Ten rok może być trudny dla naszych domowych budżetów. Wydatki na zakupach wzrosną najmarniej o kilkanaście procent – zaś zarobki mogą za nimi nie nadążyć. W dodatku wzrost cen będzie nieprzewidywalny, w każdego z nas uderzy w innym stopniu i z inną siłą, w zależności od naszego profilu konsumenckiego. Jak się do tego uderzenia przygotować, żeby nie skończyło się utonięciem w długach? I jak dbać o płynność finansową domowego budżetu?
Galopująca inflacja już od dłuższego czasu daje nam się we znaki. Wojna w Ukrainie dodatkowo ją podwyższy, musimy więc liczyć się ze wzrostem cen właściwie wszystkiego – od żywności po samochody. Wysoka inflacja będzie nas męczyć – według założeń Narodowego Banku Polskiego – jeszcze przez co najmniej dwa lata. Niektóre z najnowszych prognoz mówią, że latem i jesienią możemy zobaczyć nawet 15-17% inflacji.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Trzeba się liczyć z tym, że część z nas nie będzie w stanie zrekompensować sobie inflacji wyższym wynagrodzeniem. Trzeba będzie uważnie zarządzać domowymi pieniędzmi, by nie wpaść w deficyt, a w konsekwencji – w długi. W kryzysowych czasach warto stosować kilka zasad, które pozwolą zachować bezpieczeństwo domowego budżetu nawet wtedy, gdy okaże się, że wydatki rosną szybciej niż dochody. Jakie to zasady?
Jak nie wylądować w długach z powodu inflacji?
Po pierwsze: oszczędności i płynność finansowa. W tych czasach – pomimo spadku wartości nabywczej z powodu niskiego oprocentowania – nie pozbywamy się oszczędności bankowych. Wszystko drożeje, więc jest pokusa, by pozbyć się pieniądza i zamienić na jakieś dobra trwałe, ale w takiej sytuacji gromadzimy też tzw. płynność finansową, żeby w razie potrzeby użyć zapasów do zalepienia nieprzewidzianej dziury w domowym budżecie.
Po drugie: antyinflacyjne inwestycje. Jeśli mamy zgromadzone nadwyżki, które przekraczają sześciokrotność wynagrodzenia, to trzeba powalczyć o takie ich ulokowanie, by jak najmniej straciły realnie na wartości. Na czas wysokiej inflacji w zasadzie jedyną w miarę bezpieczną lokatą kapitału o wysokim oprocentowaniu są obligacje antyinflacyjne – cztero- lub dziesięcioletnie. Ich oprocentowanie jest uzależnione od wskaźnika inflacji. Można się wcześniej wycofać z inwestycji, więc blokada pieniędzy nie jest „twarda”.
Po trzecie: monitoring wydatków bieżących. Ponieważ ceny wszystkiego będą rosły lawinowo, niezbędne jest monitorowanie wydatków bardziej uważnie niż zwykle. Chodzi o to, żebyśmy na bieżąco wiedzieli, jaki jest stan naszego portfela i nie obudzili się z ręką w nocniku – czyli z pustym kontem w połowie miesiąca. Dostosowujmy bieżące wydatki do rosnących cen – podzielmy domowy budżet na codzienne lub cotygodniowe limity wydatkowe i starajmy się ich nie przekraczać.
Po czwarte: likwidacja niektórych wydatków, czyli efekt latte. Często padamy ofiarą fenomenu, który został określony jako efekt latte. Jego twórcą jest David Bach, autor książek o tematyce finansowej. Twierdzi on, że wymyślił ten koncept, mijając codziennie na ulicy ludzi z kubkami kawy na wynos. Bach słusznie zauważył, że taka przyjemność trochę kosztuje, a niektóre osoby korzystają z niej przecież każdego dnia. To bardzo miłe, ale ograniczając liczbę wydatków na niekonieczne drobnostki, możemy zaoszczędzić poważne sumy – setki złotych w skali miesiąca i tysiące w skali roku.
Po piąte: fundusz na nieprzewidziane wydatki. Nie tylko małe, pozornie niezauważalne codzienne wydatki mogą przyczynić się do nadwyrężenia naszego budżetu. Problem dotyczy również niespodziewanych sytuacji, choćby pilnej potrzeby leczenia stomatologicznego czy naprawy samochodu lub wymiany uszkodzonej lodówki. Jeśli nie posiadamy odpowiedniej ilości gotówki na ogarnięcie problemu – mamy problem. Poduszka finansowa, którą trzymamy na „najczarniejszą godzinę”, powinna zostać nienaruszona.
Takie sytuacje warto próbować wcześniej przewidzieć, tworząc w domowym budżecie coś na kształt „rezerwy na nieprzewidziane zdarzenia”. Zresztą, nie wszystkie są takie nieprzewidziane. Konieczność ubezpieczenia samochodu czy opłacenia dziecku zajęć dodatkowych, na które uczęszcza od wielu lat, to nie są okoliczności, które nas zaskakują – wiemy, że nastąpią, ale bywa, że nie jesteśmy przygotowani.
Karta ratalna ze stałą ratą spłaty. Opcja na kryzys?
Po szóste: awaryjne finansowanie. Najgorszym z możliwych scenariuszy jest konieczność pójścia po drogą pożyczkę gotówkową czy chwilówkę, żeby załatać dziurę w domowych finansach, która nagle się pojawiła. Koszty mogą być horrendalne. Dlatego nie zawadzi mieć w pogotowiu zapasowe finansowanie – np. limit debetowy. Albo kartę kredytową, której można użyć w razie potrzeby jako finansowego jokera.
Warunek: ta karta musi być tania (jej koszty nie mogą grozić wpadnięciem w pętlę długów), a kredyt, który w razie potrzeby uruchomimy, płacąc nią w sklepie, musi być na tyle znośny – w sensie wysokości pojedynczej raty – żeby można było uporać się z nim w ciągu 6-9 miesięcy spłat. I to bez paraliżu dla domowego budżetu. Pamiętając o rosnących stopach procentowych.
Nie namawiam, broń Boże, do życia na kredyt w tak niepewnych czasach (gdy oprocentowanie pożyczonych pieniędzy jest coraz wyższe). Ale ci z Was, którzy nie będą mieli innego wyjścia (brak większych oszczędności, kryzys cash flow) i tak będą musieli skądś wziąć pieniądze, np. na naprawę lodówki czy zepsutego auta.
W grę wchodzi pożyczka od rodziny albo z pracy (kasa zapomogowo-pożyczkowa). Ale nie każdy ma takie możliwości. Zalecam posiadanie przygotowanej opcji możliwie taniego, uczciwego i przewidywalnego finansowania. Szukanie na gwałt pożyczki-chwilówki to kiepski pomysł. Ja miałem do niedawna trzy karty kredytowe „na wszelki wypadek”. Ostatnio z jednej zrezygnowałem (ze względu na koszty), co do drugiej się zastanawiam, ale trzecią na pewno utrzymam (mimo że kosztuje). Na wypadek kłopotów z płynnością.
„Organizując” sobie takie awaryjne finansowanie warto pamiętać, żeby zacząć od oszacowania wysokości miesięcznej raty, którą – w razie potrzeby – będzie trzeba spłacać. I tylko tym parametrem należy operować. Wartość maksymalnego limitu wydatków na karcie ma znaczenie drugorzędne. Najważniejszy jest maksymalny poziom miesięcznego obciążenia domowego budżetu, gdyby trzeba było z takiej karty skorzystać.
———————————
ZAPROSZENIE:
W zachowaniu bezpieczeństwa finansowego, a także w zapewnieniu stabilności i kontroli wydatków może pomóc karta ratalna ze stałą spłatą minimalną od Santander Consumer Banku, partnera naszego cyklu edukacyjnego. Klient wykorzystuje przyznany na karcie limit i później co miesiąc do spłaty ma zawsze taką samą kwotę, jaką ustalił przy zawieraniu umowy – bez żadnych niespodzianek. To jedyna w Polsce karta kredytowa z zawsze równą spłatą. Umożliwia bezpieczne zaplanowanie domowego budżetu. Portfel nie zostaje obciążony trudnymi do przewidzenia ratami, zachowujemy pełną kontrolę nad swoimi finansami.
Karta ratalna jest spłacana w modelu zbliżonym do coraz bardziej popularnych rozliczeń abonamentowych. Można z niej korzystać na całym świecie: w sklepach stacjonarnych, internecie oraz bankomatach. Dostęp do wszystkich informacji o karcie klient dostaje za pomocą bankowości elektronicznej i aplikacji mobilnej.
Stała miesięczna kwota do spłaty to minimum, ale karta ratalna pozwala spłacać większe kwoty, Stała kwota spłaty jest z góry ustalona przy podpisywaniu umowy i nie zmienia się bez względu na wysokość bieżącego zadłużenia na karcie. Kiedy kwota zadłużenia jest niższa od ustalonej stałej kwoty do spłaty, należy spłacić jedynie kwotę zadłużenia.
Dla przykładu: Jeśli wybierzesz miesięczną stałą kwotę do spłaty w wysokości 200 zł, to otrzymasz limit z przedziału od 3100 zł do 4000 zł. Limit to pieniądze na karcie do Twojej dyspozycji, tak jak w każdej karcie kredytowej. Za każdym razem, kiedy korzystasz z karty, kwota dostępnego limitu zmniejsza się. A kiedy spłacasz kartę, rośnie kwota dostępnego limitu.
———————————
Dobry plan wstępem do zarządzania domowymi pieniędzmi
Jeśli planowanie domowego budżetu nie było naszym nawykiem, warto zacząć od najprostszych technik – po prostu spisywać wydatki z poprzedniego miesiąca i ocenić, ile i na co wydajemy. Następnie należy podzielić wydawane pieniądze na kategorie, np. rachunki, żywność, transport itd., trzymając się zasady, że im prostszy budżet, tym lepiej. Później do naszego planu możemy wprowadzić trzy kategorie główne: wydatki stałe, które ponosimy co miesiąc, oszczędności i wydatki nieregularne np. wyjazd na urlop.
To da nam szerszą perspektywę, na co idą nasze pieniądze i pomoże nam zapanować nad naszymi finansami. Jeśli nie chcemy samodzielnie analizować swojego budżetu, warto pamiętać o tym, że z pomocą mogą przyjść nam różne aplikacje smartfonowe. Obecnie mamy ogromny wybór narzędzi, które na nasze zlecenie będą śledzić bieżące przepływy finansowe, definiować limity wydatków czy nawet przypominać o płatnościach.
Czytaj też: Cyfryzacja umów kredytowych: tego pragną wszyscy. Jak się za to zabrać? (subiektywnieofinansach.pl)
—————————————
Artykuł powstał w ramach cyklu edukacyjnego, którego partnerem jest Santander Consumer Bank – bank od kredytów i lider rynku consumer finance w Polsce. Santander Consumer Bank oferuje klientom kredyty gotówkowe, kredyty na nowe i używane samochody, kredyt celowy oraz internetowy limit odnawialny, karty kredytowe oraz lokaty i rachunki oszczędnościowe. A ostatnią nowością jest karta ratalna ze stałą spłatą
zdjęcie tytułowe: Towfiku/Unsplash