Bankructwo turystycznego giganta, biura podróży Thomas Cook, to prawdziwe trzęsienie ziemi w tej branży. Jego skutki mogą odczuć turyści na całym świecie. Klienci różnych biur podróży korzystali z samolotów, autokarów, czy hoteli Thomasa Cooka. Neckermann Polska, biuro podróży powiązane kapitałowo z Thomasem Cookiem, już uspokaja klientów, że on pieniądze ma i jest wypłacalny. Ale jaka tak naprawdę jest kondycja polskiej branży turystycznej i czy można przewidzieć upadek biura podróży?
O tym jak gigantyczna katastrofa spotkała turystyczny biznes niech świadczy fakt, że z powodu ogłoszenia bankructwa Thomasa Cooka w najdalszych zakątkach świata utknęło 600.000 osób. Brytyjskie władze – „ofiarami” bankructwa Cooka jest 160.000 turystów z Wysp, bo firma ma w Wielkiej Brytanii siedzibę – mówią bez ogródek, że zanosi się na „największą akcję repatriacyjna od II Wojny Światowej”. I że sprowadzanie tej armii turystów do domu zajmie kilka tygodni.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
W poniedziałek zamiast katalogu wycieczek, klientów wita na stronie firmy komunikat o niewypłacalności:
W reakcji na upadłość konkuretna na giełdach w górę poszły kursy największych firm turystycznych (np. TUI) oraz linii lotniczych, z którymi Thomas Cook konkurował na rynku przelotów czarterowych. Inwestorzy liczą, że to okazja na przejęcie klientów Cooka.
Biuro nie prowadziło działalności w Polsce. Ale to nie znaczy, że bankructwa nie odczują nasi turyści: Polscy często korzystają z tych samych hoteli czy autokarów, co klienci Thomasa Cooka. Do grupy kapitałowej Thomas Cook należy Neckermann Polska, ale to oddzielna firma, więc upadłość Cooka nie rzutuje bezpośrednio na obsługę polskich klientów.
Biura podróży bankrutowały, bankrutują i będą bankrutować. W Polsce jesteśmy już mocno naznaczeni „kolapsami” touroperatorów, które mocno wryły się w pamięć i świadomość konsumentów. Wystarczy wspomnieć spektakularne upadki biur El Greco (2004 r.), Orbis Travel (2010 r.), Triada (2012 r.), czy Alfa Star (2015 r.). Ściąganiem turystów z plaż w takich przypadkach zajmuje się delegowany do tego urząd – u nas są to urzędy Marszałkowskie, w Wielkiej Brytanii Urząd Lotnictwa Cywilnego.
Thomas Cook upadł przez… Brexit, zmiany klimatu i gospodarkę 4.0?
Co doprowadziło do upadku najstarszego biura podróży na świecie i to w czasach dobrej koniunktury na rynku, gdy w sezonie trudno o wolne miejsce w hotelach? Thomas Cook popełnił błąd, który wykończył niejedną firmę – przeinwestował, przeholował z zadłużeniem, którego nie był w stanie ani pokryć przychodami z rezerwacji miejsc przez turystów, ani zrefinansować na sensownych zasadach.
Liczba miejsc w hotelach (szczególnie tych dobrych) i samolotach jest ograniczona, dlatego firmy turystyczne rezerwują je – i płacą za to – jeszcze na długo przed sezonem w ramach tzw. kontraktów gwarancyjnych. Te mniejsze płacą z własnej kieszeni, a giganci – często pożyczają pieniądze, nie angażując własnego kapitału.
Cała reszta to walka o to, by liczba klientów pokryła liczbę założonych rezerwacji, zaś ceny pokryły koszt zaciągniętego długu i marżę. Historia Thomasa Cooka pisana jest przez wydarzenia polityczne, a dokładnie przez Brexit. Kto wie czy nie jest to właśnie pierwsza ofiara Brexitu. Firma już przed sezonem raportowała, że spada liczba rezerwacji, bo – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – Wielka Brytania miała być od 30 marca poza Unią Europejską. Brytyjczycy nie byli pewni tego na jakich zasadach będą podróżować i czy będą mieli pracę po Brexicie, więc wstrzymywali decyzje o wylotach.
Czytaj też: Jak zostać hotelowym VIP-em? Ile pieniędzy muszę wydać, żeby nocować za darmo?
Główny właściciel koncernu Thomas Cook, chiński konglomerat finansowy Fosun, dosypał w sierpniu 900 mln funtów, czyli 4,3 mld zł. Ale dla banków to było ciągle mało, a przychody z rezerwacji były poniżej oczekiwań. Konsorcja, które kredytowały Thomasa Cooka, poprosiły o zwrot dodatkowych 200 mln funtów. W weekend trwały nerwowe negocjacje, rozważano rządową pomoc. Ale na koniec szef brytyjskiego MSZ powiedział, że rząd nie pomoże, bo na szali nie leży żaden strategiczny interes Królestwa.
W poniedziałek nad ranem negocjacje z pożyczkodawcami zakończyły się fiaskiem. Ale to nie wyczerpuje odpowiedzi na pytanie, dlaczego Thomas Cook upadł. Zdaniem branżowych analityków do bankructwa Thomasa Cooka przyczyniły się zmiany klimatyczne, czyli tegoroczna fala upałów. Było tak gorąco, że ludzie woleli zostać u siebie niż lecieć do jeszcze cieplejszych krajów.
Gdyby ta ostatnia hipoteza okazała się prawdziwa, to byłaby to zapowiedź grubszych kłopotów branży turystycznej. Jeśli podróżowanie na drugi koniec świata wyjdzie z mody ze względu na koszty klimatyczne i dodatkowe podatki nakładane na turystykę, to w tej branży będzie nie lada rewolucja. W Szwecji już w tym roku mocno spadła liczba wyjazdów zagranicznych, bo obywatele – nie chcąc narażać się na wyrzuty sumienia i docinki sąsiadów, że przyczyniają się do gotowania Ziemi – wypoczywali w kraju.
Pojawia się też hipoteza, że w XXI wieku na tyle łatwo samodzielnie zorganizować sobie wakacje (są porównywarki cen hoteli, firmy lotnicze otwierają możliwość zakupu biletów na loty czarterowe nie tylko biurom podróży, ale i indywidualnym osobom), że biura podróży są pod coraz większą presją kosztową – jeśli ich wycieczki nie będą dużo tańsze, niż te, które turysta może sobie sam „zmontować” przez porównywarkę, to popyt będzie malał.
Tanie linie i rezerwację na AirBnB, czy innych portalach rezerwacyjnych to poważny trend, który może ograniczyć w dłuższym terminie zyski firm. Na razie po wynikach nie widać, żeby Polscy konsumenci zmieniali nawyki, ale moim zdaniem touroperatorzy już teraz powinni zacząć transformować swój biznes, bo inaczej staną się reliktami poprzedniej epoki.
Czytaj też: Mamy wykres, który pokazuje kiedy wycieczki są najtańsze. Różnice sięgają 1000 zł na rezerwacji!
źródło: ThisIsMoney.co.uk
Bankructwo biura podróży – studium przypadku(ów)
Historia jest nauczycielką życia, więc sprawdziliśmy dlaczego upadały największe biura podróży w Polsce i czy ich los może być dla nas wskazówką na przyszłość.
Na początek bardzo nietypowy przypadek biura El Greco. To już zamierzchłe czasy sięgające 2004 r. Klienci, którzy byli na wczasach w Egipcie mieli wracać do Polski miejscowymi, czarterowymi liniami Flash Airlines. Ale w trakcie ich urlopu rozbił się jeden z samolotów tych linii – zginęło 148 osób.
W tak krótkim czasie nie było wiadomo co przyczyniło się katastrofy (ostatecznie przyjęto, że powodem były i usterki techniczne i błędy ludzkie), ale psychologia wzięła górę: turyści powiedzieli, że oni na pokład żadnej maszyny należącej do Flash Airlines nie wsiądą. Biuro podróży powiedziało, że jak tak, to oni nie mają pieniędzy żeby zapewnić inny transport. I ogłosiło bankructwo. Na marginesie to pokazało jak łatwo firmie turystycznej stracić płynność finansową.
Orbis Travel – to jedna z najbardzej znanych polskich marek podróżniczych. Grupę Orbis z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli m.in. biurem podróży, przejęli Francuzi z hotelowej grupy Accor. Ich oczkiem w głowie były hotele, a nie wyjazdy turystyczne, więc w końcu sprzedali przynoszący dziesiątki milionów złotych straty rocznie Orbis Travel funduszowi Enterprise Investors.
Nowi właściciele chcieli tchnąć w Orbis Travel drugie życie, wymienili sporo kadr i mieli plany ekspansji. Ale szybko okazało się, że Orbis Travel ma nieporządek w papierach, a długi są większe niż sądzono. Negocjacje między byłymi, a nowymi właścicielami nie przyniosły rezultatu i firma musiała ogłosić plajtę.
Być może dałoby się jej uniknąć gdyby nie splot nieszczęśliwych, losowych zdarzeń: 2010 rok był szczególny: wydarzyła się katastrofa Smoleńska, wybuchł wulkan Eyjafjallajokull, przez Polskę przetaczała się wielka fala powodziowa – ludziom nie w głowach były podróże i liczba rezerwacji spadła.
Od ostatniego dużej bankructwa minęły 4 lata. Wtedy upadło Alfa Star, a 1.131 turystów musiało przerwać wakacje i awaryjnie wracać do kraju. Powód? Utrata płynności finansowej – firma miała problem z uregulowaniem płatności za swoich klientów. Najwyraźniej też przeszarżowała z liczbą rezerwacji i gdy coś się zepsuło z dopływem nowych pieniędzy – w kasie zrobiło się pusto.
Triada bankrutowała, bo spółka-właściciel wpadła w ogromne długi. Na lodzie zostało 4.700 podróżnych. W ubiegłym roku upadł mniejsze biura: krakowskie Olimp, wrocławskie Millennium Travel, a w tym roku poznańskie Mediterraneum.
W jakiej kondycji finansowej są polskie biura podróży?
Jak widać na przykładzie Thomasa Cooka, czy Triady – nie ma biura „za dużego, żeby upaść”, więc nie można napisać, że podróże z dużym, to gwarancja terminowego powrotu z wycieczki. W praktyce, o kondycji finansowej większości biur wiemy niewiele, a dowiadujemy się dopiero o tym z pierwszych stron gazet i portali.
Pewnych wskazówek, ale tylko wskazówek może dostarczyć lektura sprawozdań finansowych. Problem w tym, że na GPW notowane są tylko akcje jednej firmy Rainbow Tours, a nie sądzę, żeby komuś chciało się przeglądać Monitory Gospodarcze i akta spółek w sądach rejestrowych, gdzie znajdziemy wyniki sprzed dwóch lat.
Na szczęście w raporcie Rainbow Tours zebrane są najważniejsze dane na temat rynku turystycznego w Polsce. Wynika z nich, że kondycja trzech największych spółek wożących Polaków do ciepłych (albo zimnych) krajów jest dobra – firmy regularnie notują zyski i dodatnie przepływy finansowe.
W ostatnich trzy największe firmy turystyczne zwiększyły swoich przychody o ponad połowę – do ponad 6,8 mld zł. Wyniki finansowe wyglądają tak (dane: raport roczny Rainbow Tours, raport „Wiadomości Turystyczne”):
- Itaka – 2016 r. – 51 mln zł zysku, 2017 r. – 23 mln zł, 2018 r. – 24,5 mln zł
- Rainbow Tours – 2016 r. – 27 mln zł zysku, 2017 r. – 36 mln zł, 2018 r. – 7,5 mln zł
- TUI Poland – 2016 r. – 9 mln zł zysku, 2017 r. – 12 mln zł, 2018 r. – 33,4 mln zł
Danych finansowych na temat sytuacji biur podróży dostarcza Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelDATA. To branżowa firma usługowa, która monitoruje rynek touroperatorów i śledzi ich finanse.
Firma od lat publikuje ratingi biur podróży, tak jak agencje ratingowe publikują oceny wiarygodności kredytowej państwa i firm. Rating ustalany jest na podstawie danych finansowych takich jak: przychody, zyski, ale też kapitały własne, suma gwarancji ubezpieczeniowej. Ocena AAA oznacza ekstremalną wiarygodność, a np. CCC możliwość kontynuacji działalności tylko przy sprzyjających warunkach. Ratingi za 2017 rok kształtują się tak:
Czytaj też: Jak nie zbankrutować od leżenia na plaży, czyli finansowy niezbędnik na wakacje
A co z mniejszymi biurami? Niezależnie od wielkości o kondycji biura może sugerować ich obecność w którymś z biur informacji gospodarczej (to takie listy dłużników). Jedna z takich list – Krajowy Rejestr Długów – informuje, że w ich bazach jest prawie 500 rekordów związanych ze spółkami prowadzącymi biznes turystyczny.
Generalnie działalność biur turystycznych to wiele ryzyk, a najważniejsze z nich, wymienione w dokumentach to: zamieszki, wojny, nadzwyczajne zjawiska atmosferyczne, wybuch wulkanów itp.).
Do tego koniunktura gospodarcza i ogólne nastroje społeczne – jeśli nie dręczą nas jakieś powodzie, susze, wierzymy, że poprawi nam się sytuacja finansowa, to chętniej wybieramy się na wakacje. Ale – jak czytamy w sprawozdaniu Rainbow Tours:
„(…) w chwili obecnej zarówno zamachy terrorystyczne, jak i zagrożenia niepokojami społecznymi, permanentnie okupujące czołówki gazet i wiadomości, mają dużo mniejszy wpływ na decyzje o zakupie imprezy turystycznej niż to miało miejsce kilka lat temu”
Mleko się rozlało. Jak wrócić do kraju?
Załóżmy, że mimo zachowania ostrożności, nasz touroperator zbankrutował. Co wtedy? Możemy wracać na własną rękę, jeśli mamy pieniądze, ale czasami to po prostu niemożliwe – wszystkie loty są już obłożone.
Od września 2016 r. turyści są lepiej chronieni na wypadek upadłości organizatora wycieczki. To dlatego, że zaczął działać Turystyczny Fundusz Gwarancyjny (TFG), który w razie potrzeby pokryje koszty i sprowadzi podróżujących do Polski.
Wcześniej marszałek województwa uruchamiał gwarancję ubezpieczeniową biura podróży i z tych pieniędzy opłacał koszty powrotu turystów do Polski. Ale bilety lotnicze są drogie, często liczba turystów liczona jest w tysiącach, a zaspokoić finansowo trzeba też tych, którzy zapłacili za wycieczkę, ale nie zdążyli na nią pojechać. Efekt był taki, że kasy z gwarancji notorycznie brakowało, a urzędnicy musieli z wojewódzkiej kasy sponsorować powroty klientów upadłych biur.
Dlatego właśnie powstał fundusz TFG, który wziął ciężar finansowy na siebie, ale dopiero jeśli pula kasy z gwarancji bankowej lub ubezpieczeniowej touroperatora wyczerpie się. Składkę na jego działanie opłacamy przy każdej rezerwacji, jest to zryczałtowane 15 zł jeśli lecimy samolotem. Jeśli wycieczka jest autokarowa, to opłata wynosi 10 zł.
Minimalne kwoty gwarancji ubezpieczeniowej, z której będą finansowane powroty klientów upadłego biura do kraju, określone są w rozporządzeniu – wynoszą równowartość 250.000 euro, czyli nieco więcej niż milion złotych. To tyle co kot napłakał.
Największą w Polsce gwarancje ma TUI – w wysokości 438,8 mln zł. W Itace jest to 260 mln zł, a w Rainbow Tours – 110 mln zł. Wyższa suma ma świadczyć o tym, że biuro podróży dużą wagę przykłada do bezpieczeństwa – wydaje więcej na składkę ubezpieczeniową, która jest dla klientów dodatkowym zabezpieczeniem.
Żeby bezpiecznie wrócić z urlopu:
- Podróżuj z firmami o rozpoznawalnej nazwie i mającej przynajmniej kilkuletni staż. Statystycznie częściej bankrutują małe biura podróży, ale jak pokazuje przykład ostatnich godzin, nie ma na rynku firmy zbyt dużej, żeby upaść.
- Jeśli to możliwe, sprawdź finanse firmy i jej rating.
- Przeczytaj opinie na forach – możliwe, że touroperator traci płynność finansową i np. turystom odmówiono zameldowania w jakimś hotelu, albo nie wpuszczono na pokład samolotu.
- Zapytaj, czy twój pobyt jest opłacony z góry – biuro pewne swojej sytuacji, nie czeka z rozliczeniem na koniec sezonu.
- Sprawdź status biura w Ewidencji Organizatorów Turystyki i Przedsiębiorców Ułatwiających Nabywanie Powiązanych Usług Turystycznych.
- Sprawdź sumy gwarancyjne zapewnione przez twoje biuro.
źródło zdjęcia: PixaBay