Ostatnie miesiące były przygnębiające. Inflacja rosła, gospodarka hamowała, raty kredytów przygniatały. A teraz doszedł jeszcze dolar prawie po 5 zł i ceny polskich akcji, które przebiły dziesięcioletni dołek i są najmniej warte od prawie dwóch dekad. Ale może niepotrzebnie zakładamy czarne okulary? Ostatnie informacje z polskiej gospodarki nie świadczą o tym, żeby zbliżał się koniec świata. Dziś poradnik dla tych, którzy chcieliby… pójść pod prąd i przygotować swoje inwestycje na scenariusz: Zielona Wyspa 2.0
Kto inwestuje pieniądze w Polsce – ma za sobą kolejne trudne dni. Złoty jest przerażająco słaby: kurs franka szwajcarskiego przekroczył niedawno 5 zł, cena dolara się do tego poziomu zbliża. Inwestorzy znów żądają więcej (prawie 7% w skali roku) za polskie obligacje. I trudno się dziwić obu tym zjawiskom, skoro inflacja wynosi ponad 16%, więc atrakcyjność polskiej gospodarki dla światowego kapitału spada.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Nie wiadomo, czy Rada Polityki Pieniężnej nie zatrzyma podnoszenia stóp procentowych (choć niektórzy jej członkowie uważają, że byłoby to samobójstwo). Do tego doszły paniczne ruchy rządzących, którzy chcą ratować wszystkich przed wzrostem cen energii i wymyślają coraz dziwniejsze rzeczy. Na razie efekt jest taki, że indeks WIG20 świętował w poniedziałek „Grunwald”, czyli poziom 1410 pkt. Przebił z impetem dziesięcioletnie minimum i tonie.
Nikt nie chce mieć polskich akcji, skoro krajem rządzą ludzie, którym nie wiadomo, co wpadnie do głowy. Wycena polskich akcji znalazła się na poziomie nie widzianym od prawie 20 lat. Na innych rynkach też nie jest zbyt wesoło, ale jak porównamy to, co dzieje się na giełdzie amerykańskiej i u nas, to widać, że polskie akcje i obligacje będą w najbliższym czasie na cenzurowanym.
No dobrze, ale może nie jest wcale tak źle? Złoty cierpi, ale być może bardziej z powodu odwrotu od ryzyka na światowych rynkach oraz z tego, że jesteśmy krajem przyfrontowym. Giełda? Polska giełda ani na jotę nie odzwierciedla tego, co dzieje się w gospodarce – nie ma na niej części największych spółek oraz branż. To żaden miarodajny wskaźnik.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie twierdzę, że widmo spowolnienia gospodarki minęło i za zakrętem czeka nas dobrobyt, 100 milionów złotych dla każdego i emerytura pod palmami. Ale może nie jest tak źle, jak przepowiadają czarnowidze, do których ostatnio i ja się zaliczam?
Nie wierzę, że zrealizuje się w Polsce turecki scenariusz – chociaż instytucjonalnie nasz kraj jest słaby, a nawet coraz słabszy, chociaż niezależność NBP od rządu pozostawia wiele do życzenia, chociaż władza ma zapędy, żeby konstytucję i prawa obywatelskie interpretować po swojemu – to jednak do Erdogana i jego pomysłów ciągle nam, na szczęście, daleko.
To prawda, pisałem, że NBP spóźnił się z rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych. Uważam – zresztą nie ja jedyny – że rozpoczęcie zacieśniania wcześniej i jednoznaczna komunikacja, że bank centralny widzi inflację i chce z nią walczyć, pozwoliłaby gospodarce i kredytobiorcom lepiej przygotować się do wysokich stóp procentowych.
Gdyby prezes Glapiński na początku 2021 r. nie opowiadał o możliwych obniżkach stóp, gdyby podwyżki zaczęły się np. w kwietniu-maju, gdy inflacja przebiła cel NBP, to mniej osób wpakowałoby się na minę kredytu hipotecznego, którego teraz nie ma z czego spłacać. A ci, którzy już wzięli, mogliby dostosowywać swój budżet do stopniowo rosnących rat.
Wygląda jednak na to, że NBP uznał, że zrobił już swoje i dużo więcej stóp nie podniesie. A może… ma rację?
Skrzypi, trzeszczy, ale jedzie. Dobre dane z polskiej gospodarki
Zacznijmy od sprzedaży detalicznej. Pisałem niedawno, że nasz zapęd do zakupów powoli topnieje, zwłaszcza jeśli chodzi o dobra trwałe – jak meble, RTV, AGD czy samochody. Jednak ogólnie nadal wydajemy więcej pieniędzy niż w zeszłym roku – i to nie tylko więcej nominalnie, ale także po uwzględnieniu inflacji.
W sierpniu sprzedaż detaliczna w cenach stałych (a więc uwzględniających inflację) wzrosła o 4,2% w stosunku do sierpnia zeszłego roku. To oznacza przyspieszenie dynamiki, bo w lipcu było to 2% i wielu ekonomistów wieszczyło, że za chwilę zaczną się spadki.
Niepokoić może, że wzrost konsumpcji odbywa się kosztem oszczędności – bo w ujęciu realnym płace spadają. Co to znaczy? Wynagrodzenia w sierpniu wzrosły średnio o 12,7% w porównaniu z ubiegłym rokiem, a inflacja w tym czasie wyniosła 16,1%. To oznacza, że nawet podwyżki, które dostaliśmy od szefów, nie skompensowały nam wzrostów cen. Mówiąc jeszcze inaczej – za nasze pensje możemy kupić mniej niż przed rokiem.
Skąd mamy pieniądze na wyższą konsumpcję? Z transferów fiskalnych – czyli rządowej kroplówki – i z oszczędności. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale może wyjdzie nam na dobre?
Wyobraźmy sobie sytuację, w której Polacy gremialnie przestają konsumować, wkładają pieniądze na lokaty i kupują wszystkie obligacje skarbowe, które Ministerstwo Finansów ma do sprzedania. Co się dzieje?
Banki mają nagle dużo wyższe koszty – bo muszą płacić odsetki od środków, które dotychczas leżały na nieoprocentowanych depozytach. Sklepy notują nagle silne obniżenie obrotów – zwłaszcza te, które handlują dobrami trwałymi. Za chwilę spowolnienie uderza w przetwórstwo przemysłowe. Pieniądz przestaje krążyć w gospodarce. Za to MF ma więcej pieniędzy – ale cóż z tego, skoro w detalu pożycza na wyższy procent niż na rynku?
A więc nie ma tego złego – może na kredyt, może ponad stan – ale utrzymujemy gospodarkę w ruchu.
Przemysł nie zwalnia, bezrobocie spada – zielona wyspa nie wygląda źle
Wiemy zatem, że z konsumentami nie jest źle. Równie dobrze radzi sobie – na razie – przemysł. Produkcja wzrosła w sierpniu o prawie 11% rok do roku – więcej niż oczekiwali ekonomiści. Wzrosty są szerokie i dotyczą 30 z 34 GUS-owskich działów. Najmocniej zwiększało się wydobycie węgla, ale solidne zwyżki produkcji notowały też takie branże jak przemysł motoryzacyjny, wytwórstwo urządzeń i maszyn czy artykułów spożywczych.
Dobrym wskaźnikiem wyprzedzającym dla przemysłu są nowe zamówienia. A tutaj jest torpeda! W sierpniu polskie firmy miały ogólnie o 31,5% więcej zamówień niż przed rokiem, a w tych przeznaczonej na eksport – o 36% więcej! Wygląda więc na to, że nasze zakłady i fabryki będą miały co robić przez najbliższe miesiące, nie ma więc powodu, by zwalniać pracowników i zatrzymywać linie produkcyjne.
Jeśli do przestojów by dochodziło, to nie ze względu na brak popytu na towary, ale przez niedobory podzespołów i surowców albo zaburzenia na rynku energetycznym. Wysokie ceny, a w skrajnym przypadku ograniczenia w dostawach prądu czy gazu mogą dać się we znaki.
Ale i tutaj są powody do optymizmu. Magazyny gazu mamy wypełnione, elektrownie działają, węgiel sprowadzimy może i drogo, może i z innego kontynentu albo z ogarniętej wojną Ukrainy, ale sprowadzimy. Rząd się dorzuci w postaci dopłat, zadłuży się na dodatkowe miliardy – ale najgorszy okres przetrwamy.
Rynek pracy też wygląda na mocny. Bezrobocie spadło do 4,8%, zatrudnienie jest większe o 2,4% niż w zeszłym roku, a płace się zwiększają – choć wolniej niż inflacja. Nie wygląda na to, żeby szykowały się wielkie zwolnienia.
Prezes Glapiński stawia na konferencjach alternatywę – albo godzimy się z wysoką inflacją, albo będziemy z nią walczyć i wywołamy dwucyfrowe bezrobocie. Profesor Joanna Tyrowicz, nowa członkini RPP uważa, że to pogląd rodem z lat 90.
Polska gospodarka ma taką niezwykła charakterystykę, że jest niezwykle zdywersyfikowana. Nie mamy co prawda „narodowych championów” jak Korea czy Czechy, ale dzięki temu, gdy przychodzą kryzysy, dotykają nas nieco w mniejszym stopniu niż te bardziej monotematyczne kraje.
Na naszą korzyść – krótkoterminowo i doraźnie – działa osłabienie złotego. Nie wierzę w to, że te kilka-kilkanaście procent deprecjacji wobec dolara czy euro pozwoli zyskać jakąś przewagę konkurencyjną i zdobyć naszym eksporterom nowe rynki. To też chyba pogląd, który przestał być aktualny dekadę lub dwie temu. Wtedy, kiedy po raz pierwszy o Polsce mówiono „zielona wyspa”.
Jednak słabszy złoty pozwoli eksporterom na poprawienie marży – co z kolei da przestrzeń w budżetach firm na pokrycie (nawet jeśli tylko częściowe) rosnących kosztów pracy i surowców.
Jak przygotować portfel na scenariusz Zielona Wyspa 2.0? Cztery pomysły
Szansa na niedramatyczny rozwój sytuacji nie jest taka mała – moim zdaniem. Jak by on mógł wyglądać? Gospodarka zwolni, ale nie zacznie się kurczyć. Bezrobocie utrzyma się na niskim poziomie, szala rynku pracy nie przechyli się z rynku pracownika na rynek pracodawcy, ale sytuacja może wrócić do względnej równowagi.
Pensje nadal będą rosły, jednak tylko w ujęciu nominalnym. A to dlatego, że inflacja nie obniży się – rząd nadal będzie stymulował gospodarkę transferami, a NBP nie odważy się na niepopularne decyzje, czyli na dużo ostrzejsze podnoszenie stóp procentowych.
To zaś nie wróży dobrze złotemu – przy wykazywanej przez główne banki centralne determinacji do walki z inflacją nie ma za wielu argumentów za tym, by polska waluta miała się umacniać. Co to znaczy dla naszego portfela?
1. W takich warunkach najwyższe i najstabilniejsze stopy zwrotu będą dawały detaliczne obligacje skarbowe – zwłaszcza te długoterminowe i indeksowane inflacją. Scenariusz, w którym cykl podwyżek stóp proc. rzeczywiście się kończy, jest pozytywny dla funduszy obligacji – już teraz papiery skarbowe w nich zgromadzone pracują na ok. 6% rocznie, a jak uda się jeszcze dołożyć coś z rynku korporacyjnego, to można wykręcić całkiem przyzwoite wyniki.
2. To może być też szczyt, jeśli chodzi o poziom oprocentowania lokat. Nawet prezes Kaczyński w swojej „ciężkiej walce z bankami” stawia cel 8% na długoterminowych depozytach. Tyle to już można dostać w PKO i Pekao.
3. Nie będzie to dobry moment na inwestowanie na GPW – a przynajmniej krótkoterminowo. Bo w horyzoncie emerytalnym to może być pokoleniowa okazja na tanie zakupy. O ile oczywiście GPW dotrwa to tego czasu. Niektórzy wątpią w emeryturę z ZUS, ale mnie zaczyna prześladować obawa, że przy takiej „miłości”, jaką okazują naszemu rynkowi kapitałowemu rządzący – to ten prywatny filar zaczyna wyglądać na bardziej zagrożony.
4. W takim scenariuszu procentować mogą wszelkie inwestycje walutowe – zwłaszcza dolarowe. „Zielone” nadal będą rządzić w globalnej gospodarce. Można trzymać trochę środków na kontach walutowych, można kupić denominowane w dolarze ETF-y na główne amerykańskie indeksy giełdowe albo na obligacje USA. Zwiększa to ryzyko, ale może też dać dobry mnożnik do zysków w przeliczeniu na złote.
————-
Skorzystaj z bankowych promocji
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Zapraszamy do nowego newslettera „Subiektywnie o świ(e)cie”
Ekipa Samcika uruchamia nowe przedsięwzięcie. Newsletter „Subiektywnie o świ(e)cie” – w przyjaznej, acz skondensowanej formie dowiesz się wszystkiego, co musisz wiedzieć, żeby Twoje pieniądze rosły zdrowo. Najważniejsze wydarzenia, zapowiedzi, historie i polecenia najciekawszych tekstów o finansach i ekonomii w światowych mediach. Do poczytania przy porannej kawie. Zapraszam w imieniu Ekipy. Formularz zapisu na newsletter znajdziesz pod tym linkiem, zaś najnowszy, poniedziałkowy newsletter – żebyś mógł ocenić czy fajny – jest pod tym linkiem.
—————
„Subiektywnie o finansach do słuchania”, czyli autorzy czytają Wam swoje artykuły!
Uruchomiliśmy nowy cykl: „Subiektywnie o finansach do słuchania”. Będziemy Wam czytać wybrane teksty – do poduszki, do obiadu, albo żeby umaić podróż metrem czy autobusem. Posłuchajcie tego subiektywnie i dajcie znać, czy Wam się podoba! Tutaj Maciek Jaszczuk czyta artykuł o tym, kiedy pieniądze z OFE wreszcie trafią na nasze prywatne konta emerytalne, np. IKE. A tutaj Maciek Samcik czyta artykuł o tym, czy wojna w Ukrainie ostatecznie zakończy erę samochodów z silnikiem diesla w Polsce. Maciek Jaszczuk przeczytał z kolei tekst o tym, jakie inwestycje najlepiej chronią przed inflacją. Zapraszamy!
—————
Posłuchaj nowego odcinka podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W najnowszym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” naszym gościem była prof. Joanna Tyrowicz, nowa członkini Rady Polityki Pieniężnej. I opowiedziała Maciejowi Danielewiczowi, jak powinna przebiegać walka z inflacją. Czy musi boleć, jak bardzo i co będzie, jeśli tej walki nie zaczniemy wreszcie wygrywać? „Tak bardzo realnie ujemnych stóp procentowych jak Polska nie ma żaden rozwinięty kraj na świecie. Przy obecnej inflacji i stopach procentowych w rok każdy traci 10% realnej wartości swoich oszczędności, a Polska staje się krajem wyjątkowo nieatrakcyjnym dla inwestorów. Może nas to drogo kosztować” – mówi prof. Tyrowicz.
Pytaliśmy też, czy można przeczekać wysoką inflację. „Zamożne gospodarstwa domowe zapewne mogą sobie na to pozwolić, ale dla części gospodarstw domowych wysoka i uporczywa inflacja będzie miała dotkliwe skutki. Wymusi rezygnację z zakupów podstawowych produktów, takich jak leki czy żywność przyzwoitej jakości. Inflacja już dziś jest problemem społecznym, a jej utrwalenie będzie tylko jeszcze bardziej szkodliwe” – brzmiała odpowiedź. A o tym czy zaostrzenie polityki pieniężnej mogłoby spowodować wzrost bezrobocia – posłuchajcie w podkaście pod tym linkiem albo w pisanej wersji rozmowy, którą znajdziecie tutaj.
„Czyste powietrze”, „Mój prąd”, „Mój elektryk” to tylko niektóre programy, w ramach których możemy ubiegać się o dofinansowanie inwestycji, dzięki którym w przyszłości zapłacimy niższe rachunki za prąd, gaz czy ogrzewanie. Które z tych programów są warte uwagi? Na jakie finansowe wsparcie można liczyć? Po jakim czasie inwestycja ma szanse się zwrócić i w jaki sposób w ich sfinansowaniu może pomóc bank? O meandrach zielonych inwestycji Maciek Samcik rozmawia z Gizelą Gorączyńską i Mateuszem Wojnarem, menedżerami ds. Programów Zrównoważonego Rozwoju w Banku BNP Paribas. Zapraszam do odsłuchania tutaj!
Ile pieniędzy można odzyskać z banku? Jak wykonać domowy audyt energetyczny? O tym w 122. odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”. Zapraszamy do posłuchania! A 120. odcinek podcastu poświęciliśmy przedsiębiorcom. W pierwszej części Maciek Samcik próbuje wyjaśnić, dlaczego firmy dostają od PGNiG gigantyczne rachunki za gaz. To efekt pazerności gazowego monopolisty czy innych czynników? W drugiej części Maciek Bednarek rozmawia z Michałem Bogielem z firmy z branży materiałów budowlanych. Jak nadchodzący kryzys gospodarczy wygląda z perspektywy przedsiębiorcy? Czekają nas chude lata, bezrobocie, bankructwa firm? Zapraszamy do odsłuchania pod tym linkiem!
Źródło zdjęcia: Schäferle/Pixabay