Revolut wprowadza nową wersję oszczędzania na końcówkach. W aplikacji można stworzyć „zbiórkę współdzieloną” i w jednym miejscu oszczędzać na wspólny cel pieniądze przy każdej transakcji revolutową kartą. Revolutowi ta usługa jest potrzebna jak tlen
O ile w dziedzinie bezprowizyjnego płacenia za zakupy zagraniczne kilka banków skutecznie doścignęło Revoluta (choć dla większości posiadaczy ROR-ów w Polsce Revolut wciąż jest niezastąpiony przy wyjazdach), o tyle jeśli chodzi o pomysły na oszczędzanie – ta popularna aplikacja coraz bardziej ucieka bankowcom.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Jakiś czas temu chwaliłem Revoluta za wprowadzenie funkcji oszczędzania na końcówkach transakcji. Podobnie jak w usługach typu saver, dostępnych w kilku bankach, przy każdych zakupach można odkładać drobną kwotę do czegoś w rodzaju sejfu, czyli osobnej „szuflady” w aplikacji, która jest niewidoczna na ekranie głównym i zablokowana do bieżącego użycia.
Czytaj też: Legendarny N26 już w Polsce! Założyłem konto w niemieckim mobilnym banku. Czy jest się czym podniecać? I czy Revolut ma się czego bać?
Bezbolesne oszczędzanie na końcówkach. W grupie raźniej?
Teraz Revolut dołożył do tego „sejfy grupowe”. Mogę więc zaproponować znajomym z listy kontaktów (o ile też używają Revoluta, czyli są oznaczeni literką „R”), żeby przyłączyli się do mojej zbiórki. Określam cel oraz oczekiwaną kwotę i wysyłam ludziom zaproszenie do wspólnego „składkowania”. Podobnie, jak w podstawowej wersji oszczędzania solo można wybrać jedną z trzech opcji – odkładanie pieniędzy przy każdej transakcji, określonej kwoty raz na jakiś czas lub poprzez wpłaty jednorazowe, czyli ad hoc.
Usługi typu „zrzutka” zdarzają się w niektórych aplikacjach bankowych (np. ostatnio wprowadził to-to Bank Millennium), jak i w pozabankowych (np. młodzieżowa aplikacja Cashap, służąca do naciągania rodziców na kasę). Ale połączenie oszczędzania na końcówkach transakcji z grupowym, wirtualnym „sejfem” na te pieniądze – to miks jeszcze niespotykany w polskiej branży bankowej.
Podoba mi się ten pomysł. Jeśli chcę z kolegami wyjechać latem na kajaki, to najłatwiej mi będzie zebrać przynajmniej część pieniędzy mimochodem, odkładając dzięki końcówkom transakcji. A jeśli do tej zabawy w oszczędzanie włączą się także moi koledzy – bezbolesne oszczędzanie może przynieść naprawdę szybkie efekty. Bo przecież „w kupie siła”.
Drugą zaletą „grupowych skarbców” jest efekt „zarażania” oszczędzaniem na końcówkach innych ludzi. Prawda jest taka, że Polacy nie znają tej usługi. Ilekroć prowadzę wykłady, szkolenia i pogadanki o domowych finansach, moi słuchacze szeroko rozdziawiają usta słysząc o usługach typu saver. Po pierwsze nie ma jej w większości banków, a po drugie żaden bank tak naprawdę jej nie promuje. A w usłudze Revolut wystarczy jeden zapalony ciułacz i cała grupa „revolutowców” szybko może zobaczyć jak działa oszczędzanie na końcówkach.
Jeśli tylko część z nich sama zacznie korzystać z tej usługi – walor edukacyjny będzie nawet większy, niż finansowy. Wzajemne zachęcanie się ludzi do systematycznego, bezbolesnego oszczędzania na wspólny cel – to może być bardzo skuteczna metoda na promowanie planowania i przezorności.
Jest w tym sprytny pomysł Revoluta nie tylko na promowanie oszczędzania i pokazanie klientom, że karty Revolut bardziej opłaca się używać, niż innych, ale też na budowanie swego rodzaju rywalizacji między poszczególnymi użytkownikami. Jeśli znajomy zaprosi mnie do udziału w zbiórce, to mam motywację, żeby cokolwiek do niej dołożyć. Mogę to zrobić jednorazowo (wtedy „coś” mnie składania do częstszego zasilania aplikacji pieniądzem) albo poprzez resztówki od transakcji (wtedy częściej muszę wyciągać z portfela kartę Revoluta).
Usługa potrzebna jak tlen. Nie tylko klientom
Revolut potrzebuje takich usług niczym tlenu, bo musi walczyć o to, by przestać być aplikacją używaną wyłącznie podczas zagranicznych wyjazdów tudzież wakacji. Zaoferowanie klientom korzyści w postaci najpierw samodzielnego, a teraz też grupowego oszczędzania na końcówkach to bodziec, by większa część z tych klientów chciała używać Revoluta na codzień, nie tylko w podróży. No i sejfy to też stały osad na rachunku. Revolut przestaje być dzięki temu tylko finansowym „przedłużaczem”, instrumentem, do którego przelewa się pieniądze tylko po to, by natychmiast je wydać.
Revolut podaje, że od wprowadzenia funkcji sejfów (Vault) w kwietniu 2018 r. użytkownicy Revolut w Europie założyli ponad milion sejfów, w których jest prawie 100 mln euro. Każdego dnia zakładanych jest około 3000 nowych sejfów. Biorąc pod uwagę, że fintech ma ponad 4 mln klientów, można powiedzieć, że co czwarty z nich wykazuje skłonności do oszczędzania. To sporo.
Najczęściej nadawanymi nazwami sejfów w Europie są “savings” (70.000), “holidays” (60.000) i “car” (10.000), a w Polsce – “wakacje” (5.600 sejfów). Walutami, w których użytkownicy najczęściej oszczędzają w sejfach Vault, są euro, brytyjskie funty, franki szwajcarskie oraz bitcoiny (bo i w tej „walucie” można oszczędzać).
Czytaj też: Banki zaczynają tępić konkurenta? „10 zł prowizji za doładowanie Revoluta?”
Czytaj też: Kto ma rację w sporze użytkowników Revoluta z Citibankiem?
Revolut nie tylko wprowadził usługę oszczędnościową, która występuje tylko w nielicznych bankach, ale też nieźle ją „sprzedaje”. Po niemal każdej transakcji dostaję powiadomienie push z przypomnieniem ile już zebrałem i ile mi zostało do osiągnięcia celu, czasem pojawiają się też informacje z gatunku tych „dopingujących”. Revolut stara się przypominać o oszczędnościowym wyzwaniu i zachęcać do częstszego używania jego kart.
Trudno powiedzieć czy to się udaje (Revolut nie podaje liczby transakcji przypadających na użytkownika w skali miesiąca lub roku, w tym tych „niezagranicznych”), ale przynajmniej widać, że cały czas kombinuje co by zrobić, żeby zaktywizować klientów poza sezonem wakacyjnych wyjazdów.
Czytaj też: Revolut ma problem z RODO? „Nie mogłem wyłączyć zgód marketingowych”