Revolut wprowadza do swojej aplikacji „terapię grupową”. Ale czy współdzielone oszczędzanie przy płaceniu się wszystkim opłaci?

Revolut wprowadza do swojej aplikacji „terapię grupową”. Ale czy współdzielone oszczędzanie przy płaceniu się wszystkim opłaci?

Revolut wprowadza nową wersję oszczędzania na końcówkach. W aplikacji można stworzyć „zbiórkę współdzieloną” i w jednym miejscu oszczędzać na wspólny cel pieniądze przy każdej transakcji revolutową kartą. Revolutowi ta usługa jest potrzebna jak tlen

O ile w dziedzinie bezprowizyjnego płacenia za zakupy zagraniczne kilka banków skutecznie doścignęło Revoluta (choć dla większości posiadaczy ROR-ów w Polsce Revolut wciąż jest niezastąpiony przy wyjazdach), o tyle jeśli chodzi o pomysły na oszczędzanie – ta popularna aplikacja coraz bardziej ucieka bankowcom.

Zobacz również:

Jakiś czas temu chwaliłem Revoluta za wprowadzenie funkcji oszczędzania na końcówkach transakcji. Podobnie jak w usługach typu saver, dostępnych w kilku bankach, przy każdych zakupach można odkładać drobną kwotę do czegoś w rodzaju sejfu, czyli osobnej „szuflady” w aplikacji, która jest niewidoczna na ekranie głównym i zablokowana do bieżącego użycia.

Czytaj też: Revolut przygotowuje się do wakacji? Wpisz po ile chcesz kupić walutę na wyjazd, a oni pomogą ci znaleźć okazję, by ją kupić

Czytaj też: Legendarny N26 już w Polsce! Założyłem konto w niemieckim mobilnym banku. Czy jest się czym podniecać? I czy Revolut ma się czego bać?

Czytaj też: Revolut nie taki idealny? Użytkownicy mają duże pretensje do rewolucyjnej aplikacji. A lista niedociągnięć jest długa

Czytaj też: Coś się zmienia? Po raz pierwszy w ogóle nie potrzebowałem Revoluta na wakacjach. Wystarczyły mi dwie karty bankowe. Ale to dlatego, że nie byłem w Rumunii

Bezbolesne oszczędzanie na końcówkach. W grupie raźniej?

Teraz Revolut dołożył do tego „sejfy grupowe”. Mogę więc zaproponować znajomym z listy kontaktów (o ile też używają Revoluta, czyli są oznaczeni literką „R”), żeby przyłączyli się do mojej zbiórki. Określam cel oraz oczekiwaną kwotę i wysyłam ludziom zaproszenie do wspólnego „składkowania”. Podobnie, jak w podstawowej wersji oszczędzania solo można wybrać jedną z trzech opcji – odkładanie pieniędzy przy każdej transakcji, określonej kwoty raz na jakiś czas lub poprzez wpłaty jednorazowe, czyli ad hoc.

Usługi typu „zrzutka” zdarzają się w niektórych aplikacjach bankowych (np. ostatnio wprowadził to-to Bank Millennium), jak i w pozabankowych (np. młodzieżowa aplikacja Cashap, służąca do naciągania rodziców na kasę). Ale połączenie oszczędzania na końcówkach transakcji z grupowym, wirtualnym „sejfem” na te pieniądze – to miks jeszcze niespotykany w polskiej branży bankowej.

Podoba mi się ten pomysł. Jeśli chcę z kolegami wyjechać latem na kajaki, to najłatwiej mi będzie zebrać przynajmniej część pieniędzy mimochodem, odkładając dzięki końcówkom transakcji. A jeśli do tej zabawy w oszczędzanie włączą się także moi koledzy – bezbolesne oszczędzanie może przynieść naprawdę szybkie efekty. Bo przecież „w kupie siła”.

Drugą zaletą „grupowych skarbców” jest efekt „zarażania” oszczędzaniem na końcówkach innych ludzi. Prawda jest taka, że Polacy nie znają tej usługi. Ilekroć prowadzę wykłady, szkolenia i pogadanki o domowych finansach, moi słuchacze szeroko rozdziawiają usta słysząc o usługach typu saver. Po pierwsze nie ma jej w większości banków, a po drugie żaden bank tak naprawdę jej nie promuje. A w usłudze Revolut wystarczy jeden zapalony ciułacz i cała grupa „revolutowców” szybko może zobaczyć jak działa oszczędzanie na końcówkach.

Jeśli tylko część z nich sama zacznie korzystać z tej usługi – walor edukacyjny będzie nawet większy, niż finansowy. Wzajemne zachęcanie się ludzi do systematycznego, bezbolesnego oszczędzania na wspólny cel – to może być bardzo skuteczna metoda na promowanie planowania i przezorności.

Jest w tym sprytny pomysł Revoluta nie tylko na promowanie oszczędzania i pokazanie klientom, że karty Revolut bardziej opłaca się używać, niż innych, ale też na budowanie swego rodzaju rywalizacji między poszczególnymi użytkownikami. Jeśli znajomy zaprosi mnie do udziału w zbiórce, to mam motywację, żeby cokolwiek do niej dołożyć. Mogę to zrobić jednorazowo (wtedy „coś” mnie składania do częstszego zasilania aplikacji pieniądzem) albo poprzez resztówki od transakcji (wtedy częściej muszę wyciągać z portfela kartę Revoluta).

Usługa potrzebna jak tlen. Nie tylko klientom

Revolut potrzebuje takich usług niczym tlenu, bo musi walczyć o to, by przestać być aplikacją używaną wyłącznie podczas zagranicznych wyjazdów tudzież wakacji. Zaoferowanie klientom korzyści w postaci najpierw samodzielnego, a teraz też grupowego oszczędzania na końcówkach to bodziec, by większa część z tych klientów chciała używać Revoluta na codzień, nie tylko w podróży. No i sejfy to też stały osad na rachunku. Revolut przestaje być dzięki temu tylko finansowym „przedłużaczem”, instrumentem, do którego przelewa się pieniądze tylko po to, by natychmiast je wydać.

Revolut podaje, że od wprowadzenia funkcji sejfów (Vault) w kwietniu 2018 r. użytkownicy Revolut w Europie założyli ponad milion sejfów, w których jest prawie 100 mln euro. Każdego dnia zakładanych jest około 3000 nowych sejfów. Biorąc pod uwagę, że fintech ma ponad 4 mln klientów, można powiedzieć, że co czwarty z nich wykazuje skłonności do oszczędzania. To sporo.

Najczęściej nadawanymi nazwami sejfów w Europie są “savings” (70.000), “holidays” (60.000) i “car” (10.000), a w Polsce – “wakacje” (5.600 sejfów). Walutami, w których użytkownicy najczęściej oszczędzają w sejfach Vault, są euro, brytyjskie funty, franki szwajcarskie oraz bitcoiny (bo i w tej „walucie” można oszczędzać).

Czytaj też: Banki zaczynają tępić konkurenta? „10 zł prowizji za doładowanie Revoluta?”

Czytaj też: Kto ma rację w sporze użytkowników Revoluta z Citibankiem?

Revolut nie tylko wprowadził usługę oszczędnościową, która występuje tylko w nielicznych bankach, ale też nieźle ją „sprzedaje”. Po niemal każdej transakcji dostaję powiadomienie push z przypomnieniem ile już zebrałem i ile mi zostało do osiągnięcia celu, czasem pojawiają się też informacje z gatunku tych „dopingujących”. Revolut stara się przypominać o oszczędnościowym wyzwaniu i zachęcać do częstszego używania jego kart.

Trudno powiedzieć czy to się udaje (Revolut nie podaje liczby transakcji przypadających na użytkownika w skali miesiąca lub roku, w tym tych „niezagranicznych”), ale przynajmniej widać, że cały czas kombinuje co by zrobić, żeby zaktywizować klientów poza sezonem wakacyjnych wyjazdów.

Czytaj też: Revolut ma problem z RODO? „Nie mogłem wyłączyć zgód marketingowych”

 

Subscribe
Powiadom o
10 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
SirG
5 lat temu

Dopóki Revolut nie będzie operował jako 100% bank z ochroną depozytów, to trzymanie tam jakichkolwiek większych środków jest w moim odczuciu średnio rozważają decyzją. Zwłaszcza w obliczu blokowania konta bez powodu (do czego Revolut sam się przyznał) albo po próbie przelewu na rachunek („bo ten bank nie jest obsługiwany” – a był 2 miesiące wczesniej). Pomoc również nie spieszy się z odpowiedzią, a jak już odpowie, to kończy rozmowę po 3 minutach, żeby poprawić sobie statystyki. Niestety Revolut to tylko całkiem niezła elektroniczna portmonetka na wakacje – do bycia poważną instytucją finansową jeszcze im sporo brakuje.

Don Q.
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Czy na pewno środki w portmonetce Revolut są objęte gwarancjami litewskiego odpowiednika BFG?
Pytam, bo nigdzie się tym nie chwalą, tak samo jak nigdzie nie twierdzą, że są bankiem. Może wiec licencję bankową zrobili sobie „na zapas”, a aktualnie działają tylko na podstawie licencji instytucji płatniczej (więc nie płacąc składek na fundusz gwarancyjny)?

Don Q.
5 lat temu
Reply to  Loki

Słabo znam litewski 😉, ale rozumiem, że miałem rację? Revolut jeszcze nie uruchomił działalności bankowej (i nie wiadomo, kiedy uruchomi), więc na razie środki na jego rachunkach nie mają gwarancji litewskiego BFG?

Don Q.
5 lat temu
Reply to  Maciej Samcik

Nie mają banku, więc nie uczestniczą w systemie gwarancji depozytów (typu BFG, co oznaczałoby też konieczność wnoszenia składek), więc środki klientów w tej portmonetce (czy innych „sejfach”) to nie są chronione gwarancją depozyty bankowe.

Stefan
5 lat temu
Reply to  Don Q.

Revolut nie jest bankiem, ma jedynie licencję bankową, z której na razie nie korzysta. Wspólne sejfy to patent, żeby zrobić zrzutkę na prezent, składkę na imprezę lub jakiś fundusz celowy, typu na rachunki ze współlokatorami lub wspólny budżet wakacyjny.

Kober(R)
5 lat temu

1. Nigdzie nie widzę (ani w aplikacji Revolut, ani w artykule) oprocentowania tych oszczędności. Jak dla mnie to jedyny uzasadniony powód aby jakaś organizacja uczestniczyła w tym procesie. Jeśli nie, to skarpeta z bilonem to bardziej bezpieczna forma oszczędzania dla końcówek, bo w razie czego można się nią bronić. 😀
2. Nikt mnie nie przekona aby w taki sposób oszczędzać z przyjaciółmi. No chyba, że chce się zakończyć przyjaźń w atmosferze awantury kto miał większe końcówki (chyba że wpadło po jednej 😀).

5 lat temu

Z mojego punktu płacenia, najbardziej potrzebną funkcją Revoluta jest pełna użyteczność nie tylko z smartfonów. Niektórzy z założenia odrzucają androidowy/IOsowy kanał komunikacji, zostając np. przy bootowalnym z pena tylko na czas transakcji QbesOS (czy podobnym). Jest coś takiego w Revolucie, ale tylko dla klientów biznesowych (i nie jestem pewien, czy nie tylko dla systemów MS). Sprawdzałem kwartał temu, jak w międzyczasie wprowadzili pełną funkcjonalność multisystemową nie tylko dla biznesu, to pewnie wkrótce mają nowego klienta. Jeśli nie, co spełniającego powyższe założenia proponujecie?

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu