Czy nowe pytania w sprawie franków, które Sąd Okręgowy w Gdańsku znienacka zadał europejskiemu trybunałowi TSUE, mogą zatrzymać tysiące toczących się procesów o unieważnienie umów kredytowych? To zależy na ile polscy sędziowie będą chcieli myśleć samodzielnie, a na ile będą czekali na „wskazówki z Luksemburga”. Powinni pamiętać, że żadna wskazówka nie sprawi, że TSUE wykona za nich robotę
Wojna o franki jeszcze potrwa. Co prawda wciąż obowiązuje myśl, że jesienne orzeczenie TSUE w sprawie państwa Dziubaków otworzyło frankowiczom szeroko wrota do bram niebios (czyli do unieważniania umów kredytowych i tym samym anulowania niekorzystnych różnic kursowych), ale coraz wyraźniej dźwięczy mi w uszach ostrzeżenie wygłoszone tego samego dnia przez Zbigniewa Pietraszkiewicza, prezesa Związku Banków Polskich.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Powiedział on, komentując orzeczenie TSUE: „europejski sąd potwierdził, że każdy kredyt musi być rozpatrywany indywidualnie i nic nie stanie się automatycznie”. Już widać, że coś w tym jest, a wrota do niebios są może i otwarte, ale najpierw trzeba przejść przez pole minowe, założone przez bankowych prawników.
Polski sąd pyta TSUE: a może by tak po kawałeczku? A może po troszeczku?
Owszem, statystyki spraw wygrywanych w sądach przez frankowiczów po orzeczeniu TSUE bardzo się zmieniły na ich korzyść (dziś wygląda na to, że korzystne wyroki uzyskują w 80-90% przypadków), ale bankowcy już zaczynają składać powództwa o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Zaś sądy – orzekając nieważność umowy – nierzadko obawiają się ostatecznie decydować w sprawie rozliczeń stron. Tak, jakby przeczuwały, że coś-tam bankom się należy, poza figą z makiem wskutek unieważnienia umowy.
Problem w tym, że TSUE wyraźnie powiedział, iż unieważnienie umowy wchodzi w grę tylko wtedy, gdy jest korzystne dla klienta. A więc sąd powinien najpierw sprawdzić konsekwencje finansowe tego rozwiązania, a potem dopiero unieważnić umowę.
Czytaj też: Jak żyć po orzeczeniu TSUE? Sześć rad dla każdego zdezorientowanego frankowicza
Wygląda na to, że konieczność rzetelnego przedstawienia klientowi konsekwencji unieważnienia umowy zaczyna sędziów paraliżować. Tak właśnie rozumiem newsa o tym, że 30 grudnia Sąd Okręgowy w Gdańsku zadał trybunałowi TSUE kolejnych pięć pytań o franki.
Pytania są dość… hmmm… dziwne. Można je rozumieć w taki sposób, jak gdyby sąd chciał uzyskać od TSUE „zielone światło” do zastosowania jakiegoś rozwiązania pośredniego, które pozwoliłoby mu „poprawić” umowę, bez jej unieważniania. Sąd w Gdańsku zapytał TSUE o następujące sprawy:
>>> Czy konsumencka dyrektywa UE pozwala stwierdzić nieuczciwość punktu umowy nawet wtedy, gdy został on usunięty aneksem? A jeśli tak, to czy umowę można unieważnić powołując się na wcześniej istniejące uchybienia?
>>> Czy można stwierdzić nieuczciwość tylko niektórych elementów punktu umowy, czyli np. tych mówiących o sposobie ustalania kursu spłaty rat? Bo gdyby było można zostawić w umowie fragment mówiący o kursie NBP jako punkcie odniesienia (czyli wyrzucić tylko nieprecyzyjny kawałek o spreadzie), to cały punkt nie byłby już nieuczciwy. Co na to interes społeczny?
>>> Czy unieważnienie umowy może nastąpić, jako rezultat procesu sądowego, wyłącznie na żądanie samego konsumenta? I czy sąd – zanim podzieli to żądanie – powinien poinformować klienta o wszystkich możliwych roszczeniach banku wobec niego, nawet tych jeszcze nie zgłoszonych i tych prawnie wątpliwych?
———————-
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
———————-
Te pytania do TSUE to rozpaczliwe wołanie o pomoc
To oczywiście moje uproszczone „tłumaczenie” tych pytań, które w całości możecie przeczytać pod tekstem. Powiem szczerze: większość z nich wydaje mi się niespecjalnie uzasadniona. O tym, że nie można wycinać kawałków abuzywnych klauzul TSUE się już wielokrotnie wypowiadał. Zaś to, że klient powinien być świadom skutków unieważnienia umowy i że ta decyzja powinna być podjęta tylko wtedy, gdy nie jest dla niego niekorzystna TSUE pisał w orzeczeniu dotyczącym państwa Dziubaków.
Można by się zastanawiać nad pierwszym z pytań. Co prawda TSUE od mniej więcej stu lat powtarza w różnych orzeczeniach, że abuzywne klauzule trzeba rozumieć jako nieistniejące od początku (czyli ich aneksowanie też nie powinno nieść żadnych skutków), to sąd może mieć wątpliwość, czy przypadkiem nie oznacza to „uzdrowienia” umowy przez obie jej strony. Bo tzw. sanacja umowy jest jednym z działań, które TSUE rekomenduje podjąć na drodze do wyrównania relacji między stronami umowy i jej uratowania.
Gdański sąd zastanawia się, czy zgodne podpisanie aneksu usuwającego nieuczciwą klauzulę można „podciągnąć” pod sanację umowy, czy też nie (bo nie taka była intencja obu stron). I to jest rzeczywiście ciekawe zagadnienie, bo sąd przecież nie powinien unieważniać umowy, jeśli obie strony ją zgodnie poprawiły.
Generalnie jednak mam wrażenie, że gdański sąd trochę się zagalopował. Widać gołym okiem, że nie chciałby podejmować pochopnej decyzji o unieważnieniu umowy (nie mając pewności, czy nie „nadzieje” klienta na roszczenia zwrotne banku, niczym na gruby i długi pal), a jeśli już, to wolałby zrzucić odpowiedzialność na klienta (stąd pytanie o to, czy klient powinien „zażądać” takiego rozwiązania).
Zamiast unieważnienia sędzia chciałby zielonego światła dla jakiegoś innego rozwiązania. I w panice go szuka. Może by wyciąć tylko kawałek klauzuli abuzywnej i zostawić średni kurs NBP? A może by potraktować aneks jako uzgodnienie przez klienta i bank sanacji umowy? Strach (sędziego) ma wielkie oczy. Nie pierwszy to sąd, który szuka drogi w poprzek…
Czytaj też: Sąd Najwyższy orzekł w poprzek. Gdy TSUE sugeruje unieważnienie, to Najwyższy najwyżej…
Czytaj też: Orzeczenie TSUE niestraszne polskim sędziom? „Unieważnienia nie będzie, ale…”
Czas na sędziów o wielkich, żelaznych cojones
Żeby nie było – nie uważam, by zgryzoty sędziego były nieuzasadnione. Bardzo bym nie chciał znaleźć się w jego sytuacji i rozsądzać takie dylematy. Obawiam się tylko, że tutaj żadne TSUE nie pomoże. Jestem dziwnie pewny, że unijny trybunał nie udzieli wskazówki na tyle jasnej, by zdjąć całą odpowiedzialność z sędziego.
Moim zdaniem nie ma ucieczki przed rozstrzygnięciem najważniejszego dylematu: czy unieważnienie umowy jest dla konsumenta korzystne i – w tym kontekście – czy bank ma prawo żądać jakiegoś „odszkodowania” za korzystanie z kapitału. Wszelkie próby unikania zmierzenia się z tym problemem są grą na czas, która nic nie da.
Czytaj też: Państwo Dziubak przetestują najważniejszą linię obrony banków w sprawie franków
Czytaj też: Bank Millennium potwierdza. „Pozwaliśmy frankowicza, który unieważnił umowę”
Bankowcy liczą na to, że sędziowie nie będą się chcieli mierzyć z tą trudną materią. Trzeba by albo uznać, że sankcja kredytu darmowego to kara za nieuczciwą umowę, albo zmierzyć jaka jest „uczciwa” cena pieniądza używanego przez klienta (może tyle, co inflacja?). Sędzia, który jako pierwszy się z tym zmierzy, zamiast wysyłać pytania do TSUE lub w inny sposób grać na zwłokę, będzie musiał mieć wielkie cojones.
Od tego, czy tacy sędziowie z żelaznymi cojones się znajdą, zależy los frankowiczów. Rozwiązania są dwa. Sędziowie mogą potraktować kolejne pytania do TSUE jako wygodny pretekst, by odłożyć frankowe sprawy na półkę (i modlić się, żeby TSUE zbyt szybko się nie wypowiedział), albo robić swoje i spróbować zmierzyć się z przeznaczeniem. Nikt za nich tego nie zrobi, nawet TSUE.
Jeśli sprawdzi się pierwszy scenariusz, frankowicze przegrali. Bankowi prawnicy dostaną do ręki wygodny oręż i będą skłaniali sądy do zadawania coraz to nowych pytań prejudycjalnych, co pozwoli na przedłużanie spraw w nieskończoność. Powiedzmy sobie szczerze: pytać można o wszystko. Tylko po co?
Czytaj też: Frankowicz chciałby do sądu, ale… bank mu utrudnia. „Jak mam z nich to wycisnąć?”
———–
Pytania prejudycjalne zadane przez Sąd Okręgowy w Gdańsku (cytuję za „Gazetą Prawną”):
1. Czy art. 3 ust. 1 i 2 w związku z art. 4 ust. 1 w związku z art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 Dyrektywy Rady 93/13 EWG z 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich winien być rozumiany w ten sposób, że sąd krajowy ma obowiązek stwierdzenia nieuczciwości (w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy) warunku umowy zawartej z konsumentem także wówczas, gdy w dacie orzekania na skutek dokonanej przez strony w formie aneksu zmiany treści umowy, warunek został zmieniony tak, że nie ma charakteru nieuczciwego, a stwierdzenie nieuczciwości warunku w jego pierwotnym brzmieniu może skutkować upadkiem (unieważnieniem) całej umowy?
2. Czy art. 6 ust. 1 w związku z art. 3 ust. 1 i 2 zdanie 2 oraz art. 2 dyrektywy (…) winien być rozumiany w ten sposób, że zezwala sądowi krajowemu na stwierdzenie nieuczciwości tylko niektórych elementów warunku umownego dotyczącego ustalanego przez bank kursu wymiany waluty, do której indeksowany jest udzielony konsumentowi kredyt (tak jak w postępowaniu głównym), tj. przez eliminację zapisu dotyczącego ustalanej jednostronnie i w niejasny sposób marży banku będącej składową kursu wymiany, a pozostawienie jednoznacznego postanowienia odnoszącego się do średniego kursu banku centralnego (Narodowego Banku Polskiego), co nie rodzi potrzeby zastąpienia wyeliminowanej treści jakimkolwiek przepisem prawa, a skutkować będzie przywróceniem rzeczywistej równowagi pomiędzy konsumentem a przedsiębiorcą, choć zmieni istotę zapisu dotyczącego spełnienia świadczenia przez konsumenta z korzyścią dla niego?
3. Czy art. 6 ust. 1 w związku z art. 7 ust. 1 dyrektywy (…) winien być rozumiany w ten sposób, że nawet w sytuacji wprowadzenia przez ustawodawcę krajowego środków zapewniających zapobieganie stałemu stosowaniu nieuczciwych warunków umownych, takich jak badany w postępowaniu głównym, poprzez wprowadzenie przepisów nakładających na banki obowiązek szczegółowego określania sposobów i terminów ustalania kursu wymiany walut, na podstawie którego wyliczana jest kwota kredytu, rat kapitałowo-odsetkowych oraz zasad przeliczania na walutę wypłaty albo spłaty kredytu, interes publiczny sprzeciwia się stwierdzeniu nieuczciwości tylko niektórych elementów warunku umownego w sposób opisany w pytaniu drugim?
4. Czy brak obowiązywania umowy, o której mowa w art. 6 ust. Dyrektywy (…), stanowiący rezultat wyłączenia nieuczciwych warunków umownych, określonych w art. 2 lit. a) w związku z art. 3 dyrektywy, należy rozumieć w ten sposób, że jest to sankcja, która może nastąpić jako rezultat konstytutywnego orzeczenia sądu wydanego na wyraźne żądanie konsumenta z konsekwencjami od momentu zawarcia umowy, tj. ex tunc, a roszczenia restytucyjne konsumenta i przedsiębiorcy stają się wymagalne wraz z uprawomocnieniem się wyroku?
5. Czy art. 6 ust. 1 dyrektywy (…) w związku z art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej (…) należy rozumieć w ten sposób, że nakłada on na sąd krajowy obowiązek informowania konsumenta, który zgłosił żądanie stwierdzenia nieważności umowy w związku z eliminacją warunków nieuczciwych, o skutkach prawnych takiego rozstrzygnięcia, w tym także o możliwych roszczeniach restytucyjnych przedsiębiorcy (banku), nawet niezgłoszonych w danym postępowaniu, a także takich, których zasadność nie jest jednoznacznie przesądzona, nawet w sytuacji gdy konsument jest reprezentowany przez zawodowego pełnomocnika?
źródło zdjęcia tytułowego: Kadr z filmu „X-Men – Apocalypse”