Pani Magda dostała wiadomość od banku, że ma 14 dni, by zapewnić na koncie kwotę potrzebną do opłacenia ubezpieczenia mieszkania. Zatroszczyła się o to, żeby pieniędzy na ubezpieczenie nie zabrakło, ale i tak trafiła do BIK! Co się stało? Jak to odkręcić?
Napisała do nas Magda, która w bardzo dziwnych okolicznościach trafiła do BIK z negatywnym wpisem na swój temat. Wkrótce po świętowaniu Sylwestra dostała list z pilną wiadomością od banku, w którym ma kredyt hipoteczny, czyli od Santandera.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„W styczniu dostałam informację, że powinnam zapewnić środki na poczet ubezpieczenia mieszkania. Bank oświadczył, że mam na to 14 dni. Pismo zostało wysłane 11.01.2019 r. Uznałam, że mam czas do 25.01.2019 r. W tzw. międzyczasie, 16.01.2019 r., przypadała płatność raty kredytu, na którą miałam zarezerwowane pieniądze. Jakież było moje zdziwienie, kiedy bank najpierw pobrał środki na poczet ubezpieczenia, a następnie uznał, że nie ma wystarczających środków na ratę kredytu, wobec tego zawiadomił Biuro Informacji Kredytowej, że jestem nierzetelnym kredytobiorcą!”
W dodatku nikt z banku nie zadzwonił do naszej czytelniczki, żeby poinformować o jakimkolwiek problemie. Ani o tym, że pieniądze zarezerwowane na spłatę raty kredytu zostały pobrane na ubezpieczenie, więc zabrakło ich już na spłatę raty.
„Pan na infolinii nie był zbyt miły. Powiedział, że tak mają ustawiony system i że nie przyjmie ode mnie reklamacji. Powiedział, że mogę go złożyć przez bankowość internetową, co też uczyniłam. Ale zgłaszam też tę sprawę do „Subiektywnie o finansach”, bo być może inni klienci też zostali tak potraktowani i niesprawiedliwie uznani za nierzetelnych, mimo regularnej spłaty kredytu”
Oczami wyobraźni zobaczyłem taki bankowy odkurzacz, który – gdy tylko zauważy, że na koncie klienta jest jakaś należna mu kwota – od razu ją zasysa. Pani Magda miała – zgodnie z pismem – 14 dni na zapewnienie środków. I ona pewnie myślała, że dopiero po tych dwóch tygodniach bank upomni się o pieniądze potrzebne na opłacenie składki.
Ale bank najpierw zainkasował kasę na ubezpieczenie i uszczuplił saldo pani Magdy. Siłą rzeczy w wymaganym terminie nie było już na koncie pieniędzy potrzebnych do uregulowania miesięcznej raty. Efekt? Spadek scoringu i nota w BIK o spóźnieniu się z ratą do 30 dni.
Pani Magda, czuje, że ktoś ją nieźle wyrolował i nie zgadza się z takim obrotem sprawy. A kiedy jeszcze pracownik infolinii nie chciał przyjąć reklamacji, odsyłając klientkę do serwisu bankowości elektronicznej… Poczuła, że bank potraktował ją podwójnie źle.
Skąd niechęć pracownika infolinii do przyjmowania reklamacji? Cóż, banki i ubezpieczyciele pewnie wiedzą, że Rzecznik Finansowy raz do roku publikuje zestawienie kto ile dostał reklamacji od klientów, ile zostało odrzuconych, a ile rozpatrzonych na korzyść klienta. Podbijanie statystyk liczby klientowskich reklamacji nie jest dla żadnego banku dobre.
Może pracownik infolinii uznał, że sprawa jest tak bezsensowna, że szkoda czasu na rozdzielanie włosa na czworo? A może liczył, że czytelniczce nie będzie się chciało pisać reklamacji? Cóż, niezależnie od motywacji pracownicy infolinii nie powinni tak postępować. Przecież nawet na stronie banku jest napisane – czerwono (w tym przypadku) na białym – że reklamację można złożyć: telefonicznie, elektronicznie, listownie lub osobiście. Takie prawo klienta, nawet jeśli reklamacja jest głupia.
Czytaj też: Dostała ponad 1900 zł rachunku za telefon. Reklamacja odrzucona: „oglądała pani porno”. Wchodzę do akcji!
Nie mogliśmy nie spróbować pani Magdzie pomóc. Zapytaliśmy Santandera co to za pętla czasu, która skróciła czas oczekiwania na pobranie pieniędzy.
„Zgodnie z ustawą Prawo bankowe, jesteśmy zobowiązani do przekazywania aktualizacji do BIK nie rzadziej niż co 7 dni. Jeśli na rachunku pojawiło się przeterminowanie, wówczas tak informacja zostaje wysłana. Jeśli to przeterminowanie zostało spłacone, w kolejnym raporcie skierowana jest aktualizacja.
Zatem pani Magda nie zostanie trwale ukarana przez BIK statusem nierzetelnego płatnika, choć przecież nie można wykluczyć, że jedna przeterminowana rata będzie wpływała na scoring klientki jeszcze przez kilka lat. Działanie BIK-owskich algorytmów jest niezgłębioną tajemnicą. Choć niektórzy moi czytelnicy nie ustają w staraniach, by ją odkryć.
„Jeśli chodzi o 14 dniowy termin na zapewnienie środków na ubezpieczenie nieruchomości Locum, to ubezpieczenie odnawiane jest co 12 miesięcy. Od dnia rozpoczęcia nowego okresu ubezpieczenia podejmowane są codziennie próby pobrania należnej opłaty z tytułu ubezpieczenia z rachunku wskazanego przez klienta w Deklaracji ubezpieczeniowej. Jeżeli klient nie zapewni środków w tym terminie, ubezpieczenie jest zamykane, a klient nie posiada już ochrony ubezpieczeniowej. Należność jest wymagalna jednak już od pierwszego dnia nowego okresu ochrony”
Bolesna prawda jest taka, że ów posylwestrowy list z informacją o 14-dniowym terminie płatności to nie było grzeczne przypomnienie, tylko ostatnie wezwanie do zapewniania środków, które były już wymagane. A klientka miała maksymalnie 14 dni na zapłatę przeterminowanej de facto składki ubezpieczenia.
źródło zdjęcia:PixaBay