WIG-budownictwo, czyli indeks odzwierciedlający zmiany cen spółek budowlanych na giełdzie, spadł w ciągu roku 35%. Przypadek spółki Erbud, która straciła 30% w jeden dzień pokazuje, że inwestorzy zaczynają wpadać w panikę. Co może nas czekać jeśli sytuacja w branży się nie poprawi?
Gospodarka pędzi. Wystarczy przejechać się po którymkolwiek z dużych miast, żeby zobaczyć wielki plac budowy. Rosną galerie handlowe, biurowce, apartamentowce, ale też magazyny i inwestycje infrastrukturalne. O ile w 2016 r. poziom produkcji budowlanej spadł o prawie 7%, to w ubiegłym roku wzrósł o prawie 13%. To tempo biegu może się okazać mordercze dla kondycji finansowej spółek.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj też: Co zrobić, żeby inwestowanie oszczędności przestało być nudne i bezpłciowe? Tylko jeden sposób
Erbud stracił 30%. Ale jego problemy to nie wyjątek
Budowlańcy od kilkunastu miesięcy mówią, że brakuje im rąk do pracy. A pracownicy oczekują wyższych wynagrodzeń. Efekt? Komunikat spółki Erbud. Spółka podała, że z powodu przeszacowania marż na realizowanych kontraktach w pierwszej połowie tego roku zanotuje 30 mln zł straty, podczas gdy rok wcześniej miała 7 mln zł zysku.
Czyli mówiąc po ludzku, spółka zarobi mniej na wykonywanych przez siebie zleceniach (przejściowo nawet koszty będą wyższe od przychodów). Oprócz tego spółka zawiązała 5 mln zł rezerw na wypadek niewypłacalności jednego ze zleceniodawców. Niby niedużo, ale dla spółki, która rocznie ma dwadzieścia-kilka milionów złotych zysku rocznie to jest znacząca suma.
Erbud to jedna z największych firm budowlanych w Polsce. Zatrudnia ponad 2.000 osób, buduje nie tylko osiedla, ale też realizuje inwestycje energetyczne, np. ciepłownie, czy spalarnie odpadów. W środę jej akcje, notowane na GPW, straciły aż 30%, spadając do 9,4 zł. Oznacza to, że w kilka godzin wycena spółki znalazła się na poziomie z… 2012 r. W czwartek akcje Erbudu prawie w ogóle się nie odbiły od dna.
WIG-Budownictwo traci już od roku
Erbud może stać się symbolem kłopotów całej branży. Oczywiście: każda spółka ma swoją specyfikę – jedne kontrakty są bardziej wymagające, inne mniej. Ale w praktyce, wszyscy jadą na tym samym wózku. Inwestorzy wiedzą o tym doskonale o czym świadczy fakt, że od roku zmniejszają swoją „ekspozycję” na spółki budowlane notowana na warszawskiej giełdzie. Zerknijcie na indeks WIG-budownictwo – zjechał w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy z 3250 na niewiele ponad 2100 pkt.
Dla porównania główny indeks WIG stracił w ciągu roku 4,5%, indeks największych spółek WIG20 – 3,4%, a indeks średniej wielkości spółek mWIG40 – 13%.
Budimex i inni też tracą. Ale rekomendacje się trzymają
Największa spółka budowlana notowana na giełdzie – Budimex – straciła w rok 52% wartości. Roczne przychody grupy przekraczają 5 mld zł (w ub.r. było to 6,4 mld zł), a zysk netto to 200-460 mln zł w ostatnich czterech latach. Dziś jej papiery są po 115 zł.
Portfel zamówień grupy jest rekordowy w jej historii i na koniec czerwca wyniósł 10,8 mld zł. Prezes Budimeksu od kilku miesięcy alarmuje w mediach, m.in. w radiu TOK FM, czy na Europejskim Kongresie Gospodarczym, że nie ma pracowników, a starty w przetargach przestają się opłacać, bo widełki cenowe są poniżej rentowności. Najnowsze wyniki Budimex poda 30 sierpnia.
Analitycy w większości zdają się nie dostrzegać ryzyka. Najnowsze, wydane na przełomie lipca i sierpnia rekomendacje to:
- trzymaj – cena docelowa 131,4 zł – DM BOŚ
- trzymaj – cena docelowa 125 zł – DM mBank
- redukuj – cena docelowa 106,5 zł – Noble Securities
- redukuj – cena docelowa 115,2 zł – BDM
Kolejny wielki budowlaniec z GPW to Polimex Mostostal – 2,4 mld zł przychodów w ubiegłym roku i 137 mln zł straty (po drodze są jeszcze firmy Strabag i Skanska, ale nie ma ich na polskiej giełdzie, i mają zdywersyfikowany portfel zamówień w różnych krajach).
W ciągu roku Polimex stracił 39%. Spółka już daje pierwsze symptomy pogorszenia się sytuacji – pierwszym miała 1,05 mln zł straty netto, a wcześniej było to 16,3 mln zł zysku.
Całkiem niedawno, bo 3 sierpnia Polimex-Mostostal poinformował o renegocjacji kontraktu z PGE ws. remontów Elektrowni Turów – kontrakt będzie trwał dłużej o 4 miesiące i wyjdzie 30 mln zł drożej. Wyniki za pierwsze półrocze spółka poda 27 sierpnia.
Kolejny duży gracz to Mostostal Warszawa – tu mamy spadek kursu o 71% w ciągu ostatniego roku. Firma ma regularnie 1-1,5 mld zł przychodów i kilka milionów złotych zysku. Wyniki za drugi kwartał i podsumowanie całego półrocza spółka przewiduje opublikować 28 września.
Dlaczego budowlanka trzeszczy. Pięć powodów
Te spadki trudniej inaczej nazwać niż paradoks, bo przecież w budowlance trwa obecnie największa od kilku lat hossa. Ale być może tu jest pies pogrzebany – rosnąć za szybko jest niezdrowo. Oto pięć powodów, które sprawiają, że buwodlanka trzeszczy:
1. Spiętrzenie inwestycji. Od 2017 r. rośnie liczba realizowanych kontraktów finansowych z budżetu Unii Europejskiej, w szczycie jest wiele inwestycji energetycznych, a kolejne lata to inwestycje kolejowe, realizowane przez samorządy – górka dopiero przed nami. Dużo pracy, a mało rąk do pracy.
2. Wzrost cen. W ostatnich kilku latach podrożała stal (o 50%), kruszywa (30%), robocizna (20%), usługi podwykonawców (50%) – dane za Polskim Związkiem Pracodawców Budownictwa.
3. Wzrost płac. W ostatnich latach podwyżki płac w Polsce przewyższały trzykrotnie inflację i wzrost produktywności. Budowlanka odczuła to najmocniej – w ostatnich latach liczba pracowników tego sektora spadła poniżej 400.000. Dla porównania: w szczycie budowlanej bańki w 2011 r. na budowach mieliśmy pół miliona pracowników. Ludzie odchodzą z zawodu, bo gdzie indziej mogą dostać pracę o ile nie lepiej płatną, to zapewne nie tak męczącą.
Czytaj też: Polacy i inwestowanie na giełdzie. Te dane o polskim akcjonariuszu nie pocieszają
Czytaj też: Nowa opcja na inwestycje w CD Projekt. Certyfikaty turbo od ING. Ile można na tym zarobić?
4. Brak ludzi. Wzrost płac to jedno, ale u nas po prostu zaczyna brakować ludzi do pracy. W tej sprawie głos należy chyba oddać byłemu prezesowi banku BZ WBK, a obecnie premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który ujął na łamach „W sieci” to tak:
„Przy bezrobociu obliczanym przez Eurostat na 3,8 proc., przy niskiej mobilności społecznej nasze rezerwy są wyczerpane, a przecież mamy przed sobą dekadę dużych inwestycji o znaczeniu strategicznym: infrastrukturalnych, energetycznych”
5. Wzrost kosztów transportu. Co się takiego dzieje? Cena paliwa wzrosła, ale czy aż tak? Problemem są całościowe koszty funkcjonowania firm transportowych – koszty pracy, części zamiennych, opłat drogowych, leasingu, ubezpieczeń. A to obciąża firmy budowlane – tak przynajmniej twierdzą.
Problem będzie nie tylko na szosie, ale też na torach. Zapowiada się wielki program modernizacji linii kolejowych. Budowlańcy boją się, że taka zmasowana akcja remontowa sparaliżuje transport surowców (kruszyw) z południa na północ.
Wzrost kosztów o 30%. Firmy zejdą z budowy?
Co mają zrobić inwestorzy, którzy włożyli pieniądze w spółki z branży budowlanej albo w fundusze inwestycyjne, które ulokowały w nią dużą część pieniędzy? Choć indeks branży spadł o jedną trzecią to nie oznacza to, że najgorsze już jest za nami. WIG-Budownictwo o wartości 2000-2100 pkt to poziom z końcówki 2014 r. Dołek z ostaniej dekady to ok. 1350 pkt we wrześniu 2012 r. A więc znacznie niżej.
Prezesi spółek mówią, że na pewno nie będą wykonywać robót poniżej kosztów, żeby dopłacać do interesu. Jeśli dany kontrakt będzie nierentowany, a inwestor nie będzie skłonny negocjować, to firmy będą schodzić z placu budowy, by ograniczyć straty. Albo odstępować od już wygranego kontraktu. Wystarczy wspomnieć przykład włoskiej firmy Astaldi, która na początku sierpnia odstąpiła od budowy tunelu, który połączyłby Świnoujście z „kontynentalną” Polską.
Włosi argumentują, że w ciągu dwóch lat, które upłynęły od przedstawienia oferty koszty robót budowlanych wzrosły w Polsce o 30%. A prawo jest takie, że podpisanego publicznego kontraktu ot tak renegocjować nie można. Formalnie waloryzację kontraktów publicznych można oprzeć o wskaźniki GUS, ale te zdaniem spółek nie przystają do realnej sytuacji na rynku.
Czytaj też: Osiem sposobów na zgromadzenie funduszu spełniania marzeń. Które wybierzesz dla siebie?
Diabelski dylemat firm budowlanych
A może nie będzie tak źle i kondycja budowlanki to tylko strachy na lachy? Od jesieni ubiegłego roku, po 6-letniej przerwie GUS-owski wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie utrzymuje się na plusie. To badanie nastroju firm budowlanych. Czyli ankietowane firmy – przynajmniej na użytek statystyków – oceniają swoją sytuację całkiem nieźle. Najnowszy, lipcowy odczyt to 6,4 pkt (w poprzednim miesiącu było 7,3).
Firmy w większym stopniu będą się ratować pracownikami ze wschodu – nie tylko z Ukrainy i Białorusi, ale też z Filipin, Chin, czy Indii. Już teraz na największych budowach w Polsce nie brakuje pracowników właśnie z subkontynentu indyjskiego. Ale czy to wystarczy, by nadal móc zarabiać pieniądze? Im więcej będzie przypadków diabelskiego dylematu: zejść z budowy i zapłacić karę umowną czy kontynuować pracę poniżej progu rentowności, tym niżej będą ceny akcji spółek budowlanych.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Branża budowlana uchodzi za miernik koniunktury w całej gospodarce. Jeśli coś tu się zepsuje – a chyba zaczyna szwankować – będzie to źle wróżyło także dla innych branż, a w przyszłości także dla nas, konsumentów. Za interesy budowlańców warto więc trzymać kciuki nie tylko wtedy, jeśli mamy zainwestowane pieniądze w akcje spółek z tej branży.
Trzeba też zastanowić się czy kłopoty branży budowlanej nie oznaczają błędów w polityce gospodarczej rządzących. Utrzymywane – niektórzy mówią, że „na siłę” – niskie stopy procentowe i napędzany głównie konsumpcją wzrost gospodarki może być jedną z przyczyn kłopotów budowlańców.