Revolut od pewnego czasu ma pod górkę w relacjach z „systemem”. Najpierw sieci bankomatowe zaczęły „karać” posiadaczy kart Revoluta dodatkowymi opłatami za wyciąganie gotówki, a teraz – jak donoszą mi czytelnicy – pojawiają się wysokie opłaty za… doładowywanie konta Revolut kartami bankowymi
Nie ulega wątpliwości, że Revolut zalazł bankom za skórę swoją aplikacją do wymiany walut i kartą wielowalutową. Bankowcy długo uważali, że to będzie nowinka dla nielicznych, ale – jak oszacowałem kilka miesięcy temu – zeszłego lata Revolut mógł przyciągnąć nawet co dziesiątego bezgotówkowego podróżnika.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Największym sukcesem Revoluta jest jednak to, że banki w ślad za nim arównież zaczęły wprowadzać do oferty karty wielowalutowe i pogodziły się z tym, że nie będą już zarabiały na spreadach i prowizjach od przewalutowań. Revolut, dogoniony przez bankowców jeśli chodzi o swoją sztandarową usługę, szykuje się do kolejnego skoku – zamierza umożliwić błyskawiczne inwestowanie pieniędzy za pomocą aplikacji mobilnej.
Czytaj też: Revolut przygotowuje się do wakacji. Napisz po ile chcesz kupić walutę, a oni zajmą się resztą
Czytaj też: Revolut ma problem z RODO? „Nie mogłem wyłączyć zgód marketingowych!”
Czytaj też: Revolut na poważnie zaatakuje banki? W aplikacji pojawią się… depozyty i kredyty
Bank wziął 8% prowizji za doładowanie konta Revolut kartą kredytową. Pomyłka? Bynajmniej!
Wyścig trwa w najlepsze, a bankowcy nie zamierzają Revolutowi ułatwiać zadania. Jak doniósł mi czytelnik, pan Piotr, Citibank pobrał od niego dwa dni temu „drobne” 10 zł prowizji za… najzwyklejsze w świecie doładowanie konta Revoluta z przypiętego do niego karty kredytowej. Konkretnie chodziło o kartę Citi Simplicity.
Sprawa to dziwna, bo doładowania konta Revolut z kart – zarówno debetowych, jak i kredytowych – są traktowane przez banki jak zwykłe płatności w sklepie, czyli nie ma od nich żadnych prowizji. A w każdym razie tak było do tej pory, bo pan Piotr, który ma przypiętą do konta Revolut kartę kredytową Citibanku, właśnie zapłacił i to sporo.
Pan Piotr zadzwonił do Citibanku i zapytał czy to nie jakaś pomyłka. Dowiedział się, że nie, bo od 13 marca Citibank uznał, że zasilenie konta Revolut to „transakcja szczególna”. A tego typu transakcje, zgodnie z taryfą, podlegają prowizji w wysokości 8% wartości transakcji (minimum 10 zł).
Na czym polega „szczególność” zasilenia konta Revolut? Ano zapewne na tym, że nie jest to instytucja bankowa, a wręcz przeciwnie – taka, która pod bankami kopie dołki. Jeśli klient Citibanku zamiast karty tego banku będzie za granicą używał innej, to dla banku Citi to źle. I, jak widać, wpadli tam na pomysł, by swoich klientów do korzystania z Revoluta zniechęcić.
Czytaj też: Karta do płacenia, ale… nie od banku. Czy potrafi to samo lub więcej, niż bankowa?
Nic mi nie wiadomo, by jakiś inny bank wprowadził podobne regulacje. Sam zasilam konto Revolut kilkoma kartami bankowymi i żadnych prowizji ode mnie nie biorą. Ale postępowanie Citibanku nie byłoby pierwszą szykaną, jaka dotknęła Revoluta. Pamiętacie jak w bankomatach Euronetu pojawiła się specjalna opłata dla zagranicznych kart niebankowych za samo skorzystanie z urządzenia? Pobieranie tego typu opłat w stosunku do polskich kart jest zabronione przez prawo, ale dla zagranicznych… Dlaczego by nie?
Citibank też znany jest z tego, że bywa w awangardzie, gdy trzeba przeszkodzić konkurencyjnym, niebankowym instytucjom, które przypinają się, zabierają klientów i oferują za darmo to samo, za co bank bierze pieniądze. Nie kto inny tylko Citibank jako pierwszy wymyślił zaporowe prowizje dla kantorów internetowych, do których przesyła się kasę z banku, by wymienić na inną walutę przy minimalnym spreadzie.
Banki odetną Revoluta od klientów?
Działanie Citibanku może być zajawką szerszego trendu, w ramach którego banki uznają, że nie zamierzają wspierać gada, który żeruje na nich. Jak klient chce używać karty wydanej przez bank do karmienia „pasożyta”, to niech płaci prowizję. Pan Piotr ma jednak wątpliwości czy tak wolno.
„Bank podobno poinformował SMS-em o rozszerzeniu interpretacji „transakcji szczególnych”. Tyle, że tabela opłat i prowizji dla karty Citi Simplicity nie zmieniła się od sierpnia 2018 r. Czy bank ma prawo w dowolnym momencie zmieniać kwalifikację transakcji bezgotówkowej na transację szczególną? Czy to aby nie jest zmiana warunków umowy, która powinna być ogłoszona z wyprzedzeniem i dawać klientowi możliwość wypowiedzenia umowy bez konsekwencji?”
– pyta pan Piotr. Ma też inną wątpliwość:
„W Tabeli Opłat i Prowizji nie ma wyjaśnienia co to jest transakcja szczególna. Boję się czy np. podpięcie karty do usługi Google Pay i wykonywanie w ten sposób płatności za zakupy też nie będzie potraktowane jako szczególne”
Cóż, rzeczywiście, jest to nader widoczna zmiana, ale czy niezgodna z regulaminem? W tymże regulaminie w sierpniu 2018 r. pojawiła się następująca definicja transakcji szczególnej:
„Transakcja szczególna – Transakcja podlegająca spłacie, oprocentowaniu oraz naliczeniu opłat lub prowizji na zasadach wskazanych w Regulaminie oraz Tabeli Opłat i Prowizji dla Transakcji gotówkowych, tj.:
– wypłata środków pieniężnych z Limitu kredytu w formie Polecenia przelewu
– Transakcja u podmiotów świadczących usługi w zakresie gier losowych, hazardowych,
– Transakcja w urzędzie pocztowym,
– Transakcja u podmiotów świadczących usługi w zakresie wymiany walut, walut wirtualnych i środków płatniczych oraz pośredniczących w wymianie„
Krótko pisząc bat na Revoluta – który jako żywo świadczy usługi „w zakresie wymiany walut” oraz „pośredniczy w wymianie”. W każdej chwili na podstawie rego punktu regulaminu można było podciągnąć Revoluta pod „szczególność” i wygląda na to, że właśnie to się stało. Zapewne żaden z klientów banku – nawet gdyby dokładnie przeczytał zmiany w regulaminie karty – nie skojarzyłby, że ten zapis może zostać użyty jako bat na klientów korzystających z usług Revoluta.
Karta kredytowa jest własnością banku. Pieniądze na tej karcie też są własnością banku. Bank może nie życzyć sobie, żeby klient używał karty w niepożądany przez bank sposób. Jednak czy zwiększa to zaufanie klienta do tego banku? Jeśli w ten sposób Citi chce zwrócić uwagę swoich klientów, że też ma w ofercie fajną kartę wielowalutową – mógł to zrobić w mniej drastyczny sposób. Prawdziwy problem dla Revoluta pojawi się jednak dopiero wtedy, gdy w ślady Citi pójdą inne banki.