflacyjnie, to wydawanie pieniędzy (nawet na inwestycje) będzie pobudzać wzrost cen – jeśli np. będą budowane jakieś nowe konstrukcje, to będzie trudniej znaleźć fachowców z danej dziedziny albo będzie trzeba im więcej zapłacić. Z punktu widzenia posiadaczy kapitału może to oznaczać, że w cenie pozostaną np. obligacje antyinflacyjne.
Po czwarte inwestowanie pieniędzy w rozwój na dłuższą metę powinno przyspieszyć tempo naszego bogacenia się. Powinno rosnąć PKB na mieszkańca i powinniśmy – wolno, bo wolno, ale jednak – zmniejszać dystansu do bogatego Zachodu. Dziś nasza zamożność to jakieś 80% zamożności przeciętnego Europejczyka. Ale te ostatnie 20% będzie najtrudniej nadgonić. Mogą w tym pomóc odpowiednio skalibrowane inwestycje (takie, które mają największe tzw. mnożniki, czyli w największym stopniu rozpędzają różne branże.
Co dokładnie się zmieni za unijne pieniądze?
Co zmieni się w naszym życiu? Fundusze unijne na rolnictwo są sprawą „branżową”. Polityka spójności to te wszystkie inwestycje w infrastrukturę – nowe szkoły, szpitale, drogi, linie kolejowe. A Fundusz Odbudowy? Jakiś czas temu Maciek Jaszczuk przeczytał liczący prawie 240 stron aneks do Krajowego Planu Odbudowy, w którym opisane jest, na co pójdą pieniądze i jak zmieni się Polska dzięki nim. Wśród inwestycji są:
>>> Opieka nad najmłodszymi i nad najstarszymi. Żłobki i oddziały geriatryczne w szpitalach. System informatyczny do koordynacji opieki przedszkolnej. Więcej miejsc w żłobkach publicznych. Większą dostępność i jakość usług medycznych i opiekuńczych dla osób, które najbardziej ich potrzebują.
>>> Wymiana źródeł ogrzewania i termomodernizacja. Już teraz funkcjonują oczywiście rządowe programy, jak „Czyste powietrze”, ale KPO stawia konkretne cele. W ciągu kilku lat ma zostać wymienionych 800 000 pieców w domach jednorodzinnych. Termomodernizacja w blokach mieszkalnych oraz w budynkach użyteczności publicznej. Termomodernizacja 320 polskich szkół.
>>> Unowocześnienie szkoły. W 16 000 szkół mają powstać laboratoria do nauki sztucznej inteligencji, technologii, matematyki i inżynierii itp. Nauczyciele chemii, fizyki, ale też informatyki dostaną nowoczesne wyposażenie, żeby móc uczyć przez praktykę i doświadczenie.
>>> Wielka cyfryzacja. Łącze o przepustowości co najmniej 100 Mb/s ma w ramach KPO zostać doprowadzone do 930 000 domów. To prawie jedna piąta wszystkich domów w Polsce. Jakie sprawy chcielibyście załatwić przez internet? Np. będzie urzeźbiony ogólnopolski system rejestracji do lekarzy specjalistów. Państwo „wystawi” swoje zasoby w przystępnej formie, a biznes zbuduje na podstawie tych danych różne ciekawe usługi cyfrowe.
>>> Społeczne budownictwo mieszkaniowe. Ma zostać wybudowanych 20 000 mieszkań – przystępnych finansowo dla osób nisko i średnio zarabiających. Będzie to budownictwo efektywne energetycznie.
>>> Elektryczna komunikacja miejska, rozwój kolei. Z pieniędzy unijnych ma powstać 4500 linii autobusowych (obsługiwanych przez pojazdy elektryczne). Prawie 500 km linii torów ma być zmodernizowanych, co obejmuje także dostosowanie do prędkości ponad 300 km/h.
W KPO jest także trochę mniej przyjaznych zmian, jak np. wprowadzanie za unijną kasę rozwiązań zniechęcających ludzi do wjeżdżania samochodami do centrów miast czy ozusowanie wszystkich umów cywilnych. Ale generalnie odblokowanie unijnych pieniędzy dla Polski oznacza, że po wydaniu ok. 600 mld zł będziemy mieć parę fajnych rzeczy i odrobinkę wspólnego, unijnego długu do spłacenia.
Przeciwnicy głębszego integrowania się Unii Europejskiej mówią, że Fundusz Odbudowy to niebezpieczne narzędzie, bo jeśli uwspólniliśmy dług, to po pierwsze będziemy musieli spłacać z odsetkami (małymi, ale jednak) pieniądze inwestowane przez inne kraje w rzeczy, w które sami byśmy nie zainwestowali, a po drugie… wspólny dług łączy mocniej niż wspólne wartości. Wiedzą o tym posiadacze wspólnych kredytów hipotecznych – taki kredyt bywa silniejszy od małżeństwa. Niewykluczone więc, że to pierwszy krok do innych wspólnych rzeczy: np. podatków czy armii. Niektórzy się tego boją.
Czytaj też o wielkiej inwestycji w CPK.
zdjęcie: TVN24

