W większości instytucji finansowych zawieranie umowy kredytowej nie może odbyć się bez drukowania papierów, przystawiania pieczątek i tradycyjnego składania podpisów na dokumentach.. A wystarczy prosta innowacja, która pozwoli skrócić tę procedurę, oszczędzić pieniądze i zadbać o środowisko i – co też ważne – zadbać o zadowolenie klienta
Banki w Polsce są nowoczesne na tle ich zagranicznych odpowiedników, ale mimo wszystko nie są jeszcze paperless. Były co prawda próby wyposażenia placówek w specjalne tablety do podpisywania dokumentów bezpośrednio na ekranie, niektóre banki cyfrowo przesyłają klientom wyciągi z konta, ale przy umowach kredytowych bardzo często „nie ma zmiłuj”. Tradycyjny podpis rządzi.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Bankowcy tłumaczą się różnie: „bo klient chce mieć wszystko na papierze”, „bo nadzór”, „bo regulacje”. Ale bolesna prawda jest taka, że większość dokumentów powstających w procesie przyznawania klientowi kredytu jest cyfrowa. Ich drukowanie ma na celu wyłącznie uzyskanie podpisów stron, po czym dokumentacja – ponownie w postaci elektronicznych skanów -przechowywana jest w cyfrowych sejfach banków..
Wbrew pozorom to chyba nie klienci są przyczyną takiego stawiania sprawy przez banki. Bo przecież z ich punktu widzenia im mniej papierów do podpisywania, tym lepiej. Co więcej – w czasie pandemii coraz częściej bankowcy przesyłają nam umowy do podpisu zdalnie. I to my je drukujemy, podpisujemy, skanujemy oraz odsyłamy. To kosztuje czas i pieniądze. A przecież mamy XXI wiek i erę podpisu elektronicznego.
Czytaj też: Cyfryzacja firmy – koszt, czy źródło przychodów? Ile można zarobić na uszczęśliwieniu klienta-Samcika?
Cyfryzacja umów: przychodzisz po raty, podpisujesz się smartfonem, wychodzisz bez papieru
Okazuje się, że można coś z tym zrobić. I to – o dziwo – właśnie tam, gdzie oszczędność czasu oraz sprawna obsługa klienta najbardziej się liczy. Kilka miesięcy temu Santander Consumer Bank („bank od kredytów”, specjalizujący się od lat w kredytach ratalnych, gotówkowych i samochodowych) wdrożył wspólnie z firmą Asseco Data Systems innowacyjny projekt – elektroniczne podpisywanie umowy przez klienta zaciągającego kredyt ratalny w sklepie. To pierwsze takie rozwiązanie w Polsce.
Sklepowy kredyt ratalny to produkt kredytowy, który „spina” wiele stron. Jest bowiem bank finansujący, który ma stoisko w sklepie, są pracownicy sklepu, którzy często przy tym stoisku pracują, jest klient, a w końcu jest też BIK, scoring i te wszystkie obowiązki, które wiążą się ze sprawdzeniem wiarygodności klienta.
Pracownicy punktów sprzedaży – jak możecie się domyślać – wolą doradzać klientom stojącym przy półkach, niż drukować umowy, przystawiać pieczątki i segregować tony papierów, które przy tym powstają. Zwłaszcza, że umowy kredytowe, nawet jeśli same nie są długie, wiążą się z wydrukowaniem dla klientów także innych kwitów – klauzul informacyjnych, formularzy odstąpienia od umowy, dokumentów dotyczących danych osobowych.
A tak naprawdę wszystko jest robione po to, by cyfrowy dokument klient mógł podpisać na kartce, a potem żeby ten dokument z powrotem został przerobiony na cyfrowy.
Innowacja polega na tym, iż klient, który chce zaciągnąć kredyt ratalny na lodówkę, laptop lub jakikolwiek inny towar (albo który chce skorzystać z karty kredytowej), okazuje dowód osobisty (pracownik wpisuje dane do komputera), dostaje od sprzedawcy umowę na e-maila, zapoznaje się z nią w wersji cyfrowej, wyraża zgodę na podpisanie, zaś pracownik klika check-box w systemie informatycznym i klient dostaje na podany sprzedawcy numer telefonu hasło jednorazowe. Odczytuje je, pracownik wpisuje je w systemie, potem wpisuje własny identyfikator (to z kolei jego podpis) i… pozamiatane. Umowa podpisana, klient może wyjść z lodówką, czy laptopem.
Wszystkie potrzebne dokumenty trafiają do klienta w formie pdf-ów na jego e-maila. Może się z nimi spokojnie zapoznać w domu – ma przecież, jak w każdej umowie o kredyt konsumencki, 14 dni na odstąpienie.
Ile czasu i pieniędzy oszczędza cyfryzacja umów?
W Santander Consumer Bank policzyli, że eliminacja procesu drukowania umowy (i towarzyszących jej dokumentów), podpisywania jej przez klienta, a potem skatalogowania tych dokumentów i ich wysłania w formie papierowej do banku skraca czas udzielania kredytu ratalnego o mniej więcej jedną trzecią.
W przypadku kredytów ratalnych, udzielanych w sklepie, oznacza to uwolnienie czasu nie tylko klienta, ale i pracowników, którzy mogą się zająć obsługiwaniem kolejnych osób. Biorąc pod uwagę, że Santander Consumer Bank działa w około 26.000 sklepów w całym kraju – mówimy o oszczędności tysięcy godzin.
A że w tym wszystkim nawiedził nas jeszcze Covid-19, to mówimy też o zwiększeniu bezpieczeństwa klientów, którzy nie czekają w długich kolejkach do obsługi przy stanowisku ratalnym. No i też – co ma znaczenie w tych niewesołych, pandemicznych czasach – dzięki tej procedurze umowa jest podpisywana bezdotykowo. Nikt nikomu nie przekazuje żadnych papierów, długopisów – ryzyko zakażenia wirusem jest zredukowane do minimum.
Zwłaszcza, że akurat w kredytach ratalnych popyt nie rozkłada się równomiernie na wszystkie dni w roku. W czasie przedświątecznych, czy weekendowych peaków klienci rzucają się na sklepy i na kredyty. Więc jeśli w czasie takiego natłoku można w krótszym czasie obsłużyć klientów bez drukowania umów – oszczędność jest jeszcze większa.
Cyfryzacja podpisywania umów nie oznacza, że ze stoisk ratalnych można zabrać drukarki. Jakkolwiek każdemu klientowi jest proponowana cyfrowa formuła podpisywania umowy, to nie każdy ma obowiązek z niej skorzystać. Jeśli ktoś nie ma przy sobie telefonu, nie ma dostępu do e-maila (albo w ogóle nie posiada poczty elektronicznej), to w dalszym ciągu może korzystać z tradycyjnego procesu zaciągania kredytu ratalnego. W Santander Consumer Bank mówią, że wybór formy podpisywania zależy od grupy wiekowej – ci starsi wolą tradycyjny sposób podpisywania ponieważ, mają więcej, niż młodzież, rezerwy do nowych technologii. Najważniejsze jest jednak to, że wszyscy mają wybór.
No dobrze, ale co na to prawo bankowe? Partnerem technologicznym usługi jest Asseco Data System, czyli firma, która dysponuje technologią i wszystkimi potrzebnymi licencjami do udostępniania podpisu elektronicznego mającego taką samą moc prawną, jak ten tradycyjny.
W tym przypadku nie jest wykorzystywany tzw. kwalifikowany podpis elektroniczny, który wymaga od klienta mocnego uwierzytelniania, lecz wystarczającym było zastosowanie podpisu zaawansowanego. W tym konkretnym przypadku, należy pokreślić, że mechanizm podpisu zaawansowanego polega na wytwarzaniu jednego podpisu do zatwierdzenia jednej, konkretnej transakcji, bez możliwości jego ponownego wykorzystania w przyszłości..
Procedura przebiega w taki sposób, że tożsamość klienta z jednej strony jest weryfikowana poprzez okazany przez niego dokument tożsamości, a z drugiej strony klient ten podaje numer telefonu, na który ma dostać SMS potrzebny do podpisania umowy jednorazowym podpisem zaawansowanym. W tym wypadku smartfon jest czymś w rodzaju „długopisu”, zaś elementem „podpisu” jest kod SMS przesłany przez bank. W ADS i w Santander Consumer Banku zapewniają, że taka procedura spełnia wszelkie wymogi dotyczące compliance (czyli „prawidłowej sprzedaży”) oraz KYC (czyli „poznaj swojego klienta”)
Odpoczną kurierzy i… drwale
Udało mi się też dowiedzieć, że w tych około 26.000 sklepów, w których usługa jest udostępniona (to przygniatająca większość wszystkich, w których działa Santander Consumer Bank) pracuje mniej więcej 90.000 doradców. Jeśli każdy z nich sporządza dziennie kilka umów, to mówimy ogromnej ilości umów , których nie trzeba przelewać na papier, drukować oraz z powrotem cyfryzować. A tych papierów nie trzeba transportować za pomocą przesyłek kurierskich pomiędzy sklepami, a bankiem.
Do tego dochodzą koszty papieru do drukarek oraz koszt czasu pracowników sklepów. Nie pokuszę się o oszacowanie skali oszczędności, które wynikają ze scyfryzowania tego jednego, prostego (w sumie) procesu, ale mówimy być może o milionach złotych w skali roku. Last, but not least – można zaoszczędzić „kilka” drzew.
Przeczytaj też: Czy cyfryzacja twojej firmy może uszczęśliwić klientów? Które jej aspekty mają największe znaczenie?
Przeczytaj też: 10 kroków do scyfryzowania twojej firmy. Jak je dobrze zaplanować?
——–
HOMODIGITAL.PL POLECA RÓWNIEŻ:
>>> Sprawdź ofertę Zenbox: Masz stronę internetową, e-sklep, prowadzisz bloga? Szukasz najlepszego na rynku hostingu? Sprawdź Zenbox, czyli hosting, któremu zaufało „Subiektywnie o finansach”. Po szczegóły zapraszam tutaj! A tutaj przeczytaj czym różni się porządny hosting od kiepskiego.
>>> Chcesz chronić swoją prywatność podczas przeglądania stron internetowych? Skorzystaj z VPN od firmy Surfshark. Bezpieczeństwo i dyskrecja w sieci level hard za rozsądną cenę. Przetestowane przez ekipę „Subiektywnie o finansach” i Homodigital, czyli subiektywnie o technologii. Sprawdź przed jakimi niebezpieczeństwami chroni cię VPN. Więcej prywatności i bezpieczeństwa? Kliknij tutaj
————
Niniejszy artykuł jest częścią akcji „Biznes bez papieru”, którą wspólnie realizuje Homodigital.pl, „młodszy „brat Subiektywnie o finansach”, wspólnie z Asseco Poland, największą polską firmą IT i liderem cyfryzacji w Polsce. Więcej na temat tej akcji edukacyjnej przeczytasz tutaj