Wkurza was kredytowanie firm energetycznych? Alternatywą dla rachunków wystawianych na podstawie prognoz zużycia prądu są rozliczenia comiesięczne albo liczniki przedpłatowe. Czy i jak można rozliczać się za faktyczne zużycie prądu? Kto może z mocy prawa wnioskować o darmową wymianę licznika na przedpłatowy? Sprawdzamy
„Denerwuje mnie ciągłe płacenie za prąd na podstawie prognoz. Zwykle firma je zawyża, potem muszą robić korekty, a do tego jeszcze te faktury, które przychodzą raz na pół roku” – narzeka pan Łukasz w e-mailu. Nie on jeden, bo w ostatnim roku na skrzynkę e-pocztową „Subiektywnie o finansach” wpłynęło chyba z dziesięć podobnych pytań, skarg i żali.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czy można zmienić sposób rozliczeń na bardziej klarowny? Dane o zużycia prądu w domu to istna magma. Licznik automatycznie zlicza pobrane kilowatogodziny, raz „kręci się” szybciej, raz wolniej (w tych nowocześniejszych bieżące zużycie sygnalizuje częstotliwość migającej diody). Możemy się tylko domyślać w jakich godzinach zużywamy najwięcej prądu, nie mamy szans na wykres pokazujący dobowe zużycie. W dodatku jedynym łącznikiem między licznikiem a firmą energetyczną jest człowiek i jego wizualny odczyt stanu licznika. Ma-sa-kra.
Długa prognoza i szybka płatność. Za prąd płacimy z nawiązką
Zdaniem analiz, które kiedyś przytaczała organizacja Forum Energii taki stan nie sprzyja oszczędzaniu prądu. Dopóki nie wiemy, że w danej chwili cały nasz pobór prądu kosztuje np. 1,5 zł za godzinę, to nie za bardzo też jesteśmy skłonni do oszczędzania. Jest jednak spora grupa konsumentów, którym nie jest obojętne to, ile płacą firmie energetycznej i czy kwoty przelewów są adekwatne do rzeczywistego zużycia.
Nie ma danych mówiących o tym, ile osób i w jakim trybie rozlicza się ze sprzedawcami i dystrybutorami prądu. Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością można założyć, że znakomita większość klientów rozlicza się w ten sposób, że dwa razy w roku dostaje fakturę z prognozą zużycia na następne sześć miesięcy, ale rachunki płaci co dwa miesiące.
To taki zgniły kompromis między klientem a firmą energetyczną. Klient płaci według prognoz, a firma musi wysłać inkasenta, żeby zweryfikował nasze zużycie.
Ale dlaczego miałbym płacić według prognoz, czyli zwykle z kilkunasto, a nawet kilkudziesięcioprocentową nawiązką, skoro odczyty licznika można robić tradycyjnie, co miesiąc. „To kredytowanie firm energetycznych. Dostają na jakiś czas do dyspozycji więcej pieniędzy od klientów” – piszą nam czytelnicy.
Np. po wyjątkowo mroźnej zimie, kiedy dogrzewaliśmy się dodatkowym elektrycznym grzejnikiem, nie dość, że będziemy musieli dopłacić, to jeszcze wzrosną nam prognozy zużycia. Grzejnik olejowy o mocy 2900W potrafi w jedną noc zużyć prąd o wartości od kilku do kilkunastu złotych, w zależności od tego na jaki poziom ustawimy termostat. A jeśli następna zima nie będzie już tak mroźna, to i tak zapłacimy więcej, tyle że potem dostaniemy wyrównanie.
Stawka abonamentu w dystrybucji. Tutaj nie ma dyskusji
Przejście na comiesięczne rozliczenia to komfort, a komfort ma swoją cenę. Jest to związane z wyższą miesięczną opłatą abonamentową, którą płacimy w rachunkach. O ile więcej zapłacimy? Liczniki są własnością firmy, która dystrybuuje prąd. W Polsce mamy pięć takich firm dystrybucyjnych: PGE, Energa, Enea, Tauron i Innogy. Ponieważ każda z tych firm jest na danym terenie monopolistą, wysokość opłaty abonamentowej jest zatwierdzana przez Urząd Regulacji Energetyki w taryfach.
Opłaty te wynoszą: w przypadku Innogy Stoen Operator:
- rozliczenie miesięczne, płatność co miesiąc – 2,76 zł
- rozliczenie co 6 miesięcy, płatność co 2 miesiące – 0,64 zł
- rozliczenie co 12 miesięcy, płatność co 2 miesiące – 0,32 zł
Dla porównania w PGE Dystrybucja:
- rozliczenie miesięczne, płatność co miesiąc – 5,9 zł
- rozliczenie co 2 miesiące – 2,95 zł
- rozliczenie co 6 miesięcy – 0,98 zł
Czy na tej podstawie można stwierdzić, która firma jest tańsza, a która droższa? Tylko pozornie, bo opłata abonamentowa jest jednym z wielu składników opłat za energię elektryczną (jest jeszcze np. opłata sieciowa, która też może być różna dla różnych wariantów terminów rozliczeń).
Czytaj też: PGNiG pozazdrościł sprzedawcom prądu i kusi darmowym gazem. No, prawie. Gazek pod lupą
Czytaj też: Czy opłaca się wziąć nocną taryfę na prąd? Case study
Stawka handlowa od Sasa do Lasa
Rachunek za energię elektryczną to de facto dwa rachunki – jeden za wspomnianą dystrybucję, czyli dostarczanie prąd po „drucie”, a drugi za sprzedaż tego prądu. Od 2007 r., kiedy nieco zliberalizowano rynek energetyczny w Polsce, możemy sobie zmienić sprzedawcę prądu. A konkurujące ze sobą firmy mogą tworzyć różne oferty. Niektóre z nich opisywaliśmy: np. prąd z pomocą fachowców, lekarza, czy z dodatkowym ubezpieczeniem.
Jeśli chcemy rozliczać się ze sprzedawcą prądu możliwie jak najczęściej, to również jemu – a nie tylko dystrybutorowi, czyli właścicielowi „drutów” – musimy zapłacić więcej. Zwykle to „więcej” jest zaszyte w tzw. opłacie handlowej. Jest ona doliczana do rachunku za zużyty prąd.
Wysokość opłaty handlowej trudno porównywać, bo czasem zaszyte są w niej różne dodatkowe produkty, takie jak ubezpieczenie assistance, pomoc fachowca itd. Może ona wynosić od kilku do kilkudziesięciu złotych miesięcznie w zależności od wybranego pakietu i częstotliwości rozliczania się. Ważna informacja – okresy rozliczeniowe za zużycie prądu muszą być takie same, jak za dystrybucję. Jeśli więc umawiamy się na rozliczenia comiesięczne, to taki wariant – z pełnymi konsekwencjami dla opłat abonamentowych – zastosują zarówno dystrybutor (właściciel „drutów”) jak i sprzedawca prądu
Firmy tłumaczą, że odczyty na podstawie rzeczywistego, czyli comiesięcznego zużycia muszą być droższe, bo częściej musi nas odwiedzić inkasent. Można by to nawet zrozumieć, gdyby nie jeden szkopuł. Odczytów możemy dokonywać sami i przesyłać je firmie mailem albo przez telefon. Wtedy inkasent nie będzie miał więcej roboty niż zwykle. Raz na jakiś czas sprawdzi, czy aby nie zaniżamy naszego zużycia.
Co jakiś czas, czyli…? Niektórzy migali się od wizyty inkasenta nawet kilka lat i konsekwentnie zaniżali prognozy. Tak się nie da robić w nieskończoność i w końcu musi przyjść czas zapłaty. W przypadku niektórych klientów niedopłaty sięgały kilkunastu tysięcy złotych.
Rezygnacja z prognoz. Czy to się opłaca?
Rozliczanie comiesięczne może być zatem droższe o kilka, kilkanaście a nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Czy to cena, którą warto zapłacić za możliwość uniknięcia dopłat raz na pół roku? To dyskusyjne. Aczkolwiek może to być dobra opcja dla tych, którzy wynajmują mieszkania – wyższą opłatę mogą sobie odbić w stawce czynszu, a przy okazji nie narażają najemców za opłaty nie swoich rachunków. Albo w przypadku coraz popularniejszego najmu krótkoterminowego (dla takich osób wymyślono też ofertę „Prąd w abonamencie”)
Inny sposobem na obniżenie rachunków jest coś zupełnie odwrotnego, czyli przejście na rozliczanie się w… trybie 12-miesięcznym. Wtedy wysokość opłat manipulacyjnych (zarówno tych pobieranych przez właściciela „drutów”, jak i przez sprzedawcę prądu) wyraźnie spada. Różnica w porównaniu ze standardowymi procedurami wynosi nawet kilkudziesięciu złotych rocznie. Tyle, że wówczas trzeba mieć w domowym budżecie większą płynność finansową, bo wysokość rachunków trudniej przewidzieć.
Jak zatem walczyć z zawyżonymi prognozami? Na szczęście tzw. „dokument prognozowy” nie jest wykonany ze spiżu. Możemy go modyfikować na dwa sposoby: po dobroci, czyli choćby e-mailem złożyć wniosek o obniżenie prognoz z takiego a takiego powodu. Jest szansa, że konsultant od razu wprowadzi zmiany i zostanie nam czekać tylko na aktualizację faktury.
Można też działać bardziej zdecydowanie, czyli złożyć reklamację. Niestety, zwykle trzeba to robić tradycyjnie, czyli w najlepszym wypadku wydrukować i podpisać druk reklamacyjny, a następnie zeskanować i wysłać pocztą.
Tylko kto będzie w stanie dobrze oszacować, o ile nam się to zużycie obniży? Pojawia się ryzyko, że przestrzelimy i zamiast niedużej nadpłaty, będziemy mieć sporą niedopłatę. Zanim zaczniemy robić gwałtowne ruchy, oszacujmy pobór energii w naszym mieszkaniu, np. zerkajmy na licznik i sprawdzajmy ile zużyliśmy prądu w ciągu minionego dnia. Albo korzystajmy z kalkulatorów zużycia prądu.
Prąd i debet, czyli licznik przedpłacony
Idealnym wręcz rozwiązaniem dla osób, które chcą mieć w nosie miesięczne faktury, prognozy i terminy płatności, są liczniki przedpłatowe. Takie cudo dostarcza nam prąd do mieszkania tylko w sytuacji, gdy doładujemy swoje konto. Zupełnie tak jak telefon na karty pre-paid.
Doładowujemy taką kwotą, jaka nam się podoba, bez oglądania się na miesiące i pory roku. Chce akurat wydać 150 zł na prąd, więc wydaję. Mam większy dopływ gotówki? To doładowuję od razu za cały rok z góry.
Jak to działa? Zasada jest bardzo prosta – liczniki wyposażone są w klawiaturkę, a my po doładowaniu (musimy podać unikalny numer licznika) dostajemy na telefon kod, który należy wklepać. Można opłacać przelewem, za pośrednictwem strony firmy energetycznej albo przez pośrednika. Lepiej zrobić przelew, bo za inne kanały zapłacimy ok. 2 zł prowizji.
Licznik działa dopóty, dopóki na koncie są pieniądze. Kody sprzedawane są tylko do określonego licznika z określonym numerem i niemożliwe jest, aby dany kod wykorzystać w innym liczniku.
Uwaga! W awaryjnych sytuacjach, np. prądu zabraknie nam w długi weekend, banki przestaną działać, a telefon się wyczerpie, firmy oferują tzw. debet świąteczny. To nieduża porcja energii, którą możemy zużyć w sytuacji awaryjnej. W PGE to na przykład 30 kWh.
Co z różnymi taryfami w zależności od godziny? To zależy od modelu. W niektórych przypadkach już w momencie doładowania deklarujemy, ile energii nabywamy na poszczególne strefy. Kiedy indziej liczniki pre-paid rozpoznają odpowiednią stawkę w zależności od strefy w której następuje zużycie oraz taryfy w jakiej odbiorca ma podpisaną umowę.
Czytaj też: Taryfa z gwarancją ceny o 20% niższej od najtańszej na rynku? Są już takie pomysły. Tutaj szczegóły, a tutaj nasze prześwietlenie tej oferty).
Licznik pre-paid w prawie energetycznym. Kto go dostanie za darmo?
To wszystko brzmi bardzo pięknie, ale z licznikami przedpłatowymi jest jeden, fundamentalny problem – firmy energetyczne nie są skore do ich montażu. Z informacji, które dostaliśmy wynika, że Energa ma takich liczników 100.000, PGE – 50.000, a Tauron – 27.000, a Innogy – tylko 11 (słownie – jedenaście). Obecnie na życzenie (i to bezpłatnie) montuje je tylko PGE.
Co innego w przypadku osób, które mają problemy finansowe? Prawo energetyczne mówi, że osobie, której przyznano dodatek mieszkaniowy przysługuje prawo do bezpłatnej wymiany licznika na przedpłatowy – wystarczy złożyć wniosek, a zakład energetyczny ma 21 dni na montaż.
Sama firma energetyczna też ma pewne uprawnienia z mocy prawa. Na przykład jeśli dwa razy w ciągu roku spóźnimy się z uregulowanie faktury, możemy zostać „uszczęśliwieni” przymusową wymianą licznika na pre-paid.
Poza tym dla zwykłych klientów licznik to dodatkowe koszty. Tak jak pisaliśmy w PGE jest to za darmo, ale w Enerdze montaż licznika 1-fazowego (do słabszych instalacji) kosztuje 480 zł przy płatności jednorazowej, albo 12,3 zł przy rozłożeniu na 48 rat. Licznik 3-fazowy to już wydatek 762 zł albo 20,9 zł miesięcznie przez 4 lata.
Licznik pre-paid również podlega kontroli inkasenta – tak na wszelki wypadek żeby sprawdzić, czy ktoś w nim nie manipulował. W związku z tym nie możemy liczyć na obniżkę opłaty abonamentowej – kilka złotych miesięcznie.
Inteligencja idzie w parze z licznikiem
Czy to wydatek, który nam się zwróci? Czy faktycznie rezygnacja z prognoz to gra warta świeczki? Jeśli liczniki pre-paid byłby powszechnie dostępne, a korzystanie z nich nie było obwarowane opłatami i prowizjami za doładowania, to doskonały sposób na kontrolę domowych rachunków. W innym przypadku rozliczanie się za bieżące zużycie jest problematyczne – nie dość, że często samemu trzeba spisywać licznik, to jeszcze za do dopłacać.
A może trzeba brać przykład z innych krajów? Okazuje się, że kluczem do rzeczywistego pomiaru mogłyby być tzw. inteligentne liczniki prądu. Ich inteligencja polega na stałej łączności z firmą dystrybucyjną – licznik co kwadrans wysyła informację o aktualnym poborze prądu.
Dzięki temu możemy np. przyjrzeć się jak godzinowo rozkłada się zużycie prądu w naszym domu. Wiąże się też z tym problem natury związanej z ochroną danych osobowych – wysłanie niemalże „na żywo” informacji o zużyciu pozwala pomóc stwierdzić, czy jesteśmy akurat w domu, czy nie (i przy okazji poznać nasz tryb życia).
Na razie takich liczników jest jak na lekarstwo, najwięcej ma ich właśnie Energa, choć do 2020 r. teoretycznie powinniśmy 8 na 10 liczników powinno być już inteligentnych. Oby.
Zdaniem naszego eksperta, Sylwii Walterskiej z firmy Fortum: Rozliczenia w oparciu o rzeczywiste zużycie są dominującym modelem na rynkach gdzie skutecznie działają liczniki zdalnego odczytu, np. w Finlandii czy Norwegii. Natomiast w wielu krajach są one jednym z dostępnych sposobów, często dostępnym w wybranych ofertach lub za dodatkową opłatą Największe ograniczenie dla rozwoju rozliczeń rzeczywistych w Polsce stanowi brak preferencji dla takiego modelu zarówno ze strony regulatora (Urzędu Regulacji Energetyki) jak i Operatorów Systemu Dystrybucyjnego (czyli pięciu grup energetycznych, które są właścicielami infrastruktury przesyłowej, tzw. „drutów”), którzy odpowiadają za instalację liczników zdalnego odczytu oraz późniejsze poprawne ich odczytywanie i przekazywanie danych rozliczeniowych.
Źródło zdjęcia: Pixabay.com
——————————————————————————
Masz problem z firmą energetyczną albo innym dostawcę mediów? Napisz do mnie e-maila, spróbuję pomóc. Czekam pod adresem: ireneusz.sudak@subiektywnieofinansach.pl.
——————————————————————————-
Partnerem porad dla czytelników „Subiektywnie o finansach” w sferze oszczędzania na domowych rachunkach jest fiński dostawca prądu i gazu Fortum, który oferuje m.in. prąd w stałym abonamencie (tutaj szczegóły, a tutaj nasze prześwietlenie tej oferty) oraz „Włącz prąd zawsze 20% taniej”, czyli taryfę z gwarancją ceny o 20% niższej od najtańszej na rynku (tutaj szczegóły, a tutaj nasze prześwietlenie tej oferty).