Zdaniem prawników z kancelarii prawnej Frejowski i Wspólnicy wskaźnik WIBOR od dawna nie odzwierciedla kosztu pieniądza na rynku międzybankowym, a banki zrobiły z niego ukrytą marżę, czyli dodatkowy i nieuprawniony zarobek. Pierwszy pozew wpłynął już do sądu. Kolejne trzy pozwy zbiorowe w sprawie WIBOR trafią tam niebawem. Jaki wyrok może wydać sąd? Jakie scenariusze należy rozważyć? I jaka może być skala roszczeń klientów, jeśli banki przegrają „wiborowe” procesy?
Serwis „Subiektywnie o Finansach” jako pierwszy poinformował o pierwszym pozwie w sprawie wskaźnika WIBOR. O tym, że coś jest z nim nie tak, mówiło się w wąskim gronie od lat. Ale dopiero ostatni cykl podwyżek stóp procentowych zapoczątkowany jesienią 2021 r. sprawił, że klienci banków zaczęli głośno protestować, podejrzewając, że ich raty są zawyżone.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To nietypowy cykl podwyżek stóp procentowych głównie z uwagi na skalę i tempo ich wprowadzania. Stopy procentowe są narzędziem, którym Rada Polityki Pieniężnej próbuje ograniczyć wzrost cen (a inflacja dosłownie nam szaleje). Gdy kredyt drożeje, kupujemy mniej mieszkań, samochodów i innych dóbr. Mniej cyrkulującego pieniądza w gospodarce obniża popyt na towary i usługi, co z kolei powinno wywierać presję na spadek cen.
Inflacja zaczęła wyraźnie rosnąć już na początku 2021 r., ale wówczas RPP nie widziała potrzeby podnoszenia stóp procentowych, nawet w symbolicznej skali, żeby wysłać sygnał, że tanio wiecznie nie będzie. Zamiast tego utrzymywała stopy procentowe na poziomie 0,1%, a prezes NBP Adam Glapiński jeszcze w połowie zeszłego roku zapewniał, że inflacja jest przejściowa i że za jego kadencji stopy procentowe nie wzrosną.
Polacy, wierząc, że stopy procentowe jeszcze długo będą niskie, rzucili się na kredyty hipoteczne, głównie ze zmiennym oprocentowaniem. Wkrótce prezes Glapiński i członkowie RPP zmienili optykę i jesienią zobaczyliśmy pierwsze podwyżki, zdecydowanie za późno. W ciągu pół roku stopy procentowe urosły z 0,1 do 4,5%. Tanie kredyty szybko stały się drogie.
Czy WIBOR trzeszczy w szwach?
Poziom stóp procentowych ustalanych przez RPP nie wpływa bezpośrednio na oprocentowanie kredytów hipotecznych. To rola wskaźnika WIBOR, czyli w teorii kosztu pieniądza na rynku międzybankowym. WIBOR zwykle podąża za stopami procentowymi banku centralnego. A gdy te poszły szybko w górę, napęczniał też WIBOR, a w ślad za nim raty kredytowe. To sprawiło, że przeciętny kredytobiorca – „złotówkowicz” – miał okazję przekonać się, czym jest ryzyko stopy procentowej.
I zadaje sobie pytania: skoro urzędowe stopy procentowe wynoszą 4,5%, to dlaczego WIBOR sięga już 6%? Czy to faktyczna cena pieniądza na rynku bankowym? Oprocentowanie kredytu to suma wskaźnika WIBOR i marży banku, a więc za kredyt hipoteczny już trzeba płacić nawet 8% w skali roku. A skoro tak, to dlaczego na depozycie bank płaci marne 1-2%, jeśli nie mniej (średnie oprocentowanie depozytów nadal jest poniżej 1%).
Czy WIBOR spełnia wymogi unijnego rozporządzenia BMR regulującego funkcjonowanie wskaźników referencyjnych? Rozporządzenie mówi, że wskaźnik powinien opierać się na realnych transakcjach międzybankowych. A wiemy, że takich transakcji praktycznie już nie ma. Czy na bazie pojedynczych transakcji można zbudować wskaźnik, od którego zależy wysokość rat milionów kredytów?
Czy nie mamy również do czynienia z konfliktem interesów? „Wsad” do ustalenia wskaźnika WIBOR, czyli dane, dostarcza dziesięć banków – panelistów. W ich interesie ekonomicznym jest więc, by WIBOR był jak najwyższy. Skoro nie ma realnych transakcji, na bazie których powinien być obliczany WIBOR, łatwo o takie przypuszczenia.
Wiadomo też, że akcja kredytowa banków bazuje obecnie na depozytach. Jeśli za depozyty banki płacą średnio poniżej 1%, to co WIBOR robi na wysokości 6%? Zdaniem niektórych prawników (chcących zapewne ubić kolejny interes na pozywaniu banków), te 5 pkt proc. WIBOR-u może stanowić ukrytą marżę, na której – zgodnie z umową kredytową – banki nie mogą zarabiać.
Przeczytaj też: Co się dzieje ze wskaźnikiem WIBOR? Oto dowód na to, że nigdy nie był tak „odklejony”. Kto jest temu winny? Banki? Rząd? NBP? I jak to naprawić?
Trzy pozwy zbiorowe w sprawie WIBOR
Prawnicy nie tylko drążą i zadają pytania dotyczące wskaźnika WIBOR, ale też działają. W lutym do sądu trafił pierwszy pozew przeciwko bankowi PKO BP. Kancelaria prawna Frejowski i Wspólnicy w imieniu klienta tego banku uważa, że wskaźnik WIBOR jest zawyżony i nie oddaje rzeczywistego kosztu, po jakim banki pozyskują finansowanie.
Po ujawnieniu tej informacji do kancelarii zaczęli zgłaszać się kolejni kredytobiorcy, którzy też chcą podważyć w sądzie sposób ustalania wskaźnika WIBOR. Kancelaria postanowiła więc wybrać nieco inną strategię. Przygotowuje trzy pozwy zbiorowe przeciwko trzem bankom. Problem w tym, że instytucja pozwu zbiorowego w Polsce to droga przez mękę.
Oprócz spełnienia wymogów formalnych, sąd musi m.in. przeczytać wszystkie umowy, co oznacza, że proces może ciągnąć się latami. Dlatego kancelaria Frejowski i Wspólnicy postawiła na „mini-pozwy” zbiorowe, w każdym „upychając” po dziesięć spraw (to minimum przy pozwie zbiorowym).
Prawnicy w obronie WIBOR-u
Po złożeniu pozwu uaktywniła się też strona broniąca sposobu ustalania wskaźnika WIBOR (początkowo bankowi prawnicy nie chcieli publicznie przedstawiać kontrargumentów w obronie WIBOR-u). Niedawno na „łamach” Polskiej Agencji Prasowej wypowiedzieli się w tej sprawie Marcin Bartczak i Marek Trzos-Rastawiecki, prawnicy z kancelarii prawnej ITMA Bartczak, Dulska, Trzos-Rastawiecki.
Prawnicy opierają obronę WIBOR-u na kilku filarach. Pierwszym jest to, że wskaźnik WIBOR, jak każdy inny wskaźnik referencyjny, musi posiadać administratora oraz licencję organu nadzoru (KNF). W pewnym sensie KNF, wydając czy przedłużając licencję, bierze odpowiedzialność za to, że WIBOR obliczany jest w sposób właściwy, a więc jest w zgodzie z unijnym rozporządzeniem BMR.
„Bank, stosując dany wskaźnik w umowie z klientem, nie musi zastanawiać się, czy jest on zgodny z BMR lub czy dany administrator oraz jego wskaźniki spełniają wymogi prawa. Każdy wskaźnik opracowywany przez administratora wpisanego do rejestru ESMA [Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych – mój dopisek] jest zgodny z BMR. Banki nie mogą stosować innych wskaźników nawet, gdyby subiektywnie uznawały je za lepsze”
– piszą prawnicy. I porównują stosowanie wskaźnika do szczepionek przeciw Sars-CoV-19. Lekarze mogą stosować tylko szczepionkę „certyfikowaną”, a nie taką, którą uznają za lepszą. Drugi filar obrony WIBOR-u to jego zgodność z BMR. Rozporządzenie preferuje wskaźniki, które opierają się na realnych transakcjach i oddają realia gospodarcze. Ale nie jest tak, że jeśli wskaźnik nie opiera się na transakcjach, to z góry jest dyskwalifikowany.
BMR dopuszcza zasadę tzw. kaskadowości, zgodnie z którą do wyliczenia wskaźnika wykorzystuje się dane, jeśli są. Jeśli ich nie ma, można sięgać po inne metody, w tym modele matematyczne, na czym „wisi” WIBOR. Krytycy WIBOR-u mówią jednak, że nie powinno się z wyjątku tworzyć reguły, a więc WIBOR powinien zostać gruntowanie zreformowany lub powinno się opracować zupełnie inny wskaźnik. Prawnicy z kancelarii prawnej ITMA Bartczak, Dulska, Trzos-Rastawiecki widzą to inaczej:
„Preferencja ta [faworyzowanie przez BMR wskaźników opartych na realnych transakcjach – mój dopisek] wynika z przekonania, że wskaźnik oparty o dużą liczbę transakcji jest mniej podatny na manipulacje niż wskaźnik oparty o inne dane. Brak wystarczającej liczby transakcji w danym momencie nie oznacza jednak, że wskaźnika nie można opracowywać. Niską liczbę transakcji trzeba zrównoważyć zwiększeniem wymogów i kontroli w zakresie danych innych niż dane transakcyjne”
I dodają, że proces ustalania wskaźnika WIBOR i przekazywania przez banki danych na potrzeby jego ustalania „jest chyba najbardziej obwarowanym procedurami i kontrolą procesem, jaki funkcjonuje na polskim rynku finansowym”.
Kolejnym argumentem prawników jest to, że WIBOR nie jest wskaźnikiem, który powinien odzwierciedlać koszt pozyskiwania przez banki finansowania. Tu wracamy do gigantycznej różnicy między wysokością wskaźnika WIBOR a oprocentowaniem depozytów. Prawnicy twierdzą, że stworzenie takiego wskaźnika byłoby trudne, bo banki mają różne źródła finansowania. Jedne opierają się na lokatach terminowych, inne na depozytach bieżących, a jeszcze inne – na emisji obligacji.
Prawnicy przyznają, że gdyby banki stosowały wskaźnik opierający się na oprocentowaniu depozytów klientów detalicznych (nota bene w Polsce jest taki wskaźnik – WKF, czyli Wskaźnik Kosztu Finansowania), koszt kredytu byłby dziś znacznie niższy, ale wówczas banki stosowałyby wyższe marże.
Wyrok w sprawie WIBOR? Możliwe scenariusze
W bataliach sądowych nie zabraknie więc prawników broniących wskaźnika WIBOR, ale ostateczny werdykt należy do sądu. Jakie scenariusze możemy brać pod uwagę? Pierwszy jest oczywiście taki, że sąd przyzna rację obrońcom WIBOR-u. Jeśli jednak uzna rację krytyków wskaźnika, najbardziej prawdopodobny może być następujący scenariusz:
„W grę wchodzi uznanie przez sąd, że WIBOR ustalany jest wadliwie i w związku z tym wykreślone z umowy zostaną postanowienia dotyczące oprocentowania. Wskutek tego kredytobiorcy zostaną zwrócone wszystkie dotychczas wpłacone raty odsetkowe. Kredytobiorca wciąż spłacać będzie kredyt na dotychczasowych warunkach, a więc tyle samo rat przez ten sam okres kredytowania, tyle że bez odsetek. Innymi słowy, kredytobiorca zwraca wyłącznie udostępniony kapitał”
– mówi mecenas Adrianna Twardygrosz z kancelarii Frejowski i Wspólnicy. To sytuacja analogiczna do sankcji kredytu darmowego. W trzecim scenariuszu sąd może uznać, że WIBOR ustalany jest wadliwie i w związku z tym wykreśla z umowy tylko WIBOR, a więc oprocentowanie bazować będzie oparte wyłącznie na marży. W efekcie umowa przeobraziłaby się w kredyt o stałym oprocentowaniu, bo marża jest stała w całym okresie kredytowania.
Kolejna możliwość to uznanie przez sąd, że doszło do tzw. nadzwyczajnej zmiany stosunków związanej z sytuacją na rynku i zastąpienie WIBOR-u innym wskaźnikiem. Obecnie w grę wchodzi tylko wspomniany WKF. Wskutek tego, kredytobiorcy zostanie zwrócona różnica wynikająca z oprocentowania opartego o WIBOR i oprocentowania opartego o WKF. Kredyt w dalszym ciągu jest spłacany, lecz z oprocentowaniem opartym na WKF plus marża.
Można też przyjąć, że sąd uzna, iż WIBOR ustalany jest wadliwie i w związku z tym unieważnia całą umowę kredytową. Adrianna Twardygrosz uważa, że to rozwiązanie może być najmniej korzystne dla kredytobiorcy, ponieważ wiąże się z koniecznością zwrotu całej kwoty udostępnionego kredytu. Natomiast spora część kredytobiorców nie wpłaciła dotychczas kwoty równej kwocie udostępnionego kapitału, co mogłoby wymagać zaciągania kolejnego zobowiązania.
Ile zapłacą banki, jeśli przegrają batalię o WIBOR?
O jakiej skali roszczeń możemy mówić, gdyby sąd stanął po stronie krytyków WIBOR-u? Trudno oczywiście o precyzyjne dane. Nie wiadomo, ilu kredytobiorców postanowiłoby pójść do sądu i jaki wariant wyroku może zapaść. Od 2006 r. średnia wartość wskaźnika WIBOR 3M to blisko 3%. Kredyt o wartości 300.000 zł udzielony na 25 lat z oprocentowaniem 3% wygeneruje odsetki o wartości od 143.000 do 168.000 zł w zależności od tego, czy spłacany jest w ratach równych czy malejących. Uśredniając wychodzi ok. 155.000 zł.
Można przyjąć, że taka kwota odsetek generowana jest przez sam WIBOR. Jeśli więc sąd „wyjąłby” z umowy WIBOR, bank musiałby zwrócić klientowi (lub zaliczyć na poczet spłaty kapitału) ponad 150.000 zł. Teraz wystarczy przemnożyć tę kwotę przez liczbę kwestionowanych umów. Jeśli byłoby ich 100.000, wartość roszczeń można oszacować na 15 mld zł. Jeśli mówimy o milionie umów, roszczenia urosną do 150 mld zł. Obecnie złotowe kredyty hipoteczne spłaca ponad 2 mln Polaków.