Droga do finansowej niezależności większości z nas wydaje się długa i wyboista. Ale tak naprawdę niezależność finansowa jest dla każdego. Jej osiągnięcie wymaga tylko trzech rzeczy: dobrego planu, systematyczności i dywersyfikacji, czyli zróżnicowania działań. Jak te trzy kroki wykonać? Przeczytaj poradnik, z którego dowiesz się jak uzbierać co najmniej pół miliona złotych
Czym jest niezależność finansowa? Definicja jest kwestią otwartą: dla jednego to będzie możliwość życia z kapitału albo – jeszcze lepiej – z odsetek od tego kapitału. Dla innego – posiadanie takich oszczędności, by móc zrealizować każde marzenie. Dla jeszcze kogoś innego – taki stan konta, który pozwoli nie martwić się utratą pracy lub chwilowymi problemami w życiu (czyli: nawet jeśli przez rok nie będę pracować, to mam pieniądze na zapłacenie rachunków).
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Niezależnie od definicji niezależność finansową trzeba jakoś wyrazić w pieniądzu. Gdybym miał przez 20 lat żyć wyłącznie z kapitału, który zgromadziłem, oznaczałoby to, iż muszę zebrać przynajmniej milion złotych (przy założeniu, że potrzebowałbym nieco mniej, niż 5000 zł miesięcznie). To ambitny cel. Ale można zejść piętro niżej. Żeby mieć pieniądze na rok komfortowego życia bez konieczności pracowania – i żeby w tym czasie można było spełniać marzenia, w tym te dość drogie – wystarczyłoby zapewne 100.000 zł.
Niezależność finansowa: ile jest warta?
Załóżmy, że niezależność finansowa przeciętnego czytelnika tego tekstu jest gdzieś pośrodku tego przedziału – czyli na poziomie 500.000 zł. Czy jest jakiś sposób, aby ją kiedykolwiek (najlepiej w miarę bezboleśnie) osiągnąć?
Tak, ale pod warunkiem, że pomyślimy o realizacji tego planu z odpowiednim wyprzedzeniem. Bo zebranie takich pieniędzy wymaga czasu. Im mamy go więcej, tym więcej możliwości lokowania zebranych pieniędzy się przed nami otwiera. A tym samym – większa jest szansa na wykorzystanie efektu śniegowej kuli, czyli odsetek od odsetek (w języku finansistów nazywa się to procent składany).
Jeśli nasze pieniądze nie leżą bezczynnie na rachunku bankowym, lecz zarabiają w mniej więcej stałym tempie, ich wartość rośnie coraz szybciej, bo kolejne zyski są naliczane od coraz większej sumy. W ten sposób można budować niezależność finansową i zamożność znacznie szybciej, niż wynikałoby to z prostego odkładania pieniędzy.
Zebranie pół miliona złotych bez wykorzystania efektu kuli śniegowej jest praktycznie niemożliwe. Jeśli mam 25 lat i dopiero zaczynam karierę zawodową, to musiałbym co miesiąc odkładać 1040 zł, żeby mieć 500.000 zł w wieku 65 lat, a więc dobijając do emerytury. A te wyliczenia nie obejmują utraty wartości pieniędzy w wyniku inflacji! Biorąc pod uwagę, że młodzi ludzie nie od razu dobrze zarabiają, prawdopodobnie należałoby odbierać sobie od ust jedną trzecią wynagrodzenia. Mission impossible.
Jeszcze gorzej sprawa wygląda jeśli mówimy o kimś, kto ma już 40 lat i chciałby te pół miliona złotych zebrać w ciągu 25 lat pozostałych do wygaszenia kariery zawodowej. Tutaj mówimy już o odkładaniu 1670 zł miesięcznie. Nawet przyjmując, że 40-latek zarabia znacznie więcej, niż młokos – to kwota bardzo wysoka.
Pomijam kwestię waloryzacji. Wartość realną tych pieniędzy będzie więc zjadała inflacja. Po 25 latach może zostać zjedzona połowa realnej wartości pieniędzy, a po 40 latach – nawet 80%. Miesięczną „składkę” należałoby więc waloryzować raz w roku o wskaźnik inflacji.
Ale jeśli przyjmiemy, że nasi bohaterowie – 25-latek i 40-latek – nie będą trzymali pieniędzy na nieoprocentowanym rachunku bankowym, tylko zainwestują je w taki sposób, że przeciętny roczny zysk wyniesie 5%, to kwoty comiesięcznych oszczędności znacznie spadają. W przypadku 25-latka z 1040 zł do 325 zł. W przypadku 40-latka zaś z 1670 zł do 840 zł. Jak widzicie, procent składany wywołuje największy efekt w przypadku dłuższych okresów oszczędzania. Wówczas śniegowa kula ma więcej czasu, żeby nabrać masy. Oczywiście, także w tym przypadku kwotę „składki” należałoby waloryzować o wskaźnik inflacji.
Krok pierwszy: dobre nawyki
Bolesna prawda jest taka, że chłopak lub dziewczyna znajdujący się na początku swojej kariery zawodowej powinni wyrobić w sobie nawyk odkładania ok. 300 zł miesięcznie z myślą o niezależności finansowej. A mężczyzna lub kobieta w średnim wieku powinni raczej myśleć o odkładaniu kwoty 500 zł miesięcznie lub więcej.
Kilka stówek miesięcznie to niemała kwota, ale z drugiej strony przeciętny mieszczuch wydaje 200 zł miesięcznie na… chciałem opisać znów nieśmiertelny przykład o kawie „na mieście”, ale niektórzy czytelnicy znienawidzili mnie już za to ględzenie. Wybierzcie więc sobie jakąś inną przyjemność, na którą wydajecie zbyt dużo i z której moglibyście wycisnąć 200 zł miesięcznie nie odbierając sobie sensu życia.
Z takich przyoszczędzonych 200 zł w skali miesiąca – gdyby te pieniądze inwestować – pod koniec kariery zawodowej można mieć ponad 300.000 zł (przy założeniu, że zaczytamy w wieku 25 lat, czyli dość wcześnie). Tak, po prostu rezygnując z kawy na mieście albo z tosta śniadaniowego w knajpie raz w tygodniu albo z jednego w miesiącu wyjścia na piwo można mieć 300.000 zł.
Mamy już więc plan. Teraz czas na wdrożenie systematyczności. Oszczędzanie musi się dziać systematycznie, poza naszą świadomością. Inaczej będzie bolało. A więc już dziś, zaraz po lekturze tego tekstu, wystawcie w swoim banku zlecenie stałe wybranej przez siebie kwoty, by płynęła na konto oszczędnościowe. Najlepiej, gdyby data zlecenia stałego przypadała na dzień po wypłacie pensji.
Niezależnie od tego czy mówimy o 800 zł miesięcznie czy o 300 zł miesięcznie – nasz mózg musi się przyzwyczaić do tego, że tych pieniędzy nie ma i nigdy nie było. A ciało musi zmienić model konsumpcji, dostosowując go do kwoty z pominięciem „składki na oszczędzanie”.
Jak wycisnąć procenty z oszczędności?
No dobra, ale cała ta kalkulacja zakłada, że aby uzbierać 500.000 zł trzeba wyciskać średnio 5% rocznie z „efektu kuli śniegowej”. A więc te pieniądze zainwestować. Można w tym celu kupić złoto (przez ostatnich 40 lat cena uncji wzrosła z 400 dolarów do 1800 dolarów), nieruchomość, albo stać się współwłaścicielem największych firm. Takich, które z roku na rok stają się bogatsze i wypłacają dywidendy (czyli dzielą się zyskiem z udziałowcami).
To ostatnie najbardziej opłacałoby się zrobić samodzielnie – wybrać kilkanaście wielkich korporacji polskich i zagranicznych, podzielić wpłaty i co miesiąc kupować ich akcje. W ciągu 30 lat historii polskiej giełdy przeciętny zysk z takiej inwestycji wyniósłby 9% w skali roku. Na giełdach światowych – 7% w skali roku.
Ale samodzielne kupowanie akcji jest dość czasochłonne, dlatego warto skorzystać z funduszu inwestycyjnego. Takiego tradycyjnego, który ma zarządzających i wybiera najlepsze spółki do swojego portfela, albo automatycznego, który kupi po kawałku wszystkich spółek. Taki fundusz nazywa się ETF.
Fundusz inwestycyjny to pośrednik, którego usługi kosztują, a więc obniżą nasze zyski. Dlatego warto wybrać taki, który jest możliwie jak najtańszy (a więc pobiera jak najniższe opłaty). Wśród polskich funduszy inwestycyjnych wyróżnia się pod tym względem kilka marek. Jedną z nich jest UNIQA TFI – partner niniejszego cyklu edukacyjnego.
Jeśli skorzystasz z programu „Tanie oszczędzanie”, to nie zapłacisz żadnej prowizji „od składki”, a opłata za zarządzanie będzie zredukowana w przypadku niektórych funduszy do zaledwie 0,5% rocznie (w ramach „Taniego oszczędzania” kupujesz jednostki kategorii D, objęte specjalnym „rabatem”).
Lista funduszy, które można kupić z niską opłatą za zarządzanie znajduje się w poniższej tabeli. Na początek polecałbym miks dwóch funduszy – UNIQA Globalny Akcji oraz UNIQA Globalnych Strategii Dłużnych. Podoba mi się też UNIQA Globalnej Makroalokacji (ale on niestety ma nieco wyższą opłatę za zarządzanie).
Żeby stać się udziałowcem funduszu inwestycyjnego (a za jego pośrednictwem – współwłaścicielem kilkudziesięciu porządnych spółek giełdowych z całego świata) nie trzeba ruszać się z fotela. Wszystkie formalności można załatwić przez internet. W tym artykule dokładnie napisałem jak to się robi krok po kroku.
Pieniądze, które przelewasz na konto oszczędnościowe możesz albo raz na jakiś czas (np. raz na kwartał) przesuwać do wybranego funduszu lub funduszy albo od razu złożyć w banku zlecenie stałe, dzięki któremu co miesiąc do firmy zarządzającej funduszami będzie trafiała stała kwota pieniędzy. Dzięki temu unikniesz sytuacji, w której za dużą kwotę pieniędzy kupisz udziały w firmach w złym momencie. Zakupy będą rozłożone w czasie, a ceny – uśrednione.
Niezależność finansowa: bez zróżnicowania inwestycji ani rusz
I na koniec jeszcze dwa słowa o dywersyfikacji, czyli zróżnicowaniu. Niezależność finansowa wymaga tego, żeby pieniądze były odpowiednio rozproszone – choćby dla bezpieczeństwa. Oszczędzanie warto prowadzić w kilku miejscach. Po pierwsze dlatego, żeby – jak mówią w świecie finansów – nie trzymać wszystkich jaj w jednym koszyku. Po drugie dlatego, że jest kilka instrumentów, które powodują, że efekt można osiągnąć szybciej lub ograniczyć własną składkę.
Celem jest 500.000 zł, co oznacza konieczność oszczędzania przez całą karierę zawodową po ok. 300 zł lub po 800 zł od 40-go roku życia. Ale przecież część tych pieniędzy ktoś nam może dopłacić. Dzięki temu niezależność finansowa nadejdzie szybciej. Kto konkretnie?
Co najmniej 1000 zł miesięcznie powinna przynieść emerytura z ZUS (wzbogacona o resztki pieniędzy z OFE, kto się nie wycofał wciąż ma tam średnio 20.000 zł). W skali 20 lat oznacza to 240.000 zł. Prawie połowę kwoty, którą zdefiniowaliśmy jako odzwierciedlenie niezależności finansowej.
To nie koniec. Do dyspozycji mamy również inne mechanizmy, które pozwalają nam zmniejszyć „wkład własny” w niezależność finansową. Jakie konkretnie?
>>> IKZE, czyli konto emerytalne, które pozwala uzyskać co roku ulgę podatkową, a więc „odzyskać” 17% (albo 32% dla osób płacących wyższy podatek PIT) kwoty wpłacanej na oszczędności emerytalne. Więcej o zaletach IKZE oraz o tym co trzeba zrobić, żeby wpłacić tam pieniądze, pisałem w tym artykule
>>> PPK, czyli program oszczędzania na emeryturę w pracy. Każdy, kto jest członkiem PPK, oddaje 2% pensji brutto do specjalnego funduszu inwestycyjnego (o jego zaletach, wadach i wspomnieniach tych, którzy w PPK zostali – pisałem tutaj), pracodawca dokłada 1,5% wartości pensji brutto pracownika, a państwo dokłada 250 zł rocznie.
Wykorzystując maksymalny roczny limit wpłat do IKZE można odliczyć od podatku 1000 zł. Średnio zarabiający pracownik z kolei dostaje 1000 zł rocznie „prezentów” od pracodawcy i państwa w ramach PPK. Łącznie oznacza to, że korzystając z tych dodatkowych mechanizmów można uzyskać dodatkowo 2000 zł oszczędności rocznie. W skali 25 lat (gdy mówimy o zaczynającym oszczędzanie 40-latku) składa się to do 50.000 zł, zaś w skali 40 lat – o 80.000 zł.
Niezależność finansowa: jeśli ZUS nie nawali…
Z potrzebnych do niezależności finansowej 500.000 zł mniej więcej połowę powinien zapewnić nam ZUS, zaś kolejne 50.000-80.000 zł można uzyskać dzięki mechanizmom wspomagającym oszczędzanie na emeryturę. Oznacza to, że miesięczne „składki” mogłyby być znacznie niższe, niż 300 zł (dla młodego ciułacza) lub 800 zł (dla takiego w średnim wieku). Ale to ich zmniejszania np. o połowę nie namawiam.
Oby okazało się, że emerytura z ZUS jest wyższa, niż zakładamy, zyski z inwestowania w fundusze przekroczą 5% w skali roku, a dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy „z odzysku” (dzięki IKZE, PPK) będzie dodatkowym boostem do niezależności finansowej.
——————————
Posłuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”. Nasz gość: Andrzej Nowak
Inflacja się rozpędza, akcje na światowych giełdach są drogie, na obligacjach prawie się nie zarabia, zbliżają się podwyżki stóp procentowych. Co w tej sytuacji robić z długoterminowymi oszczędnościami? Czy obecnie mamy dobry klimat do inwestowania w akcje? Czy warto brać pod uwagę polskie akcje jako część portfela długoterminowych inwestycji? Czy w polskie akcje lepiej inwestować poprzez ETF-y czy „po bożemu”, czyli za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych? W które spółki inwestuje zarządzający jednego z najlepszych (ostatnio) funduszy w Polsce? W ramach „Finansowych sensacji tygodnia” rozmawiamy z Andrzejem Nowakiem z TFI UNIQA. Do posłuchania pod tym linkiem oraz na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych popularnych platformach podcastowych. Zapraszam!
——————————
ZAPROSZENIE:
Oszczędzaj na emeryturę i dostań 400 zł „samcikowej” premii. Załóż przez internet konto IKE albo konto IKZE i ulokuj pieniądze w jednym z tanich funduszy UNIQA. To TFI pobiera jedne z najniższych w Polsce opłaty za zarządzanie funduszami inwestycyjnymi (dla części funduszy 0,5%). Nie ma też żadnych opłat przy zakupie (a kupujesz, nie ruszając się z fotela). Koniecznie wpisz kod promocyjny: msamcik2021. Za zainwestowania w IKE lub IKZE co najmniej 2000 zł, dostaniesz w prezencie 200 zł na koncie IKE i 200 zł na koncie IKZE.
Tutaj możesz założyć przez internet konto IKZE, wpłacić na nie pierwsze pieniądze i zagwarantować sobie ulgę podatkową (odpis 17% lub 32% wpłaconej kwoty od podatku PIT za 2021 r.). Zwróć uwagę na roczne limity wpłat na konto IKZE: 6310,80 zł (w przypadku osób samozatrudnionych limit jest wyższy i wynosi aż 9466,20 zł).
Tutaj możesz założyć przez internet konto IKE i – jeśli utrzymasz pieniądze do wieku emerytalnego – nie zapłacisz podatku Belki od osiągniętych w tym czasie zysków.
Jeśli nie chcesz blokować oszczędności aż do emerytury – załóż przez internet konto „Tanie oszczędzanie” w TFI UNIQA. To te same fundusze z niskimi opłatami, ale bez obowiązku „mrożenia” pieniędzy aż do emerytury. Maciek Samcik, Ojciec Dyrektor bloga „Subiektywnie o Finansach” trzyma tam kawałek swoich prywatnych oszczędności.
Zerknij też: Na stronie akcji edukacyjnej „Wyciskanie emerytury” znajdziesz ważne wieści dla Twojej przyszłości finansowej. Jak zbudować bezpieczeństwo finansowe? Czy można być rentierem jeszcze przed emeryturą? Jak lokować oszczędności?
Czytaj też: Jak wybrać fundusz inwestycyjny, który nie okaże się wielką pomyłką? Tak to robi sam Samcik
———————
Cykl edukacyjny „Wyciskanie emerytury”, którego częścią jest niniejsza publikacja, od trzech lat wspierała AXA TFI, pośrednik w inwestowaniu pieniędzy na spełnianie marzeń i na emeryturę, oferujący m.in. bardzo tanie fundusze inwestycyjne w ramach programu „Tanie Oszczędzanie”. U progu wiosny 2021 r. AXA w Polsce połączyła się z austriacką firmą ubezpieczeniową UNIQA i przyjęła jej nazwę. Dlatego to właśnie TFI UNIQA jest teraz patronem akcji „Wyciskanie emerytury”