Sylwester z godziną policyjną? Zakaz wyjazdu do hotelu i zakupów w galerii? Czy wprowadzając kolejny lockdown rząd zrzuca sobie na głowę lawinę pozwów? Są trzy powody, by się tego obawiać. Niezależnie od tego, czy lockdown jest nieunikniony, a Sylwester w tym roku musi być skromniejszy, niż kiedykolwiek, trzeba zadać sobie pytanie – czy rząd znów nie schrzanił roboty?
Najpierw była dwumiesięczna, narodowa kwarantanna – trwała od połowy marca do połowy maja. Potem kilka miesięcy „odwilży” i od połowy października znów soft lockdown (z otwartymi sklepami, ale zamkniętą całą „rozrywką”). To nie wystarczyło. Rząd właśnie ogłosił, że w 2021 r. wejdziemy z kolejną narodową kwarantanną. Gdybym powiedział, że mnie to dziwi, to bym skłamał. Kto czyta „Subiektywnie o finansach” pamięta zapewne tekst, w którym stawiałem tezę, iż twardy lockdown jest już nieunikniony.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Od 28 grudnia do 17 stycznia – a więc przez bite trzy tygodnie – zamknięte będzie wszystko poza sklepami „wolnostojącymi” (czyli tymi poza galeriami) oraz sklepami spożywczymi i aptekami w galeriach. Z domu będzie można wychodzić tylko w celu „zaspokojenia niezbędnych potrzeb”. Rząd definiuje te potrzeby jako np. niezbędne zakupy w IKEA (sklepy poza galeriami nie będą zamknięte), czy w Media Markt lub w Leroy Merlin (nie wszystkie sklepy sieci są zlokalizowane w galeriach).
A tymczasem w Wuhan…
Straty dla gospodarki będą spore, ale być może nie katastrofalne – hotele, restauracje, organizatorzy rozrywki, eventów i turystyki leżą, ale handel będzie częściowo działał. Trzeba mieć nadzieję, że rząd zdąży ze wsparciem. Tu nie wystarczy po 2.000 zł miesięcznie na etat i zwolnienie ze składek ZUS (taka obecnie oferta leży na stole w ramach Tarczy Antykryzysowej 2.0). Potrzebne są dopłaty do kosztów stałych działania firm, do czynszów, do rat kredytowych, do leasingu.
Czytaj też: Czy premier Morawiecki popsuje nam święta? Pięć ważnych wiadomości dla twojego portfela
Czy lockdown jest niezbędny? Co nam mówią dane o zgonach?
Czy lockdown jest niezbędny? Tak, bo rząd wcześniej popełnił błąd zakładając, iż zdoła uniknąć wzrostu fali pandemii, stosując półśrodki. Zamiast – jak inne kraje, jak Izrael i Australia – od razu zastosować hard lockdown – my „krwawimy na raty”, co spowoduje wydłużenie blokady gospodarki. Pisałem o tym scenariuszu jako o najgorszym z możliwych i on niestety się realizuje.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: Polska jest dziś krajem, w którym na Covid-19 umiera (proporcjonalnie do liczebności kraju) niemal najwięcej ludzi wśród wszystkich krajów w Europie i na Świecie. Poniżej macie wykres, który pokazuje jak bardzo jest źle.
Jeśli średnio dziennie na Covid-19 umiera 400 osób, to w skali miesiąca mówimy o 12.000 ofiar choroby. Łączny bilans ofiar Covid-19 zbliża się do 25.000 osób. Jednocześnie w październiku ogółem – nie tylko na Covid-19 – zmarło w Polsce 45.000 osób (o 15.000 więcej, niż zwykle), zaś w listopadzie aż 64.000 osób (o 30.000 więcej, niż zwykle).
Co nam mówią te liczby? Że w ostatnich dwóch miesiącach załamał się system ochrony zdrowia, niedofinansowany i zaniedbany zarówno przez obecnie rządzących, jak i poprzednie rządy. Ostatnio 10.000-15.000 osób miesięcznie umiera na Covid-19, drugie tyle z powodu braku dostępu do służby zdrowia, zaś 30.000 ze starości i chorób cywilizacyjnych (oni i tak by umarli).
Niewykluczone, że nie byłoby tak źle, gdyby rząd wyłożył pieniądze na masowe testowanie ludzi na „ślepo” (a nie tylko tych już mających objawy) i potrafił wyłapać wirusa jeszcze zanim się ujawni. Nie ma pewności, że to by zatrzymało wirusa (na Słowacji testowali masowo, a i tak musieli ogłosić lockdown), ale jeśli nie umiemy wyłowić chorych, to trzeba zamknąć ludzi w domach. Nie bez znaczenia są koszty takiej operacji masowego testowania, które niedawno szacowałem na 40 mld zł rocznie i to baardzo ostrożnie licząc.
Inna sprawa, że zamiast testować, można byłoby się monitorować za pomocą nowych technologii. Jest przecież aplikacja smartfonowa, która – gdyby ją wszyscy zainstalowali – byłaby systemem wczesnego ostrzegania i mogłaby pomóc w ograniczeniu lockdownu. Ale Polacy zdecydowali, że nie chcą aplikacji i wolą siedzieć w domu.
A gdyby nie zaostrzać lockdownu i godzić się na te 20.000-30.000 ofiar Covidu – bezpośrednich i pośrednich – miesięcznie? Prawdopodobnie to scenariusz nie do zaakceptowania. Część gospodarki i tak stoi, a do czasu osiągnięcia przez społeczeństwo tzw. odporności stadnej (lub zaawansowania programu szczepień) upłynęłoby wiele miesięcy.
Naukowcy szacują, że Covid-19 przeszło już 7-9 mln Polaków (śmiertelność jest szacowana na 0,4-0,5%, co z grubsza zgadza się z liczbą dotychczasowych ofiar epidemii przy założeniu, że chorowało 7 mln osób). Każde 10.000 dodatkowych ofiar to prawdopodobnie kolejne 2 mln zakażonych.
Wirus przestanie się rozprzestrzeniać, gdy odporność zyska 70% ludzi (czyli 25-26 mln). To oznacza, że przy obecnej aktywności ludzi mamy przed sobą jeszcze osiem miesięcy epidemii, kolejne 80.000-100.000 ofiar Covid-19 i drugie tyle ofiar niewydolności służby zdrowia.
Mało prawdopodobne, żeby program szczepień przyniósł pozytywne skutki dużo wcześniej, niż za te osiem miesięcy (choć może uda się „urwać” jakieś dwa-trzy miesiące). Zwłaszcza, że chętnych do zaszczepienia się nie ma zbyt wielu (30-40% społeczeństwa).
Czytaj też: Czy rząd powinien płacić 1000 zł każdemu, kto zgodzi się zaszczepić? W USA mają taki pomysł!
Trzy kłopotliwe konsekwencje noworocznego lockdownu
Wygląda więc na to, że nie ma innego wyjścia – jeszcze jeden lockdown jest konieczny, by zbić liczbę umierających codziennie na Covid-19 osób. Gdyby całkiem zlikwidować ograniczenia – prawdopodobnie mielibyśmy 1.000 osób umierających codziennie na Covid-19. I kilkaset osób dziennie będących pośrednimi ofiarami epidemii. Gdyby utrzymać ograniczenia na obecnym poziomie – pewnie byłoby 400-500 osób dziennie umierających na Covid-19 (i drugie tyle z powodu braku dostępu do służby zdrowia).
Nie zmienia to faktu, że będą z tej decyzji rządu co najmniej trzy kłopotliwe konsekwencje natury prawnej, wynikające z dużego poziomu nieogarnięcia występującego u ludzi, którzy nami rządzą.
Po pierwsze: wszelkie zakazy dotyczące ograniczenia mobilności ludzi nie mają podstawy prawnej, ponieważ dla ich skuteczności konieczne byłoby ogłoszenie jednego ze stanów wyjątkowych. Wydawanie zarządzeń w randze rozporządzenia może być zakwestionowanie (bo konstytucja zapewnia „swobodę ruchów” obywatelowi), a więc ewentualny mandat nałożony przez policjanta za niestosowanie się do ograniczeń będzie można zaskarżyć w sądzie, z dużą szansą na wygraną.
Podobnie było z maseczkami – przez wiele miesięcy nakaz ich noszenia nie miał żadnej podstawy prawnej i dopiero przed chwilą zostało to poprawione. Ale i tak kary za brak maseczki zostały (przez pomyłkę?) ustawione znacznie niżej, niż wtedy, gdy były nielegalne.
Po drugie: prawdopodobnie będzie trzeba płacić odszkodowania galeriom handlowym. Ponieważ od 28 grudnia będą one w większości zamknięte, zaś ustawa zakazuje właścicielom galerii pobierania czynszów od sieci-najemców, jest niemal pewne, że pójdą oni do sądu – najpierw polskiego, a potem unijnego – i będziemy płacić im z kieszeni podatników rekompensaty za bezprawne pozbawienie przychodów.
Po trzecie: być może trzeba będzie płacić odszkodowania tym, którzy uwierzyli w rządową tabelkę. Rząd brutalnie okłamał wiele tysięcy Polaków, którzy – wierząc, że po raz pierwszy od początku pandemii istnieje jakiś plan i przewidywalność – zaplanowali sobie święta i mają wykupioną miejscówkę, by skromnie obchodzić Sylwester oraz okres ferii. Okłamał też przedsiębiorców.
Czytaj też: Sylwester czasów pandemii. Czy warto w tym roku w ogóle coś rezerwować?
Czytaj też: Sylwester i ferie. Białego szaleństwa w tym roku nie będzie? Hotele czekają, ale czy będą zwracały zaliczki?
Zaledwie po kilku tygodniach od opublikowania słynnej tabelki, która obrazowała „mapę drogową” walki z pandemią, okazało się, że słowa premiera są niewiele warte. Bo oficjalna liczba zakażeń też jest nic nie warta. Tabelka zniknęła, ale już słyszałem od znajomych przedsiębiorców, iż ogłoszony przez rząd plan będzie dla nich podstawą do skarżenia państwa o odszkodowania.
Niezależnie więc od tego, czy grudniowo-styczniowy lockdown jest nieunikniony, to stanie się polem wielu sporów prawnych z polskim państwem, a na koniec za wszystko zapłacimy my sami, z naszych podatków. Nie zapomnijcie wystawić rządzącym za to rachunku przy urnie wyborczej.
Czytaj też: Odszkodowania za lockdown? Polskie firmy piszą pozew, a brytyjskie.. już dostały pieniądze
Czytaj też: Sylwester do piachu? Twardy lockdown? Będą też dobre strony
Czytaj też: Wracasz do Polski na Święta. Co z kwarantanną?
—————————-
POSŁUCHAJ PODCAST „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
W nowym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o prezentach dla naszych mam, ojców oraz dziadków. Standard to kosmetyki, książki, ciepły koc, zimowe skarpetki, czy witaminki na serce i nie tylko. Ale może czas oderwać się od tej sztampy? Jakie upominki mogą im przynieść najwięcej radości w erze pandemii? Zapraszam do posłuchania! Kliknij tutaj i poświęć kilkadziesiąt minut swojego życia, żeby dowiedzieć się czegoś ciekawego.
—————————-