Przed 2004 r. saldo handlowe Chin było raczej zrównoważone. Dopiero po dołączeniu do WTO światowy popyt na chińskie produkty zaczął się nakręcać. Panowanie Chin w międzynarodowej wymianie towarów wydaje się dzisiaj oczywiste, ale tak naprawdę jest czymś relatywnie nowym.
Do kogo te wszystkie produkty trafiają? Właściwie do wszystkich dużych gospodarek. Oczywiste jest, że im bogatszy region, tym więcej pieniędzy ma na kupowanie od Chin. Dlatego największymi odbiorcami są Ameryka, Unia Europejska i kraje Azji Południowo-Wschodniej. Rozbijając to na państwa, liderują Stany Zjednoczone (import z Chin to 576 mld dol.), a za nimi Japonia (166 mld dol.) i Korea Południowa (149 mld dol.). UE jako cały blok importuje z Chin towary o wartości 518 mld dol. rocznie, zaś najwięcej, bo 115 mld dol., trafia do Niemiec (maszyny i samochody).
Jak na tym tle wygląda Rosja? Pod względem wartości jest hen, daleko w tyle – import z Chin wynosi 68 mld dol., a eksport 79 mld dol. Wartość wymiany handlowej rośnie w tempie 30-40% rocznie. I – tak jak wspomniałem – ważniejsze od tego „za ile”, jest „co”. Rosja sprzedaje Chinom surowce, w tym ropę i żywność, a w drugą stronę jedzie głównie elektronika.
Jak ważne są dla Chin relacje handlowe z Moskwą? Rosja jest trzecim największym dostawcą gazu, a dostawy z tego kierunku odpowiadają za 5% tego, co Chiny zużywają. Błękitnego paliwa ma płynąć więcej, bo w planach jest rozbudowa gazociągu „Power of Siberia”.
Gdzie plasuje się Polska? My Chinom nie mamy wiele do zaoferowania: maszyny, urządzenia, metale (miedź), drewno, trochę czarnej porzeczki, wiśni i odrobina jabłek. My im wysyłamy towary o wartości 13 mld dol. Oni nam – za 45 mld dolarów.
Xi Jinping marzy, żeby juan był tak popularny jak dolar. To możliwe?
Chiny uzależniają więc świat od swoich produktów i bogacą się, dzięki czemu – zarówno pod względem militarnym, jak i gospodarczym – powoli przygotowują się do przejęcia władzy nad światem. Prawdopodobnie będą to czyniły nie na drodze wojny (choć np. w ten sposób zapewne spróbują przejąć bogaty Tajwan), lecz na drodze przejmowania kontroli nad gospodarkami. W ten sposób połowa Afryki stała się de facto chińskimi koloniami (chińskie inwestycje za pożyczone od Chin pieniądze obezwładniają te kraje, a Chiny drenują Afrykę z pracy i surowców).
Jest jeszcze jeden front, na którym Ameryka obawia się oddać pola Chinom. Dominacja walutowa. Ja mierzyć globalną siłę waluty? Można udziałem w światowych rezerwach walutowych. Tutaj juan odpowiada za 2% – to zupełnie nie odzwierciedla pozycji Chin w handlu międzynarodowym, a przede wszystkim ich aspiracji. Państwo Środka jest nuworyszem, który dorobił się szybko w ostatnich latach, ale to nie wystarczy, by świat uznał jego walutę za bezpieczne schronienie.
Wspinanie się po tej drabinie może Chinom zająć dekady. Znacznie szybsze efekty mogą jednak osiągnąć, gdyby udało się wyprzeć dolara z rynku… ropy. Od lat 70. XX wieku handel ropą rozliczany jest w dolarach. To konsekwencja porozumień między USA a Arabią Saudyjską po kryzysie naftowym.
Przez lata USA zmniejszały swój import z Bliskiego Wschodu. Na pozycję głównego odbiorcy „czarnego złota” z Arabii wskoczyły Chiny. A informacje o tym, że Saudowie byliby skłonni przyjmować w rozliczeniu juany, a nie dolary – mogą solidnie wstrząsnąć decydentami z Waszyngtonu. Czy świat jest gotów na petrojuany? Tej walki USA łatwo nie odpuszczą.
Na razie to jest raczej nowinka. Arabowie będą mieli tylko problemy z przyjętymi za ropę juanami, bo nie będą mieli co z nimi zrobić – żeby coś kupić i tak będzie trzeba je zamienić na jakąś bardziej uniwersalną walutę. Ale to pierwszy krok Chin, by handlowanie w juanach stało się tak naturalne, jak w dolarach.
Pytanie brzmi: czy juan kiedykolwiek może stać się walutą tak pewną i twardą jak dolar w sytuacji, gdy jej emitent – Chiny pod rządami Xi Jinpinga – to kraj niedemokratyczny, który w każdej chwili może znacjonalizować dowolną firmę działającą na jej terenie i zabrać jej wszystko. Czy kraj, w którym o wszystkim decyduje partia komunistyczna, może mieć walutę, która będzie honorowana na całym świecie? Wątpliwe.
Chyba że dolar zniszczy się sam. Albo że nastąpi technologiczna rewolucja i powszechnie akceptowane staną się CBDC – pieniądze banków centralnych. W tej dziedzinie to Chiny są na pierwszym miejscu w wyścigu. Zdelegalizowały Bitcoina i same próbują stworzyć cyfrowy pieniądz.
Trzy pomysły na bojkot chińskich produktów. Albo chociaż próbę bojkotu
W zasadzie Europejczycy – którzy właśnie przekonali się, jak wysoką cenę płaci Ukraina za to, że oni karmili przez lata rosyjskiego niedźwiedzia – powinni pójść po rozum do głowy i już dziś przestać karmić chińską pandę. To może miś przyjemniej wyglądający, ale – co widać na przykładzie Afryki – również śmiertelnie niebezpieczny.
Czy dalibyśmy radę bez chińskich towarów? Patrząc na dane o eksporcie Chin i rozglądając się na towary, którymi jesteśmy otoczeni, wydaje się, że to niemożliwe. Ale do niedawna wydawało się, że Europa nie da rady bez surowców z Rosji, a jednak są symulacje, którą pokazują, że to możliwe. Podobnie może być z Chinami.
Zapytacie – po co mamy teraz bojkotować chińskie produkty? Prawa człowieka władze w Pekinie łamią nie od dzisiaj. A w sprawie rosyjskiej napaści na Ukrainę na razie lawirują. A im dłużej bohaterscy Ukraińcy się bronią, w im głębszej recesji pogrąża się gospodarka największego kraju świata, tym mniej prawdopodobne, by Chiny jawnie poparły wojnę Putina.
Odpowiadam. Nierównowaga handlowa w relacjach z Chinami – zarówno Polski, jak i Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych – jest groźna dla światowej gospodarki. Jeśli chcemy przywrócić właściwe proporcje, trzeba zacząć myśleć o rozwiązaniach już teraz. Po to, żeby nie robić tego jak cepem, bo tego próbował już Donald Trump. Jakie stoją przed nami dylematy?
>>> Bojkotować produkty z Chin, składane z chińskich części czy chińskie marki? Towary chińskich firm czy towary amerykańskie i europejskie „made in China” – to pole do dyskusji. Produkty z Chin rozpoznamy po kodzie kreskowym zaczynającym się od liczb między 690 a 699. Problem w tym, że trudno rozróżnić towary rodzime od tych, które są na miejscu tylko składane z części wysłanych z innych krajów.
Łatwiej jest rozpoznać chińskie marki. A tych przybywa. To już nie tylko Huawei i Xiaomi, ale też smartfony Oppo, Vivo, telewizory TCL, komputery Lenovo (dawniej IBM) czy urządzenia firmy Heier (to obecnie największy na świecie producent AGD, który przejął słynną włoską markę Candy).
>>> Przeniesienie zamówień produkcyjnych do innych krajów w Azji? To nie będzie proste, ale Chiny nie są jakiś wyjątkowym krajem na mapie świata. Swoje ambicje zgłaszają także Indie, kraj o wielkim potencjale i ludności (ponad miliard ludzi). Już teraz na potęgę produkuje się w mniejszych krajach Azji Południowo-Wschodniej. Korea Południowa, Tajwan, Malezja, Wietnam czy Bangladesz raz po raz odbierają Chinom kawałki gospodarczego tortu.
Problemy mielibyśmy nie tylko z elektroniką. Chiny to jedna trzecia światowego eksportu odzieży. W 2020 r. ich udział w rynku sięgnął 30,2%, natomiast Polska była na 11. miejscu.
>>> Produkowanie na miejscu, czyli odwrót od globalizacji? Przenieśliśmy produkcję do Chin, bo chcieliśmy kupować tanio i dużo. Chyba jednak ten model na dłuższą metę się nie sprawdza. Na początku pandemii Zachód obudził się z ręką w nocniku, gdy okazało się, że cała produkcja maseczek i kombinezonów dla lekarzy znajduje się w Chinach. A granice są zamknięte…
Trzeba wrócić do pomysłu produkowania lokalnie i konsumowania lokalnie. Nie tylko w zakresie wyrobów o strategicznym znaczeniu. Transport odpowiada za znaczną część emisji CO2 – skrócenie łańcuchów dostaw pomogłoby w realizacji celów klimatycznych. Owszem, produkcja na miejscu jest droższa, ale z kolei oszczędzamy na frachcie.
Chiny wcale już nie są tak tanim krajem, jak przyzwyczailiśmy się sądzić, choć to nadal stawki niższe o 75% niż na zachodzie Europy. Alternatywą jest robotyzacja produkcji i automatyzacja procesów. Rośnie wówczas produktywność, a firmy inwestują w rozwój technologii, a nie kolejnych pracowników przy taśmie produkcyjnej.
Czy to ostatni moment na ratunek przed chińską dominacją? Jak uciekać, to do przodu!
Od lat 80. ubiegłego wieku Chiny rosły i budowały potęgę gospodarczą, zamieniając się wielką i tanią fabrykę. Pod wieloma względami Chiny nie tylko dogoniły, ale też wyprzedziły państwa zachodnie (choć wciąż nie są w stanie zbudować dużego samolotu pasażerskiego, który byliby skłonni kupować klienci na całym świecie czy jakościowych półprzewodników – liderem, który dostarcza maszyny do ich produkcji jest holenderska firma ASML).
Ale Chiny szybko się uczą i za kilkanaście lat będą największą gospodarką świata z coraz większymi aspiracjami politycznymi. I co wtedy? Wtedy będzie już za późno. Dlatego o tym, co robić, żeby nas chiński smok nie pożarł, trzeba myśleć już teraz. Pomyślcie o tym, zanim wydacie w sklepie swoje pieniądze.
źródło zdjęcia: PixaBay