Sejm uchwalił „Lex-TVN”, czyli ustawę, która utrudnia możliwość działania w Polsce mediom będącym własnością inwestorów spoza Europy. Tak się składa, że największą telewizją, której z tego powodu można by zabrać koncesję na nadawanie, jest TVN i TVN24, mające amerykańskich właścicieli. Czy zbliża się koniec „Kuchennych Rewolucji”, „Faktów” i transmisji Eurosportu? A może cała awantura to burza w szklance wody? Czy koncesje są jeszcze do czegokolwiek potrzebne? Wyjaśni nam to prof. Tadeusz Kowalski z UW, ekspert od ekonomiki mediów, który m.in. doradzał KRRiT oraz Radzie Europy
Uchwalone przez Sejm przepisy uderzają w amerykańskiego właściciela TVN, czyli notowaną na giełdzie Nasdaq grupę Discovery (wartość rynkowa tej grupy to 14 mld dolarów). W oparciu o te przepisy będzie można uzależnić przyznanie koncesji na nadawanie od „rodowodu” właściciela stacji. Jeśli nie jest to firma europejska, nie może mieć większościowego udziału. Do PiS przyłączył się w tej sprawie Paweł Kukiz i kilkoro jego posłów, którzy – jak twierdzą – zagłosowali za „repolonizacją mediów”, bo od zawsze mieli taki postulat na sztandarach.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
To mogłoby oznaczać konieczność sprzedaży grupy TVN przez Discovery. I uderzyć w wolność prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Szum wokół tego może mieć wpływ na nasze portfele, bo gdy popsuje się klimat do inwestowania w Polsce, to będzie do nas płynęło mniej pieniędzy w formie nowych inwestycji zagranicznych (a z inwestycjami i tak mamy duży problem). A te pieniądze, które tutaj są, mogą zacząć odpływać.
Ale może to wszystko jest burza w szklance wody? Przecież jest XXI wiek, era internetu oraz telewizji bez granic. Czy rząd może komukolwiek zabronić nadawania? Może koncesja na nadawanie dziś już nie ma większego znaczenia, bo każdy nadawca może znaleźć inne drogi dla swoich odbiorców? Czy nie jest tak, że na koniec i tak wszyscy spotkamy się w telewizji internetowej?
„Lex-TVN”, czyli komu właściwie potrzebne są koncesje?
O przyszłości koncesji, telewizji i o tym jak „konsumujemy” media postanowiłem porozmawiać z prof. Tadeuszem Kowalskim z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertem od ekonomiki mediów, który m.in. doradzał KRRiTv oraz Radzie Europy. Czy jest się czym przejmować? Poza oczywistym smrodem wynikającym z niestabilności prawa w Polsce i słabo ukrywaną niechęcią polityków do „prywaciarzy”, co może w przyszłości uderzyć w chęć zagranicznych firm do inwestowania w Polsce?
Ireneusz Sudak: Czy w efekcie „Lex-TVN” stacje należące do Discovery mogą rzeczywiście przestać działać? W XXI wieku, gdy mamy telewizję z satelity, kabla i internetu, brak koncesji na nadawanie w ogóle ma jakieś znaczenie?
Profesor UW, Tadeusz Kowalski: Grupa Discovery Communications Benelux BV ma 178 licencji przyznanych przez holenderskiego regulatora na nadawanie różnych kanałów w Europie. TVN nadaje dwoma podstawowymi technikami i mamy tu dwa różne „problemy”. TVN24 nadaje przez satelitę (i jest dostępny na platformach cyfrowych i w kablówkach oraz poprzez aplikację TVN24GO). TVN, czyli główny kanał, korzysta z naziemnej telewizji cyfrowej, do której oglądania wystarczy antena. Koncesja TVN kosztowała 28 mln zł wygasa dopiero w 2024 roku.
W Polsce, żeby móc nadawać przez satelitę – czyli tak jak TVN24 – również wymagana jest koncesja, która kończy się we wrześniu 2021 r. W innych krajach różnie to wygląda, czasami do nadawania przez satelitę wystarczy wpis do rejestru nadawców. Nawet w Polsce uzyskanie koncesji w przypadku telewizji satelitarnej to czysta formalność. Jestem przekonany, że KRRiT nie ma podstaw prawnych, żeby odmówić przedłużenia koncesji.
A nawet gdyby to się wydarzyło, to od 30 lat obowiązuje Europejska Konwencja o Telewizji Bez Granic i dyrektywa o swobodzie komunikowania się. Mówi ona, że wystarczy koncesja w jednym kraju, by nadawać na całą Europę [to zupełnie tak jak europejski paszport bankowy, tzn. jeśli bank ma pozwolenie na prowadzenie działalności w jednym kraju wspólnoty, to może funkcjonować w każdym innym – red.].
Czyli ryzyko, że TVN24 całkiem zniknie albo że będzie musiała nadawać wyłącznie przez internet, czyli aplikacje takie jak Player.pl (mające jeszcze mały zasięg) nie jest duże?
TVN24 może bez problemu uzyskać koncesję w Czechach, na Słowacji czy w Niemczech, co moim zdaniem będzie formalnością. Jedyna trudność polega na tym, że zgodnie z polskim prawem redakcja główna stacji powinna być w tym kraju, z którego pochodzi koncesja. Czyli TVN24 musiałoby postawić studio w Pradze, czeskim Cieszynie czy Frankfurcie nad Odrą.
Załóżmy, że do tego scenariusza dojdzie. Czy nie ma ryzyka, że w czasie tego przenoszenia się, gdy będą dopinane sprawy formalne, sygnał TVN24 zniknie z kablówek?
Nie. Transmisja sygnału jest uregulowana w umowach między stacją a siecią kablową. Nawet przy zmianie „rezydencji” koncesji, telewizję można oglądać.
TVN24 to największa w Polsce stacja informacyjna, ale gros pieniędzy Discovery w Polsce zarabia dzięki „dużemu” TVN, którego zasięg jest wielokrotnie większy. Czy w tym przypadku Discovery ma większy problem?
TVN nadaje jako naziemna telewizja cyfrowa, która dostępna jest za darmo przy pomocy anteny. KRRiT może odmówić koncesji na tego rodzaju nadawanie, ale tylko pod pewnymi warunkami – są to: naruszenie polskiego prawa, prawa prasowego, praw autorskich, niepodjęcie działalności – żadnego z tego kryterium nie da się zastosować do grupy TVN.
Owszem, już dziś jest w polskim prawie przepis, który mówi, że właściciel stacji telewizyjnej nie może mieć więcej niż 49% kapitału zagranicznego pochodzącego spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego. TVN to spółka zarejestrowana w Polsce, której właścicielem jest Polish Television Holding BV (zarejestrowany w Amsterdamie), którego właścicielem jest Discovery Communiactions Benelux BV.
Ale nigdy do tej pory nie było dociekania, kto jest właścicielem całej grupy kapitałowej, nigdy nie było to problemem. „Lex-TVN” tę kwestie precyzuje i próbuje wywłaszczyć Discovery z większościowego udziału.
Ale koncesja TVN obowiązuje do kwietnia 2024 r. Więc jakiekolwiek zmiany i doprecyzowania powinny być możliwe dopiero po zakończeniu obecnego zezwolenia na działalność, prawda?
Nie zmienia się reguł w trakcie gry – to tak. To tak jakbym jechał samochodem z Warszawy do Gdańska i nagle ktoś w połowie drogi wprowadziłby przepis, że po autostradzie mogą poruszać się tylko niebieskie samochody. Zmiana istotnych warunków koncesji w trakcie jej trwania rodzi poważne roszczenia odszkodowawcze. Koncesja wydawana jest na 10 lat i w takiej perspektywie patrzy inwestor. A tu nagle ktoś mu mówi, że ma się zrzec części przyszłych zysków. Rząd chce dać Discovery tylko 7 miesięcy na sprzedanie większości własności w TVN. Moim zdaniem to się nie stanie, TVN się po prostu się temu nie podporządkuje.
I co wtedy?
Sprawa „Lex-TVN” może trafić do sądu – najpierw polskiego, potem unijnego, a być może amerykańskiego. Niewykluczone, że TVN podlega amerykańskiej jurysdykcji (nie wiemy, co jest w umowach), a to już nie są przelewki. Nadepnięcie na stopę kancelariom prawnym z Nowego Jorku, to już stąpanie po kruchym lodzie, „risky business”. W grę wchodzą wielomiliardowe odszkodowania z tytułu bezpośrednich strat i utraconych przyszłych zysków.
Ta sprawa przez Polskę jest przegrana, albo TVN będzie nadawać albo zapłacimy za uchwalenie „Lex-TVN” duże odszkodowania. Dlatego trudno mi zrozumieć to zamieszanie, bo ono nie ma żadnych racjonalnych podstaw – jestem przekonany, że sprawa jest nie do obrony.
Czy wskutek uchwalenia „Lex-TVN” grupa TVN mogłaby zostać przejęta – choćby pośrednio – przez spółkę Skarbu Państwa?
To są za duże pieniądze, nawet jak na możliwości największych polskich spółek państwowych. Amerykanie za TVN zapłacili kilka lat temu miliard dolarów. TVN przynosi zyski, więc jego wycena rynkowa na pewno nie spadła.
No dobrze, ale może nie ma co się przejmować koncesjami, tylko zacząć nadawać przez satelitę (w oparciu o zezwolenie jakiegokolwiek kraju w Unii Europejskiej), a do widzów docierać poprzez telewizje kablowe, które pobierają od ludzi abonament za „zbieranie” do jednego kabla różnych stacji satelitarnych i naziemnych? Do tego dochodzi internet: każda duża grupa telewizyjna – w tym TVN – ma swoją platformę pozwalającą odbierać wybrane kanały przez internet. Może więc machnąć ręką na koncesję i robić swoje bez niej?
Koncesje to przeżytek, ale w Polsce działają siłą bezwładu. Wzięły się stąd, że ktoś – w naszym przypadku Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – musi zarządzać częstotliwościami pozwalającymi docierać do naszych anten [nadawanie przez satelitę było drogie, nie każdego stać było na indywidualny „talerz” albo na abonament z kablówki – mój dopisek]. Na te częstotliwości zawsze było więcej chętnych niż wolnych „miejsc”. Dziś w ten sposób funkcjonują częstotliwości radiowe i częstotliwości naziemnej telewizji cyfrowej.
I wstęp do tej cyfrowej telewizji naziemnej, czyli odbieranej za darmo przez zwykłą antenę, to jest w dalszym ciągu taki przedmiot pożądania? Ludzie mają przecież swoje „talerze”, kablówki, streaming, abonamenty na platformach internetowych… „Lex-TVN” może rzeczywiście komuś zaszkodzić?
W Polsce to wciąż jest gra warta świeczki. Pewnie to się kiedyś zmieni. W Wielkiej Brytanii nie ma koncesji, nadawanie naziemne stało się marginesem i nikt nie walczy o dostęp do widza w ten sposób. Ale w Polsce ciągle jeszcze 37% gospodarstw domowych korzysta wyłącznie z naziemnej telewizji cyfrowej. Do nich nie da się inaczej dotrzeć, będąc stacją telewizyjną.
Nie wyobrażam sobie, by w dającej się przewidzieć przyszłości koncesje na nadawanie naziemne w Polsce miałyby zniknąć – to kompetencja KRRiT – a KRRiT jest wpisana do Konstytucji. Trudno będzie znaleźć większość, która uchwali zniesienie koncesji. Władza chce mieć poczucie kontroli nad tym, co jest transmitowane. Nawet jeśli nie jest to już jedyny sposób nadawania. Z czasem będziemy odchodzić od tradycyjnej telewizji do internetu i tym samym od koncesjonowanej telewizji. To będzie jednak powolna agonia koncesji.
Dziękuję za rozmowę.
Jak odbieramy telewizję? Antena, talerz, kablówka, internet?
Nadawcom telewizyjnym ciągle zależy na tych widzach, którzy nie mają płatnego dostępu do telewizji, czyli korzystają z darmowej „z anteny”. Właśnie na taką działalność trzeba mieć koncesję KRRiT i przyporządkowane pasmo częstotliwości. O co toczy się gra? O dostęp do dużej części Polaków, którzy tylko w te sposób – przez darmową antenę – mają dostęp do telewizji. Przykład? Naziemna stacja TVP Info dociera do 99,5% gospodarstw domowych, zaś obecna tylko w kablówkach i w internecie stacja TVN24 – do ok. 60%. Dwie trzecie Polaków w ogóle nie ma możliwości odbierania TVN24, bo nie płaci ani za „talerz” (czyli telewizję satelitarną), ani za kablówkę.
Telewizję można oglądać przez internet – zarówno w komórce, jak i w telewizorze smart TV, czyli takim podłączonym do interetu. Nie potrzeba żadnych koncesji, wystarczy aplikacja i porządne łącze. Zwykle jednak za oglądanie swoich ulubionych kanałów w komórce, na komputerze lub w smarttelewizorze trzeba płacić.
Ile osób korzysta tylko z takiej możliwości? Z inteligentnych odbiorników korzysta ponad 10 mln Polaków. To dwa razy więcej niż pięć lat temu, ale nie wiadomo, ile osób rzeczywiście wykorzystuje ich możliwości. I ogląda w telewizorze filmy z internetu. To ciągle margines, większość z nas w swoich smart TV ogląda po prostu zwykłą telewizję „z anteny” za darmo albo z kablówki – na abonament.
Średni czas, jaki spędzamy przed telewizorem wydłuża się – w ubiegłym roku były to 4 godziny i 20 minut, o 5 minut dłużej niż w 2019 r. To może być efekt pandemii, ale w 2010 r. przed ekranami spędzaliśmy „tylko” 4 godziny i 5 minut. Z tego na oglądanie filmów przez internet poświęcamy tylko 30 minut dziennie – wynika z danych Nielsena. Czyli jednak jest o co walczyć?
———
ZAINWESTUJ CZĘŚĆ SWOICH OSZCZĘDNOŚCI Z ROBOTEM INVESTO
Na świecie ludzie, którzy nie mają ogromnych oszczędności i nie znają się na inwestowaniu, coraz częściej korzystają z robodoradców. Jak działa taki automat pomagający w inwestowaniu pieniędzy? Zapraszam do przeczytania tutaj. Jak dzięki niemu ludzie na Zachodzie inwestują pieniądze? Przeczytaj tutaj. W Polsce usługi robodoradztwa oferuje od niedawna swoim klientom ING Bank. Można z nich skorzystać, zakładając Investo za pomocą serwisu internetowego albo aplikacji mobilnej (ZAPRASZAM DO KLIKNIĘCIA W TEN LINK I POZNANIA SZCZEGÓŁÓW).
Wkrótce opiszę swoje prywatne doświadczenia z Investo po zainwestowaniu tam własnych oszczędności. Już teraz zapraszam natomiast do obejrzenia klipu wideo, w którym opowiadam, z czym to sie je (dosłownie!). A także do posłuchania podcastu, w którym rozmawiam z ekspertem od robodoradców. Więcej na temat działania Investo oraz pobieranych od klientów opłat napisałem tutaj.
———
źródło zdjęcia: YouTube