W InnogyGO!, popularnej aplikacji do wypożyczania elektrycznych aut na minuty, minimalny wiek użytkownika został właśnie podwyższony do 22 lat. W Innogy tłumaczą, że juniorzy powodowali najwięcej stłuczek i wypadków. Co na to inne firmy specjalizujące się w car-sharingu? I czy pożyczanie aut na minuty niedługo może się stać przedsięwzięciem dostępnym tylko dla „starszych dorosłych”?
Nowe rodzaje produktów i usług stwarzają zupełnie nowe problemy do rozwiązania. W gospodarce współdzielenia nie jesteśmy właścicielem tego, z czego korzystamy. A to trochę zmienia myślenie. Im więcej współdzielenia, tym mniej roztropności. Zdarza się, że do samochodu wynajętego na minuty wchodzi nieopierzony 18-latek, którego na własny samochód nie byłoby stać, ojciec swojego auta by mu nie dał, a on chce strzelić „parę popisów na szosie”? Już raz musiałem odskakiwać na osiedlowym parkingu od takiego chojraka w aucie na minuty.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Sporo amatorów car-sharingu
Kwiecień dla warszawskich ulic był przełomowy, bo wtedy ruszył pierwszy w 100% elektryczny system car-sharingu, czyli wypożyczania aut na minuty. Chcesz jechać samochodem z Bemowa „na Pragie”? Zostaw swojego rumaka pod blokiem i weź elektryka – ominiesz korki buspasem, nie zapłacisz za parkowanie a i klimat będzie ci wdzięczny, bo nie zostawisz za sobą spalin – taką opowieść przedstawia operator usługi, firma Innogy.
Usługa InnogyGO! dołączyła do innych operatorów car-sharingu: firmy Panek (z hybrydowymi Toyotami), Traficar (z małolitrażowymi Renault Clio) i z mieszanymi autami 4Mobility (BMW, mini, czy Hyundai). I mimo, że w InnogyGO! cena od początku była relatywnie wyższa, niż u konkurencji, system aż uginał się od chętnych, którzy chcieli przejechać się elektrycznym BMW i3.
Samochody elektryczne na minuty zyskały wielu wiernych użytkowników, a po ograniczeniu obecności w Warszawie przez Traficar, pojazdy ze znaczkiem InnogyGO! stały się dla wielu osób opcją pierwszego wyboru. Bywa, że jeden samochód jest wypożyczany kilkanaście razy w ciągu doby.
Ale razem z flotą 500 aut pojawiły się problemy, bo nie wszyscy kierowcy jeździli ostrożnie – pierwsze wypadki były już po tygodniu, a zdarzały się nawet kradzieże, gdy dwóch 14-latków uprowadziło niezamknięty samochód. A pewna grupa użytkowników, „królów życia na minuty”, wykorzystywała car-sharing po to, by pędzić wypożyczonym autem na złamanie karku, dworując sobie z przepisów i zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego (w skrócie BRD). Specjaliści od big data zaczęli analizować dane z samochodów: sprawdzili kto i kiedy szalał oraz w jakich oklicznościach. Efekt? Ograniczenia wiekowe.
Car-sharig od 22 lat. Nie za dużo i nie za mało?
Operator car-sharingu samochodów elektrycznych InnogyGo! zapowiedział w ubiegłym tygodniu w mailach do użytkowników i na Facebooku zmianę regulaminu – od 23 sierpnia kierowcy poniżej 22. roku życia nie będą mogli wynająć samochodu. Powód? Z analizy danych jednoznacznie wynikło, że to osoby poniżej 22 roku życia spowodowały ponad 60% wypadków. Czy to dobra decyzja? Czy na ulicach zrobi się bezpieczniej?
Zrobiłem prasówkę i okazuje się, że zmiana regulaminu jest odbierana pozytywnie. Ba! Wiele osób uważa, że minimalny wiek korzystania z car-sharingu powinien zostać podwyższony do 25 lat. Przyznam szczerze, że już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie, że z fanami prędkości, którzy nawyki z gry „Need For Speed” przenoszą na ulicę, coś zrobić trzeba, bo prędzej, czy później dojdzie do tragedii. W tym kontekście podwyższenie wieku to krok w dobrą stronę. Ale…
Wśród młodych użytkowników, co było do przewidzenia, zawrzało. „Nie chcecie moich pieniędzy, to idę do konkurencji” – skarżyło się wielu z nich. „To odpowiedzialność zbiorowa, nie wszyscy młodzi kierowcy to nieodpowiedzialni wariaci” – dodawali inni.
To otwiera bardzo ciekawą dyskusję – czy kierowca młody to to samo, co kierowca niedoświadczony? A skoro tak, to czy inne firmy postępują roztropnie oddając w najem warte kilkadziesiąt tysięcy złotych auta osobom, które mogą mieć prawo jazdy dopiero od kilku miesięcy?
„Wyzwanie dla całej branży”
Zapytałem konkurencję InnogyGO jak oni widzą ten problem. Co się okazało? Że optyka jest różna:
„Na ten moment nie planujemy wprowadzania cenzusu wiekowego. Z usług Panek CarSharing dalej korzystać może każda osoba, która posiada prawo jazdy. Nie zauważyliśmy, żeby młody wiek miał aż tak znaczący wpływ na szkodowość w naszej usłudze”
– mówi Katarzyna Panek, z Panek CarSharing. W Panku jest tak, że jeśli przekroczymy dozwoloną prędkość o 30 km/h i spowodujemy wypadek, to odpowiadamy w pełnej wysokości za wyrządzone szkody, „Firmowe” AC nie zadziała. A Traficar? On co prawda w Warszawie nie jest już tak mocno obecny, ale to najdłużej działająca na rynku firma w branży car-sharingu i największa w Polsce.
„Mamy świadomość, że spora grupa młodych osób zaczyna korzystać z car-sharingu, nie mając praktycznie żadnego doświadczenia. To wyzwanie dla całej branży”
– mówi Klaudia Dzwonek. W Traficar zastosowali telemetrię, czyli firma „podgląda” styl jazdy klientów i ocenia, czy jest bezpieczny. Jeśli chcecie się przekonać, czy to działa – zapraszam do lektury tego tekstu: „Dlaczego niewielu kierowców decyduje się na polisy telematyczne? Co poszło nie tak?”
W Traficar po każdym przejeździe użytkownik otrzymuje oceny w trzech kategoriach: prędkość, technika jazdy i hamowanie. I zbieramy noty, jak w Uberze.
„Niezależnie od tego, czy masz 18 lat czy więcej, to jeśli otrzymujesz oceny przejazdów powyżej 4.0, to traktujemy cię jak dobrego kierowcę i takie osoby chcemy w naszej usłudze”
– tłumaczy Traficar. A co jeśli masz niskie noty?
„Każdy przypadek rozpatrujemy indywidualnie, przyglądając się wszystkim przejazdom użytkownika. Upominamy, a jeśli nie widzimy poprawy, bądź użytkownik rażąco przekroczył dozwolone normy, blokujemy mu dostęp do usługi”
Czytaj też: Oni odetną prąd car-sharingowi? Warszawę i kraj zaleją… skutery na minuty. Ja już jeździłem
Winny kierowca, czy samochód? Liczę stawkę OC/AC
W dyskusji o ograniczeniu wieku i dużej szkodowości kierowców słychać argumenty, że to „wina” specyfiki pojazdów, czyli aut z silnikiem elektrycznym, które mają najlepsze przyspieszenie ze wszystkich dostępnych w Polsce aut na minuty.
Czy to jest problem? Przepisy ruchu drogowego są jednakowe dla wszystkich – nieważne czy jedziesz fiatem 126p, hybrydą, czy elektrykiem. Zajeżdżasz drogę, przekraczasz prędkość, a nawet jeśli przyspieszasz zbyt agresywnie – stwarzasz zagrożenie dla innych użytkowników ruchu.
Najwięcej o ryzyku jakie stwarzają młodzi kierowcy wiedzą ubezpieczyciele. To im przypada rozliczenie spowodowanych przez klientów szkód, a każda jest skrupulatnie odnotowywana i służy do wyliczenia przyszłych składek.
Żeby sprawdzić czy młodzi kierowcy rzeczywiście są takimi ryzykownymi klientami, wyliczyłem składkę dla „smyka”, który – zamiast płacić 1,19 zł za minutę jazdy BMWi3 – kupiłby sobie takie auto na własność. Ile zapłaciłby za polisę OC i AC? Dla uzyskania lepszych wyników wpisałem dane nie do jednej, ale do dwóch porównywarek.
Kryteria? Samochód – wiadomo, BMW. Wiek klienta? 18 lat. Prawo jazdy od pół roku, miejsce zamieszkania – Warszawa. I co? Polisy OC/AC ze świecą szukać. Wiele firm rezygnuje z oferowania takim osobom AC i daje tylko ofertę „gołego” OC . Jazda autem za 150.000 zł bez AC? Odradzam – zresztą przy zewnętrznym finansowaniu (a mało który nastolatek ma w kieszeni tyle kasy, żeby kupić BMW za gotówkę) może być to niemożliwe.
Pełną ofertę dla młodych kierowców znalazłem np. w Axa Direct, gdzie cena była jeszcze „rozsądna” – 8650 zł. Potem jest Proama, Uniqua, Allianz – 11.000-15.000 zł. A na finał ubezpieczenie w Link4 i Avivie – prawie 50.000 zł rocznej składki. Wychodzi na to, że ubezpieczenie młodego kierowcy z takim samochodem jest wyjątkowo nieopłacalne.
Skoro firmy ubezpieczeniowe niechętnie biorą odpowiedzialność za „wyczyny” niektórych młodych ludzi, stosując odpowiedzialność zbiorową, to dlaczego właściciele flot pojazdów na wynajem mieliby grać w ruletkę?
źródło zdjęcia: kadr z filmu „Death Proof”