Orlen zapowiedział wakacyjną promocję cenową na paliwo. Będzie można zatankować trzy razy w miesiącu do pełna po cenie o 30 gr za litr niższej od oficjalnego cennika. Ale tylko wtedy, jeśli mamy lojalnościową kartę koncernu – Vitay. Są co najmniej trzy powody, by ten pomysł prezesa Daniela Obajtka traktować jako niezwykle ryzykowny. A może nawet jako pułapkę
Ceny paliwa – obok rachunków za prąd i gaz oraz wydatków na żywność – to najbardziej rosnąca pozycja w domowych budżetach kilkunastu milionów ludzi. Nie pomogły słynne rządowe „tarcze antyinflacyjne”. Być może już nie pamiętacie, ale od stycznia rząd obniżył akcyzę na paliwa (co zmniejszyło ceny o 20-25 gr na litrze), a od lutego obniżył podatek VAT na paliwa (obniżka cen przy dystrybutorze o 60-70 gr).
- Osiągnąłeś sukces? Nie chcesz tego zaprzepaścić? Zaplanuj sukcesję. Może w tym pomóc notariusz. A jak? Oto przegląd opcji [POWERED BY IZBA NOTARIALNA W WARSZAWIE]
- Kiedy przychodzi ten moment, że jesteś już gotowy do lokowania części oszczędności za granicą? Pięć warunków, od których to zależy [POWERED BY RAISIN]
- Tego jeszcze nie było. Złoto drożeje szybciej niż akcje. Jak inwestuje się w „papierowy” kruszec? I po co w ogóle to robić? [POWERED BY XTB]
W momencie wchodzenia w życie „tarcz” litr paliwa kosztował 6 zł. Teraz – według uśrednionych statystyk – 7,90 zł w przypadku E-95 oraz 8,30 zł w przypadku E-98 oraz oleju napędowego. Tańsze jest tylko paliwo gazowe – litr LPG kosztuje 3,50-3,60 zł (choć zużywa się go więcej niż tradycyjnej benzyny). Łatwo policzyć, że gdyby rząd przywrócił poprzednie podatki (ich obniżka redukuje dochody państwa o 30-35 mld zł rocznie) mielibyśmy już paliwo po 9 zł za litr.
Żeby nie wiem jak prezes Orlenu Daniel Obajtek się natężał i tłumaczył nam, że mamy niemal najtańsze paliwo w Europie, to nie jest w stanie przykryć faktu, że we Francji czy w Niemczech litr benzyny kosztuje teraz 1,90-2 euro, czyli nieco ponad 9 zł za litr. Tyle że oni tam zarabiają średnio trzy razy więcej niż my.
Masz aplikację Vitay? Zatankujesz w te wakacje taniej. O ile?
Ponieważ prezes państwowego Orlenu nie lubi, jak elektorat narzeka na złe rządzenie, to postanowił pomóc Zjednoczonej Prawicy w udobruchaniu Narodu i zapowiedział promocję wakacyjną na paliwo. Przez dwa letnie miesiące będzie można zatankować 150 litrów dowolnego paliwa (Efecta, Verva, Diesel) po niższej cenie. Brzmi dobrze, ale są warunki.
Obniżka ma co prawda wysoki limit (150 litrów miesięcznie to trzy tankowania, przeciętnemu kierowcy powinno wystarczyć), ale będzie dostępna tylko dla posiadaczy karty Vitay w wersji mobilnej albo plastikowej. Vitay to program lojalnościowy Orlenu, w którym kierowcy zbierają punkty za tankowanie i zakupy w sklepach na stacjach paliw i potem mogą te punkty wymieniać na nagrody.
Założenie karty nie jest żadnym problemem i nic nie kosztuje, rozdają te karty na wszystkich stacjach Orlenu, można też ściągnąć sobie aplikację na smartfon i zarejestrować się zdalnie. Promocja na paliwa na stacjach Orlen rusza 1 lipca, ale klienci używający karty Vitay w aplikacji mobilnej mogą korzystać z rabatów od 27 czerwca.
Uwaga: żeby skorzystać z promocji trzeba nie tylko zarejestrować się w programie Vitay, ale też – jeśli korzystamy z aplikacji mobilnej – aktywować kupony na tańsze tankowanie. Dopiero po aktywacji kuponu można liczyć na rabat. Prawdopodobnie też kupowanie z rabatem będzie wymagało wizyty w kasie (smutna wiadomość dla tych, którzy korzystają z Orlen Pay, czyli mobilnego tankowania).
Tańsze tankowanie będzie możliwe przez całe wakacje, a więc do końca sierpnia. Dodatkowy rabat w wysokości 10 gr na litrze będzie można dostać pokazując Kartę Dużej Rodziny (przysługuje rodzicom z co najmniej trójką dzieci w życiowym track recordzie).
Podobno akcja stała się sukcesem jeszcze zanim wystartowała, bo kierowcy rzucili się na mobilne karty Vitay jak na kiełbasę w stanie wojennym. W weekend były problemy z zalogowaniem się do aplikacji oraz z jej ściągnięciem. Wiele osób właśnie wyrusza nad polskie morze, w góry, na Mazury czy też na południe Europy (Bałkany), więc nieco tańsze tankowanie to gratka nie lada.
Trik marketingowy czy realna ulga dla kierowców?
Niestety, nie umiem pochwalić pomysłu prezesa Daniela Obajtka. Z aż trzech powodów wydaje mi się mocno podejrzany. Nie namawiam, żeby z niego nie korzystać ale, moim zdaniem, budzi sporo wątpliwości. I może nam się w przyszłości odbić czkawką.
Po pierwsze: obniżka prezesa Obajtka to bardziej trik marketingowy niż realna ulga dla kierowców. Oczywiście jeśli przyjąć, że w Polsce mamy 24 mln samochodów, a z tego używanych jest ok. 18-19 mln aut (mniej więcej 55% z nich jest napędzanych benzyną) i każde z nich zatankuje taniej 150 litrów paliwa, to mamy ponad 2 mld litrów tańszego paliwa. Rabat od prezesa Obajtka ma więc wartość rynkową rzędu 800 mln zł miesięcznie.
Tych pieniędzy Orlen się zrzeka na rzecz kierowców. Oczywiście nie wszystkich, bo nie każdy ma kartę Vitay, nie każdy będzie w te wakacje używał auta, a niektórzy na Orlenie robią tylko siku. Tym niemniej przez dwa miesiące akcji maksymalna wartość „prezentów” dla kierowców mogłaby wynieść nawet 1,6 mld zł. Dużo? Cóż, przychody Orlenu w pierwszym kwartale to 45,5 mld zł (prawie dwa razy więcej niż 24,5 mld zł, które „wykręcił” rok wcześniej).
Jak „rabat obajtkowy” wygląda na tle naszych konsumenckich wydatków na paliwo? 40% Polaków przejeżdża rocznie do 10 000 km, kolejne 30% przejeżdża od 10 000 km do 20 000 km w skali roku, zaś 20% ma przebieg w granicach między 20 000 km a 40 000 km. Pozostałe 10% to kierowcy zawodowi, którzy w zasadzie nie wychodzą z samochodów.
Jeśli przyjmiemy założenie, że wychodzi z tego średnia 15 000 km i pomnożymy to przez liczbę używanych samochodów, to dojdziemy do wniosku, iż w skali roku przejeżdżamy 280-290 mld „samochodokilometrów”. Litr paliwa wystarcza do przejechania 10 km, czyli mamy 230 mld zł wydanych na paliwo w skali roku. Z tego Orlen „sprezentuje” nam maksymalnie 1,6 mld zł, a tak naprawdę zapewne mniej. Mówimy o 0,7% kwoty, którą wydamy na paliwo w skali roku.
W skali jednostkowej rabat wygląda ciut lepiej, ale też nie jest to jakiś sztos – łącznie 45 zł oszczędności na trzech tankowaniach po 50 litrów miesięcznie przy średniej cenie paliwa 8 zł za litr. Realnie mówimy o 3,7% obniżki ceny na jednym, konkretnym tankowaniu. To trzy razy mniej, niż „załatwił” nam premier obniżając VAT i akcyzę.
I jeszcze jedno: czy przypadkiem nie będzie tak, jak w przypadku zniesienia podatku VAT na żywność w ramach „tarczy antyinflacyjnej” albo jak zawsze dzieje się przy okazji Black Friday? Czyli: najpierw podwyżka cen, żeby potem można było je obniżyć w ramach „promocji”?
Orlen dopłaca do paliwa? A może prezes wcześniej ściemniał?
Po drugie: nowy pomysł prezesa Orlenu podważa jego wcześniejszą narrację o niskich marżach detalicznych. Bo skoro wcześniej Daniel Obajtek zapewniał, że kierowców nie łupi, to jak teraz wytłumaczyć, że jest w stanie obniżyć ceny o 30 gr na litrze? Gdyby oznaczało to dopłacanie do interesu, byłoby działaniem na szkodę spółki i jej akcjonariuszy (za takie rzeczy można iść do więzienia) oraz działalnością dumpingową (to z kolei narażałoby spółkę na kary UOKiK-u do 10% rocznych przychodów, czyli pewnie jakieś 10 mld zł).
Orlen może jednak zawsze tłumaczyć, że po prostu stosuje promocję, chcąc latem przyciągnąć nowych klientów na swoje stacje. Okresowe – trwające kilka tygodni – obniżki cen da się uzasadnić tym, że nawet jeśli Orlen dopłaca do paliwa, to zarabia na sprzedawanych na stacjach hot-dogach i kawie. Więcej klientów – a na pewno będzie ich więcej, zwłaszcza, że aby otrzymać rabat trzeba wejść na stację – oznacza więcej wysokomarżowych hot-dogów. A zatem może się okazać, że Orlen nie tylko do akcji promocyjnej nie dopłaci, ale i na niej… zarobi.
Gdyby Orlen zaś mógł sobie pozwolić na taką obniżkę cen, to by oznaczało, że prezes długimi tygodniami opowiadał farmazony o niskich marżach detalicznych. To byłoby kompromitujące i kwalifikowało go do dymisji (wprowadzanie opinii publicznej w błąd). Orlen nie publikuje danych procentowych o marży detalicznej, więc nie wiemy, jak jest.
Oficjalna narracja – dość wiarygodna, bo potwierdzana przez sytuację innych spółek naftowych – mówi, że głównym składnikiem zysku Orlenu jest przerób ropy. Na tym koncern zarabia najwięcej pieniędzy (ceny ropy rosną wolniej niż rynkowe ceny paliw).
Kiedyś było tak, że Orlen kupował ropę za umowną cenę 100, przerabiał ją na paliwo i sprzedawał do sieci stacji po 105, a sieci sprzedawały ludziom po 120. A teraz kupuje ropę za 120, przerabia na paliwo warte 150 (bo takie są światowe ceny rynkowe), a stacje dokładają małą marżę i mają paliwo w dystrybutorach po 155.
Ponieważ Orlen sprzedaje paliwo nie tylko do swojej sieci stacji, ale też i do konkurencyjnych (np. BP czy Shell), to nie mógłby obniżyć cen na swoich stacjach, bo to oznaczałoby karalny dumping. Firma, która jest jednocześnie hurtownią i sklepem detalicznym nie może preferencyjnie traktować własnej sieci. Obniżenie ceny o 30 gr rozwala tę narrację w drobny mak i naraża prezesa Obajtka na całą baterię trudnych pytań.
Dziś zapłacisz mniej, później zapłaczesz gorzko. Vitay w erze monopolu?
Po trzecie: wakacyjny rabat może zniszczyć i tak słabą konkurencję na rynku paliwowym w Polsce. To, że prezes Orlenu dziś obniża ceny o 30 gr na litrze, nie będzie miało żadnego znaczenia w sytuacji, gdyby ten ruch wykosił z rynku konkurencyjne sieci stacji. Wtedy w niedalekiej przyszłości prezes Daniel Obajtek będzie mógł zaserwować nam znacznie większe podwyżki.
Bardzo się zmartwię, jeśli zobaczę kolejki na stacjach Orlen, bo to będzie oznaczało kłopoty pozostałych sieci, które – o ile szef Orlenu nie łgał o niskich marżach detalicznych – nie mogą sobie pozwolić na podobny ruch.
Trudno mieć pretensje do Orlenu, że rabat chce powiązać ze swoją kartą rabatową (bo niby jak inaczej miałby identyfikować, kto ile zatankował w ramach promocji?), ale jeśli dotychczasowi klienci innych sieci zaczną masowo korzystać z karty Vitay i z kupowania paliwa na Orlenie – wkrótce będziemy mieli tylko dwie sieci stacji paliw. Jedna to Orlen (po połknięciu Lotosu), a druga – MOL (być może częściowo „tankowany” ruskim paliwem, choć zobowiązał się kupować ropę od Orlenu).
Jak sądzicie, jakie wtedy będą marże detaliczne na paliwo? Z tego punktu widzenia decyzja o uczestniczeniu (lub nie) w akcji promocyjnej Orlenu może mieć podwójne znaczenie. Z jednej strony większość kierowców może zadecydować o obniżce o 30 gr ceny paliwa tego lata, a z drugiej – o podwyżce o 300 gr cen paliwa za kilka kwartałów. Ale oczywiście mogę się mylić. Życzę owocnych dylematów przy dystrybutorze.
———————————–
„Finansowe sensacje tygodnia”: letnie pułapki dla portfela, wojna walutowa i północne wiatry
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” Bednarek & Samcik przygotowują Was finansowo do wakacji. Najważniejsze letnie pułapki dla portfela oraz kilka rad, jak nie obudzić się we wrześniu, tonąc w długach. Nie sztuką jest poleżeć w wakacje na plaży – sztuką jest od tego nie zbankrutować. A propos bankrutowania: czym może grozić nam wojna walutowa, którą właśnie rozpętały najważniejsze banki centralne na świecie? I czy to może podwyższyć nam koszty zagranicznych wakacji? Trzecią finansową sensacją tego tygodnia był wakacyjny trip Maćka Bednarka, który relacjonuje, dlaczego Duńczycy nie boją się inflacji i czy możemy coś zrobić – bazując na ich doświadczeniach – żeby też się nie bać. Oczywiście poza wyjazdem do Danii. Zapraszam do posłuchania tutaj, albo na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych platformach podcastowych.