Trwa Forum Ekonomiczne w Krynicy. Ponieważ ledwie tydzień temu rząd przyjął pierwszy w historii projekt budżetu bez deficytu – i rozpętał się spór o to, czy jest w Polsce świetnie czy też wszystko to tylko excel, power point i propaganda – z ciekawością wysłuchałem prognoz dotyczących przyszłości Polski, snutych przez najbardziej renomowanych polskich ekonomistów. Na jak długo starczy kasy na 500+ oraz inne „plusy”? Po wysłuchaniu prognoz i przemyśleń ekonomistów mam ważną wskazówkę dla naszych domowych portfeli
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W tym roku „Subiektywnie o finansach” kolejny raz zawitało na Forum Ekonomiczne w Krynicy. Nie ma takiego drugiego miejsca w Polsce, gdzie na przestrzeni jednej przechadzki można spotkać tylko szefów spółek, analityków, polityków.
Jeszcze nigdy prognozy gospodarcze dla Polski nie były tak ważne nie tylko dla ekonomistów, ale także dla milionów obywateli. 66 mld zł, które rząd rokrocznie zobowiązał się transferować do obywateli w postaci różnych programów „z plusem” zależy od wzrostu gospodarczego. Najgorsze co nas może teraz spotkać, to znaczny spadek tempa wzrostu PKB. Przy utrzymaniu wysokiego poziomu wydatków oznaczałoby to ogromną dziurę w kasie państwa.
Rząd przygotował co prawda projekt budżetu, który w ogóle nie przewiduje deficytu, ale po wyborach nowy rząd (nawet wyłoniony z tej samej partii) zgodnie ze sztuką legislacji będzie musiał złożyć nowy projekt. I wtedy zobaczymy czy uda się zachować „czyste konto”.
Rząd prognozuje wzrost PKB o 3,7% w przyszłym roku i 4% w tym roku. Zarówno Komisja Europejska, OECD, czy agencja ratingowe prognozują wzrost o 0,2-0,3 pkt. proc. większy wzrost PKB. Ale czy to nie są zbyt optymistyczne prognozy? Zapowiada się pogorszenie koniunktury. Jak głębokie? I czy stanowi ono zagrożenie dla tych 66 mld zł, które mają do nas popłynąć?
W Krynicy odbył się m.in. panel o przyszłości gospodarki Polski, poświęcony właśnie temu zagadnieniu. Dyskusja zgromadziła mocne nazwiska: ministra inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego, byłego ministra finansów Grzegorza Kołodkę, byłego premiera i wieloletniego prezesa Pekao Jana Krzysztofa Bieleckiego, byłego wicepremiera Janusza Steinhoffa.
Demografia nas pogrąży? Zły wzór 2+2+2
Wszyscy uczestnicy zgodzili się, że demografia, inwestycje, sytuacja europejska to główne czynniki, które mogą mieć wpływ na sytuację gospodarczą Polski. A tym samym na możliwość kontynuowania obfitych transaferów socjalnych to kieszeni milionów Polaków. Ten ostatni to czynnik wiąże się oczywiście z groźba twardego Brexitu, przy który, upiera się nowy premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
Problem demograficzny to oczywiście brak rąk do pracy, który dziś udaje się jeszcze „ogarnąć” dzięki imigracji ze Wschodu. Ale to źródełko powoli wysycha, a firmy coraz bardziej narzekają, że ze względu na brak rąk do pracy i wymagania płacowe – muszą zmniejszać skalę działania.
„Demografowie tym się różnią od ekonomistów, że ci pierwsi mają zwykle rację. Jeśli mówią, że spadek dzietności doprowadzi do spadku liczby mieszkańców, to tak będzie. To będzie miało niekorzystny wpływ na gospodarkę. Czy dziurę zalepią imigranci? Czas oczekiwania na pozwolenie na pracę wydłuża się, a Ukraińcy już zaczynają wyjeżdżać do Niemiec”
– powiedział Jan Krzysztof Bielecki. Z liczb jeszcze tak bardzo to nie wynika, ale już z rosnących oczekiwań płacowych mieszkających i pracujących tutaj obywateli Ukrainy – już tak. Pytanie brzmi jak duża ich część postanowi osiąść w Polsce i sprowadzić tu swoje rodziny. To ograniczyłoby ryzyko ich dalszej wędrówki za pracą do bogatszych krajów.
Coś w tym jest. Nawet 0,5 mln Ukraińców, czyli 40% wszystkich pracujących w Polsce może opuścić nasz kraj i wyjechać pracować do Niemiec – oszacował podczas innej dyskusji w Krynicy prezes Personnel Service Krzysztof Inglot. To dwa razy więcej niż wcześniejsze prognozy tej agencji.
„Niemcy dobrze przygotowały się do otwarcia swojego rynku pracy. Niemieckie firmy otiwerają szkoły przy granicy z Polską, wynajmują hotele, prowadzą szkolenia z języka i prawa niemieckiego, robią wszystko, by przyciągnąć ukraińskiego obywatela do swojego rynku pracy
– mówił Krzysztof Inglot podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy
„Gdyby zamiast 500+ było więcej żłobków i przedszkoli, to więcej kobiet decydowałoby się na drugie i kolejne dziecko. Problemem jest to, że dominuje model rodziny 2+1, albo jeszcze gorszy: 2+2+2, czyli rodzice, dwoje dzieci i dwa samochody”
– skomentował Grzegorz Kołodko. No właśnie: być może 500+ powinno być zamienione na bon do przedszkola lub żłobka o tej wartości i na państwowe inwestycje w rozwój infrastruktury ułatwiającej życie rodzicom? Były premier krytykował łatwość dostępu do kredytów, w których rodziny biorą pożyczki i chwilówki na kolejny samochód.
Wojny handlowe nas zabolą. Ale jeszcze nie wiemy jak
Oprócz demografii, niskiego poziomu inwestycji i nowych wyzwań technologicznych głównym problemem, z którym może już w przyszłym roku zmierzyć się polska gospodarka to Brexit, a w zasadzie jego konsekwencje i wojny handlowe między USA, a Chinami. „Tłity” Donalda Trumpa i jego kaprysy w sprawie nakładania ceł na chińskie towary, to nie jest coś co nas nie dotyczy. To dotyczy nasze firmy niemal bezpośrednio.
„O Brexicie rozmawiamy codziennie, ale nie wiemy w jaki sposób on się wydarzy w Wielkiej Brytanii. Z całą pewnością jakaś fala konsekwencji do nas dotrze. Z kolei wojna handlowa USA-Chiny uderzy w Niemcy, a skoro w Niemcy to i w nas”
– powiedział Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. Podobno już widać, że klienci z różnych krajów coraz mniej chętnie zamawiają chińskie produkty. W Polsce nastąpiło np. załamanie popytu na smartfony Huawei. Z kolei Niemcy – nasz największy partner eksportowy – są dużym eksporterem do Chin: maszyny, linie produkcyjne, skomplikowane urządzenia… Poddostawcami niemieckich producentów, są polskie firmy.
„Na świecie słychać dwa słowa: turbulencje i niepewność, ogólnie rzecz biorąc jest obawa o przyszłość. W związku z wojnami handlowymi istnieje zerwanie globalnego łańcucha dostaw”
– powiedział Michał Mrozek z globalnego banku HSBC. To, co się wydarzy w wymianie handlowej między Wielką Brytanią, a Europą, to jest nie do przewidzenia.
Żeby rządzić trzeba mieć szczęście?
Wrześniowa data Forum w Krynicy sprawa, że co 4 lata odbywa się ono na krótko przed wyborami parlamentarnymi. Nawiązał do tego minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński, przypominając wyrażane przed czterema laty obawy, że zmiana rządu doprowadzi do zapaści w gospodarce. Nic takiego się nie stało. Minister postanowił wykorzystać okazję i postanowił pochwalić ekipę rządzącą. W tym celu podsumował o ile średoniorocznie rosło PKB za czasów różnych rządów:
- Za czasów rządu AWS-UW – średnio 3,7%
- SLD – 3,5%
- PiS – 6,6%
- PO-PSL – 3,2% (warto dodać, że był to czas największego w powojennej historii świata kryzysu gospodarczego)
- PiS – 4,4%
Na te dane zżymał się prof. Kołodko, który zauważył, że powinno się liczyć PKB przypadające na mieszkańca. I że w latach 1994-1997 – gdy rządziła lewica – średnioroczne PKB na mieszkańca rosło 6,4%, a minister to pominął. Ale skąd takie – obiektywnie rzecz biorąc dobre – wyniki gospodarcze partii Jarosława Kaczyńskiego? Niektóre opinie na ten temat są nieco zaskakujące.
„Gdy rządzi PiS, to ma szczęście i dobrą koniunkturę. To tak, jak w życiu – trzeba mieć szczęście. Tak Napoleon wybierał swoich generałów – stawiał na takich, którzy mieli szczęście”
– powiedział Jerzy Kwieciński. Niestety, wyglada na to, że limit szczęścia właśnie się kończy, a zagrożenia idą z zewnątrz, czyli wspomniany Brexit i wojny handlowe. Ciekawe czy z tego powodu PiS odda władzę i poczeka z jej odzyskaniem na kolejne lata dobrej koniunktury? ;-). Były premier Jan Krzysztof Bielecki ostrzega jednak przed takim myśleniem: „że się uda”, że „trzeba mieć szczęście”, że „pięknie jest i będzie”. Niech jego słowa będą dla nas memento:
„Dlatego w przeszłości Polska i Polacy mieliśmy dobre wyniki, bo nie popadaliśmy w samozadowolenie. Mieliśmy ambicję, mieliśmy oczekiwania, chcieliśmy więcej. Samozadowolenie zabiło już niejednego sportowca. Gdy przestaniemy się ścigać, to będzie z Polską tylko gorzej”
– powiedział Jan Krzysztof Bielecki. Pytanie tylko, że to ściganie będzie po w miarę prostej, asfaltowej drodze, czy po muldach. Coraz więcej wskazuje, że raczej po muldach. Nie padła jednoznaczna odpowiedź na pytanie: czy pieniądze transferowane do gospodarstw domowych – te 66 mld zł w formie różnych „plusów” – są zagrożone. Ale atmosfera panująca wśród renomowanych ekonomistów była taka, że nie należy być pewnym, że w kolejnych latach będzie „po staremu”.
Wnioski dla Polaków: nie dajcie się zaskoczyć zimie, jak drogowcy
Co z tego wynika dla nas? Ano tyle, że otrzymywane dziś transfery socjalne – jeśli jesteście ich beneficjentami, a nie tylko „płatnikami” ;-)) – warto przynajmniej częściowo zacząć chomikować z myślą o ewentualnych trudniejszych czasach. A więc – nie wydawać wszystkiego co rząd daje na bieżące potrzeby, lecz myśleć też o tym co będzie, gdy pieniądze z jakichś przyczyn – a konkretnie z tych omówionych powyżej – przestaną płynąć lub będą płynęły wolniej.