Zamiast na konto złotowe, przez pomyłkę klient przelał ponad 37.000 zł na konto w euro. Bank policzył sobie za ten przelew blisko 1500 zł opłat. Klient szybko zorientował się, że zrobił błąd i poprosił bank o cofnięcie feralnego przelewu, realizowanego przecież w ramach jednej instytucji finansowej. Bank jednak odrzucił reklamację. Błąd klienta jest oczywisty, ale postanowiłem wejść do akcji i spróbować mu pomóc. Co wskórałem? Posłuchajcie
Pewnie wielu z was swoje „sprawy finansowe” załatwia hurtowo. Ja tak mam. Wyciągam dokumenty, faktury i robię przelewy. A gdy jest tego sporo, a czasu mało, o pomyłkę, np. w numerze przelewu, nietrudno. Jakiś czas temu nasz czytelnik załatwiał tak samo – też „hurtowo” – sprawy w Alior Banku. A konkretnie w jego aplikacji mobilnej. M.in. wykonał kilka przelewów pomiędzy swoimi kontami.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
„Najpierw przelałem pieniądze w kwocie 37.200 zł ze swojego konta maklerskiego na ROR, a później na swoje subkonto w kantorze walutowym Alior Banku. Ten ostatni przelew poszedł jednak przez pomyłkę nie na konto w złotych tylko w euro”
– opowiada pan Marek. Skoro pieniądze, zamiast na konto złotówkowe, trafiły na rachunek w euro, to bank automatem przewalutował całą kwotę na tę właśnie walutę po „dobrym” kursie ponad 4,46 zł. Szybko się zorientował, że zrobił błąd i zadzwonił na infolinię banku, ale tam dowiedział się, że przelewu już cofnąć się nie da.
„Początkowo chciałem po prostu przelać „omyłkowe” pieniądze z powrotem na swój ROR. W tym czasie euro w kantorze było po 4,26-4,29 zł. Gdyby bank rozliczył tę transakcję po kursach kantorowych, to odkręcenie błędu kosztowałoby mnie ok. 250 zł”
Sporo, ale pan Marek przełknąłby to jakoś. Niestety, przewalutowanie omyłkowego przelewu odbyło się po takim kursie, przy którym odwrócenie transakcji by go wykończyło finansowo.
Przeczytaj też: Eurobank upraszcza ofertę. Kilka starych kont zamienia na jeden rachunek: „W pełni”. Czy to będzie hit? Sprawdzam!
Błąd w przelewie to nie oszustwo, więc bank się nie spieszy
Po nieudanej interwencji telefonicznej klient użył klasycznej drogi i złożył oficjalną reklamację, w której poprosił o cofnięcie przelewu lub przynajmniej o rozliczenie transakcji po kursie z tabeli kantoru walutowego Alior Banku (z mniejszym spreadem, niż ten faktycznie naliczony). Ale odbił się od ściany, bo bank reklamację odrzucił.
„Ten omyłkowy przelew kosztował mnie ok. 1500 zł. Wiem, że popełniłem błąd, jednak na swoje usprawiedliwienie mogę wskazać, że bank nie wysłał mi żadnego ostrzeżenia SMS-em o kosztach transakcji. Ponadto wszystkie konta w kantorze walutowym Alior Banku są oznaczone symbolem „PLN” (zarówno PLN, USD jak i EUR).”
A więc nie można powiedzieć, że bank dołożył wszelkiej staranności, by ustrzec klienta przed pomyłką. Przeciwnie, ochoczo na niej żerował, choć przecież nie na tym powinna polegać uczciwa bankowość. Rozgoryczony pan Marek dodaje:
„Gdybym był osobą, która przyszła wypłacić w oddziale wszystkie pieniądze, to bank kilka razy pytałby mnie czy potwierdzam transakcję. Gdybym został oszukany podczas zakupów w internecie, to bank od razu zablokowałby przelew także w banku docelowym (nawet zagranicznym). A tak żerując na błędzie klienta Alior Bank odmawia zupełnie pomocy”
– żali się nasz czytelnik. Gdy przeczytałem list od pana Marka, w pierwszej chwili pomyślałem, że na empatię banku nie ma co liczyć. Bo formalnie Alior miał prawo przeliczyć transakcję właśnie w ten sposób.
Błąd księgowego kosztował firmę 60.000 zł
Od razu przypominałem sobie podobną historię, którą kilka lat temu opisałem na łamach „Gazety Wyborczej”. Również dotyczyła Alior Bank. Wówczas błąd popełnił księgowy średniej wielkości firmy z branży elektronicznej. Miał wykonać z pozoru rutynową operację – przelew 164.000 euro między rachunkami firmy prowadzonymi w euro w dwóch bankach.
Wysyłając pieniądze z jednego banku do Aliora, przez pomyłkę zaznaczył, że mają trafić nie na rachunek w euro, a w dolarach. W ułamku sekundy z kasy firmy „wyparowało” 15.000 euro, czyli wówczas równowartość blisko 60.000 zł.
Firma tłumaczyła, że to oczywista pomyłka, bo nawet gdyby intencją księgowego było przelanie pieniędzy na konto dolarowe, to mógłby przecież skorzystać z preferencyjnej tabeli kursowej obowiązującej w e-kantorze Aliora. Taka operacja kosztowałaby firmę zaledwie kilkaset złotych.
Również wtedy firma szybko zareagowała i prosiła o odkręcenie feralnej operacji. Bezskutecznie. Alior odrzucił reklamację, tłumacząc, że zrealizował transakcję „zgodnie z dyspozycją klienta”. A że bank stosuje zupełnie inne (korzystniejsze dla klientów) kursy wewnątrz swojego e-kantoru i inne (mniej korzystne) poza kantorem – to już zupełnie inna sprawa.
Przeczytaj też: mBank na siłę uszczęśliwia klienta dodając do karty concierge. I chce od niego zgody marketingowej. Klient mówi „nie”. Pat?
Przeczytaj też: Wkrótce darmowe konta bez gwiazdek pojawią się we wszystkich bankach i SKOK-ach. Czy nieubankowieni rzucą się na te rachunki?
Alior Bank zmienia zdanie! Część kasy wróci do klienta
Mając w pamięci to, jak Alior Bank zachował się w sprawie pomyłki księgowego, nie miałem powodów sądzić, że przy pomyłce pana Marka postąpi inaczej. W końcu odrzucił reklamację, w której nie przyjął do wiadomości argumentów klienta. Sprawa pozamiatana.
Zapytałem jednak uprzejmie bankowców, czy nie zechcieliby jeszcze raz pochylić się nad tą sprawą. Zaapelowałem do serca i reputacji. Długo czekałem na odpowiedź, ale było warto. Choć to na razie ustna deklaracja, to otrzymałem wiadomość, że bank zdecydował się pójść klientowi na rękę i rozliczyć transakcję po obowiązujących wówczas kursach kantoru Alior Banku. Czyli zamiast straty ok. 1500 zł, pan Marek będzie w plecy tylko ok. 250 zł.
Dziękuję bankowcom za pozytywną decyzję i mam nadzieję, że w Alior Banku wykluwa się właśnie nowa „wyższa kultura bankowości” polegająca na tym, że nie będzie wykorzystywał ewidentnych pomyłek klientów. To się naprawdę opłaca, bo w przeciwnym razie klienci spakują walizki i znajdą sobie rachunki w innych bankach, o czym zresztą poważnie myślał pan Marek.
Mieliście podobne problemy? Piszcie do mnie: maciej.bednarek@subiektywnieofinansach.pl
Źródło zdjęcia: geralt/Pixabay.com