Premier ogłosił, że wszystkie kredyty hipoteczne zaciągnięte przez ofiary powodzi, będą na rok „przejęte” przez Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, czyli de facto przez pozostałych klientów banków. To kolejne źródło, którym popłynie pomoc dla powodzian. Moim zdaniem to nieudany pomysł. I to z kilku powodów
Ta powódź to jedna z największych katastrof naturalnych w wolnej Polsce. Być może nie pod względem liczby ofiar śmiertelnych, ale pod względem wartości poniesionych strat – to już na pewno. Nic dziwnego, że zarówno Polacy (w postaci najróżniejszych zbiórek), jak i urzędnicy rzucili się na pomoc. Nie ma co ukrywać – jest ona hojna i może rzeczywiście pomóc postawić się na nogi przynajmniej tym, którzy są umiarkowanie poszkodowani (a więc ich dom stoi i nadaje się do ponownego zamieszkania).
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
Pomoc finansowa dla powodzian: co o niej wiemy?
Na razie jest tak, że każda osoba poszkodowana w powodzi – na podstawie krótkiego formularza – może dostać do 10 000 zł w gotówce w ramach specjalnego zasiłku. Co prawda czytelnicy donoszą mi, że w niektórych przypadkach wypłata jest mniejsza (np. wtedy, gdy zalana jest tylko piwnica), ale rzeczywiście pieniądz płynie do ręki i pozwala się zorganizować w pierwszych dniach nowej rzeczywistości.
Jeśli ktoś nie ma na razie dachu nad głową, to takie 10 000 zł pozwoli przez kilka miesięcy jakoś przeżyć (wynająć mieszkanie i kupić jakieś rzeczy oraz jedzenie). Zwłaszcza że na tereny najbardziej dotknięte kataklizmem płynie rzeka (sic!) najbardziej potrzebnych produktów, które też pomogą w bieżącym funkcjonowaniu ludzi opuszczających na jakiś czas swój dom.
Poza tym mają być pieniądze na remont mieszkania (do 100 000 zł) oraz na jego odbudowę – jeśli woda zniszczyła nie tylko podłogi, meble i ściany wewnątrz, tylko potrzebne są też prace budowlane. Z tym że te pieniądze nie będą przyznawane „na piękne oczy”, tylko na podstawie wizji lokalnej urzędnika, który oceni wartość strat.
Poza tym osoby, które mają ubezpieczone mieszkanie, mogą liczyć na pieniądze od ubezpieczyciela. Jak je otrzymać i na co uważać, żeby wypłata nie była zaniżona, piszę w tym artykule, przeczytajcie koniecznie. Teoretycznie może się zdarzyć, że ubezpieczyciel też wypłaci pieniądze błyskawicznie, ale przeważnie będzie to kwota znacznie niższa od wartości strat. Błyskawiczne oszacowanie strat „na oko” zwykle oznacza przyjęcie minimalnych parametrów wyceny szkody.
Kto ma zalany samochód i polisę autocasco (niestety kupił ją tylko co czwarty posiadacz samochodu w Polsce) może liczyć na pieniądze na naprawę lub zakup nowego samochodu (o ile zalane też było nowe, a do autocasco dokupiliśmy opcję GAP), a częściej na pieniądze wystarczające do zakupu „używki”.
Pieniądze od państwa i od ubezpieczyciela to dwa różne strumienie – dlatego trzeba koniecznie zrobić dokumentację zdjęciową szkody, a najlepiej ściągnąć niezależnego rzeczoznawcę, żeby za kilkaset złotych dokładnie opisał i potwierdził stan nieruchomości po szkodzie. Potem można zacząć sprzątanie, wystąpić o wypłatę pieniędzy z ubezpieczenia nieruchomości oraz o pieniądze na remont lub odbudowę.
Bankowy fundusz przejmie płatności rat kredytów powodzian
Najbardziej kontrowersyjny – w mojej opinii – jest najnowszy pomysł premiera na pomoc powodzianom. Mianowicie Donald Tusk ogłosił, że wszystkie kredyty hipoteczne zaciągnięte przez ofiary powodzi będą na rok przejęte przez Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, czyli pośrednio przez pozostałych klientów banków. Będzie to pomoc bezzwrotna, po prostu bank nie będzie żądał rat kredytowych od klienta, tylko od Funduszu Wsparcia Kredytobiorców.
Wydaje mi się, że to o krok za daleko, choć oczywiście to i tak lepszy pomysł niż znane nam już wakacje kredytowe dla każdego, kto płaci wysokie raty w stosunku do osiąganych dochodów. Inna sprawa, że wakacje kredytowe formalnie nie są dotacją, tylko odsunięciem w czasie spłaty niektórych rat (czterech w roku). A tutaj mamy de facto bezzwrotne anulowanie aż 12 rat kredytowych o wartości przeważnie około 50 000 zł.
Dlaczego mi się ten pomysł nie podoba? Otóż wszystkie kredyty hipoteczne są przecież „uzbrojone” w ubezpieczenie mieszkania. Żaden bank nie udzieli kredytu, jeśli klient nie wykupi w tym banku (lub na wolnym rynku) ubezpieczenia o określonych parametrach.
Wśród tych parametrów jest też konieczność ubezpieczenia nieruchomości od powodzi. Do polisy musi być wpisana cesja praw na bank. W przypadku nieszczęścia klient po prostu idzie do banku po zgodę na likwidację szkody. Bank wyraża zgodę i tyle.
W przypadku całkowitego zniszczenia mieszkania – jeśli kredyt nie może być dalej spłacany – z polisy ubezpieczenia mieszkania jest po prostu spłacany pozostały dług klienta i obie strony wychodzą z tej sytuacji „na czysto” – klient zostaje co prawda bez mieszkania, ale też i bez kredytu. Jeśli suma ubezpieczenia jest wyższa niż wartość pozostałego do spłaty kredytu, bank przekazuje ją klientowi.
Nie ma więc żadnej potrzeby, żeby Fundusz Wsparcia Kredytobiorców przejmował jakiekolwiek płatności rat kredytowych, zwłaszcza jeśli mamy gwarancję, że klient pokryje straty z ubezpieczenia (bo w przypadku klientów „kredytowych” akurat ubezpieczenie musiało być wykupione), a z drugiej państwo wypłaci do 100 000 zł na remont. Być może uzasadnione byłyby wakacje kredytowe, czyli odłożenie płatności rat na kilka miesięcy w trosce o płynność finansową osób, które mają teraz ważniejsze sprawy na głowie niż spłata rat.
Jest też inna sprawa: z jednej strony państwo chce przejmować płatności rat kredytowych osób mających kredyty hipoteczne, a z drugiej przedsiębiorcom oferuje – uwaga – możliwość odroczenia zapłaty składek ZUS do połowy przyszłego roku. Odroczenie. Przedsiębiorcy, którzy nierzadko utracili narzędzia pracy i stracili na wiele miesięcy rynek na swoje usługi i produkty – będą musieli płacić ponad 2000 zł składek na ZUS, a w tym samym czasie osoby indywidualne, które mają kredyt hipoteczny, będą zwolnione z tych obciążeń.
Czytaj więcej o tym: Usuwanie skutków powodzi potrwa miesiące albo lata. Rząd obiecuje nawet 200 000 zł na odbudowę domów, ale… co z przedsiębiorcami i miejscami pracy?
Pomoc dla powodzian? Tak, ale bez rozwalania działającego systemu
Nie wiemy jeszcze, jak dokładnie ten element pomocy dla powodzian będzie wyglądał. Być może będzie tak, że częściowe umorzenie kredytu hipotecznego będzie przysługiwało tylko tym, którzy przez dłuższy czas nie będą mogli mieszkać w swoich mieszkaniach. Ale tak czy owak: w przypadku kredytobiorców mamy gwarancję, że dostaną pieniądze i z polisy mieszkaniowej, i od rządu, więc wydaje się, że trzecia dotacja na to samo jest już tym jednym krokiem za daleko.
I nie chodzi o to, żebym komuś czegoś skąpił – zwłaszcza osobom będącym w potrzebie – ale jeśli jest jakiś system, który polega na „ubezpieczeniu kredytu” i wiemy, że on działa, to nie ma sensu go rozwalać. Rzeczy działające zostawmy, a jeśli będzie potrzebna dodatkowa pomoc dla poszkodowanych – używajmy narzędzi takich jak zasiłki.
Fundusz Wsparcia Kredytobiorców – gdyby został poważnie uszczuplony – będzie musiał być uzupełniony pieniędzmi ze składek banków. A banki (jak państwo) zajmują się obracaniem cudzymi pieniędzmi, więc przerzucą to obciążenie na klientów. Osobiście – jako klient banku – wolę dać powodzianom pieniądze w prostszy sposób. Ale być może macie inne zdanie? Jak powinna wyglądać perfekcyjna pomoc dla powodzian? Dajcie znać, co myślicie!
—————————————
POSŁUCHAJ TEŻ PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”
230. odcinek podcastu „Finansowe Sensacje Tygodnia” zacząłem od pytania z grubej rury: czy Polska może zbankrutować? Czy my już jesteśmy w jakimś ciemnym zaułku? W ciągu kilku tygodni się okaże którą ścieżką redukcji dziury budżetowej będziemy szli. Ale na pewno będziemy musieli więcej pożyczać. Po jakiej cenie? Co się będzie działo na świecie z ceną pieniądza, jak się będą zmieniały stopy procentowe? Kiedy spadną stopy procentowe w Polsce i jak bardzo? Czy budżet daje już znać, czym się będą różniły rządy nowej koalicji od poprzedników? O tym wszystkim Maciej Samcik rozmawia z Michałem Dybułą, głównym ekonomistą BNP Paribas Bank Polska. Podcastu można odsłuchać w Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i na pięciu innych platformach podcastowych oraz pod tym linkiem.
W 229. odcinku „Finansowych Sensacji Tygodnia” wszystko stanęło na głowie. Zamiast rozmowy Samcika, to z Samcikiem rozmawiają. A konkretnie Natalia Tur, edukatorka i mediatorka rodzinna rozmawia z Maciejem Samcikiem o… pieniądzach. Bo nie tylko pieniądze w rodzinie są ważne, ale też rozmawianie o pieniądzach. Bez tego nie nauczymy naszych dzieci oszczędności i oszczędzania. A jak nasze dzieci nie nauczą się oszczędzania za młodu, to będą musiały się uczyć za dorosłości. Czyli wtedy, kiedy my się uczyliśmy, co – jak wiemy – jest bolesne. Jak ograniczyć ból? Zapraszamy do posłuchania!
Wszystkie podcasty znajdziesz w Spotify oraz na siedmiu innych platformach podcastowych, szukaj pod hasłem „Finansowe Sensacje Tygodnia”. W każdą środę nowy podcast!
—————————————
ZOBACZ TEŻ WIDEFELIETONY „SUBIEKTYWNIE O FINANSACH”
Na kanale „Subiektywnie o Finansach” w portalu społecznościowym YouTube nie tylko rozmowy z mądrymi ludźmi oraz wideoporadniki edukacyjne, ale też samcikowe wideofelietony o sprawach bieżących. Zapraszamy do obejrzenia oraz do komentowania, lajkowania oraz subskrybowania kanału!
zdjęcie tytułowe: Kancelaria Premiera/Youtube