Revolut, najbardziej znany „niebank” w Polsce, rusza na podbój prestiżowych klientów. Wprowadza właśnie do oferty kartę Revolut Metal, która ma być przedmiotem pożądania dla klientów z wyższej półki – wszystkich, którzy oczekują czegoś więcej, niż taniej wymiany walut podczas podróży zagranicznych. Czy metalowa karta Revolut będzie takim hitem, jakim stała się jego podstawowa oferta?
Revolut jest identyfikowany przez ponad milion użytkowników (w tym ponad 100.000 w Polsce) przede wszystkim jako rewelacyjnie wygodny wehikuł do płacenia za granicą. Mając w smartfonie darmową aplikację Revolut i również darmową kartę (płaci się tylko za jej dostawę) nie trzeba się obawiać wysokich spreadów, przewalutowań, ani prowizji przy płatnościach zagranicznych. Wystarczy online zasilić konto Revolut, a każda płatność sama się będzie optymalizowała.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tutaj recenzja: Revolut, czyli jedna karta do wszystkich walut i przesuwanie kasy między walutami bez opłat. To hit!
Revolut: już nie tylko tanie płacenie za granicą
Do tej funkcjonalności – którą stara się kopiować coraz więcej banków – Revolut zaczął dodawać usługi dodatkowe. Np. możliwość przechowywania i wymiany kryptowalut, ubezpieczenie podróżne, które samo „wie” kiedy się włączyć (i płaci się za nie tylko wtedy, gdy jest się objętym ochroną), czy możliwość oszczędzania na resztówkach. Revolut rozwinął się także w dziedzinie bezpieczeństwa: można uruchomić funkcję geolokalizacji i blokować wszelkie płatności poza miejscem „pobytu” smartfona klienta.
Czytaj też: Revolut wprowadził ciekawą usługę. Oszczędzasz wydając pieniądze
Czytaj też: Ubezpieczenie, które samo „wie” kiedy ma się włączyć. A płacisz tylko wtedy, gdy go używasz. Ciekawe?
Celem tych wszystkich wodotrysków jest oczywiście spowodowanie, by posiadacze karty Revolut używali jej nie tylko podczas podróży zagranicznych, ale też na codzień, kupując w sklepie bułkę z masłem. Bycie „dorywczym” sposobem płatności jest OK, ale miliardy euro i dolarów aplikacja zarobi wtedy, gdy klienci zobaczą korzyści w innych funkcjach, niż tylko tych związanych de facto z tanią wymianą walut.
Kolejnym krokiem w realizacji tej strategii ma być oferta dla wymagających i prestiżowych klientów. Powód? Oczywisty. Klienci z wyższej półki po pierwsze mogą bez bólu zapłacić parę groszy za korzystanie z Revoluta (aplikacja już dziś ma wersję Premium, ale nie jest ona hitem stulecia, gros klientów korzysta z darmowej wersji standardowej), a po drugie często podróżują – a więc Revolut stosunkowo często może im się przydawać.
Czytaj też: Nie taki Revolut idealny jak go malują? Skargi i pretensje moich czytelników
Czytaj też: Porównałem „na żywo” kilka kart, płacąc nimi za granicą. Wśród nich Revolut
Revolut Metal, czyli niebankowa karta dla wymagających
W Revolut można więc już zamówić kartę Revolut Metal, która nie tylko jest wykonana w metalu (a więc i trzy razy cięższa, niż „zwykła” karta plastikowa), ale i daje posiadaczowi znacznie więcej korzyści. I nie chodzi tylko o prestiżowy wygląd, który sprawia, że klient-milioner nie będzie się wstydził wyjmować karty Revolut z portfela.
Czytaj też: Tak zapowiadałem prestiżową kartę Revolut kilka miesięcy temu
Najważniejsze dodatki, które znajdziemy w Revolut Metal to 1% moneybacku od wszystkich transakcji dokonanych poza Europą (można ów zwrot pobierać zarówno w euro, dolarach lub złotych, jak i w wybranej kryptowalucie), serwis concierge (czyli infolinia, w której można zgłosić problem do rozwiązania, np. zakup biletów na mecz albo zarezerwowanie stolika w restauracji) oraz bezpłatne przelewy międzynarodowe (w bankach wysłanie obcej waluty do innego kraju kosztuje nawet 10% wartości przelewu).
W „metalowym” pakiecie klient dostanie też ubezpieczenie podróżne, w którym – poza standardowym ubezpieczeniem bagażu od zniszczenia – będzie też polisa od odwołanych lotów (w dobie strajków w Ryanairze – jak znalazł). Nie analizowałem jeszcze warunków tego ubezpieczenia, więc nie powiem czy się opłaca.
Poza tym w ramach prestiżowej odmiany Revoluta klienci dostaną więcej lub taniej usługi, które są też dostępne w wersji standardowej. Brak jakichkolwiek limitów kwotowych na wymiany walut, bezpłatne ubezpieczenie zdrowotne za granicą (to, które się samo „włącza”) i podrasowany limit darmowych wypłat ze wszystkich bankomatów na świecie – trzy razy wyższy, niż w „normalnej” wersji (można wypłacić do 2400 zł).
Metalową kartą od Revoluta można płacić zbliżeniowo tak, jak plastikową, identyczny jest też system doładowań – wystarczy mieć do Revoluta przypięte źródło pieniądza (kartę bankową lub konto bankowe) i w czasie rzeczywistym „napełniać” czarny plasti… tfu, kartę.
Zerknij: Jak zadać szyku w towarzystwie? Poznaj najbardziej luksusowe karty płatnicze świata
Czytaj też: Porównaliśmy siedem kart wielowalutowych. Która wygrywa?
Fajny metal, ale kto za niego zapłaci?
No dobra, teraz strzał między oczy. Ten wypasiony wariant usług Revolut kosztuje – proszę się trzymać foteli – 50 zł miesięcznie lub 500 zł rocznie. W Niemczech – tam też debiutuje nowa usługa – cena ma wynieść 15 euro miesięcznie. Dużo? Mało? Z punktu widzenia zamożnego klienta może to nie jest fortuna, ale jeśli ktoś liczy pieniądze, może mieć poważny dylemat: szarpnąć się na prestiżowego metalowego Revoluta czy jednak zostać przy darmowej wersji?
Concierge to wygoda, ale nie decyduje o atrakcyjności karty (z reguły jest w każdej prestiżowej karcie). Ubezpieczenie bagażu, zdrowia i podróży lotniczej – to też rzecz raczej dodatkowa. Moneyback jest super, ale dla płatności w Europie wynosi tylko 0,1%, a więc tyle co nic. Dopiero przy podróżach do Azji, Ameryki Łacińskiej lub USA zaczyna być zauważalny (tam wynosi wspomniany wyżej 1%).
Z kluczowych korzyści zostaje nielimitowany dostęp do wymiany walut (czyli wysokokwotowe zakupy z minimalnym spreadem) i znacznie szerszy strumień gotówki, którą możemy włożyć do kieszeni z zagranicznego bankomatu. Dla osób często podróżujących i mających wysokie wydatki to może być argument ważny lub wręcz decydujący. A dla pozostałych?
Nie przegap nowych tekstów, zapisz się na mój newsletter i bądźmy w kontakcie!
Revolut obiecuje: będą saloniki lotniskowe i proste inwestowanie
Z mojego punktu widzenia ważną korzyścią prestiżowej karty jest możliwość wejścia do saloników dla VIP-ów na lotniskach oraz porządny program lojalnościowy (żeby używanie karty w wybranych sklepach, hotelach, liniach lotniczych owocowało zniżkami lub darmowymi usługami w przyszłości). Obie te funkcjonalności mają być dołożone do Revolut Metal (w przypadku saloników lotniskowych prawdopodobnie będzie to zniżka, a nie darmowe wejście).
Revolut zapowiada też – i to może być hit, który skłoni wielu do używania tej karty nie tylko za granicą – uruchomienie platformy pozwalającej tanio handlować akcjami, obligacjami, funduszami i ETF-ami z całego świata. Czegoś w rodzaju eToro, czyli usługi tradingowej, którą opisywałem niedawno jako zajawki rewolucji w inwestowaniu. Dostęp do niej też na początku będzie zarezerwowany wyłącznie dla klientów Revolut Metal.
Słowem: na razie jest nieźle, ale najlepsze dopiero przed nami. Bardzo jestem ciekaw czy Revolut – instytucja parafinansowa, która na razie nie oferuje ani produktów oszczędnościowych (depozyty), ani kredytowych – zdoła zdobyć zaufanie najbardziej wymagającej grupy klientów, której potrzeby nie ograniczają się do prostych produktów i która nie da się zdobyć wyłącznie ofertą „wszystko za zero”. Jak sądzicie: Revolut Metal to będzie hit czy tylko kwiatek do kożucha podstawowej usługi dla mas?