To już niemal pewne. Tłem przyszłych konfliktów nie będzie walka o bogactwa naturalne czy ziemię, ale o wodę. Zaludnianie się Ziemi, rabunkowe gospodarowanie zasobami przez człowieka i zmiany klimatu sprawiają, że to woda już wkrótce stanie się najcenniejszym, deficytowym zasobem. Pojawiają się więc pomysły, że H2O może być też… najlepszą inwestycją przyszłości. Sprawdzamy jak zarobić na laniu wody
Brytyjska Agencja Środowiska ostrzegała niedawno, że w ciągu najbliższych 20-25 lat w Anglii zabraknie wody na potrzeby mieszkańców. Co prawda Brytanię (d. Wielką) otacza woda, ale tutaj chodzi oczywiście o wodę pitną. I – uwierzcie – nie jest to jedyne miejsce, któremu realnie grozi racjonowanie wody. Coraz więcej metropolii boryka się z problemem deficytu wody.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Woda na wagę złota? I w cenie złota? Może już niedługo
Przeciętny Polak zużywa 4.000 litrów wody miesięcznie, czyli 130 litrów wody dziennie, a więc prawie dwukrotnie mniej niż Amerykanin, ale ponad czterokrotnie więcej niż mieszkaniec Afryki. Trudno sobie wyobrazić, że któregoś dnia w kranie zabraknie wody, ale warto wiedzieć, że Polska dysponuje w skali europejskiej bardzo małymi zasobami wód powierzchniowych. W przeliczeniu na mieszkańca wynoszą średnio 1.600 metrów sześciennych rocznie. To efekt m.in. braku śnieżnych zim.
Tak naprawdę już odczuwamy deficyt wody – choćby w podwyżkach jej ceny. W ciągu ośmiu ostatnich lat ceny wody wzrosły o 60%. Czy to dużo? Jak sprawdziliśmy w tym czasie inflacja roczna maksymalnie osiągnęła 4,3% (w 2011 r.), a zdarzały się też lata bez wzrostu cen. Średni koszt metra sześciennego (czyli 1000 litrów) za zużytą wodę i odprowadzenie ścieków wyniósł w 2017 r. dokładnie 12,56 zł.
Motyw wody jako coś, na czym można zarobić pojawiał się do tej pory w filmach. James Bond w „Quantum of Solace” orientuje się, że pewien południowoamerykański dyktator, gdy mówi o kontroli nad jednym z najważniejszym surowców nie ma na myśli ropy, ale wodę. Czy to zapowiedź nowej rzeczywistości? Jak można na niej zarobić?
Trudno sobie wyobrazić żeby w kranie przestała lecieć woda – ale otwarte jest pytanie czy nie będziemy płacić za nią jak za zboże. Czy woda w przyszłości będzie na wagę złota? A może będzie surowcem cenniejszym niż złoto?
W co inwestuje „wodny” fundusz?
Jednym z funduszy inwestycyjnych, którego celem jest zarabianie na wodzie jest Fidelity Funds – Sustainable Water & Waste Fund. Czy w obliczu globalnego deficytu wody można uznać takie dziwo za okazję inwestycyjną?
Co prawda woda nie jest surowcem, którego cena jest ustalana na jakiejś giełdzie tak jak ropy, złota, czy miedzi. Nie można więc kupić kontraktów terminowych na wodę, ani „baryłki” wody. Pozostają inwestycje w spółki zajmujące się gospodarką wodną, komunalną, czy wodno-ściekową. I tym właśnie zajmuje się „wodny” fundusz Fidelity.
Z założenia może on inwestować w spółki z sektora przemysłowego i użyteczności publicznej na całym świecie z wyraźną przewagą Stanów Zjednoczonych. Ale fundusz jest globalny, ma więc inwestycje w Chinach, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Japonii… Fundusz przewidziany jest dla inwestycji długoterminowych (co najmniej 3-5 lat). Może inwestować w akcje, instrumenty pochodne zbudowane w oparciu o te akcje, a nawet w „ekologiczne” fundusze ETF.
Czytaj też: Będzie tylko 9% podatku Belki dla tych, którzy długoterminowo lokują oszczędności? Taki jest plan! Sprawdzam ile dzięki niemu zyskamy
Trzy największe spółki, w które aktualnie inwestuje to: Waste Management (firma zajmująca się odbiorem i przeróbką odpadów), American Water Works (największa w USA grupa administrująca wodociągami) i chińska Beijing Enterprises Water (holding, który kontroluje spółki wodociągowe nie tylko w Chinach, ale też w Singapurze, Malezji, czy Portugalii).
To pierwsza trójka. Skład pierwszej dziesiątki prezentuje się tak:
Fundusz jest na razie malutki, z sumą aktywów 25 mln euro. Dostał „piątkę” w siedmiopunktowej skali ryzyka SRII, czyli Synthetic Risk and Reward Indicator. To taki uniwersalny miernik ryzyka różnych funduszy – im większa cyfra, tym ryzyko jest większe (jak również i potencjalny zysk). Nazwy firm, w które inwestuje też niewiele mówią. To nie Apple, Google, czy Amazon.
Czytaj też: Inwestowanie w mieszkania na wynajem: czy nadchodzi koniec eldorado? Niektóre liczby mogą niepokoić
Fundusz wody tak drogi, jak gdyby wymyślili go w Polsce
Ile kosztuje wejście na pokład „wodnego” funduszu? Opłaty nie należą do najniższych: na starcie 5,25% wartości wpłaty plus stała roczna opłata 1,95%. Do tego zaszyta w jednostce opłata za zarządzenie – 1,5% rocznie. W sumie sporo nawet jak na nasze, polskie warunki – a jesteśmy przyzwyczajeni do bardzo drogich funduszy.
Trudno na ten moment powiedzieć, czy to cena, którą warto zapłacić, bo fundusz jest nowy i nic jeszcze nie pokazał. Obserwując ogólnoświatowe trendy dotyczące obniżania się poziomu wód gruntowych, wysychania jezior i rzek można by stwierdzić, że tak. Ktoś mógłby powiedzieć, że z wodą jest jak ze złotem, czy ziemią – jest tego określona ilość i więcej nie się ich wyprodukować.
Problem w tym, że sam fundusz nie inwestuje w wodę jako taką, ale w spółki. A te – jak to na rynku kapitałowym – są narażone na błędy związane z nieodpowiednim zarządzaniem, nieprzewidzianymi odpisami księgowymi, albo jakimiś wielkimi wydatkami inwestycyjnymi. Infrastruktura, szczególnie w USA nadaje się do generalnego remontu – z danych amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) wynika, że remontów i modernizacji wymaga około 73 tys. km sieci wodociągowych, niektóre z nich pamiętają czasy prezydenta Woodrowa Wilsona.
Pod tym względem inwestycje w „fundusz wody” wodę niczym nie różni się niczym od inwestycji w każdy inny fundusz akcyjny. Kilka lat temu była wielka moda na fundusze inwestujące w odnawialne źródła energii. Większość z nich nie pokazała nic wielkiego, bo inwestycje pożerały im zyski – może po prostu wyprzedziły swój czas?
Powódź wodnych inwestycji
Fundusz Fidelity będziemy obserwowali – na razie z oddali. Ale w kontekście tej nowinki – prezentowanej ostatnio m.in. na konferencji Fund Forum – nie zaszkodzi spojrzenie na inne tego typu przedsięwzięcia – np. indeksy wodne – takie, które odzwierciedlają notowania 50 spółek związanych z uzdatnianiem i dostarczaniem wody: S&P – S&P Global Water Index, a także Dow Jones U.S. Water Index.
Notowania wyglądają fajnie, ale… nie różnią się znacząco od zmian wartości „ogólnych” indeksów Dow Jones, czy S&P500, które również w ostatnich latach konsekwentnie pięły się w górę. Indeksy wodne są na szczycie, więc można łatwo wpaść w pułapkę inwestycji „na górce”.
Zainteresowani inwestycjami w wodę mogą spróbować też inwestować w ETF-y na zagranicznych giełdach, które tworzone są w oparciu o spółki lub indeksy wodne. Żeby w nie inwestować musimy posiadać rachunek maklerski z dostępem do rynków zagranicznych – ETF-y kupuje się jak zwykłe akcje.
Znalazłem m.in. takie ETF-y jak iShares Global Water Invesco Global Water ETF (śledzi indeks NASDAQ OMX Global Water Index), Invesco S&P Global Water Index ETF (śledzi S&P Global Water Index), First Trust ISE Water Index Fund (śledzi ISE Water Index).
Znalazłem też wykres, który pokazuje hipotetyczną stopę zwrotu z 10.000 dol. zainwestowanych 10 lat temu w różne opcje: m.in. fundusz wody AllianzGI Global Water (skrót: AWTAX), indeks wody S&P Global Water Index i dla porównania indeks MSCI AC World (odzwierciedlający kondycję giełd na 24 rynkach rozwiniętych i 21 rozwijających się).
Na wykresie widać, że stopy zwrotu różnią się od siebie i fundusz AllianzGI Global Water osiągnął gorszy wynik nie tylko niż S&P Global Water Index, ale też od MSCI. Średniorocznie było to 4,3% dla Allianz GI i 6,15% dla S&P Global Water (szczegóły pod tym linkiem).
Ponadto w ofercie polskich biur maklerskich znalazłem ETF, który odzwierciedla notowania spółki American Water Works, która jest też głównym składnikiem portfela funduszu Fidelity.
Inwestowanie w fundusze „wodne” jeszcze przez jakiś czas będzie zapewne tylko ciekawostką – inwestorzy szukają alternatywy dla „tradycyjnych” inwestycji. W tej roli „czegoś innego w portfelu” często występują woda, złoto, inwestycje ekologiczne, etyczne, „grzeszne”…
Duża zbieżność zmian wartości indeksów wody z zachowaniem indeksami szerokiego rynku wskazuje na to, że inwestycje w wodę mogą nie dać zarobić na przekór światowym trendom, np. w czasie bessy. Mogą być też narażone na wahania z powodu zmian pogody – np. zimnego lata. Z drugiej strony to, że przyjdzie susza, wcale nie oznacza, że branża wodna będzie na niej zarabiać. Łatwo sobie wyobrazić reglamentację wody, wprowadzenie urzędowych cen, a nawet jakąś formę dodatkowej kontroli, czy nadzoru państwa nad wodnymi spółkami.
Jednego można być pewnym – woda będzie kiedyś na wagę złota, więc warto przynajmniej mieć „wodne” opcje inwestycyjne „na radarze”.
źródło zdjęcia: PixaBay