14 kwietnia 2025

Trump cofa cła na elektronikę. Czy dał się zapędzić w kozi róg? Teraz chińska ofensywa na rynku obligacji i walut? A może… to Chiny są trzymane za gardło?

Trump cofa cła na elektronikę. Czy dał się zapędzić w kozi róg? Teraz chińska ofensywa na rynku obligacji i walut? A może… to Chiny są trzymane za gardło?

Ostatnia wymiana ciosów między Stanami Zjednoczonymi a Chinami wywindowała wzajemne stawki celne tych krajów do dawno nie widzianych poziomów. Chiński import do USA jest obecnie obłożony stawką 145%, Chińczycy postanowili w odwecie położyć na stół stawkę 125%. Na to Trump… się wycofał i zniósł cła na produkowaną w Chinach elektronikę. Czy Chiny odpowiedzą Ameryce inaczej? W grę wchodzi dewaluacja juana albo wyprzedaż amerykańskich obligacji. Ale czy chińska gospodarka wytrzymałaby efekty uboczne takiej „akcji”? Kto ma – jak lubi mawiać Donald Trump – mocniejsze karty w tej rozgrywce? A może to Trump trzyma Chiny za gardło?

Wojna celna USA i Chin doszła już do tak absurdalnego poziomu, że sami Chińczycy twierdzą, iż dalsze wzajemne odwety byłyby już żartem. Ta wymiana ciosów traci pozory działania argumentami ekonomicznymi, to już tylko nieracjonalne przepychanki podyktowane czystą chęcią odwetu. Weekendowe decyzje Donalda Trumpa sugerują, że zrozumiał na jak grubego zwierza się porwał. I trochę się wystraszył.

Zobacz również:

Trump ogłosił, że smartfony, laptopy, układy pamięci i inne urządzenia elektroniczne sprowadzane z Chin będą zwolnione z tzw. wzajemnych ceł. Ma to złagodzić obawy konsumentów dotyczące skoku cen produktów technologicznych importowanych z Chin.

Największą kategorią towarów importowanych z Chin są smartfony. Stany Zjednoczone sprowadziły z Państwa Środka smartfony o wartości ponad 41 mld dolarów, to około 9% całkowitego importu z Chin. W sumie zwolnienia z ceł obejmują elektronikę użytkową i półprzewodniki, które stanowiły około 22% amerykańskiego importu z Chin w 2024 r.

Chiny na to niespodziewane cofnięcie się Trumpa zareagowały ozięble. Pekin sygnalizuje, że nie będzie dalej podwyższał ceł. Ale zapewnia, że będzie walczyć do końca ze wszystkimi decyzjami Waszyngtonu, które uważa za niesłuszne. W jaki sposób więc, skoro już nie podwyżkami ceł?

Inwestorzy na rynkach finansowych coraz bardziej obawiają się, że Chiny mogą zacząć się bronić w inny sposób, za pomocą manipulacji na rynkach finansowych. Czy są działania, która dla USA byłyby bardziej bolesne niż wywindowane do absurdalnego poziomu stawki celne? I co się Chinom najbardziej opłaci? Czy kolejne decyzje podejmowane przez Chiny, żeby chronić opłacalność eksportu mogą uderzyć nie tylko w amerykańską gospodarkę, ale też w portfele Europejczyków?

Obrona do końca – na czym może polegać? Dewaluacja juana?

Jeden z  przedstawicieli chińskiej administracji rządowej ogłosił w pewnym gorącym momencie wymiany ciosów w wojnie celnej z Donaldem Trumpem, że Chiny „będą się bronić do końca”. Był to moment, kiedy Chiny zostały obłożone cłami w wysokości 145%. Na to Chiny odpowiedziały stawką 125%. I zadeklarowały, że bardziej ceł już nie podniosą, bo byłby to „żart”. Ale co oznacza sformułowanie, że zamierzają „bronić się do końca”?

Czy Chiny czekają na dobry czas, żeby zareagować w inny sposób, jeszcze bardziej dotkliwy dla Stanów Zjednoczonych i dla amerykańskich inwestorów? Może Pekin zamierza odpowiedzieć za pośrednictwem rynków finansowych, tak jak to robił w czasie pierwszej prezydentury Trumpa i poprzedniej odsłony wojny handlowej z USA?

Ta druga największa na świecie gospodarka jest też drugim co do wielkości posiadaczem amerykańskich obligacji skarbowych, zaraz za Japonią, która obecnie ma obligacje USA o wartości ok. 1,06 bln dolarów. Chiny mają obecnie w swoich rezerwach potężny pakiet amerykańskich obligacji o wartości ok. 761 miliardów dolarów. Czy mogą próbować pozbyć się tych aktywów, aby uderzyć w Waszyngton i zachwiać światowym rynkiem długu opartym w dużym stopniu na zaufaniu do obligacji skarbowych USA?

Czytaj też: Trump poszedł po rozum do głowy? Co zawieszenie ceł może oznaczać dla naszych portfeli? Światełko w tunelu czy światełko nadjeżdżającego pociągu?

Chińczycy akumulowali amerykańskie obligacje skarbowe przez wiele lat coraz bliższych kontaktów gospodarczych i zwiększającej się wymiany handlowej. Za swój eksport do USA chińskie firmy otrzymywały dolary, które wymieniały w banku centralnym, a ten z kolei kupował za te dolary amerykański dług lub wprowadzał dolary w swoje rezerwy walutowe. W efekcie na rynku chińskim jest stały niedobór dolarów, co powoduje wyższą ich cenę. Dzięki temu mechanizmowi Chiny unikały umacniania się chińskiej waluty, która w przypadku wymiany takiej masy dolarów na juany na rynku walutowym byłaby nieunikniona.

Zgromadzony tym sposobem gigantyczny portfel amerykańskich papierów skarbowych stał się podstawą chińskim rezerw walutowych. Po wielkim kryzysie finansowym Chińczycy zaczęli bardziej różnicować swoje rezerwy, żeby nie opierać się tylko na aktywach dolarowych. Zaczęli powoli pozbywać się części obligacji USA. Ta stopniowa sprzedaż przybrała na sile po 2018 r. Wtedy ekonomiści amerykańscy zaczęli się obawiać, czy Chiny nie zaczną po prostu na większa skalę wyprzedawać tego długu.

Jednak sprzedaż dużych ilości obligacji amerykańskich tez ma swoje ograniczenia. Sprzedaż jest możliwa za dolary. Chińczycy zostają więc z dolarami w kieszeni i co nimi robią? Kupią gorsze, mniej wiarygodne aktywa? Zainwestują w dług europejski? Duża skala takiej operacji byłaby dla Chin ryzykowna, bo mogłaby zaburzyć stabilność rezerw walutowych. Euro, mimo funkcjonowania przez ok. 25 lat, wciąż jest walutą stosunkowo nową na rynkach i ocenianą jako bardziej ryzykowna niż dolar. Z kolei zaprzestanie inwestowania w obligacje dolarowe postawiłoby pod znakiem zapytania mechanizm chińskiego eksportu do USA.

Chiny są tak bardzo nastawione na eksport, w tym głównie do USA, że nie mogą z dnia na dzień zatrzymać wypracowanego przez kilka dekad mechanizmu. Dane handlowe z U.S. Census Bureau pokazują, że Chiny mają dużą nadwyżkę handlową z USA od 1985 r. Część tego procesu zwiększania roli eksportu jest oparta na słabszej walucie. Przy czym bank centralny Chin utrzymuje juana wewnętrznego, do płatności krajowych, tzw. juana onshore. natomiast od 2009 r. dla inwestorów zagranicznych o w rozliczeniach handlowych używany jest juan offshore, czyli tzw. renminbi (RMB), kwotowany na giełdzie w Hong Kongu.

Chiny utrzymują swojego juana renminbi na niskim poziomie w porównaniu z dolarem, jedna to prowadzi do nagromadzenia dolarów. Kupowanie obligacji dolarowych jest jednym z rozwiązań na utrzymanie stabilności finansowej. Gdyby Chiny miały znacznie większy rynek wewnętrzny i bogatszych konsumentów, wpływy z eksportu byłyby przeznaczane na konsumpcję krajową. Jednak popyt wewnętrzny jest wciąż zbyt mały, żeby zrównoważyć nadwyżki z eksportu wielkości kilkuset miliardów dolarów rocznie.

W styczniu 2025 r. chiński bank centralny miał ok. 3,2 biliona dolarów całkowitych rezerw walutowych. Druga waluta rezerw chińskich to euro, czyli waluta obszaru, do którego Chińczycy również eksportują ogromne ilości towarów. W grudniu 2024 r. miesięczna chińska nadwyżka w handlu towarami wyniosła 25 mld dolarów. Zatrzymanie dolarów w postaci rezerw czy to dolara, czy obligacji skarbowych USA zwiększa wiarygodność kredytową Chin na rynkach. Z kolei zamiana na inna walutę czy mniej wiarygodne aktywa znacznie by tę wiarygodność zmniejszyła.

Ta sytuacja ma też odwrotną stronę. Akumulacja dolarów i obligacji dolarowych przez Chiny finansuje import chińskich towarów na rynek amerykański. Tak jakby Amerykanie kupowali towary nie za swoje, tylko za pożyczone z Chin pieniądze. Tak naprawdę wygląda na to, że to Chiny fundują Ameryce konsumpcję ponad stan, przekazując wszystko, co gospodarstwom domowym i firmom w USA jest potrzebne (lub niepotrzebne, ale kupowane), w zamian dostając papierki – dolary i obligacje… Głównie w postaci zapisów na kontach instytucji finansowych i banku centralnego.

Gdyby jednak Chiny na złość Amerykanom postanowiły odmrozić sobie uszy i masowo wyprzedawać obligacje dolarowe, USA mogłyby stanąć w obliczu nadpodaży swojego długu, z którym nie miałyby co zrobić. Nikt inny na świecie nie mógłby go bowiem w całości odkupić, bo nikt nie miałby takich środków. Spadłaby cena długu, ale bardzo mocno wzrosłoby oprocentowanie. Spadłaby wartość dolara, wzrosłaby inflacja, a bank centralny USA musiałby mocno podnieść stopy procentowe.

To wywołałoby kryzys gospodarczy i trwałą recesję w USA. A Chiny zostałyby z nadpodażą dolara i mocnym rinminbi, który zabiłby chiński eksport… Na wykresie poniżej chińskie rezerwy obligacji amerykańskich:

Wartość juana już spadała, ale tylko przez chwilę

Nawet niewielka wyprzedaż obligacji amerykańskich mogłaby tak umocnić chińską walutę, że to nie byłoby na rękę Chinom, które lubią juana słabszego. Od wielu lat ważnym polem działania Chin na rynkach finansowych jest właśnie osłabianie swojej waluty. Chiny mogłyby jednorazowo zdewaluować juana, aby pomóc zrównoważyć wpływ nowych amerykańskich ceł. Wartość juana jest ściśle kontrolowana przez bank centralny, który ma duże możliwości oddziaływania na wewnętrzny rynek walutowy i może ustalać wartość waluty.

W kwietniu, w najbardziej intensywnym okresie potyczki celnej, juan onshore spadł już o 1,3% w stosunku do dolara, co oznaczało osiągnięcie przez chińską walutę najniższego poziomu od ponad 17 lat. Dalsza dewaluacja mogłaby wstrząsnąć rynkami światowymi i zachęcić inne kraje do pójścia w chińskie ślady. Obniżenie wartości waluty zazwyczaj krótkoterminowo wspiera konkurencyjność eksportu, co ważne jest szczególnie wtedy, kiedy pogarszają się inne parametry handlu, w tym przypadku – bardzo mocno rosną cła.

Chiny stosowały już taki mechanizm wielokrotnie i zazwyczaj się on sprawdzał, bo poprawiał opłacalność eksportu, na czym chinom w ostatnich kilku dekadach najbardziej zależało. Co prawda od czasu pierwszego Trumpa Chiny przygotowują się do tego, żeby nie tylko eksport był chińskim motorem wzrostu, ale również konsumpcja wewnętrzna, ale nie udało się na razie na tyle wzmocnić wewnętrznego rynku, żeby zastąpił sprzedaż za granicę – głównie do USA i Europy.

Na razie juan używany w rozliczeniach zewnętrznych, renminbi, trochę się cofnął z drogi do osłabiania, którą obrał w czasie szybkiego podwyższania stawek celnych, ale i tak notuje poziom dużo wyższy niż jeszcze w marcu lub na przełomie roku. Spadek do rekordowo niskiego poziomu 7,4287 wobec dolara Jest trochę jak tygrys szykujący się do skoku… w dół.

Amerykanie są szczególnie wrażliwi na chińską manipulację kursem. Wielokrotnie w ciągu ostatnich lat przestrzegali Chiny przed takim postępowaniem. Zaniżony kurs juana był już kilka razy przedmiotem bardzo poważnego sporu między dwoma krajami i to w różnych okresach, nie tylko w czasie administracji Trumpa. Obecna kwietniowa dewaluacja juana też od razu została w Waszyngtonie zauważona, a prezydent USA już wspominał o tym w jednym ze swoich wywiadów.

Jednak nie jest tak, że potencjalna dewaluacja byłaby jakimś złotym środkiem rozwiązywania problemów handlowych dla Chin. To broń obosieczna. Może zarówno pomóc w zwiększeniu opłacalności eksportu, jak i mocno Chinom zaszkodzić. Chodzi o stabilność systemu finansowego i przewidywalność warunków inwestowania w Chinach, szczególnie kapitału krótkoterminowego. Inwestorzy na tym rynku mają tendencję do szybkiego wycofywania pieniędzy w przypadku jakichkolwiek wątpliwości co do reguł gry.

Decyzja Pekinu o skokowej dewaluacji juana przyczyniła się do fali ucieczki kapitału z tego kraju szacowanej nawet na 700 mld dolarów, kiedy 11 sierpnia 2015 r. Chiny zmieniły mechanizm rynkowy ustalania dziennego kursu juana w stosunku do dolara. Bank centralny twierdził wtedy, że kurs będzie ustalany na podstawie zamknięcia z poprzedniego dnia, teoretycznie pozwalając rynkowi ma odgrywanie większej roli, a w rzeczywistości dając bankowi centralnemu możliwość ustalania niższego kursu.

Chiński bank centralny wpływał też na kurs swojej waluty w kierunku jej osłabienia poprzez ustalenie dużo niższego niż rynkowy poziomu stopy referencyjnej czy poprzez zmianę zasad wyceny juana wobec koszyka 13 walut ważonych handlem, co miało zapobiec umocnieniu juana wobec dolara w czasie zmian w polityce pieniężnej w USA. Wszystkie te działania powodowały jednak systematyczny odpływ kapitałów z chińskiego systemu finansowego. Nawet po 100 mld dolarów miesięcznie.

Taki duży wzrost odpływów kapitałowych pod koniec 2015 r. wywołał obawy rynku, że rezerwy walutowe Chin nie są wystarczające do ustabilizowania waluty. W jednym roku rezerwy walutowe banku centralnego spadły do ​​3,2 bln dolarów wobec najwyższego poziomu niemal 4 bln dolarów, jaki był notowany jeszcze w połowie 2014 r. Po tym doświadczeniu Chiny dbały o to, żeby zniechęcić kapitał spekulacyjny do obstawiania dalszych spadków juana, szczególnie w Hongkongu, centrum handlu juanem offshore. Chiny postanowiły zaostrzyć też kontrolę przepływów kapitałowych, która obowiązuje do dziś.

Jednak chińscy ekonomiści, którzy badali ten okres pod kątem wpływu kursu na opłacalność eksportu, ocenili, że silny juan zewnętrzny, renminbi, nie wpływał przed dewaluacją aż tak mocno na osłabienie konkurencyjności eksportu. Były inne czynniki, które powodowały, że eksport i tak rósł. Potencjalny zysk z osłabienia waluty był na pewno mniejszy niż straty w zaufaniu rynków finansowych do kolejnych decyzji gospodarczych Pekinu i w stabilności rezerw walutowych banku centralnego.

Chiny wolą stabilny kurs? Do czasu… Będzie dewaluacja juana?

Od tego czasu Chiny deklarują, że wolą stabilność od dewaluacji, która tak naprawdę jest manipulacją kursem. Wielu ekonomistów uważa jednak, że wszystko zależy od tego, jak bardzo chiński import zostanie dotknięty wysokimi cłami i jak będzie mógł sobie z tym poradzić. Również za pomocą manipulacji miejscem produkcji czy wysyłki. Bo Chiny mogą również zastosować mechanizm ukrywania źródła pochodzenia towarów, przewozić je do innych krajów i dopiero stamtąd wysyłać do USA.

Jeśli jednak sytuacja będzie naprawdę bolesna dla chińskich firm i np. chiński potencjał produkcyjny zacznie to odczuwać, bo zaczną być zamykane fabryki, to Chiny mogą nie mieć innego wyjścia niż szybka i gwałtowna dewaluacja. W przypadku Chin to działania dosyć łatwe, bo w przeciwieństwie do głównych walut handlowych regionu, dolara amerykańskiego i jena japońskiego, które mają płynny kurs wymiany, Chiny wciąż ściśle regulują wartość juana w kraju.

Większość amerykańskich mediów i ekonomistów uważa, że broń w postaci waluty byłaby teraz dla Pekinu ostatecznością i oznaczałaby dużą determinację w naprawdę trudnych czasach, kiedy eksport do USA spadłby naprawdę mocno.

Jak do sprawy podchodzi chiński bank centralny? Być może zdecyduje się na uporządkowaną i stopniową deprecjację waluty, tak żeby był to proces mniej zaskakujący dla rynków finansowych. Chiński juan offshore osłabił się do rekordowo niskiego poziomu na początku tygodnia po tym, jak Ludowy Bank Chin ustalił swój kurs średni na najniższym poziomie od 2023 r. Podobnie juan onshore osłabił się wobec dolara amerykańskiego do najniższego poziomu od 2007 r.

Ten ruch wywołał spekulacje, że Pekin pozwoli na dalsze osłabienie waluty, aby złagodzić wpływ podniesionych ceł. Czy dostatecznym powodem będzie teraz zaporowa stawka celna w wysokości 145%? Czy jednak wygra dbałość o zaufanie rynków?

A czy słabszy juan mógłby jakoś „ułatwić” sytuację Stanom Zjednoczonym? Gdyby juan się osłabił, to nawet przy drakońskich cłach ceny towarów z Chin na rynku amerykańskim nie musiałyby tak drastycznie wzrosnąć. Obecnej amerykańskiej administracji nie zależy chyba jednak na tym, żeby ułatwiać Amerykanom zakupy towarów z importu, tylko właśnie ograniczać tę falę zakupów.

Ostatnie doświadczenia z tego roku, kiedy mocno rosła cena dolara, pokazują, że władze chińskie raczej działały na rzecz stabilności kursu juana. Ostatecznie przez prawie trzy miesiące juan pozostawał w niewielkich widełkach wahań. W tym samym czasie gwałtowny wzrost wartości dolara powodował spadek wartości innych walut na całym świecie. Chiny wolały działać na rynku w taki sposób, żeby zniechęcać inwestorów do obstawiania zakładów na spadek juana.

Czy bank centralny może działać w kierunku stopniowej i słabo zauważalnej, ale jednak postępującej deprecjacji juana poprzez ustalanie dziennego kursu? To bardziej prawdopodobne niż nagła dewaluacja. Jest też możliwe wprowadzenie większej zmienności kursu, w stronę umocnienia i osłabienia, co mógłby pomóc w dostosowaniu się do wyjątkowo zmiennego rynku walutowego.

Nadwyżka handlowa zamieni się w deficyt, a słabszy juan będzie… za słaby

Chiny chlubią się nadwyżkami handlowymi. Dla obecnej administracji amerykańskiej to zbrodnia. Prezydent Trump za wszelką cenę dąży do zmniejszenia nierównowagi w bilansie handlowym. Chiny mogą brać udział. w zabawie w podnoszenie stawek celnych, mogą też próbować sił w grach na rynku finansowym z obligacjami i walutą. Czy jednak są naprawdę w stanie wypróbować na poważnie tych dwóch metod? I ile na tym stracą?

Wyprzedaż obligacji dolarowych w efekcie wzmocniłaby juana, a to zwiększyłoby cenę chińskich towarów, a nie o to chodzi chińskim eksporterom, bo utraciliby konkurencyjność. Chińskie produkty, które są droższe niż amerykańskie? Nie o to chodzi i nie ma to sensu ekonomicznego. Zamiast polepszyć sytuację, Chiny by sobie ją znacznie pogorszyły. Dużo słabszy dolar i silny juan przekierowałyby bowiem kierunek wymiany handlowej w odwrotną stronę. A nadwyżka handlowa mogłaby stać się deficytem.

Chiny dostałyby więc po grzbiecie. A Stany? Przewaga Stanów Zjednoczonych mogłaby polegać na tym, ze w sumie mogłyby odkupić każdą ilość swoich obligacji, bo mogą wyemitować nieograniczoną ilość dolarów. Ceną jest wyższa inflacja. Amerykański Fed może zadziałać podobnie jak w przypadku wielkiego kryzysu finansowego czy pandemii, poprzez luzowanie ilościowe, zwiększając swój bilans do niebotycznych rozmiarów. Do tej pory to działało, prawdopodobnie zadziałałaby kolejny raz.

Wyprzedaż długu przez Chińczyków obniżyłaby jego cenę, a przy wyższej inflacji ziściłoby się marzenie wielu amerykańskich polityków i ekonomistów – mogłaby nastąpić samoczynna redukcja wysokości astronomicznego długu, który obecnie sięga 36 bln dolarów. Spadek wartości długu uderzyłby rykoszetem w Chiny z jeszcze jednej strony – ta część obligacji, która pozostanie w rezerwach walutowych chińskiego banku centralnego miałaby coraz mniejszą wartość. Więc Chiny mocno by na tym straciły.

Jest to zależność w rodzaju: „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. Wydaje się, że to Chiny w tym przypadku bardziej potrzebują Stanów Zjednoczonych niż USA Chin. Podobnie jest z manipulacjami na rynku kursu walutowego.

Skokowa dewaluacja juana czy celowe duże osłabianie wartości waluty chińskiej to proszenie się o kłopoty związane z odpływem kapitału i znacznym osłabieniem skali inwestycji zagranicznych w Chinach, które borykają się z dużymi problemami związanymi szczególnie z ogromnym zadłużeniem na poziomie lokalnym i załamaniem rynku nieruchomości.

Załamanie zaufania do chińskiego banku centralnego i decyzji władz odpowiedzialnych za politykę gospodarczą może paradoksalnie prowadzić do konieczności uruchomienia rezerw walutowych w obronie juana, który może tak straci na wartości, że stanie się za słaby i mocno skomplikuje import. Chiny są ogromnym importerem ropy naftowej i gazu, których nie mają u siebie, a muszą mieć na ten import środki. W skali chińskiej, podobnie jak w 2015 r., kosztowałoby to setki miliardów dolarów.

Byłaby to utrata potencjału – i finansowego, i politycznego – gromadzonego przez Chiny przez ostatnie dekady. jakie więc wyjście mają Choiny? Prawdopodobnie gdzieś na końcu tej drogi będzie raczej próba dogadania się z USA a nie otwartej wojny. Co prawda chińskie zwyczaje nie pozwalają władzom na przyjmowanie ustępliwej postawy wobec zagranicznego dyktatu, szczególnie tego wyrażanego tak obcesowo przez prezydenta Trumpa, ale interesy zapewne okażą się ważniejsze. Więc – raczej negocjacje.

Jeśli nie, to pozostają jeszcze blokady strategicznych surowców, np. metali ziem rzadkich, których największe zasoby znajdują się właśnie w Chinach. Jednak tu Stany Zjednoczone działają wyprzedzająco, starając się zapewnić sobie surowce z Grenlandii, Konga lub Ukrainy. Jest też możliwe, że Chiny wybiorą drogę manipulacji związanych z miejscem pochodzenia towarów, żeby swoje produkty eksportować z innych obszarów celnych, jeśli będzie to możliwe. Chiny mogą też dotować swój eksport poprzez dopłaty dla producentów niektórych produktów, tak jak to robiły ostatnio w przypadku subsydiowania samochodów elektrycznych.

Jednak sygnały z chińskiego Ministerstwa Finansów świadczą o tym, ze Chiny mogą też próbować na użytek wewnętrzny bagatelizować dalsze działania Amerykanów. Ciekawy jest np. komunikat ministerstwa finansów dołączony do informacji o podwyższeniu stawki celnej na produkty amerykańskie do 125%:

„Nawet jeśli USA będą nadal nakładać wyższe cła, nie będzie to miało sensu ekonomicznego i stanie się żartem w historii światowej gospodarki. (…)  Przy obecnych stawkach celnych nie ma już rynku zbytu dla towarów amerykańskich importowanych do Chin. Jeśli rząd USA będzie nadal podnosił cła na Chiny, Pekin to zignoruje”.

Chiny są trzecim co do wielkości rynkiem eksportowym dla Stanów Zjednoczonych, za Kanadą i Meksykiem. Amerykańskie firmy wysłały w 2023 r. do Chin towary o wartości 145 mld dolarów, a eksport do Chin wspierał w USA ok. 930 000 miejsc pracy, z których większość była utrzymywana dzięki eksportowi w sektorze rolnictwa. USA wysyłają do Chin głównie rośliny oleiste, zboża, soję, pszenicę i kukurydzę, a także ropę naftową i gaz. Zagrożone są zapewne produkty rolnicze. Na infografice agencji Reuters poniżej krótka historia skoków stawek celnych w tym roku między USA a Chinami:

Są jednak analitycy, którzy uważają, że obecne napięcie między dwoma imperiami to początek nowego i znacznie poważniejszego kryzysu politycznego, który może zaowocować jakaś formą konfliktu, oby nie wojennego. Oba kraje stoją bowiem przed dylematem utrzymania swojej mocarstwowej pozycji w skali globalnej. Stany Zjednoczone bronią pozycji pierwszego imperium na świecie, a Chiny są w sytuacji wicelidera, który ma zakusy na zdobycie pierwszego miejsca. W tym sensie wojna handlowa byłaby tylko częścią innej, poważniejszej rywalizacji, która może rozegrać się również na innych polach, nie tylko tym gospodarczym.

W takiej sytuacji stracą wszyscy, a Europa nie będzie biernym obserwatorem, który będzie mógł ciągnąć zyski ze sporu między dwoma imperiami, tylko może obrywać raz od jednej, raz od drugiej strony. Ale to już temat bardziej geopolityczny a nie ekonomiczny.

Czytaj też: Trump rąbnął czołem w dwie ściany naraz. Jedna to przecena akcji, a druga… jest dużo ważniejsza. Przeciw Trumpowi działa spisek czy działa rynek?

Czytaj też: Walczyć czy się przymilać do Trumpa? Izrael już (chyba) zna odpowiedź. Czy warto brać przykład z najwierniejszego sojusznika USA?

———————–

ZAPISZ SIĘ NA NASZE NEWSLETTERY

>>> W każdy weekend sam Samcik podsumowuje tydzień wokół Twojego portfela. Co wydarzenia ostatnich dni oznaczają dla Twoich pieniędzy? Jakie powinieneś wyciągnąć wnioski dla oszczędności? Kliknij i się zapisz.

>>> Newsletter „Subiektywnie o Świ(e)cie i Technologiach” będziesz dostawać na swoją skrzynkę e-mail w każdy czwartek bladym świtem. Będzie to podsumowanie najważniejszych rzeczy, o których musisz wiedzieć ze świata wielkich finansów, banków centralnych, najpotężniejszych korporacji oraz nowych technologii. Kliknij i się zapisz.

——————-

ZNAJDŹ SUBIEKTYWNOŚĆ W SOCIAL MEDIACH

Jesteśmy nie tylko w „Subiektywnie o Finansach”, gdzie czyta nas ok. pół miliona realnych odbiorców miesięcznie, ale też w mediach socjalnych, zwanych też społecznościowymi. Tam krótkie spostrzeżenia o newsach dotyczących Twoich pieniędzy. Śledź, followuj, bądź fanem, klikaj, podawaj dalej. Twórzmy razem społeczność ludzi troszczących się o swoje pieniądze i ich przyszłość.

>>> Nasz profil na Facebooku śledzi ok. 100 000 ludzi, dołącz do nich tutaj

>>> Samcikowy profil w portalu X śledzi 26 000 osób, dołącz do nich tutaj

>>> Nasz profil w Instagramie ma prawie 11 000 followersów, dołącz do nich tutaj

>>> Połącz się z Samcikiem w Linkedin jak 23 000 ludzi. Dołącz tutaj

>>> Nasz profil w YouTube subskrybuje 10 000 widzów. Dołącz do nich tutaj

>>> „Subiektywnie o Finansach” jest już w BlueSky. Dołącz i obserwuj!

————————————

ZOBACZ NASZE NOWE WIDEO:

————————————

POSŁUCHAJ NOWEGO PODCASTU: 

PodcastPiekło zamarzło: Niemcy zaczynają wydawać pieniądze na inwestycje i na… zbrojenia. Co to może oznaczać dla gospodarki niemieckiej, tkwiącej od dwóch lat w recesji? Czy może mieć znaczenie dla innych europejskich krajów, także dla Polski? Czy amerykański plan na uniezależnienie gospodarki USA od Chin może się udać? Maciej Danielewicz rozmawia o tym z ekspertem, którym w tym odcinku podcastu jest ekonomista mBanku Arkadiusz Balcerowski. Zapraszamy do posłuchania!

————————————

CZYTAJ O SYTUACJI W TWOICH INWESTYCJACH: 

PRZECZYTAJ CO WYNIKA DLA TWOICH PIENIĘDZY Z ZAŁAMANIA CEN AKCJI. Co nam mówi panika, która zapanowała po ogłoszeniu przez Trumpa ceł „odwetowych” na cały świat? Cztery wnioski dla nas (i naszych pieniędzy).

CO ROBIĆ Z PORTFELEM INWESTYCJI PO KRACHU? Dla części inwestorów obecne załamanie cen akcji może być pierwszym w ich inwestorskim życiu. Jak się zachować? Co robić, a czego nie robić w takiej sytuacji?

co zrobić z portfelem po załamaniu cen

POSIADACZE AKCJI I ETF-ÓW PŁACZĄ, ALE NA RYNKU OBLIGACJI – ELDORADO. W Rzeź na rynku akcji się rozpędza, a posiadacze udziałów w funduszach obligacji… liczą sowite zyski. Czy wreszcie nadeszło obligacyjne eldorado?

obligacyjne eldorado

CŁA TRUMPA NIE DOTYCZĄ TYLKO INWESTYCJI. PRZYGOTUJ SWÓJ PORTFEL. To największy eksperyment gospodarczy od dekad. Jak przygotować na to nasze domowe budżety i portfele?

trump zmienia świat. Jak się przygotować?

————————————

Źródło zdjęcia: DALL-E/Wikipedia/Canva

Subscribe
Powiadom o
10 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Zbyszek
4 dni temu

Czyli POTUS Trump zachował się całkowicie zgodnie ze swoim modelem kluczowych decyzji

1000013440
Admin
4 dni temu
Reply to  Zbyszek

Nawet ładne 😉

james85
4 dni temu
Reply to  Maciej Samcik

Zupełnie jakbym widział w tym grafie naszych polityków w szczególności władców UE. Z zastrzeżeniem, że oni po zdiagnozowaniu problemu idą dalej w swej nieokiełznanej durnocie. Patrz 'zielony ład’, tamże 'wolny wjazd dla produktów rolnych z UA’

Ppp
4 dni temu

Zauważmy jeden szczegół: jak Trump nie przestanie szaleć, to doprowadzi do krachu, a Amerykanów do nędzy. Wtedy może się okazać, że rynek europejski i kilka innych – będą bardziej atrakcyjne dla Chin, więc zmniejszenie zaangażowanie w USA stanie się całkiem rozsądne. Oczywiście długoterminowo, w tym roku będziemy mieli bałagan.
Pozdrawiam.

Ojoj
4 dni temu
Reply to  Ppp

Nie zapominajmy jeszcze o Afryce czy ogólnopojętym Bliskim Wschodzie…

Redrum
4 dni temu

Wystarczy, że Chiny nie zrolują obligacji USA. Ciekawe jakie oprocentowanie amerykanie będą musieli dać, żeby ktoś te papiery kupił? Gdy w kraju szaleje Trumpnado.

Marcin
4 dni temu

A może tu chodzi o inside trading? I kto ma zarobić na shortach, bądź innych opcjach ten ma zarobić. A reszta ciułaczy będzie jeździć roller coasterem.

Niko
4 dni temu

Można powiedzieć chcieli to mają takiego prezydenta w sumie nie było naprawdę w czym wybierać 😂może to będzie nauczka na przyszłość, ale wątpię… patrząc na nasze podwórko do tej pory😉 to też ludzie nie wyciągają wniosków (Duda😂)

Ojoj
3 dni temu
Reply to  Niko

Jeśli wybory wygrywa się w Końskich to chaos będziemy mieli za prezydenta… i nie jest powiedziane, że urząd obejmie osoba, to będzie raczej żywioł.

RafałX
3 dni temu

https://www.youtube.com/shorts/2zm2EHVnsWs bardzo fajny filmik mem, to może wyjaśnić krok w tym Trumpa 🙂 Od początku uważałem, że Trump przelicytował nie mając dobrej ręki i poszło check.

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu