Pani Karolina ma 24 lata i 36.000 zł do spłaty, choć tych pieniędzy – jak twierdzi – nigdy nie widziała. Osoba, która wzięła pieniądze, już nie żyje, pani Karolina została z długami, a Bank Millennium chce zapłaty. Wchodzimy do akcji!
„Pomóż mi Obi-wan Kenobi. Jesteś moją jedyną nadzieją” – mówi w „Gwiezdnych Wojnach” zrezygnowana księżniczka Leia, która szuka pomocy u starego mistrza Jedi na uchodźstwie. W podobnej sytuacji znalazła się pani Karolina, która poprosiła nas o pomoc jako ostatnią deskę ratunku. Nie jeteśmy tak starzy, jak Jedi, ale spróbujemy pomóc.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Bank Millennium i rodzinne pożyczki
Ta historia to próbka tego, jak gorzkie może być życie, ale takie sytuacje się zdarzają i wcale nie są aż tak wyjątkowe. Nasza czytelniczka ma dopiero 24 lata, całe życie przed nią, ale ma już obciążenie: kartę kredytową na 15.000 zł, kredyt na 2500 zł i limit w koncie na 15.000 zł. W sumie zadłużenie z odsetkami wynosi 36.000 zł.
Wszystkie produkty bankowe zamówiła i wykorzystała do ostatniego grosza jej mama, która… była pracownikiem banku Millenium, zajmującym się kredytami.
„Podpisywałam dokumenty, które przynosiła do domu moja mama. Przyznaję, było to bardzo głupie, ale miałam wtedy zaledwie osiemnaście lat i małe pojęcie o świecie. Pierwszy z kredytów otrzymałam w 2012 r., gdy jeszcze uczyłam się w technikum – zdecydowanie nie posiadałam żadnych dochodów. Po technikum pracowałam w KFC i naprawdę nie wydaje mi się, żeby moje zarobki dały mi taką zdolność kredytową”
Przyznacie, że sprawa wygląda kiepsko. Rodzicielka, która daje do podpisu umowy kredytowe dorastającej córce? Trudno się z tego wymiksować, w końcu podpis to podpis, a z chwilą ukończenia 18 roku życia, choć dla rodziców ciągle jesteśmy dziećmi, to w świetle prawa w pełni już odpowiadamy za swoje decyzje.
Z drugiej strony nie jeden dłużnik mógłby się tłumaczyć w ten sposób – że nie wiedział, że go namówili, że on z tym długiem nie ma nic wspólnego. Sam znam historię, w której dzieci żyrowały tacie-biznesmenowi kredyty, a gdy interes okazał się klapą, do dziś spłacają nieswoje długi.
W tym przypadku też nie można z całą pewnością wykluczyć scenariusza, w którym pani Karolina razem z mamą wydała pieniądze z kredytów na wyuzdaną konsumpcję, a po śmierci rodzicielki doszła do wniosku, że trzeba znaleźć sposób, by zdjąć z siebie raty. I długów się wyparła.
Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach”, zapisz się na newsletter i odbierz zestaw praktycznych poradników, w tym przegląd najlepszych kont bankowych ułatwiających oszczędzanie
Gdzie są te wszystkie umowy?
Ta sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Mama czytelniczki nie żyje od lutego 2016 r. Wcześniej, przyznała się do wzięcia i wykorzystania kredytów oraz obiecała ich spłatę. Jakby tego było mało, pani Karolina opowiada nam, że znalazła w domu umowy kredytowe z adnotacją, że są „kopią dla banku”, co jej zdaniem oznacza, że…
„Bank Millenium na 100% nie posiada wszystkich umów kredytowych z moim podpisem. Mało tego, wychodzi na to, że nie posiada oryginałów umów, bo posiadam je ja”
Poza tym – relacjonuje pani Karolina – numer telefonu podany w systemie bankowości elektronicznej jako przypisany np. do autoryzacji przelewów z jej rachunków bankowych nie należy i nigdy nie należał do niej: abonament był założony na mamę i tylko ona z tego numeru korzystała. I w związku z tym pani Karolina zastanawia się, czy w ogóle legalne jest takie przyznanie kredytu?
„Nie ukrywam, że kwota jest dla mnie naprawdę kolosalna; mam 24 lata i w życiu nawet nie miałam takiej gotówki, a co dopiero mowa o znalezieniu takiej na spłatę zadłużenia, którego nie czuję się winna. Czy jest w ogóle jakakolwiek szansa, aby pozbyć się chociaż części tego długu?”
Czytaj też: Jak się uwolnić od kredytu frankowego? W tym banku to niełatwe
Czytaj też: Bank zgubił polisę klienta i… ubezpieczył go drugi raz. Interweniuję!
Sprawa w toku. Ruchy robaczkowe banku
Sprawa jest bardzo pogmatwana. Zwykle gdy umiera osoba, która prawdopodobnie miała długi, ale pełnej wiedzy nie ma, no bo przecież tajemnica bankowa, to rodzina dziedziczy spadek z dobrodziejstwem inwentarza. Czyli odpowiada za długi do wysokości dziedziczonego majątku.
Oczywiście: można też odrzucić spadek, ale to opłaca się tylko wtedy, gdy zachodzi ta ostatnia sytuacja – dziedziczy się głównie długi. W tym przypadku kwestie dziedziczenia można pominąć, bo kredyty były przecież i tak zapisane na panią Karolinę.
Czytaj też: Dwa miesiące czeka klient na wydanie decyzji kredytowej. Czy banki łamią ustawę o kredycie hipotecznym?
„W lutym 2016 r. Bank Millenium wszystkie długi przekazał do e-sądu (to uproszczona ścieżka dla pozwów o zapłatę). Sprawdziłam w e-sądzie status tych spraw i piszą tam: „Brak podstaw do wydania -nakazu zapłaty (prawomocne)”. Wychodzi na to, że sąd do którego przekazano sprawę, nie wydał korzystnego dla banku wyroku. Tak mi się wydaje – komornik się do mnie nie zgłosił”
– pisze Pani Karolina Czyżby Sąd podzielił jej zdanie dotyczące kwestii braku oryginału umów oraz niezgodności danych na koncie kredytobiorczyni? To już dobrze, bo znam sytuacje, w których sąd zatwierdził dług przedawniony i bez dokumentów. Ot, taka biletowa windykacja.
Mimo tego długi – w każdym razie wszystko na to wskazuje – wciąż „wiszą” na koncie naszej czytelniczki. Poprosiliśmy Bank Millennium o pomoc w rozwikłaniu sprawy i przekazaliśmy stosowane upoważnianie do tego, byśmy mogli na bieżąco ją monitorować (łącznie z wglądem w kwestie objęte tajemnicą bankową).
Czytaj też: Miała groszowy dług, a teraz… każą oddać jej kilka stówek. A wszystko przez… adres. Uważajcie!
Czytaj też: Klient PKO BP, by uniknąć komornika, zaproponował ugodę. I przekonuje, że czas to pieniądz. Co bank na to?
1:0 dla czytelniczki, ale piłka jeszcze w grze
Czy pani Karolina faktycznie musi odpowiadać za zobowiązania zaciągnięte przez jej mamę, pracownicę banku? Czy żadne procedury bankowe – np. związane z osobistym stawiennictwem osoby składającej podpis na papierowych dokumentach – nie zostały tutaj złamane? Czy nikt nie zauważył niekompletności dokumentacji?
To najważniejsze pytania, które nas dręczą. Jesteśmy też w kontakcie z działem windykacji banku. Mamy nadzieję, że uda się przeciąć ten węzeł gordyjski. Albo bank udowodni, że wszystko w papierach się zgadza (wówczas pozostanie tylko sprawa procedur umożliwiających wynoszenie dokumentów) albo dług spadnie z barków naszej czytelniczki.
Będziemy Was informowali o postępach w tej sprawie. Dobrze, że nie doszła do dalszego etapu, jak bardzo podobna „aferka”, którą udało nam się pozytywnie rozplątać jakiś czas temu. Czytajcie więcej o tamtej sprawie: Przez trzy lata walczyła o pieniądze, które bank zabrał jej przez pomyłkę. Pomogła dopiero moja interwencja
źródło zdjęcia: Pixabay/YouTube-kadr z filmu „Gwiezdne Wojny. Nowa Nadzieja”