Czy wiosenne „zamknięcie” kraju było błędem? Choć nie znamy jeszcze wszystkich skutków dla gospodarki – w tym liczby bezrobotnych, wartości zniszczonych w wyniku „zamrożenia” kraju firm oraz skali zubożenia Polaków spowodowanego przez lockdown – to warto zastanowić się, czy wybór innej drogi był możliwy i sensowny. Szwecja daje odpowiedź
W Polsce nie udało się do końca pokonać koronawirusa. Rząd najpierw „zamknął” kraj dość dokładnie, ale otwieranie gospodarki przebiegło chyba zbyt szybko i zamiast wybicia wirusa niemal do zera znaleźliśmy się na etapie „pełzającej epidemii”.
- Gdzie schować pieniądze, żeby były naprawdę bezpieczne? Szukamy najbezpieczniejszych jurysdykcji w Europie. Nie tylko państwa neutralne [POWERED BY SAXO]
- Stopy procentowe w Polsce spadną, ale (nie) wiadomo, czy w tym roku. Jakie lokaty wybierać na krótko, a jakie na długo? Zmienny procent kontra stały procent
- PIT za ubiegły rok złożony? Ulga na oszczędzanie odliczona? Inwestycją buja niewąsko? O nowych wpłatach do IKZE pomyśl teraz. Oto cztery powody [POWERED BY UNIQA TFI]
Nie jest ona śmiertelnie groźna, przynajmniej dopóki nie brakuje miejsc w szpitalach, zaś rosnąca dzienna liczba zakażonych nie przekłada się na liczbę ludzi umierających na Covid-19. Dlaczego się nie przekłada? Cóż, to duża zagadka. Albo wirus w swoich kolejnych mutacjach jest mniej „zjadliwy” (mniejszą śmiertelność raportują też w innych krajach), albo wolniej się rozpowszechnia.
Wiadomo, że jeśli oficjalnie wirusa ma dziś 18.000 osób (u tylu go wykryto), to kilka razy więcej osób nosi go w sposób utajony. Skoro przypadków śmiertelnych jest mało, to być może wirus ma większe problemy z przenoszeniem się, niż kiedyś. Więcej osób się pilnuje, więcej też ma już odporność (ilu – nie wiadomo, w Polsce nie prowadzi się takich badań).
Czytaj też: Pełzająca epidemia, czyli dlaczego w Polsce nie udało się wybić wirusa tak, jak w innych krajach?
Koronawirus nie taki straszny? Poczekajcie jeszcze kilka tygodni…
A więc nie taki diabeł straszny? Z takimi wnioskami radzimy poczekać jeszcze miesiąc, bo wakacje w wielu miejscowościach nadmorskich przypominały jedno wielkie koronaparty, sporo osób wróciło też z zagranicznych wojaży (wyjechały mimo zaleceń, by wakacje spędzać w kraju), zaś za chwilę dzieci wrócą do szkół.
Czytaj więcej: Szkoła w czasie pandemii – jak należałoby ją przygotować, żeby było bezpiecznie?
Dopóki zakażenia odbywały się głównie w ogniskach (np. na weselach), które łatwo było zidentyfikować, wirus rzeczywiście mógł mieć problemy z przenoszeniem się. Ale jeśli pojawił się w pociągach, na nadmorskich plażach, to jego efekty zobaczymy w ciągu kilku tygodni w statystykach. Niezależnie Ministerstwo Zdrowia będzie raportowało więcej chorych. Po prostu zwiększy się liczba zgonów spowodowanych przez Covid-19.
Na razie jednak wygląda na to, że pandemia jest pod kontrolą. Jeśli liczba umierających na Covid-19 ludzi będzie nadal zbliżona do liczby ofiar wypadków drogowych, to będzie oznaczało, że obecne działania (maseczki, dezynfekcja, zakaz niektórych zgromadzeń) są wystarczające.
A może… lockdown był niepotrzebny? Szwedzka droga
Ale czy w związku z tym wiosenny lockdown miał sens? Może to było kompletnie niepotrzebne i trzeba było oszczędzić tego cierpienia gospodarce oraz ludziom? Żeby tę tezę zweryfikować spojrzeliśmy na przykład Szwecji, która gospodarki nie zamknęła, zaś jej władze epidemiologoczne są sceptyczne nawet co do obowiązku noszenia maseczek w miejscach publicznych.
Anders Tegnell, główny epidemiolog odpowiedzialny za przyjętą w Szwecji strategię, stanął w ogniu krytyki, gdy ogłosił, że szwedzka gospodarka nie zostanie zamknięta. Teraz, po kilku miesiącach życia z koronawirusem, możemy spojrzeć na decyzje Szwedów trochę mniej emocjonalnie i sprawdzić, czy ich pomysł Szwedów na walkę z Covid-19 był warty podjęcia takiego ryzyka.
Na czym tak naprawdę polegała szwedzka strategia? Od samego początku, w przeciwieństwie do większości europejskich krajów, Szwecja nie wprowadziła praktycznie żadnych restrykcji, a jedynie rekomendacje o zachowaniu dystansu w kontaktach międzyludzkich. Jedynym twardym zakazem był zakaz organizacji imprez powyżej 50 osób. Rząd zalecił również swoim rodakom pozostanie w domach i pracę zdalną. Zalecił, ale nie nakazał.
Otwarte pozostały zakłady pracy, kawiarnie czy szkoły. Szwedzi charakteryzują się dosyć wysokim poziomem zaufania do rządu i służby zdrowia, ponadto ten skandynawski naród raczej nie słynie z zamiłowania do bliskości, a wręcz ceni sobie zachowywanie dystansu w relacjach międzyludzkich. Biorąc to pod uwagę, rząd liczył na to, że same zalecenia wystarczą, aby uchronić kraj przed najgorszymi skutkami pandemii. Takie, dość liberalne, działanie miało docelowo doprowadzić do uzyskania zbiorowej odporności na wirusa. Jednak coś poszło nie tak.
Między kwietniem a majem w Szwecji odnotowywano po 500-700 nowych przypadków Covid-19 dziennie, a pod koniec czerwca nawet prawie 2900. Wraz ze wzrostem zachorowań pojawił się wysoki odsetek zgonów. Najwięcej, bo 185 osób w ciągu jednego dnia, zmarło 22 kwietnia. Prawie 90% zgonów odnotowanych w tym nordyckim kraju stanowią obywatele po 70. roku życia.
Do tej pory łączna liczba ujawnionych zakażeń w Szwecji to ponad 86.000 i 5.800 zgonów. Sytuacja wygląda wprawdzie gorzej w Wielkiej Brytanii (323.000 zakażeń), czy Hiszpanii (386.000 zakażeń), ale trzeba pamiętać, że Szwecja jest dużo mniejszym krajem pod kątem liczby ludności (10 mln), niż Wielka Brytania (66 mln) czy Hiszpania (46 mln).
W czterokrotnie ludniejszej, niż Szwecja Polsce zmarło do tej pory nieco ponad 2.000 osób, co oznacza, że w Szwecji mają prawie 600 zmarłych na Covid-19 na milion mieszkańców, podczas gdy w Polsce mniej więcej 50 zmarłych na milion.
Co na to gospodarka? Czy Szwecja krwawi mniej, niż inni?
Przeciwnicy lockdownu w Polsce obawiali się, że zamknięcie gospodarki może doprowadzić do równie tragicznych skutków, co sama pandemia. Prognozowana zapaść gospodarcza, wzrost bezrobocia i widmo społecznej depresji wielu osobom wydały się gorszymi konsekwencjami, niż nowy wirus.
Czytaj więcej: Lekarstwo gorsze, niż choroba? Ile może kosztować nas lockdown i każde uratowane życie?
Choć władze Szwecji zarzekają się, że obawa o gospodarkę nie była przyczyną, dla której nie wprowadzono lockdownu, to nie można szwedzkiego przypadku oceniać w oderwaniu od wpływu na ekonomię. Biorąc pod uwagę generowane przez obywateli roczne PKB Szwecja to jedenasta pod względem wielkości gospodarka w Europie (zbliżona pod względem wielkości do polskiej, ale my mamy cztery razy więcej obywateli). To stabilna, rozwinięta, europejska gospodarka, która – pomimo wysokich podatków – gwarantuje swoim obywatelom wysokie dochody.
Czy brak lockdownu, okupiony ponad dziesięć razy wyższą śmiertelnością, niż w Polsce, ją uratował? Szwedzka gospodarka w pandemicznym drugim kwartale skurczyła się o 8,6%. Stawia ją to w delikatnie lepszej pozycji niż Polskę (minus 9%), ale w gorszej, niż Finlandia (tylko minus 3,2%) oraz Norwegia (minus 5,1%). Mocniej oberwało się krajom południowym (Hiszpania: minus 18,5%, Portugalia – minus 14,1%, Włochy – minus 12,4%), których gospodarki oparte są o turystykę, czyli sektor najbardziej dotknięty pandemią.
Południowe kraje mają kiepskie wyniki nie tylko w zakresie wskaźników ekonomicznych. To również stamtąd dochodzą złe dane dotyczące zakażeń i zgonów spowodowanych koronawirusem. Niestety, Szwecja, która wyłamała się z lockdownu, wygląda niewiele lepiej.
Kraje skandynawskie wyróżniają się pozytywnie na tle Europy w zakresie odbicia sprzedaży detalicznej w sklepach. W Szwecji jej spadek wyniósł raptem 2,7% w kwietniu, natomiast we wszystkich krajach skandynawskich wartości te mocno odbiły w czerwcu. Dane z krajów południowych mimo czerwcowego odbicia, nadal nie przedstawiają się najlepiej.
To jest przewaga Szwecji: konsumenci szybciej wyszli tam ze stanu „mentalnego przymrożenia” i poszli na zakupy. Ale w krajach, w których był lockdown też poszli, tyle, że później. Większość popytu konsumenckiego z niewielkim przesunięciem się odbudowała, więc tutaj Szwedzi dużo nie ugrali.
Porównując śmiertelność na Covid-19 w Szwecji i Polsce oraz koszty, jakimi my ratujemy swoją gospodarkę (mniej więcej 220-230 mld zł), wychodzi, że stosując strategię lockdownu uratowaliśmy jakieś 21.000 istnień ludzkich (głównie starszych osób). Oczywiście: bez lockdownu też byśmy pewnie wydawali pieniądze na wspieranie gospodarki, ale zapewne już nie tak duże.
Dlaczego Szwecja nie uratowała swojego PKB?
Dlaczego pomimo otwartych szkół i kawiarni szwedzka gospodarka nie poradziła sobie zbyt dobrze? Bo nie da się uratować gospodarki, gdy jest ona silnie uzależniona od wielu innych, „zamrożonych”. Szwecja to kraj, w którym kluczową rolę odgrywa eksport. Wartość dóbr i usług eksportowanych w stosunku do PKB wynosi 47%.
Biorąc pod uwagę główne dobra eksportowe (elektronika, pojazdy) oraz partnerów handlowych (Niemcy – spadek PKB o 10,1%; USA – o 9,5%; Norwegia – o 8,6%) to było nie do uratowania. Przez pierwsze trzy miesiące 2020 r. średnia wartość eksportu wynosiła ok. 130 miliardów koron (12,5 mld euro), a już w kwietniu kwota ta skurczyła się o 25 miliardów koron, czyli o prawie 20%. A potem o kolejne 5% w maju. Dane za czerwiec wyglądają już bardziej optymistycznie.
Szwedzka gospodarka (zresztą jak wiele innych) jest zbyt uzależniona od swoich zagranicznych kontrahentów, aby przetrwać taki kryzys bez większych perturbacji. Sam eksport to nie wszystko, bo w najgorszych wspomnianych miesiącach spadły też znacząco wydatki gospodarstw domowych. Pomimo tego że sklepy i restauracje pozostały otwarte, to wygląda na to, że Szwedzi postanowili się dostosować do wytycznych rządu, pracując z domu i omijając restauracje. W okresie największej paniki, czyli w marcu i kwietniu, wydatki gospodarstw domowych w Szwecji spadały po blisko 6% miesięcznie, odbijając delikatnie w maju i czerwcu.
Nawet, gdyby wewnętrzy popyt nie spadłby zbyt drastycznie, to szwedzkich obywateli jest po prostu zbyt mało, aby PKB mogło się obronić konsumpcją. Ekonomiści prognozują, że całoroczny PKB Szwecji w 2020 r. spadnie o 6,7% (szacunki dla Polski mówią o recesji rzędu 4-5%). Mimo wszystko szwedzkiej gospodarce dostało się dość mocno i liberalne podejście rządu za bardzo nie pomogło.
A może w dłuższym terminie to Szwedzi mają rację? Inwestycje plus odporność
A może polityka Szwecji była bardziej długoterminowa? O ile w „zamrożonych” krajach szybko odbudowuje się tylko konsumpcja, ale już nie inwestycje, to warto na Szwecję patrzeć także przez ten pryzmat. Jeśli szwedzkie firmy, nietknięte tak bardzo lockdownem, szybciej odbudują inwestycje oraz zdolność ekspansji międzynarodowej, to jej gospodarka szybciej nabierze rozpędu, niż inne kraje. I w kolejnych latach będzie się szybciej rozwijać.
To byłoby tym bardziej prawdopodobne, gdyby Szwedzi nabyli zbiorową odporność. Podczas, gdy inne kraje przez lata jeszcze będą się męczyły z pełzającą pandemią, to Szwedzi – z nabytą kosztem wielu wyrzeczeń odpornością – będą mogli pracować pełną parą i prześcigną inne kraje.
Ale i w tej dziedzinie nie jest w Szwecji dobrze. Kilka miesięcy temu naukowcy prognozowali, że do maja nawet 40% Szwedów zamieszkujących Sztokholm wytworzy przeciwciała anty-covid. Okazuje się jednak, że prognozy te były zbyt optymistyczne, bo obecnie wartość ta wynosi ok. 17%. Tym niemniej – w odróżnieniu np. od Polski – wirus w Szwecji jest w odwrocie, przynajmniej na razie.
Mimo wszystko dane odnośnie nowych przypadków nie wyglądają już tak źle, jak przed kilkoma miesiącami. Wprawdzie zdarzają się dni, w których wykrywanych jest ok. 700 zakażeń, ale wskaźnik umieralności nie jest już tak drastyczny jak w początkowych miesiącach pandemii.
Nigdy nie będziemy mieć pewności czy lockdown zminimalizowałby liczbę ofiar, nie można jednak ignorować faktu, że tam, gdzie gospodarki zostały zamknięte od razu, tam odnotowano duże niższe poziomy zakażeń.
Wygląda więc na to, że Szwecji nie udało uratować się ani swoich obywateli, ani gospodarki. Przy tak ścisłych powiązaniach gospodarczych brak lockdownu nie mógł przynieść istotnych korzyści. Cała nadzieja w tym, że w długim terminie szwedzkie firmy szybciej będą w stanie ruszyć z kopyta, niż te z „przymrożonych” krajów. I tylko wtedy szwedzka droga walki z Covid-19 okaże się choćby częściowo skuteczna.