Dziś zaczęły się w Polsce szczepienia na Covid-19. Znaczenie skutecznego przeprowadzenia tej operacji wyrazi się nie tylko w kilkudziesięciu tysiącach uratowanych od śmierci ludzi, ale też w uniknięciu wielomiliardowych strat związanych z gospodarczym przyblokowaniem kraju. Pytanie brzmi: czy jesteśmy w stanie przeprowadzić szczepienia co najmniej równie sprawnie i skutecznie, jak nasi sąsiedzi? Ile może nas kosztować każdy miesiąc opóźnienia sukcesu programu szczepień na Covid-19?
Ruszające szczepienia na Covid-19 to będzie ważny temat najbliższych dni w mediach i rozmowach Polaków. W kraju oficjalnie rusza bowiem Narodowy Program Szczepień. Co prawda mówimy o śladowej liczbie dostępnych już szczepionek (raptem 10.000 sztuk), ale w całej Unii Europejskiej jest to urządzone podobnie – najpierw pilotaż i testowanie logistyki, a potem akcja „hurtowych” szczepień. Co warto wiedzieć o szczepionce, patrząc na sprawę przez pryzmat własnego portfela oraz finansowej przyszłości?
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To wyścig nie tylko o zdrowie, lecz o wielkie pieniądze
Pandemia w Europie trwa już prawie rok. W Polsce kłopoty zaczęły się w marcu, gdy na dwa i pół miesiąca rząd zamknął cały kraj, wprowadzając szczelny lockdown. Od połowy maja do końca września trwały „wakacje” od wirusa, ale od października mamy „miękki lockdown” (zbliża się do trzech miesięcy).
Zaś w styczniu 2021 r. rząd zamierza znów zamknąć nas w domach na maksa. Nie wiadomo na jak długo (na razie mowa o niecałym miesiącu). Podobnie jest u naszych sąsiadów. W Niemczech mówią, że lockdown może potrwać nawet do późnej wiosny. Wiosenny lockdown kosztował miesięcznie 30-40 mld zł. Tyle pieniędzy nie zarobiły firmy i ludzie. Lockdown w wersji „miękkiej” podsumowywałem na 6-7 mld zł miesięcznie. Ten, który będzie w 2021 r. może kosztować 20 mld zł miesięcznie.
Bez szczepionki prawdopodobnie mielibyśmy jeszcze półtora-dwa lata bujania się od lockdownu do lockdownu. Tyle czasu zajęłoby przejście wirusa przez co najmniej 70% społeczeństwa przy założeniu, że rozkładamy ich zakażenia na raty, żeby ochrona zdrowia to wytrzymała.
Naukowcy spierają się o to, ile ludzi przeszło już Covid-19 w Polsce. Jedni mówią o 7-9 mln (wliczając tych całkiem bezobjawowych), inni raczej o 10-11% populacji (ale mówiąc tylko o objawowych, którzy się nie ujawnili albo nie dostali skierowania na test – i to tylko w wieku 18-65 lat).
Dr Wojciech Feleszko z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, „twarz” tych ostatnich danych zastrzega, że są to dane szacunkowe, ale pokrywające się z informacjami, jakie jego uczelnia otrzymuje z innych krajów. Odsetek osób, które przeszły zakażenie w Nowym Jorku wynosi 23%, w Londynie – 18%, w Sztokholmie – 12%, w Madrycie – 11% (ale tylko do września).
Szczepienia na Covid-19, czyli czas to pieniądz
Do tej pory lockdowny kosztowały Polskę szacunkowo 160-180 mld zł, wliczając w to ten styczniowy, który zamknie rok obecności koronawirusa w Polsce. W tej kwocie nie ma kosztów medycznych i zarządzania kryzysowego. Nie ma też kosztów, które wyjdą dopiero w przyszłości (np. odłożone w czasie zwolnienia czy bankructwa firm). Częściowo koszty lockdownów wzięło na siebie państwo (pokrywając straty), częściowo przedsiębiorcy, a częściowo konsumenci, którzy mniej zarobili.
Skutki dla gospodarki dopiero poznamy, ale skutki dla kasy państwa są już coraz bardziej widoczne. Deficyt budżetu państwa w 2020 r. jest planowany na 109 mld zł (choć na razie nie wykorzystany), zaś w 2021 r. ma wynieść 82 mld zł. Do tego 100 mld zł pożyczył na ratowanie gospodarki Polski Fundusz Rozwoju, a drugie tyle – Bank Gospodarstwa Krajowego.
Potencjalnie więc rząd może zadłużyć Polaków z powodu rocznej epidemii na dodatkowe 400 mld zł (być może nie cała ta kwota zostanie wykorzystana). Wartość wprowadzanych nowych podatków jest szacowana przez prof. Antoniego Dudka (trzeba zauważyć, że nie jest to fan obecnie rządzącej ekipy) na 40-50 mld zł.
Gdyby walka z epidemią miała potrwać jeszcze półtora, dwa lata – od lockdownu do lockdownu – to niewykluczone, że do obecnych 400 mld zł doszłoby jeszcze z 150-200 mld zł. I to mogłoby być już trudne do udźwignięcia (zbliżylibyśmy się z zadłużeniem kraju do 70-80% PKB, co mogłoby skutkować wzrostem kosztów obsługi długu).
Można by to próbować przyspieszyć, ale… W ostatnich dwóch miesiącach załamał się system ochrony zdrowia, niedofinansowany i zaniedbany zarówno przez obecnie rządzących, jak i poprzednie rządy. Ostatnio 10.000-15.000 osób miesięcznie umiera na Covid-19, drugie tyle z powodu braku dostępu do służby zdrowia, zaś 30.000 ze starości i chorób cywilizacyjnych (oni i tak by umarli).
Gdyby pozostać przy soft lockdownie, to przy obecnej aktywności ludzi mamy przed sobą jeszcze osiem miesięcy epidemii, kolejne 80.000-100.000 ofiar Covid-19 i drugie tyle ofiar niewydolności służby zdrowia. 200.000 ludzi mogłoby umrzeć. A łączny bilans pandemii w Polsce wyniósłby 250.000 ludzi. Wydaje się, że rząd jednak wolałby zafundować nam jeszcze hard-lockdowny, niż pójść w ten scenariusz.
Szczepienia na Covid-19 nie rozwiążą problemu pandemii natychmiast. Program musi trwać przez jakieś osiem miesięcy, żeby można powiedzieć, że jest „po robocie” (jesteśmy w stanie szczepić 2-3 mln ludzi miesięcznie, nie więcej). O ile będą dostępne szczepionki i o ile nie pojawi się jakaś nowa mutacja wirusa.
Trzy rzeczy, od których będzie zależało ile zaoszczędzimy lub ile stracimy
Szczepienia na Covid-19 to będzie kolejny wielki test dla rządzących. Jeśli okaże się, że Polska będzie „się szczepić” wolniej, niż nasi sąsiedzi – Niemcy, Czesi, czy Słowacy, a także inne państwa – to przez kilka miesięcy będziemy „izolowani”. Nawet w miarę działająca gospodarka, nie mająca połączeń z partnerami handlowymi, ponosi gigantyczne straty (vide Szwecja wiosną – sama się nie zamknęła, ale przez brak połączeń międzynarodowych straciła tyle, ile „zamknięci” sąsiedzi).
Trudno snuć jakiekolwiek prognozy, ale uśredniając dotychczasowe koszty lockdownów, obniżając je o pewien stopień „przyzwyczajenia” i uelastycznienia gospodarki i rozkładając na wszystkie miesiące roku można przyjąć, że każdy miesiąc opóźnienia sukcesu programu szczepień może kosztować Polskę 5-10 mld zł.
O tym, czy ten test zdamy, czy też nie – i w konsekwencji poniesiemy kolejnych kilkadziesiąt miliardów złotych strat – zdecydują trzy rzeczy, które rząd może zrobić i zaplanować dobrze lub totalnie schrzanić.
1. Wspomaganie „partycypacji” w szczepieniach
W Polsce mamy dużo przeciwników szczepionek. Nawet prezydent przed wyborami puszczał oko do antyszczepionkowców, a cała grupa polityków rządzącej partii głośno mówiła, że szczepić się nie będzie (teraz trochę się uciszyli).
Teraz trzeba to odkręcić. Zachęcać do szczepienia, ale z głową, nie tak, jak było z PPK. Tu trzeba influencerów, ludzi, którzy są dla Polaków autorytetami. Oni muszą służyć przykładem i tłumaczyć, że ryzyko tego szczepienia nie jest dużo większe, niż każdego innego (nie znamy jedynie długoterminowych skutków szczepienia, ale są zapewne mniej niebezpieczne, niż długoterminowe skutki przejścia Covid-19 – niektórzy ludzie, którzy przeszli Covid-19 bezobjawowo, mają i tak zniszczone płuca).
Choć przecież nie można abstrahować od obaw. Amerykańska agencja zdrowia oświadczyła ostatnio, że powikłania zdrowotne wystąpiły u ok. 2,8% zaszczepionych na Covid-19. „Spośród 112.807 zaszczepionych pierwszą dawką szczepionki na Covid-19 w dniach 14-18 grudnia u 3.150 osób wystąpiły komplikacje poszczepienne uniemożliwiające wykonywanie codziennych zajęć, powodujące niezdolność do pracy i wymagające poddaniu się specjalistycznemu leczeniu” – napisano w komunikacie. W większości przypadków mówimy o gorączce, osłabieniu, łamaniu w kościach.
W tym miejscu zacytuję komentarz p. Łukasza Papke, czytelnika „Subiektywnie o finansach”, który napisał tak:
„Uprośćmy:
1) najcięższe znane powikłania po zaszczepieniu to – gorączka, omdlenie, ból ręki, wymioty itp. (przechodzą dość szybko) NIKT nie umarł,
2) najcięższe znane powikłania przy zachorowaniu – śmierć (tysiące osób umiera każdego dnia). Przykładowo:
– w USA tak jakby codziennie był zamach na WTC (ok. 3000 osób)
– w Polsce jakby codziennie spadało pięć tupolewów (500 osób)
Nie chcesz – nie szczep się ! – dzięki temu ja szybciej dostanę szczepionkę”
Nieco częstsze komplikacje po tym konkretnym szczepieniu nie zmieniają faktu, że ta szczepionka to cud nowoczesnych technologii, po raz pierwszy nie zawiera wirusa, a jedynie jego kod genetyczny. Owszem, powstała dziesięć razy szybciej, niż inne, ale to dlatego, że „na półce” była już technologia, której nie zdążono wykorzystać w poprzednich epidemiach (SARS i MERS) oraz dlatego, że rządy dały dziesięć razy więcej pieniędzy, żeby przyspieszyć standardowe procesy. Inna sprawa, że firmy farmaceutyczne wolą chuchać na zimne i domagają się od rządów „immunitetu” od ewentualnych pozwów dotyczących odpowiedzialności za ewentualne szkody związane ze stosowaniem szczepionki.
Jeśli promocja zostanie schrzaniona, to „partycypacja” będzie niska i stracimy wiele miesięcy – oraz dziesiątki miliardów złotych z powodu izolacji gospodarczej.
2. Technologiczna organizacja szczepień
Zapisywanie się na szczepienia musi być zdalne, proste, intuicyjne. To trzeba zrobić z głową, żeby nawet ludzie nie obeznani z technologią mogli sobie wybrać wygodną lokalizację, slot godzinowy (a kto wie, czy nie powinno być w ofercie również dowozu na szczepienie). To wszystko musi działać szybko i być paperless.
Warto byłoby opracować jakiś system zachęt, bonusów, który zmobilizowałby ludzi do logowania się do systemu, rezerwowania wizyt jak najwcześniej, żeby wszystko szło maksymalnie sprawnie. Nie mówię, że od razu gotówa do ręki (choć w USA mają i takie pomysły), nie mówię, że bon do Biedronki, ale trzeba coś zrobić, żeby ludzie chcieli się logować i zapisywać, a potem żeby przychodzili i się szczepili.
3. Pomysł na stopniowe „odpalanie” zablokowanych branż dla „bezpiecznych” klientów
Jeszcze ważniejsze jest to, żeby jak najszybciej zbudować bazę tymczasowo „bezpiecznych” obywateli (tych, którzy z Covid-19 już się wykaraskali i tych zaszczepionych) oraz wymyślić jakiś pomysł, by te osoby mogły wydawać pieniądze w branżach, które są dziś „wyłączone” ze względu na ryzyko zakażeń.
Restauracje, bary i lokale, firmy przewozowe i turystyczne, linie lotnicze, hotele i pensjonaty, siłownie i baseny, kina, teatry i muzea. To wszystko można uruchomić dla grupy osób „pozytywnie zweryfikowanych” jeśli chodzi o Covid-19. Im szybciej, tym straty dla gospodarki będą mniejsze.
Technologicznym pomysłem na to mógłby być „cyfrowy paszport” z QR kodem, który byłby wejściówką do miejsc, w których dziś nie możemy się pojawiać. Mniej technologicznym mógłby być kod SMS-owy taki, jak mamy przy e-receptach, czy ten od bonu turystycznego.
Trzeba już teraz myśleć co zrobić, żeby ewentualny sukces szczepień jak najszybciej przekuć na napędzanie gospodarki. Chętnie bym się dowiedział, czy w sferach rządowych jest ktoś działający już na tej niwie.
Kiedy powrót do normalności?
Nawet jeśli będziemy już zaawansowani w szczepieniach, to nie oznacza, że będziemy mogli wrócić do pełnej normalności. Dystans i maseczki w miejscach, gdzie jest dużo ludzi, raczej z nami zostaną na dłużej. Odporność po szczepieniu zapewne będzie miała jakiś „termin ważności”. Nie jestem też pewny, czy w tym roku będziemy jeszcze chodzili na mecze i koncerty przy pełnym „obłożeniu”.
źródło zdjęcia tytułowego: Hakan Nural/Unsplash