Nawet jeśli jesteś wyposażony we wszystkie najnowsze aplikacje mobilne – bankowe i fintechowe – to i tak, przekraczając granicę, warto zaopatrzyć się w gotówkę na awaryjne wydatki w walucie kraju, do którego się wybierasz. Gdy o jej braku przypominasz sobie dopiero w ostatniej chwili przed podróżą, może ci przyjść do głowy chęć skorzystania z „kantoru ostatniej szansy”, czyli bankomatu, który umożliwia wypłatę w euro. Jak to działa i ile kosztuje? I jak nie dać się złapać w pułapkę?
Od kilku lat Polskę otaczają kraje strefy euro. Z naszych unijnych sąsiadów jeszcze tylko Czesi mają swoją walutę – koronę, Litwa i Słowacja przeszły na euro, a dla Niemców to już od dawna waluta „domowa”. Stąd też właśnie euro jest najpopularniejszą walutą podczas podróży zagranicznych. Zarówno w portfelach wirtualnych, jak i tych tradycyjnych.
- Szwecja radośnie (prawie) pozbyła się gotówki, przeszła na transakcje elektroniczne i… ma poważny problem. Wcale nie chodzi o dostępność pieniędzy [POWERED BY EURONET]
- Kiedy bank będzie umiał „czytać w myślach”? Sztuczna inteligencja zaczyna zmieniać nasze relacje z bankami. I chyba wiem, co będzie dalej [POWERED BY BNP PARIBAS]
- ESG w inwestowaniu: po fali entuzjazmu przyszła weryfikacja. BlackRock mówi „pas”. Jak teraz będzie wyglądało inwestowanie ESG-style? [POWERED BY UNIQA TFI]
Bez gotówki za granicę? Opcji jest dużo, ale większość turystów wybiera banknoty
Dostęp do euro w postaci elektronicznej jest coraz lepszy. Są pozabankowe kantory internetowe, do których wpłacasz złote, a one odsyłają ci (na walutowe konto bankowe) euro wymienione po uzgodnionym kursie. Są też kantory internetowe przy bankach, często połączone z aplikacjami mobilnymi. Zlecasz zakup np. euro w aplikacji mobilnej, a waluta jest online ściągana z ROR-u i księgowana na walutowym subkoncie w twoim banku.
To działa i coraz więcej osób przekonuje się do podróżowania z walutą zaksięgowaną na koncie walutowym. Online wymieniamy rocznie ok. 40 mld zł! Jedna piąta wszystkich transakcji wymiany walut przebiega bez udziału gotówki. Oczywiście: aby korzystać z kantoru online – zarówno pozabankowego, jak i funkcjonującego w ramach banku – trzeba otworzyć owe konto walutowe, przypiętą do niego kartę walutową i płacić prowizje za to wszystko.
Jest i drugi pomysł na „wirtualne euro” w portfelu. coraz więcej banków wydaje wielowalutowe karty płatnicze, które potrafią rozliczać transakcje w walutach obcych bez wysokich spreadów lub też karty bezspreadowe (czym różnią się oba rodzaje kart płatniczych – piszemy w tym artykule). Są wreszcie fintechy takie jak N26, czy Revolut, które umożliwiają niemal bezprowizyjną wymianę walut.
Waluta z kantoru pozabankowego, z aplikacji mobilnej banku, z karty wielowalutowej, bezspreadowej albo z aplikacji revolutopodobnej – bezgotówkowa waluta obca jest dziś łatwo dostępna. Nie zmienia to faktu, że z 8-10 mln podróżujących Polaków raptem tylko co trzeci w ogóle bierze pod uwagę operowanie „bezgotówką” poza krajem. Większość jednak korzysta z kantorów i kupuje fizyczną walutę.
Nie lubimy się martwić tym, czy będzie można zapłacić kartą za usługi dodatkowe w hotelu, za wycieczki fakultatywne, na bazarkach. Niezależnie od tego wszystkiego, wypad za granicę bez banknotów w portfelu to jednak jest w pewnym sensie igranie z ogniem. Nawet totalni entuzjaści nowoczesnych technologii powinni mieć w portfelu te 100-200 euro, na wypadek gdyby nowoczesne kanały płatności zawiodły.
Czytaj też: Chcesz, żeby pomaganie weszło ci w nawyk? Wypróbuj opcję dobroczynności przy wypłacie z bankomatu. Łatwiej już nie będzie
Źródła taniej gotówki w obcej walucie są jak źródła Amazonki. Trzeba nieźle poszukać
Choć e-kantory i fintechowe aplikacje do wymiany walut są coraz popularniejsze, to w portfelach rasowych podróżników wciąż „cash is the king”. Bez gotówki ani rusz. Skąd ją wziąć? Z własnego doświadczenia wiem, że wymaga to dodatkowego planowania – przed podróżą, oprócz skompletowania skarpetek, koszul, ładowarek, polisy turystycznej trzeba mieć w tyle głowy wizytę w kantorze. Np. w tym najbardziej tradycyjnym, z tablicą z kursami walut i panem lub panią w okienku.
Mam swój ulubiony, lokalny kantor, który działa bodaj od początku lat 90. Kursy mieszczą się w średniej rynkowej, ale dobijają mnie potężne kolejki, które w sezonie wakacyjnym, czy „okołoferyjnym” bywają naprawdę długie. W dodatku kantor jest czynny tylko w określonych godzinach, a żeby go odwiedzić muszę pojechać do sąsiedniej dzielnicy. Te ograniczenia sprawiają, że nie jest to rozwiązanie na sytuacje „last minute”. Były jakiś czas temu na polskich ulicach kantory automatyczne, ale zbankrutowały.
Gdy wyjeżdżasz w środku nocy, a nie masz czasu szukać taniego kantoru, to jest jeszcze jedna opcja. Dogodna dla spóźnialskich, zapominalskich i wygodnickich – wypłata euro w bankomacie. Nie będzie najtaniej, ale za to wygodnie i całodobowo oraz bez ryzyka, że dostaniemy do ręki fałszywe banknoty. Dziś kilka rad, jak rozsądnie korzystać z tego rozwiązania.
Przeczytaj też: Jesteś w centrum handlowym na zakupach? Jeśli zajdziesz do bankomatu po gotówkę, to możesz dostać… prezent. Np. rabat do sklepu obok
Awaryjny kantor jak apteka dyżurna. Gdzie on jest, jak go potrzeba?
Bankomat nie jest opcją pierwszego wyboru, jeśli chodzi o poszukiwanie punktu wymiany walut, za to ma właściwości, których nie posiada żaden inny kantor – zarówno stacjonarny, czy wirtualny.
Przede wszystkim bankomat, który wypłaca euro działa cały rok, 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. Niby pikuś, ale… To trochę tak jak z apteką całodobową – nie interesujemy się, która pełni dyżur, dopóki w nocy nie dopadnie nas gorączka. Jak znaleźć bezpieczny kantor w niedzielę niehandlową (a wkrótce zostaną już prawie tylko takie), czy w środku nocy? Gdy wszystkie inne opcje zawiodą, bankomat wielowalutowy może uratować skórę.
W przeciwieństwie do tradycyjnych kantorów nie musimy mieć gotówki na wymianę – wystarczy zwykła karta płatnicza, czyli oszczędzamy sobie co najmniej jednej dodatkowej transakcji wypłaty.
Gdzie szukać bankomatów wypłacających nie tylko złotówki, ale też euro? Przeważnie tam, gdzie najczęściej startujemy w podróż – w okolicach centrów handlowych, dworców, lotnisk, węzłów przesiadkowych, na głównych ulicach. Na stronie sieci Euronet – największej w kraju sieci bankomatowej – jest interaktywna mapka, oprócz tego każdy taki bankomat jest oklejony dodatkową informacją „tutaj wypłacisz euro”.
Takie „kantory bankomatowe” mogą być alternatywą dla tradycyjnych kantorów na lotniskach, w których często kursy są iście horrendalne, a spread w przypadku euro może przekraczać 1 złoty na każdej jednostce tej waluty. Jeśli chcesz zobaczyć euro po prawie 5 zł, to jedź na lotnisko.
Jak działa wypłata waluty obcej przez bankomat Euronetu? Bardzo prosto – wkładamy kartę, wybieramy opcję „wypłata euro”, poznajemy aktualny kurs wymiany (który jest aktualizowany w czasie rzeczywistym) i akceptujemy transakcję. Z konta, do którego podpięta jest nasza karta znikają złotówki, a do ręki dostajemy banknoty 50-cio lub 100-eurowe.
Banknoty euro z bankomatu: kiedy to ma sens?
Kursy euro z bankomatu różnią się na niekorzyść od tych, które oferują kantory internetowe, ale z drugiej strony tutaj mamy od razu gotówkę w ręce. Przy korzystaniu z kantoru online sama transakcja to jedno, a ewentualny dostęp do gotówki – drugie. Niezbędne jest konto bankowe w walucie, którą wymieniliśmy oraz karta płatnicza, która pozwoli zamienić tę walutę na żywy cash.
W bankach konta walutowe i karty do takich kont bywają kosztowne (od 1 zł do kilku zł miesięcznie), zaś wypłata euro z bankomatu np. w Hiszpanii, czy Portugalii oznacza konieczność zapłacenia 1-2% prowizji surcharge (za skorzystanie z bankomatu – nie ma jej w Polsce, ale jest powszechna za granicą) oraz prowizji polskiego banku za użycie karty do wypłaty za granicą (5-9 zł od każdej transakcji).
To oznacza, że wypłacenie pieniędzy z karty walutowej za granicą może kosztować nawet 18-20 zł za każde 100 euro. Na tym tle spread w bankomatach Euronetu (wynoszący 20-30 groszy) wygląda trochę mniej groźnie. Oczywiście: są banki, które oferują „wszystkie bankomaty na świecie bez prowizji”. Ale ta obietnica nie obejmuje prowizji surcharge – patrz przykład naszego czytelnika, który w Pradze przeżył olbrzymie zaskoczenie, mimo iż myślał, że jako klientowi premium jemu wolno więcej.
Fintechy takie jak Revolut też mają opcję wypłaty obcej waluty z bankomatu zagranicznego, płacąc tylko opłatę surcharge. Są dwa „ale”: fintechowe karty nie są tak niezawodne jak bankowe (czasem nie potrafią „dogadać się” z bankomatem zagranicznym), zaś kontyngent waluty, którą można wypłacić jest ograniczony (np. równowartość 200 euro miesięcznie).
Wypłata waluty euro z bankomatu np. Euronetu nie jest najtańszą opcją, ale prawdopodobnie najwygodniejszą i najszybszą w sytuacji, gdy nie mamy w okolicy czynnego taniego kantoru i gotówki na wymianę w kieszeni. Spread jest większy, niż w najtańszych kantorach stacjonarnych, ale przeważnie niższy od tego w kantorach lotniskowych i dworcowych. Jeśli potrzebujemy na gwałt stosunkowo niewielkiej gotówki – np. awaryjnych 100 euro – strata na spreadzie może być do przełknięcia w relacji do zysku w postaci wzrostu poczucia bezpieczeństwa oraz wygody.
Ograniczenia? Minimalna wypłata to 50 euro (maksymalna – 2000 euro). I ważna uwaga na koniec: to usługa dla kart, których waluta rozliczeniowa jest inna niż euro. Jeśli spróbowalibyście wypłacić euro z karty do konta w euro, to nie będzie to transakcja bezprowizyjna (choć bankomat jest „w euro” i karta „w euro”). Może się to skończyć podwójnym przewalutowaniem transakcji. By wypłacić euro z bankomatu, używajcie tylko kart z inną walutą rozliczeniową niż euro. Najbezpieczniej po prostu czynić to polską kartą w złotych.
Artykuł powstał w ramach Partnerstwa serwisu „Subiektywnie o finansach” z Euronet Polska. Zapraszamy do odwiedzenia rubryki #cashlovers na www.subiektywnieofinansach.pl
źródło zdjęcia:PixaBay