Pani Anna zarezerwowała na Booking.com apartament na Malcie na 5 dni. Ale samolot się spóźnił i nasza czytelniczka nie stawiła się na czas na miejscu. Właściciel obiektu nie dość, że pobrał całą kasę za pobyt, to jeszcze wciskał kit, że nie ma wolnych pokoi. Czy można się bronić przed nieuczciwymi hotelarzami?
Niektórzy podróżnicy mówią, że tanie linie lotnicze są bezkonkurencyjne, o ile klient nauczy się z nich korzystać. Podobnie jest z portalami rezerwacyjnymi – umiejętność sprawnego korzystania z nich urosła do rangi sztuki. Wybór jest duży: Booking.com, TripAdvisor.pl, Hotels.com, hrs.com, na rynku rozpycha się Trivago – serwis, który porównuje ceny we wszystkich powyższych serwisach. Klient korzystający z tego typu narzędzi ma więc lepszy obraz.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Zalety tego układu są oczywiste. Klienci, którzy rezerwują pokój na drugim krańcu świata wiedzą, że przeszedł on wstępną weryfikację serwisu rezerwacyjnego, podlega ocenom gości i że w razie jakiś sporów taki Booking.com, czy Hotels.com może być rozjemcą. Z kolei właściciele obiektów otrzymują klientów, którzy bez pośrednictwa międzynarodowej strony nigdy by do nich nie trafili.
Późniejszy przyjazd? Nie wchodzi w grę
Wszyscy są zadowoleni, dopóki podróż idzie tak, jak ją zaplanowaliśmy. Gdy samolot się opóźnił, jesteśmy dzień „w plecy”, to mogą być kłopoty. Spotkały one panią Annę, która na stronie Booking.com wykupiła – i zapłaciła z góry – za 5 noclegów „w jednym z tańszych apartamentów na Malcie”. Informacja o tym, że był to „jeden z najtańszych apartamentów na Malcie” może być w tej historii kluczowa.
Już po zapłaceniu, a jeszcze przed wylotem pani Anna zorientowała się, że obiekt przyjmuje gości tylko do godz. 22.00. A jej samolot ląduje o 22:15. W tej sytuacji skierowała prośbę do właściciela obiektu o możliwość późniejszego zakwaterowania, a ten odmówił. Żeby nie spędzić nocy na lotnisku pani Anna dokupiła przez Booking.com dodatkowy nocleg w innym hotelu.
Na dzień przed wylotem właściciel apartamentu napisał e-maila, że zgadza się na zakwaterowanie do 23.00. Ale transfer z lotniska się opóźnił, pani Anna nie zdołała znaleźć apartamentu przed godz. 23.00, więc hotel i tak był potrzebny.
Czytaj też: Zacięty bój z linią lotniczą o znaczenie… jednego słówka w regulaminie. Stawka? Niemała
„Dzień dobry, chcielibyśmy się zameldować”. Za późno!
Po przylocie oraz nocy spędzonej w „przejściowym” hotelu przyszedł dzień zameldowania się w apartamencie. No i zaczęła się heca. Niestety nie dla wszystkich uczestników dobrze się skończyła:
„Na drugi dzień po przylocie od godz. 12.00 próbujemy się skontaktować się z właścicielem, około 14.00 w końcu odebrał. Oświadczył, że nie możemy się zameldować, bo nasza rezerwacja została odwołana, a obiekt jest już pełny. Zadzwoniliśmy do Booking.com. Po chwili pracownik portalu poinformował nas, że obiekt stanowczo odmówił naszego zameldowania i odmówił również zwrotu pieniędzy”
Pracownik Booking.com potwierdził też, że właściciel może tak zrobić, bo klienci nie stawili się o odpowiedniej porze w umówionym miejscu. Co ciekawe, oferta tego samego apartamentu ponownie stała dostępna na stronie Booking.com. Czyli właściciel postanowił zarobić dwa razy.
„W regulaminie jest napisane że jeżeli nie dojedzie się do obiektu, to właściciel ma prawo pobrać opłatę za „niedojazd”. My dojechaliśmy tylko nie zdążyliśmy na czas. Booking.com odrzuca reklamację, sprawa została zamknięta”
Pani Anna relacjonuje, że feralnej, pierwszej nocy kręciła się po okolicy, chciała zasygnalizować swoja obecność właścicielowi, ale w wąskich, maltańskich uliczkach nie mogła znaleźć adresu – nie był hotel Marriott z wielkim neonem. Nie było też recepcji – trzeba było się kontaktować z właścicielem osobiście.
Booking.com jest tylko pośrednikiem. I nie weryfikuje warunków
Niestety, w takich sytuacjach klient jest na straconej pozycji – to właściciel hotelu/hostelu/pensjonatu/apartamentu rozdaje karty, a gdy jeszcze pobrał całą kwotę, to już w ogóle trzyma nas w szachu. Tym bardziej, że zasady takiego nie pojawienia się na czas – jak potwierdziliśmy – są określone w regulaminie:
„Firma Booking.com nie jest odpowiedzialna za żadne konsekwencje opóźnionego przyjazdu ani związane z tym odwołania lub opłaty naliczone przez Dostawcę usług turystycznych”
Trzeba powiedzieć, że w hotelach panują jednak bardziej cywilizowane zasady. Najgorsze, co może spotkać gościa, który nie dojedzie, to pobranie pełnej opłaty za pierwszą dobę rezerwacji. Ale nie za pięć! Po drugie hotele mają zwykle całodobową recepcję i można się w nich zameldować nawet o nieludzkiej porze. No, ale pani Anna wybrała znacznie tańszą opcję od hotelowej i się nacięła.
Nasza czytelniczka ma trochę pretensji do Booking.com, że nie wspomógł jej i nie przekonał właściciela apartamentu do ulgowego potraktowania. Pod tym względem serwisy rezerwacyjne przypominają trochę te z aukcjami internetowymi, które mówią: „my tylko pośredniczymy”. A dokładnie brzmi to tak:
„Dokonując rezerwacji poprzez stronę „www.booking.com”, wchodzisz w bezpośredni stosunek umowny z dostawcą, u którego dokonujesz rezerwacji. W związku z tym wszelkie zażalenia związane z zasadami pobytu lub usługami świadczonymi na rzecz użytkownika należy zgłaszać bezpośrednio dostawcy. Prosimy o dokładnie zapoznanie się z ważnymi informacjami drobnym drukiem (!) znajdującymi się pod spisem kategorii pokoi, u dołu strony Dostawcy usług turystycznych na naszej Platformie.
To zabawne, że sama firma przypomina o czytaniu wszystkiego, łącznie z tym co jest napisane „drobnym drukiem”, tak jakby administratorzy strony nie mogli powiększyć czcionki ;-). Co w tej sytuacji robić? Generalnie zawsze w takich sytuacjach „warto rozmawiać”, opowiedzieć hotelarzowi co się stało, dlaczego się spóźniliśmy, etc. To może zadziałać, ale nie musi. Warto więc czytać warunki rezerwacji i jej odwołania. Oj, warto.
Szkoda, że Booking.com nie „odstrzeliwuje” hotelarzy i właścicieli apartamentów na wynajem, którzy stosują gangsterskie praktyki. Samo ostrzeganie przed tym, co napisane drobnym druczkiem to trochę mało. Cóż, warto wiedzieć, że na tym portalu znajdziemy nie tylko oferty, w których warunki są fair. To, że coś jest na Booking.com nie oznacza, że nie ma bardzo bolesnych haczyków.
Booking.com informuje, że klienci najczęściej odwołują przypadkowo dokonane rezerwacje w ciągu 24 godzin od ich dokonania – średnio ok. 25% wiadomości z prośbą o odwołanie jest wysyłanych w tym czasie. Poza tym nawet w przypadku rezerwacji w ofercie bezzwrotnej goście mogą zadzwonić lub napisać wiadomość z prośbą o odwołanie rezerwacji.
Co hotel, to obyczaj
Ale wygląda na to, że pani Annie trafił się wyjątkowo wredny właściciel, który nie chciał zrobić krok w tył, kręcił, szukał okazji do dodatkowego zarobku. Może w ten sposób odbijał sobie to, że był „najtańszy na Malcie”?
Moje osobiste doświadczenia z Booking.com, ale przede wszystkim z hotelami tam dostępnymi są pozytywne. W wyniku śnieżycy linia lotnicza odwołała lot przez co nie mogłem następnego dnia zameldować się w opłaconym hotelu. Dzwonię do nich i mówię jaka jest sytuacja.
„To jest rezerwacja przez booking.com, ja nie mogę jej „u siebie” modyfikować. Ale znajdziemy rozwiązanie, proszę zadzwonić do nich na infolinię, powiedzieć, że rozmawiał pan z Andre i że zgadzamy się na przesunięcie terminu przyjazdu”
Dzwonię na Booking.com i mówię, że jestem „od Andre” z hotelu Inn i że przyjadę dopiero jutro. „Dziękujemy za informację. Nie ma najmniejszego problemu”. Nie wiem czy wzbudziłem litość historią o śnieżycy, czy po prostu taka jest tam jakość obsługi klienta, ale finalnie nawet nie zapłaciłem za tę jedną zarezerwowaną dobę, kiedy mnie nie było.
Czytaj też: Popularny serwis do rezerwacji pokoi, AirBnB, naciąga polskich klientów? Robisz rezerwację, klikasz, a cena…
Czytaj też: Jak nie zbankrutować od leżenia na plaży, czyli finansowy niezbędnik na wakacje
Gdzie są najlepsze ceny? Bezpośrednio, czy z porównywarki?
Czasem trudno jest zarezerwować pokój, gdzie kilka tysięcy kilometrów od domu, więc zdajemy się na pośredników. Ale niektórzy hotelarze nie lubią serwisów rezerwacyjnych, bo te pobierają im prowizje od rezerwacji.
Wracam tu do tego, co napisałem na początku tekstu – korzystanie z serwisów rezerwacyjnych to sztuka. Jak rezerwować, żeby się nie naciąć? Sposoby są różne. Jedni nigdy nie opłacają całej kwoty z góry i nie korzystają z kart kredytowych, żeby nie stracić pieniędzy w razie jakiejś „awarii”. Inni szukają ofert u pośredników, ale potem wchodzą na oficjalną stronę hotelu i rezerwują już bezpośrednio.
Czytaj też: Kto podsunie ci najlepszy hotel? A może… sam go wylicytujesz?
Nie dam głowy, że tak jest zawsze, ale znam sytuację, w której wystarczyło zadzwonić do hotelu, powiedzieć, że jest się zainteresowanym ofertą z internetu, a oni od razu dają 5-10% zniżki byle tylko ominąć rezerwację online. A czasami tylko wzruszają ramionami – a rezerwuj pan gdzie i jak chcesz!
Z drugiej strony jak już opisywaliśmy – również na własnym przykładzie – ceny w zależności od źródła rezerwacji mogą być zupełnie od czapy. W jednym z hoteli kształtowały się bowiem tak:
- przez Booking.com – 250 zł bez śniadania
- przez stronę internetową hotelu – 280 zł bez śniadania
- przez stronę internetową hotelu – oferta „tylko dziś” 220 zł ze śniadaniem
- przez telefon na recepcję – 260 zł bez śniadania
źródło zdjęcia: Pixabay/Strecosa