Firmy energetyczne – Tauron, Energa, Enea i PGE – starają się przekonać jak największą liczbę klientów do porzucenia ustalanej urzędowo taryfy URE na rzecz ich własnych pakietów. Chodzi o to, żeby klient „wyszedł” z urzędowej taryfy, bo wtedy do rachunku może zostać mu dopisana np. opłata handlowa. Kiedyś wynosiła 9,99 zł. Potem 19,99 zł. Teraz coraz częściej to 29,99 zł miesięcznie. A jedna z moich czytelniczek dostała właśnie od państwowego koncernu ofertę gwarancji ceny prądu z opłatą handlową sięgającą… 130 zł miesięcznie! Co nam to mówi o przyszłych cenach energii?
Firmy energetyczne robią wszystko, żeby przekonać swoich klientów do rezygnacji z oferty tzw. taryfowej, czyli regulowanej przez państwo. Wiadomo: nawet jeśli Urząd Regulacji Energetyki zgodzi się na podwyżki cen, to na pewno nie takie, które usatysfakcjonują sprzedawców prądu. W styczniu 2022 r. podwyżki były całkiem zacne, ale apetyty firm energetycznych – tradycyjnie jeszcze większe.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Powód jest oczywisty. Do cennika „regulowanego” nie można też dodawać żadnych płatnych usług ani „powalczyć” o rentowność opłatami handlowymi. Klient ma mieć taką cenę prądu, na jaką zgodził się URE, nie ma znaczenia, czy to się firmie energetycznej opłaca czy nie. Jak się nie opłaca – co najwyżej może odbić to sobie na przedsiębiorcach, którzy pod „parasolem” oferty taryfowej schować się nie mogą.
Koncerny energetyczne, takie jak PGE, Energa, Tauron czy Enea, mają pewien stresik związany z przyszłorocznymi rachunkami klientów detalicznych. Z jednej strony wiemy, że podwyżki cen energii powinny sięgnąć kilkudziesięciu procent, by odzwierciedliły sytuację na rynku. Ale z drugiej strony można się domyślać, że URE na tak duże podwyżki nie pozwoli, zwłaszcza przed wyborami w kraju. Cała więc nadzieja firm energetycznych w tym, że jak największa część klientów znajdzie się poza urzędową taryfą. I będzie można zrobić im jakiś cross-selling, żeby uzyskać dodatkową marżę.
Który prąd lepszy: ten w „taryfie urzędowej” czy w „promocji”?
Taki np. Tauron ma na swojej stronie piękne graficzne przedstawienie swojej oferty „z bonusami” (pomoc fachowców, czyli domowe assistance) w porównaniu z wstrętną, nieopłacalną ofertą taryfową. Dziwnym trafem na wykresie nie uwzględniono opłaty handlowej (23 zł miesięcznie), która jest dodatkowym obciążeniem dla klientów korzystających z oferty Tauronu (a nie taryfy „urzędowej”).
Dopiero pod sugestywnym wykresem jest opis symulacji, w której już tę opłatę uwzględniono. Do symulacji wzięto rodzinę zużywającą 5000 kWh prądu rocznie i wyszło z niej, że dzięki ofercie pozataryfowej Tauronu można zaoszczędzić na rachunkach 15-17 zł miesięcznie (w stosunku do oferty „urzędowej”). Co prawda typowa rodzina raczej nie zużywa więcej niż 2400 kWh (a singiel 1200 kWh), ale gdyby przyjąć takie właśnie wartości, to nie wyszłoby to, co miało wyjść – że oferta pozataryfowa jest wyraźnie lepsza (czytaj: tańsza).
Czy ofert pozataryfowych trzeba unikać? Na pewno taryfy URE są bardziej „bezpieczne”, bo nie zawierają żadnych dodatkowych elementów, które zaciemniają kalkulację opłacalności. A oferty pozataryfowe – wręcz przeciwnie. Np. obecnie Tauron oferuje pozaurzędową taryfę „Pakiet Podstawowy z dopłatą za prąd”, w którym daje 100 zł w prezencie (na najbliższy rachunek za prąd) i kartę rabatową do stacji Orlen (można tankować o kilka groszy na litrze taniej). Umowę trzeba podpisać na dwa lata.
Minusem oferty pozataryfowej jest oczywiście opłata handlowa (co najmniej 27,99 zł miesięcznie) oraz dość wysoka – patrząc z dzisiejszego punktu widzenia – cena energii „gwarantowana” na kolejne dwa lata. W ramach taryfy zatwierdzonej przez URE – w wersji stałej ceny przez całą dobę (G11) – klient zapłaci 43 gr brutto za 1 kWh energii do końca lipca i 50 gr od sierpnia. A w ofercie pozataryfowej Tauronu cena wynosi już 66 gr za 1 kWh w tym roku oraz aż 88 gr w przyszłym. Plus opłata handlowa. Wycofanie się z umowy oznacza karę 15 zł miesięcznie.
W zasadzie jedyną zaletą oferty pozataryfowej Tauronu jest znana z góry cena energii. Wybierając taryfę URE, wiemy tylko, ile będziemy płacili do końca roku (50 gr). Cena zatwierdzona przez URE na 2023 r. może być dużo wyższa od tego, co gwarantuje Tauron poza taryfą (88 gr) albo niższa. Tego nie wie nikt.
Opłata handlowa: hamulce puściły
I na strachu przed katorżniczymi podwyżkami, które mogą nastąpić na początku przyszłego roku w ofertach taryfowych, firmy energetyczne w pewnym sensie „żerują”. Pani Dorota, jedna z czytelniczek „Subiektywnie o Finansach”, przesłała mi ofertę, którą otrzymała od Tauronu kilkanaście dni temu. Chodzi o przedłużeniową ofertę po zakończeniu umowy. Oferta ma trzy opcje, a po przeczytaniu warunków trzeciej – zbierałem zęby z podłogi.
Pierwsza opcja to „Prąd z gwarancją rabatu”. Cena prądu wyjściowo wynosi 45 gr lub 50 gr za 1 kWh, a Tauron gwarantuje, że przez cały czas obowiązywania umowy będzie o 5% lub 10% niższa od ceny z oferty taryfowej. W zamian za tę obietnicę firma dostawia opłatę handlową w wysokości co najmniej 19,5 zł miesięcznie (im wyższy „rabat”, tym wyższa opłata).
Druga opcja to prąd w taryfie „urzędowej” (od sierpnia 50 gr za 1 kWh) bez żadnej gwarancji. Trzecia opcja to „Prąd z gwarancją ceny”. Tauron gwarantuje, że nie podniesie ceny prądu przez rok z poziomu 50 gr za 1 kWh i jeszcze dokłada usługę „Serwisant 24h”, czyli darmową pomoc przy awariach w domu. Fajne? A jakże. Jest tylko jeden problem-ik. Opłata handlowa. W tej „gwarantowanej” opcji wynosi ona aż 37,95 zł w tym roku i – uwaga – 130,20 zł od stycznia 2023 r.!
Nie szukajcie okularów, dobrze widzicie. Firma energetyczna dokłada do swojej „promocyjnej” ceny prądu 130 zł miesięcznie opłaty handlowej. Szok? Niedowierzanie? Cóż, w branży kredytowej te numery są dobrze znane. Pożyczka na 9% i 15% prowizji za jej udzielenie. Ale w rachunkach za prąd zwykle byliśmy przyzwyczajeni do opłaty handlowej rzędu 19,99 zł czy ostatnio 29,99 zł. Jak widać – wszelkie hamulce puściły.
Co mega opłata handlowa mówi o przyszłych cenach prądu?
Może nie ma się co dziwić? Skoro spodziewamy się gigantycznej podwyżki cen prądu z początkiem 2023 r., to gwarancja utrzymania obecnej ceny na poziomie 50 gr za 1 kWh musi kosztować. Ale ta opłata handlowa jest jak z horroru. Nawet jeśli założymy, że URE pozwoli na podwyżkę opłaty taryfowej np. do 80 gr za 1 kWh, to każdy klient korzystający z oferty Tauronu, zużywający rocznie 2400 kWh prądu, będzie do przodu „tylko” o ponad 700 zł.
Albo Tauron chciałby sporo zarobić na strachu klientów przed podwyżkami cen energii (do 1 zł za 1 kWh lub więcej) albo… spodziewa się, że naprawdę będzie grubo, jeśli chodzi o to, co zaserwuje nam URE na początku przyszłego roku. Ale mimo wszystko trudno mi sobie wyobrazić, by podwyżki były tak wysokie, że opłaci się zapłacić 130 zł miesięcznie za gwarancję „tankowania” energii po 50 gr za 1 kWh.
———————————
„Finansowe Sensacje Tygodnia” (odc. 109): Bank w przyszłości, czyli jak technologie zmieniają bankowanie
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” rozmawiamy o tym, ile pieniędzy banki wydają na informatykę i czy to prawda, że banki to dziś tak naprawdę bardziej firmy technologiczne niż instytucje finansowe. Co się zmieni za kilka lat w polskich bankach dzięki grubym miliardom złotych wydanym na rozwój informatyczny? Czy banki będą lepiej przewidywały potrzeby klienta? Jak zmienią się ich aplikacje mobilne? Czy banki nauczą się wykorzystywać big data do skuteczniejszej i lepszej obsługi klienta? Naszymi gośćmi są Dariusz Flisiak, IT Tribe Leader (IT Domena Systemów Zarządzania Danymi i Funkcji Centralnych) w Banku BNP Paribas oraz Tomasz Ćwik, Dyrektor Departamentu Strategii i Architektury w Banku BNP Paribas. Zapraszam do posłuchania pod tym linkiem!
zdjęcie tytułowe: ds_30/Pixabay