Metodą „na salami” trwa okrawanie finansowego wsparcia dla fotowoltaiki. Pula na dotacje (i tak już okrojone) już się wyczerpała, a z nowym rokiem kończy żywot system opustów. Stanie się to dokładnie wtedy, kiedy prąd ma najbardziej zdrożeć. „Nowy system wsparcia gwarantuje 56% oszczędności na rachunkach za prąd” – przekonuje rząd. Ale czy fotowoltaika bez wsparcia na dotychczasowych zasadach będzie się jeszcze opłacać?
Od nowego roku cena prądu wzrośnie o 20%. Jest całkiem prawdopodobne, że niektórzy za jedną kilowatogodzinę zaczną płacić grubo powyżej 0,8 zł. Jak uniknąć finansowego gradobicia? Można spróbować załapać się na ofertę sprzedaży prądu od firmy energetycznej z gwarancją cen na najbliższe lata, można ograniczyć zużycie prądu, można – jak pan Piotr – odciąć się od sieci energetycznej. 7 lat i „inwestycja” się zwraca.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Ale są osoby, które mają parasol bezpieczeństwa – to właściciele instalacji fotowoltaicznych. Jest już ich całkiem sporo, lada moment będzie 800 000. Co piąty polski dom ma na dachu fotowoltaikę. Ale Sejm proceduje ustawę, która podcina drugą z trzech „nóżek” finansowego wsparcia. W dodatku tę, która była tarczą przed podwyżkami cen prądu. Co się zmieni? Czy warto będzie jeszcze montować fotowoltaikę?
Fotowoltaika jak Polski Ład. Na ostatnią chwilę i na łapu-capu
Fotowoltaika miała w ostatnich latach rekordowe przywileje: dotacje, ulgę podatkowa i system opustów. Czas zwrotu z inwestycji, na którą trzeba wyłożyć ok. 15 000 zł „własnych” pieniędzy, skrócił się do 7 lat.
Na tym paliwie wyrósł boom na panele – w tym roku będziemy mieć ich tyle, ile według założeń rządu powinniśmy mieć za jakieś 5 lat. I nie ma w tym nic złego – dobrze, że ludzie produkują własny ekologiczny prąd, w dodatku ograniczają wydatki na utrzymanie mieszkania. Ale fotowoltaika okazała się być większym zaskoczeniem dla rządzących niż zima stulecia dla drogowców, bo…
Lokalne sieci przesyłowe nie są w stanie przyjąć nadmiaru prądu ze słońca, gdy co drugi dom na ulicy ma panele – i systemy bezpieczeństwa odłączają fotowoltaikę od sieci. Dlaczego? Zakłócenia pojawiają się w regionach, gdzie wielkość nowych mocy przekracza lokalne zapotrzebowanie. Sieci elektroenergetyczne zostały zaprojektowane w taki sposób, aby przesyłać energię z wielkich elektrowni do odbiorców, a nie odwrotnie.
Nie byłoby problemu gdyby były nowoczesne i inteligentne, ale nie są, bo to kosztuje miliardy złotych w skali całego kraju. Zapadła więc decyzja o schładzaniu rynku. Kwota dotacji już została obniżona z 5000 zł do 3000 zł (pula już się wyczerpała).
Teraz czas na „wycięcie” systemu opustów, czyli tzw. net-meteringu, który gwarantował obniżkę rachunków prawie do zera, ale (zdaniem niektórych) zachęcał do stawiania instalacji większych, niż wynikałoby to z potrzeby gospodarstwa domowego. A właśnie ta większa instalacja, gwarantowała „wyzerowanie” rachunków za prąd.
Rząd zapowiedział w połowie roku likwidację systemu opustów – najpierw twierdził, że opusty będą obowiązywać do końca roku, ale potem przedłużył ich żywot do połowy 2022 r. Jeśli gralibyśmy w pokera, to to byłby blef. Teraz, gdy Sejm pracuje nad konkretnymi przepisami, okazuje się, że zmiana może wejść w życie już od stycznia. Ale ustawa ciągle nie opuściła komisji sejmowych, więc przepisy będą uchwalane na ostatnią chwilę i nawet nie wiadomo, czy rzeczywiście wejdą w życie od 2022 r. czy może później. Jakość procedowania jest gorsza niż Polskiego Ładu, na który narzekają przedsiębiorcy.
„To operacja na żywym organizmie, dlatego potrzebna jest chirurgiczna precyzja we wprowadzaniu zmian – transparentny proces, jasne intencje oraz czas, który pozwoli powstałym firmom oraz spółkom energetycznym przygotować się do zmian. Prawdopodobnie motywacją do nagłej zmiany zasad funkcjonowania energetyki obywatelskiej jest szybki rozwój fotowoltaiki, do którego operatorzy sieci dystrybucyjnych nie przygotowali się odpowiednio”
– brzmi najnowsza opinia think-tanku „Forum Energii” do proponowanych przez rząd na chybcika zmian oznaczających, że fotowoltaika może zostać bez wsparcia.
Fotowoltaika bez wsparcia od 2022 r.? Oto wzór na opłacalność inwestycji
Najnowsza propozycja Ministerstwa Klimatu i Środowiska (choć formalnie przepisy zostały podczepione pod projekt poselski) zakłada, że zamiast rozliczania nadwyżek energii, która trafia do sieci, prosument mógłby sprzedawać tyle prądu, ile chce/może. Parametr, który może poruszyć fundamentami opłacalność inwestycji, to cena sprzedaży tego „nadmiarowego” prądu. Czy poruszy, nie wiadomo, bo choć trudno w to uwierzyć – tego po prostu nie wiadomo (jeszcze?).
„Odkup byłby możliwy po „jakiejś”, nieokreślonej na chwilę obecną, cenie średniej. Przy czym Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie podaje precyzyjnie, jaka to średnia”
– informuje nas Stowarzyszenie Branży Fotowoltaicznej Polska PV. Wiadomo, że ceny byłyby dynamiczne – prosument sprzedawałby prąd drożej w czasie, gdy popyt na energię jest duży, a taniej gdy prądu jest w bród. Sama idea cen dynamicznych nie jest zła i taki system miałby u nas wejść w życie – ale jak mówił nam Grzegorz Wiśniewski z Instytutu Energetyki Odnawialnej – dopiero po okresie przejściowym, czyli za 2-3 lata.
Ale to jednak regres w stosunku do poprzedniej propozycji, którą opisywaliśmy w czerwcu. Wtedy nie znaliśmy dokładnej stawki, ale był chociaż benchmark – rynkowa cena netto z poprzedniego kwartału. W praktyce byłoby to ok. 25 groszy netto za kWh. Netto, bo energię sprzedamy firmom bez VAT, a kupimy z VAT i akcyzą. Teraz nowym prosumentom grozi to, że propozycje cenowe odkupu ich prądu będą po prostu niskie – bo energii z prawie 1 mln instalacji fotowoltaicznych będzie tak dużo, że prosumenci będą się nawzajem kanibalizować.
„Naturalną ewolucją jest odejście od opustów. Jednak rozliczenie 1:1 jest sprawiedliwsze zarówno ze strony konsumentów, jaki i spółek obrotu. Możliwość odbioru 100% energii w dowolnym czasie jest rozwiązaniem rozsądnym. Logicznym jest także, że w tym przypadku należy ponieść opłaty sieciowe”
– mówi Piotr Kisiel dyrektor członek Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV. O tym, że opusty to nie jest najmądrzejsze rozwiązanie mówił nam Grzegorz Wiśniewski z Instytutu Energetyki Odnawialnej (i był w tej opinii na kontrze do branży fotowoltaicznej, która jednak co zrozumiałe – nie będzie podcinać gałęzi, na której siedzi). Ale problem w tym, żebyśmy nie wrócili do stanu sprzed 2019 r. gdy dotacje były niewystarczające, a fotowoltaika bez wsparcia rządowego interesowała tylko pasjonatów.
O tym o ile mogą spaść rachunki można sobie przeczytać na stronach Sejmu. W odpowiedzi na interpelację poselską, którą jako pierwszy przytoczył portal Gram w Zielone, Ministerstwo Klimatu odpowiada, że biorąc pod uwagę wsparcie 3 000 zł z programu „Mój Prąd” i ulgę podatkową typowy prosument w projektowanym nowym systemie (nazwanym net-billing) zaoszczędziłby ok. 1 670 zł rocznie w przypadku przejścia na taryfę G12, czyli w dwustrefowej, dziennej i nocnej, w porównaniu do konsumenta o identycznym poziomie zużycia energii (4,5 MWh rocznie). Jest to oszczędność ok. 56% w porównaniu do gospodarstwa bez instalacji PV.
W rzeczywistości rachunki za energię elektryczną będą jeszcze niższe, ale w analizie uwzględniono uśredniony roczny koszt inwestycyjny na okres 15 lat (ok. 950 zł). Należy dodać, że ten mechanizm wyeliminuje potrzebę przewymiarowywania instalacji przez prosumentów.
Wyliczenia są nie tylko arbitralne i trudne do zweryfikowania, a przede wszystkim nowy system nie jest przewidywalny – nie daje żadnych długoterminowych gwarancji finansowych, w przeciwieństwie do 15-letniego programu opustów.
„Rozwiązaniem jest net-billing ze stałą stawką, którą inwestor otrzymuje za wprowadzaną do sieci energię np. przez 15 lat. Prosument miałby pewność co do okresu zwrotu inwestycji, co zachęca do wydatkowania pieniędzy z budżetu domowego. Stała cena to mniejsze ryzyko po stronie inwestora i gwarancja dla regulatora, że nie nastąpi nadmiarowe wsparcie. Jednocześnie zachęca do większej autokonsumpcji, co jest pożądane z punkty widzenia zarządzania siecią”
– mówi Tobiasz Adamczewski z „Forum Energii”.
Czy fotowoltaika bez wsparcia będzie się opłacać?
Kto się zastanawiał nad fotowoltaiką, temu okazja uciekła sprzed nosa. Fotowoltaika bez wsparcia na dotychczasowych zasadach już nigdy nie będzie tak opłacalna, jak w latach 2018-2021. Choć oczywiście próg rentowności – dziś wynoszący ok. 7 lat – zależy w dużej mierze od przyszłych cen prądu. Im będą wyższe, tym szybciej inwestycja w własną produkcję energii się zwróci. A na co możemy liczyć od przyszłego roku?
Dotacje – zostały w tym roku zmniejszone, ale i tak nie ma puli na następny nabór. Ten – w ramach programu „Mój Prąd 4.0” – ma dopiero ruszyć w przyszłym roku, ale jego zasady będą bardziej skomplikowane niż dotychczas, a sama inwestycja ma być po prostu droższa dla prosumenta, bo rząd chce dotować fotowoltaikę np. w pakiecie z magazynem energii. Na otarcie łez jest program „Czyste Powietrze”, ale możliwość przeznaczenia pieniędzy na fotowoltaikę jest ograniczona – tylko w pakiecie z wymianą pieca. Są jeszcze programy samorządowe – jak sprawdziliśmy, czasami bardzo korzystne – problem w tym, że skierowane tylko do mieszkańców danej gminy.
Ulga podatkowa – czyli ulga termomodernizacyjna. Cały czas można odliczyć 17% albo 32% nakładów w zależności od progu podatkowego – maksymalnie 53 000 zł. Więcej na jej temat na stronach Ministerstwa Finansów. Chociaż akurat ta ulga powinna być przeznaczona na docieplanie budynków – wtedy wzrosty cen surowców potrzebnych do ogrzania nieruchomości nie byłyby aż tak dotkliwe.
Nowy system rozliczeń zamiast opustów – jego opłacalność i przyjazność „obsługi” i rozliczeń pozostaje niewiadomą. Trudno cokolwiek kalkulować, więc lepiej założyć, że własna fotowoltaika pozwoli chociaż w nieznacznym stopniu (ok. 20-40%, w zależności od gospodarstwa domowego) obniżyć bieżące rachunki za drożejący prąd. Tyle wynosi – mniej więcej – autokonsumpcja prądu ze słońca. Dobra wiadomość jest taka, że kto uruchomi swoją instalację do 31 grudnia (prąd z niej trafi do sieci najpóźniej tego dnia), ten załapie się na 15 lat korzystania z systemu opustów (o ile rząd nie znajdzie sposobu żeby się z tego obowiązku „wykręcić”).
źródło zdjęcia: Unsplash