Kiedyś długi przedawniały się po 10 latach, od niedawna (jest nowa ustawa) – po sześciu. Ale przedawnienie to nie to samo co umorzenie długu. Wierzyciel – np. bank albo firma windykacyjna – może próbować odzyskać nawet przedawniony dług, tyle że bez pomocy komornika. Czy powinny istnieć jednak jakieś granice? Nasza czytelniczka o tym, że ma dług, dowiedziała się po… 18 latach.
Niedawno na łamach „Subiektywnie…” opisałem problem klienta Idea Banku. Kilka lat temu założył tam konto, ale na tym skończyły się jego relacje z tym bankiem. O koncie zapomniał. Przypomniał sobie o nim po latach przy okazji wizyty w Polsce. Postanowił formalnie je zamknąć. Spodziewał się, że będzie musiał coś dopłacić, może 20, 30 zł za kartę debetową. Zdębiał, gdy dowiedział się, że „wisi” bankowi prawie 600 zł.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Bank nawet nie wyjaśnił, skąd wzięła się ta kwota. Istotne w tej sprawie jest – i o to klient miał największą pretensję – że przez kilka lat bank nie raczył go poinformować o narastającym długu.
Cała sprawa chyba zakończyła się pozytywnie. „Chyba”, bo bank zapewnił, że w takiej sytuacji klient powinien złożyć reklamację, która „raczej” zostanie rozpatrzona po jego myśli. Nie znam dalszych losów tej sprawy, ale jeśli coś poszłoby nie tak, czytelnik zapewne by do mniej napisał.
Dziś chciałbym opowiedzieć Wam podobną historię. Wspólnym mianownikiem obydwu tych spraw jest stary dług.
Przeczytaj też: mBank na siłę uszczęśliwia klienta dodając do karty concierge. I chce od niego zgody marketingowej. Klient mówi „nie”. Pat?
Dług prawie od początku świata
Kilka tygodni pani Małgorzata wyjęła list ze skrzynki. Nadawca: firma windykacyjna GetBack. Treść: prosimy o zwrot 366,29 zł tytułem naliczonych przez pierwotnego wierzyciela (Bank Pekao) odsetek umownych.
Żeby było śmieszniej, w liście napisano, że odsetki zostały naliczone… od należności głównej w kwocie 0 zł. Mamy więc dług, który wziął się z niczego. Konkretnie dotyczył umowy na „bezumowny debet do konta”.
„Zalogowałam się na moje konto w BIK-u i rzeczywiście widnieje tam zaległość prawie od początku świata, a przynajmniej prawie od początku BIK-u, gdyż od 2002 r. wpisana przez Bank Pekao z adnotacją „dług odzyskany” z datą 17 grudnia 2017 r.”
– opowiada pani Małgorzata. Przypomniała sobie, że gdy rok wcześniej sprawdzała raport BIK na swój temat, nie widziała informacji na temat tego długu w tzw. części ogólnodostępnej. Ale dług dwa razy widniał już w tzw. części statystycznej raportu BIK, w którym pojawiają się informacje o spłaconych zobowiązaniach (banki sprawdzając historię kredytową klientów nie mają dostępu do tej części raportu).
Nasza czytelniczka miała w Pekao dwa inne rachunki związane z kasą mieszkaniową. W 2003 r. je zamknęła. Była przekonana, że w tym momencie jej przygoda z Pekao definitywnie się zakończyła. Ale również wtedy nikt je o długu nie powiedział.
Pani Małgorzata przypuszcza, że dług wziął się od opłaty za debet (z którego nie korzystała) w wysokości 1 zł miesięcznie. To oznacza, że odchodząc z banku w 2003 r. miałaby do zapłaty kilkadziesiąt złotych.
Zła, a nawet dobra historia kredytowa
Mniej więcej w czasie rozwodu z Pekao nasza czytelniczka zaciągnęła kredyt hipoteczny w innym banku, który spłaca do dziś, po drodze udało jej się wyrobić dwie karty kredytowe. Gdyby miała rysę na historii kredytowej w BIK, z uzyskaniem tych kredytów mogłaby mieć problem.
Wręcz przeciwnie, z raport BIK wynika, że wszystko było w porządku. W 2010 r. Bank Pekao umarza bowiem dług, a pięć lat później (ok. 2015 r.) informacja o nim trafiła do sekcji statystycznej raportu BIK.
Przeczytaj też: Klientka na własną rękę kupiła ubezpieczenie kredytu. Ale Getin Bank i tak wcisnął jej swoją polisę. Droższą
Przeczytaj też: Kantor internetowy i kilka dni czekania na przelew. Klienci ostrzegają: brak kontaktu i znikające komentarze. Sprawdzamy
Bank sprzedaje, dług wraca
Pod koniec grudnia 2017 r. okazało się, że bank sprzedał firmie windykacyjnej dług umorzony kilka lat wcześniej. A w raporcie BIK informacja o nim znowu pojawiła się w sekcji ogólnodostępnej z adnotacją „dług odzyskany”.
„Mój dług przeszedł kilkukrotnie reaktywację i zastanawiam się przez ile jeszcze statusów może przejść, by nieskończenie krążyć w bazie BIK-u pomiędzy działem ogólnodostępnym a statystycznym. Wkrótce minie 20 lat, od kiedy tak krąży i mam wrażenie, że mnie już nie będzie, a pamięć o mnie (a raczej o moim długu) pozostanie wiecznie żywa”
– ironizuje nasza czytelniczka. I dodaje:
„Zadziwiające jest to, że Bank Pekao przez te wszystkie lata nie zdołał się ze mną skontaktować, nawet wówczas, gdy wciąż byłam ich klientem, a firma windykacyjna bez trudu wysłała pismo, które do mnie dotarło”
W przeciwieństwie do problemu klienta Idea Banku, w sprawie pani Małgorzaty mam przynajmniej pewność, że sprawa zakończyła się pozytywnie. Bank Pekao zapewnił mnie, że dług został definitywnie umorzony, o czym poinformowana została też firma windykacyjna. Ale czy na pewno? Skoro dług pojawiał się i znikał, może za kilka lat znowu się reaktywuje?
Klient nie musi o wszystkim pamiętać. Bywa, że nawet nie pamięta, że w jakimś banku miał konto, a nagle dowiaduje się, że jest dłużnikiem tej instytucji. Nie powinno być tak, że po latach bank nagle sobie o nas przypomina i każde zwracać pieniądze, oczywiście zwykle z odsetkami.
Przedawnienie a zdrowy rozsądek
Zgodnie z nowym prawem, które weszło w życie 9 lipca, okres przedawnienia długów został skrócony z 10 do 6 lat (niektóre rodzaje wierzytelności przedawniają się wcześniej). To oznacza, że wierzyciele, np. banki czy firmy windykacyjne, mają góra sześć lat na to, żeby odzyskać dług z pomocą państwa, czyli tylko w tym okresie mogą nasłać na nas komornika.
Przeczytaj też: Masz długi? Teraz szybciej się przedawnią. Co oznacza zmiana prawa dla dłużników i czy przyniesie bolesne skutki uboczne?
Przedawnienie nie oznacza, że dług zostaje automatycznie umorzony. Nadal wierzyciel może próbować odzyskać pieniądze, tyle że bez wsparcia państwowej machiny egzekucyjnej, a informacje o zaległościach nadal mogą znajdować się na „czarnych listach dłużników” biur informacji gospodarczej.
Tylko co bank robił przez tyle lat? Dlaczego nie przypomniał i nie ostrzegał? To on powinien takich spraw pilnować. A jeśli ma bałagan, niech ma pretensje do siebie.
Źródło ilustracji: MariCarmennd9/Pixabay.com