Ceny paliw rosną jak szalone, choć rząd obiecywał, że przy dystrybutorach będzie tanio. Czy prezes Orlenu, Daniel „wszystko mogę” Obajtek – który jeszcze niedawno chwalił się miliardowymi zyskami zarządzanego przez siebie koncernu (zapominając, że buduje je na krwawicy rodaków) – może też obniżyć ceny? A może to Orlen – największy gracz na hurtowym rynku paliw – ponosi część odpowiedzialności za wzrost cen paliw?
„W cenie benzyny 70% to podatek” – śpiewał Kazik w utworze „Cztery Pokoje”. Piosenka ma 21 lat i ciągle jest aktualna. Obecnie podatki to ok. 60% ceny paliw. A obecny rząd jeszcze dołożył obciążeń wliczanych w ceny – od 2019 r. płacimy opłatę emisyjną na rozwój elektromobilności (niestety nie przybliżyło to nas do wizji miliona aut elektrycznych z power-pointa premiera). Wynosi ona 80 zł netto za każdy tysiąc litrów paliwa, co przełożyło się na wzrost cen paliw przy dystrybutorze o ok. 10 groszy.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Szefowie koncernów paliwowych Orlen i Lotos przekonali w oficjalnych raportach, że opłatę wezmą na siebie – zejdą z marży, odbiją ja sobie gdzie indziej. Jak sprawdzili analitycy, ceny paliw wzrosły, tyle, że kilka miesięcy wcześniej, nim weszła opłata.
Ale przez ostatni rok, z powodu lockdownów i perturbacji wywołanych pandemią, benzyna była tania i nie przejmowaliśmy się tymi obciążeniami. Dopiero w ostatnich tygodniach kierowcy na stacjach przecierają oczy ze zdumienia – tempo podwyżek jest największe od 5 lat. A to jeszcze nie koniec – uważa biuro maklerskie Reflex, specjalizujące się w prognozowaniu cen na stacjach. Kto wie, czy niedługo nie będziemy tankować po 6 zł za litr?
Tania ropa zniknęła szybciej niż pandemia. Ceny paliw wystrzeliły. Będzie 6 zł za litr benzyny?
Rok temu, gdy europejskie rządy ogłaszały kwietniowe lockdowny, średnia cena paliwa spadła do 4 zł, a ceny europejskiej ropy Brent wynosiły 20-22 dol. za baryłkę. Wkrótce minie 12 miesięcy od momentu, kiedy ceny ropy osiągnęły na kilka godzin ujemną wartość. Surowca było mnóstwo, ale nie było na niego chętnych – to oczywiście zaburzenie spowodowane wygasaniem kontraktów terminowych na ropę naftową, ale coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy w historii.
Przed rokiem ceny ropy były najniższe od 18 lat, a my pisaliśmy: „Prezes BP przyznał, że niskie ceny paliw utrzymają się długo”, a także: „nic nie wskazuje na to, by ceny ropy naftowej szybko wróciły do poziomu sprzed epidemii czyli 50-60 dolarów za baryłkę”. „Szybko” jest dość nieprecyzyjną miarą czasu – w praktyce okazało się, że ropa Brent wróciła do cen 50 dol. w grudniu. Zaś od tego czasu podrożała o kolejne 10-15 dol.
Ten ostatni, 20-procentowy wzrost kursu „czarnego złota” widać na stacjach paliw. „Dynamika podwyżek z mijającego tygodnia jest naprawdę imponująca” – zauważają analitycy e.petrol.pl i BM Refleks. Z ich analiz wynika, że tylko w ubiegłym tygodniu benzyna podrożała o 14 groszy i jej średnia cena wynosiła w kraju 5,13 zł za litr. Tyle samo, czyli 5,13 zł kosztuje średnio też diesel.
Więcej płacimy również za tankowanie autogazu, który po zwyżce o 7 groszy kosztował 2,56 zł za litr. W najbliższym czasie analitycy (np. CMC Markets) zapowiadają lekką korektę, bo zapasy surowca rosną, a produkcja w USA idzie pełną parą. Z drugiej strony bank inwestycyjny Goldman Sachs prognozuje, że w drugim kwartale ceny ropy wzrosną do 80 dol. za baryłkę.
Tak drogo – i to tylko przez kilka dni – było w październiku 2018 r. Trwale ceny ropy utrzymywały się grubo powyżej 80 dol. aż 7 lat temu. Na pocieszenie: Międzynarodowa Agencja Energii szacuje, że z powodu spadku dynamiki wzrostu konsumpcji paliw w perspektywie nawet 5 lat ropy będziemy mieli w nadmiarze. Zdaniem analityków XTB, przy obecnym kursie dolara, jeśli spełniłby się scenariusz Goldman Sachs i cena ropy doszłaby do 80 dol., na stacjach moglibyśmy zobaczyć ceny zaczynające się od 6 zł.
Prezes Orlenu obiecywał, że będzie dbał o kierowców. Czy dba?
„Ceny będą szły w dół, ponieważ jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za biznes, ale też za nasze społeczeństwo – mówił przed rokiem prezes Orlenu Daniel Obajtek. Te słowa nie wymagały wtedy wielkiego heroizmu, bo – jak pisaliśmy akapit wcześniej – ceny ropy były najniższe od 18 lat. Ceny paliw spadały, bo taniała ropa. Teraz ceny rosną, bo ropa drożeje. Ale słowo się rzekło – czy „w ramach odpowiedzialności za biznes i społeczeństwo” Orlen nie powinien interweniować? Przed wyborami, jak pamiętamy, można było ceny obniżyć. A teraz?
Ceny paliw na stacjach to wypadkowa kilku elementów: ceny surowca, wysokości podatków i kursu dolara. Jak sprawdziliśmy w tym tekście, cena ropy na rynku ma dużo większe znaczenie, niż kurs dolara – tania ropa to tania benzyna i olej napędowy. Tani dolar – to zwykle droższa ropa na światowych rynkach. Dodatkowo zależność cen ropy i paliwa na stacjach ograniczają obciążenia fiskalne.
Jaką politykę cenowa ma nasz czempion? Sprawdźmy. Dziś cena ropy wynosi 65 dol. za baryłkę. Kurs dolara: 3,85 zł. Średnie ceny na stacjach: 5,13 zł zarówno za olej napędowy jak i bezołowiową 95.
Ostatni raz ceny ropy były tak wysokie prawie półtora roku temu (w grudniu 2019 r.) Wtedy dolar również był w okolicach 3,8 zł – 3,9 zł. A ile płaciliśmy wtedy za benzynę? Dokładnie w połowie grudnia było to średnio 4,94 zł za Pb95 i 5,06 zł za litr ON. Ale nawet przed świętami były stacje, gdzie można było zatankować poniżej 5 zł. Dziś jest to praktycznie niemożliwe. Wniosek? Dziś, przy podobnej cenie ropy i kursie dolara, płacimy więcej za paliwo. Oj, nieładnie, panie prezesie Obajtek, nieładnie. To tak dba pan o kierowców?
Prezes Orlenu już nie może wszystkiego?
Mimo zapewnień prezesa Orlenu o tym, że leży mu na sercu troska o stan portfeli kierowców, spółka nie miała skrupułów, by więcej zarabiać na przerabianiu sprzedaży taniej ropy. Jak wynika z raportów giełdowych w kwietniu marża paliwowa była dużo większa, niż w poprzednich okresach. Marża rafineryjna wynosiła 9,6 dol. na każdej baryłce przerobionej ropy. W poprzednich kwartałach – 6 dolarów.
Jak podawała Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego, w ubiegłym roku marże sprzedawców – w zależności od rodzaju paliwa – wzrosły procentowo bardzo mocno, bo o 30-130%. W praktyce przełożyło się to na 20 groszy marży na sprzedawanym paliwie. Jak jest w tym roku? Nie wiemy.
Kierowcy przy dystrybutorach czasem zastanawiają się, czy wysokie ceny paliwa to zasługa koncernów paliwowych, które drogo sprzedają je stacjom, czy samych stacji, które żyłują własne marże. Raczej nie jest tak, że stacje zarabiają kokosy na sprzedaży paliw. W lutym średnia marża na benzynie wynosiła 13 groszy. Ale – jak to często bywa w czasie niestabilnej sytuacji rynkowej – ceny na stacjach są bardzo rozstrzelone. W obrębie 15 minut jazdy można znaleźć stacje, na których różnią się nawet o 30-40 groszy na każdym litrze. Jedyne co jest pewne to to, że warto odstać swoje w kolejce do taniej stacji paliw przy hipermarkecie.
Ze względu na to, że nie wiemy na jakich warunkach Orlen zabezpiecza dostawy ropy oraz wahania kursu złotego, trudno pokazać, ile w danym momencie zarabia na sprzedaży paliw konsumentom przez stacje benzynowe (warto pamiętać, że rafinerie Orlenu sprzedają paliwa do wszystkich liczących się sieci stacji w Polsce, nie tylko do własnych, „orlenowych” stacji). Porównując jednak ceny ropy i kursy dolara można przypuszczać, że marże Orlenu utrzymują się na wysokim poziomie.
Czy Orlen może decydować o cenach paliw? Tak – to firma, która kontroluje 34% rynku detalicznego, ma w Polsce ok. 1800 stacji. Firma jest największym dostawcą paliw w hurcie, a ceny hurtowe rosną. Żeby coś się zmieniło – niezależnie od cen ropy i kursu dolara – Orlen musiałby zejść z ceną hurtową albo obniżyć ceny na swoich stacjach (albo zrobić obie te rzeczy naraz). Ale wtedy prezes Obajtek nie mógłby się obnosić z wielomiliardowymi zyskami kierowanego przez siebie koncernu.
„A czy można nie płacić podatków?”. Ministerstwo odpowiada
A gdyby tak robotę zrobił za niego… Minister Finansów? Padają pomysły obniżki akcyzy (akurat ten składnik cen paliwa najprościej obniżyć, na inną stawkę VAT musiałaby się zgodzić Komisja Europejska). Ale w tej sprawie Ministerstwo Finansów uważa, że po ewentualnej obniżce akcyzy ceny by nie spadły, bo producenci paliw zachowaliby zyski dla siebie.
„Ewentualne obniżenie akcyzy na paliwa silnikowe nie jest jednoznaczne z obniżeniem cen detalicznych paliw, bowiem obniżka akcyzy może być przechwycona przez producentów (przez Orlen i Lotos – red.) i dystrybutorów paliw silnikowych (głównie Orlen – 34% rynku – red). W praktyce obniżka taka mogłaby być niezauważona przez konsumentów”
– twierdzi ministerstwo. Wygląda na to, że kierowcom pozostaje szukanie tanich stacji w oczekiwaniu, aż na tych najdroższych zobaczymy cenę 6 zł za litr. Być może mniej przejmują się tą sytuacją zwolennicy ekologii, bo im droższe paliwo, tym większa motywacja dla kierowców, by przesiąść się do pociągów, autobusów i tramwajów. Niewykluczone, że jednych i drugich pogodzi pandemia, bo nieuchronnie zbliżamy się do drugiego hard-lockdownu. A wtedy ruch spadnie, a więc spadną też i nasze wydatki na paliwo – niezależnie od tego czy będzie tanie, czy drogie.
źródło zdjęcia: mat. prasowe