Wiedza o tym, jak inwestować oszczędności, niestety nie spłynie na nas z niebios. Samoobsługa przez internet jest dla tych, którzy już liznęli trochę inwestowania. Klasyczni pośrednicy finansowi (z ofertą od Sasa do lasa i motywacją „prowizyjną”) są dość skutecznie skompromitowani. Agenci ubezpieczeniowi mają opory przed rozszerzaniem działalności o wealth management. Pracownicy banków są niewystarczająco wyszkoleni i nie nadążają za zmianami w produktach i regulacjach. Być może przyszłość należy do niezależnych doradców specjalizujących się wyłącznie w inwestycjach? Ale po czym poznać, że taki doradca od inwestowania to rzeczywiście fachowiec, którego warto posłuchać?
Jednym z największych problemów przeciętnego Polaka jest to, że nie posiada wiedzy o inwestowaniu oszczędności. Nie posiada jej z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że do niedawna nie miał jeszcze żadnych oszczędności. Po drugie dlatego, że – nawet jeśli je posiadał – w zupełności wystarczyło mu 3-4% zysku z depozytu bankowego, więc inwestowanie nie musiało go interesować. Po trzecie dlatego, że w szkole nikogo o inwestowaniu nie uczą, więc każdy myśli, że „te sprawy” załatwia się przez doradcę.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kto nas nauczy inwestowania? Dr Google? Raczej nie
Co z tym można zrobić? W zasadzie niewiele, bo wiedza i doświadczenie w lokowaniu oszczędności nie spłynie na nikogo z niebios – po prostu musimy się tego nauczyć. W większości przypadków na własnych błędach i tracąc własne pieniądze. Im więcej będzie wśród nas osób zamożnych, tym więcej będzie wiedzy o inwestowaniu oszczędności. Szwajcarzy lepiej niż my znają się na pieniądzach, bo je mają i musieli nauczyć się je pomnażać. My też się nauczymy.
Innym problemem jest to, że w Polsce dość marną reputację mają ludzie, którzy powinni nam pomagać w ogarnianiu tego trudnego świata – doradcy finansowi. Od zawsze byli wynagradzani przez instytucje finansowe i od zawsze ich prowizja była tym większa, im bardziej ryzykowny produkt klientowi wcisnęli. I tak kroczyliśmy od afery do afery.
Sytuacja jest więc taka, że z jednej strony nie posiadamy jeszcze dużej wiedzy o inwestowaniu, a z drugiej strony – ludzie, którzy mogliby nam pomóc, mają kompletnie zaoraną reputację. Duża część Polaków na wieść o tym, że zbliża się do nich „doradca finansowy”, ucieka na wszelki wypadek do sąsiedniej dzielnicy.
Przez chwilę wydawało się, że rolę doradcy finansowego przejmie wealth manager z firmy ubezpieczeniowej. Raz w roku odwiedza wielu nas w domu, ubezpiecza nam życie i majątek, więc mógłby też zająć się naszymi inwestycjami, emeryturami, długoterminowym zarządzaniem naszym rosnącym bogactwem.
Ale i to się nie udało. Agenci ubezpieczeniowi en bloc nie weszli w rolę wealth managerów (choć tacy się wśród nich zdarzają). Ostatnio nad swoimi doradcami klientów pracowali też bankowcy, którzy z jednej strony zwijają sieci placówek, a z drugiej – tworzą placówki będące „centrami wiedzy”, w których główną działalnością będzie ta doradcza.
Tylko czy bankowiec może być dobrym doradcą w inwestycjach? Wymaga to dużych inwestycji po stronie banku. Niektóre z nich stawiają więc na automatyzację i promują robodoradców – roboty zaprogramowane do budowania klientom portfeli inwestycji skonstruowanych na bazie kilku funduszy inwestycyjnych oraz ankiety wypełnionej przez klienta (określającej stan jego świadomości inwestycyjnej, preferowany horyzont inwestycji, podejście do ryzyka i sytuację finansową).
Doradca od inwestowania potrzebny od zaraz?
Być może powinniśmy się pogodzić z tym, że kończy się w Polsce era uniwersalnego doradcy klienta – ani bank, ani doradca finansowy, ani firma ubezpieczeniowa nie będzie w stanie zapewnić przeciętnie wymagającemu klientowi wystarczającego wsparcia w inwestowaniu jego oszczędności. Bankowcy i ubezpieczyciele z reguły są dodatkowo związani ograniczeniami w ofercie (często mogą proponować klientowi tylko rozwiązania stworzone w ramach grupy kapitałowej własnego pracodawcy).
„Doktryna, że ciężar obsługi klienta instytucji finansowej spoczywa na barkach uniwersalnego doradcy obowiązuje w bankowości od lat dziewięćdziesiątych. Później została powielona w całym sektorze usług finansowych. Przez lata była efektywna, ale na skutek zmian, które od tego czasu zaszły, odchodzi do lamusa. Po pierwsze dlatego, że mamy coraz więcej produktów. Po drugie dlatego, że produkty finansowe – nie tylko fundusze inwestycyjne, ale również na przykład kredyty hipoteczne, produkty leasingowe, kredyty dla firm – stały się znacznie bardziej skomplikowane. Bardzo trudno odpowiedzialnie i kompetentnie te produkty ze sobą porównać, bo z reguły istotne różnice nie leżą w pierwszej czy drugiej warstwie, ale piątej i dziesiątej”
– mówi Krzysztof Jeske, prezes F-Trust, platformy ułatwiającej Polakom inwestowanie oszczędności przez internet, ale z możliwością konsultacji z „żywym” doradcą przez telefon lub osobiście. F-Trust ma w ofercie ponad 2000 funduszy inwestycyjnych z całego świata.
Jeske dodaje, że jest jeszcze jeden czynnik, który sprawia, że uniwersalny doradca klienta „od wszystkiego” coraz częściej jest dziś „do niczego”. Tym czynnikiem są regulacje – działalność wszystkich podmiotów z sektora finansowego została poddana znacznie większej liczbie regulacji niż to było ćwierć wieku temu.
„Odpowiedzialny doradca powinien bardzo dokładnie wytłumaczyć klientowi konstrukcję produktu i porównać konkurencyjne produkty tak, aby klient mógł wybrać najbardziej dla niego optymalny. Moim zdaniem dzisiaj może to zrobić wyłącznie doradca wyspecjalizowany, a więc taki, który perfekcyjnie zna się na przykład na produktach inwestycyjnych, kredytowych czy leasingowych. Przy dzisiejszym skomplikowaniu produktów finansowych i obowiązujących regulacjach doradca uniwersalny nie jest w stanie opanować całej wiedzy z zakresu produktów inwestycyjnych i kredytowych. To po prostu niemożliwe”
– uważa Jeske. Jego zdaniem banki, firmy ubezpieczeniowe, a przede wszystkim klienci wkrótce zrozumieją, iż inwestowanie jest na tyle specyficznym procesem, że nie może się nim zajmować (w sensie: doradzać) człowiek, który we wtorki zajmuje się kredytami, a w czwartki leasingiem. Że to powinien być ekspert, doradca od inwestowania, który tylko tym się zajmuje i tylko tym żyje.
Być może sami klienci zaczną „głosować nogami” i wybierać te firmy, które z jednej strony mają rozbudowaną ofertę, z drugiej strony oferują multikanałowość obsługi (można w internecie, ale można i w realu), a z trzeciej – specjalizują się właśnie w inwestowaniu.
Każdy konsument wie, że nie ma sklepu, w którym wszystko byłoby jednocześnie najtańsze i najlepsze. W jednym sklepie są dobre wędliny, w innym najszersza oferta napojów, a w jeszcze innym najlepsze ryby. Skoro nie da się wybrać najlepszego we wszystkim sklepu z żywnością, to tym bardziej nie można wymagać od doradców w sprawach finansowych, by znali się na wszystkim. Doradca od ubezpieczeń z reguły nie będzie tak dobry w doradztwie w sprawach funduszy inwestycyjnych i ETF-ów jak doradca od inwestowania.
Porządny doradca od inwestowania oszczędności: jak go sprawdzić?
Jak więc wybierać doradców w sprawach dotyczących inwestowania? Nie znamy się na tym zbyt dobrze, więc często nie czujemy się kompetentni, by oceniać człowieka, który chce nam doradzać. Krzysztof Jeske z F-Trust radzi zwracać uwagę na następujące parametry:
Po pierwsze, dobry doradca zacznie rozmowę od ryzyka. Uczciwa rozmowa o ryzyku to absolutnie niezbędny element wybory inwestycji. Uczciwa, a więc określająca, jakie ryzyka czekają na inwestora przy wyborze konkretnego produktu. Jeśli doradca mówi o ryzyku w sposób lekceważący lub niejasny, to natychmiast powinna się nam zapalić czerwona lampka.
Po drugie, trzeba unikać doradców oferujących rozwiązania uniwersalne, bo nie ma rozwiązań, które są dobre i dla Nowaka, i dla Kowalskiego. Każdy klient ma inne potrzeby, inną akceptację ryzyka, różny stan wiedzy. Porządny doradca od inwestowania to wie. I umie poruszać się po świecie produktów inwestycyjnych wystarczająco dobrze, żeby zrobić z tej wiedzy użytek.
Trzecia zasada to płynność. W żadnym razie, zwłaszcza początkującemu inwestorowi, doradca nie może oferować produktów niepłynnych. Zawsze muszą być płynne, oparte o transparentne, popularne rynki. Więc jeśli doradca oferuje nam produkty niepłynne, to nie tyle powinniśmy mieć się na uwadze, co natychmiast powinniśmy z takiego spotkania wyjść.
Czwarta zasada to zrozumiały język, którym dobry doradca się posługuje. Jeśli mówi niezrozumiale, posługuje się terminami dla nas niezrozumiałymi, slangiem z rynku kapitałowego, to jest duże prawdopodobieństwo, że próbuje coś ukryć.
Po piąte, proponowane produkty powinny być zrozumiałe. Powinno być łatwo wytłumaczyć, na czym polega inwestycja i od czego zależy ewentualny zysk lub strata. To, co jest trudne i skomplikowane, zwykle jest też drogie i nie daje dużych szans na zarobek.
—————————
SPRAWDŹ INWESTYCJE ZE ZNAKIEM JAKOŚCI SAMCIKA:
Zainwestuj w fundusze z całego świata bez prowizji. Chcesz wygodnie – przez internet – oraz bez żadnych opłat lokować pieniądze w funduszach inwestycyjnych z całego świata? Skorzystaj z platformy F-Trust rekomendowanej przez „Subiektywnie o Finansach”. Inwestowanie bez opłat dystrybucyjnych na F-Trust jest możliwe po wpisaniu kodu promocyjnego ULTSMA.
Czytaj też: Wszyscy przez lata śmiali się z tych funduszy. A tymczasem tylko one teraz nie zawodzą
Czytaj też: Jak niezależne platformy oferujące inwestowanie w funduszach pomagają nam w inwestowaniu?
——————–
Niniejszy artykuł jest częścią rubryki „Fundusze bez tajemnic”, której Partnerem jest F-Trust, jedna z największych w Polsce niezależnych platform pozwalających kupować w jednym miejscu tysiące funduszy inwestycyjnych (lokalnych i z całego świata). F-Trust zapewnia z jednej strony wygodną obsługę transakcji online, bazę wiedzy o funduszach i statystyki ich wyników, a z drugiej strony „żywych” doradców, do których można zadzwonić i którzy – w ramach poważniejszych potrzeb klienta – dojadą we wskazane miejsce, żeby pomóc live.
zdjęcie tytułowe: Adeolu Eletu/Unsplash