8 lipca 2024

We Francji po wyborach idzie rewolucja. Czy program lewicy może być bardziej niebezpieczny dla gospodarki niż rządy Le Pen? Jak to wpłynie na nasze portfele?

We Francji po wyborach idzie rewolucja. Czy program lewicy może być bardziej niebezpieczny dla gospodarki niż rządy Le Pen? Jak to wpłynie na nasze portfele?

Co czeka gospodarkę Europy po wyborach we Francji? Czy trzeba bać się o euro i kryzys zadłużenia? Jeśli prezydent Francji Emmanuel Macron chciał uporządkować scenę polityczną, to chyba się nie udało. Zamiast silnej i przewidywalnej większości liberalno-centrowej urosła w siłę roszczeniowa i radykalna lewica, która i tak nie utworzy większościowego rządu. Francję czeka burzliwy okres polityczny, rośnie ryzyko dla rynków finansowych. Jak się na nie przygotować?

W drugiej turze przyspieszonych wyborów do Zgromadzenia Narodowego we Francji zwycięstwo odniósł szeroki sojusz lewicowy – Nouveau Front Populaire, w którym pierwsze skrzypce odgrywa Jean-Luc Mélenchon, lider skrajnego ugrupowania La France Insoumise, o którym nawet przedstawiciele sojuszniczych partii lewicowych mówią, że jest zbyt radykalny, by zasiadać w fotelu premiera.

Zobacz również:

(Radykalna) lewica przejmie władzę we Francji?

Wynik francuskich wyborów parlamentarnych – pozornie podobny do wyniku elekcji do brytyjskiej Izby Gmin sprzed kilku dni, gdzie też wygrała lewica – analitycy interpretują skrajnie inaczej. W Wielkiej Brytanii ukształtowała się bardzo silna i stabilna większość. Partia Pracy otrzymała niemal dwie trzecie mandatów, a król Karol III powierzył drugiego dnia po wyborach misję formowania rządu liderowi laburzystów Keirowi Starmerowi. Nie było żadnych wątpliwości. Tego samego dnia od razu poznaliśmy skład rządu, w tym obsadę stanowisk kluczowych dla polityki gospodarczej.

Więcej o tym: To już pewne! Rządy w Wielkiej Brytanii przejmuje lewicowa Partia Pracy. Jakie ma pomysły? Czy wpłyną na nasze portfele? Co z funtem?

Inaczej sprawa wygląda po drugiej stronie kanału La Manche. Jeśli spojrzymy na grafikę przedstawiającą poparcie uzyskane przez różne siły we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, to rodzi się pytanie – jak tu rządzić? Żaden blok polityczny nie uzyskał przewagi pozwalającej na samodzielne utworzenie rządu. Na pierwszym miejscu jest sojusz lewicowy, czyli dosyć egzotyczne połączenie lewicy radykalnej, socjalistów, komunistów, trockistów i ekologów. Na drugim miejscu uplasowała się dotychczasowa większość prezydencka – Ensemble, a dopiero na trzeciej pozycji – ugrupowanie Marine Le Pen – Rassemblement National.

To spora sensacja. W wyborach europejskich na początku czerwca, jak i w pierwszej turze wyborów do Zgromadzenia Narodowego (30 czerwca), partia Marine Le Pen zajęła pierwsze miejsce i wydawało się, że idzie jak burza po zwycięstwo oraz przejęcie władzy. Tak się jednak nie stało, a zwycięstwo dosyć nieoczekiwanie wpadło w ręce lewicy, i to m.in. radykalnej. I to ona chce obecnie utworzyć nowy rząd, być może sprzymierzony z ugrupowaniem prezydenckim.

Porażka partii Marine Le Pen może być zaskoczeniem. To wynik mobilizacji większości sceny politycznej przed drugą turą wyborów. W ubiegłym tygodniu 214 kandydatów z NFP i Ensemble wycofało się z rywalizacji w jednomandatowych okręgach wyborczych, żeby oczyścić pole dla pojedynku: Rassemblement National kontra reszta świata (polityki). Na tej „akcji ratunkowej” skorzystała lewica.

Jeśli spojrzymy głębiej, to zobaczymy bardzo duże zróżnicowanie ugrupowań, głównie po lewej stronie przyszłego Zgromadzenia Narodowego. Naprędce zawiązany przed wyborami sojusz lewicowy, którego podstawą są dwie partie – radykalne ugrupowanie La France Insoumise, któremu przewodzi Jean-Luc Mélenchon i socjaliści spod znaku Raphaëla Glucksmanna, ma stworzony pośpiesznie program gospodarczy, oparty głównie na dużych wydatkach budżetowych i wycofaniu reformy emerytalnej sprzed dwóch lat.

Na grafice poniżej widać prawdziwą mozaikę polityczną obecnej Francji, cztery główne bloki rozbijają się na mniejsze części, z których największym monolitem jest partia Marine Le Pen:

Kto będzie rządził drugą największą gospodarką UE?

W przeciwieństwie do błyskawicznej zmiany w Londynie, w Paryżu nie zapowiada się szybkie utworzenie rządu. Media francuskie rozważają kilka możliwych scenariuszy, w tym najważniejszy – utworzenie lewicowego rządu mniejszościowego. Możliwa jest też szeroka koalicja lewicy z obozem prezydenckim lub koalicja lewicy, ale bez części najbardziej radykalnej (czyli – bez Mélenchona), ze zwolennikami prezydenta. Media rozważają też scenariusz rządu technicznego, możliwie apolitycznego. Żadna z tych opcji nie jest idealna, albo chociaż dobra. Zwłaszcza, patrząc od strony przyszłości gospodarki francuskiej i europejskiej.

Program lewicowy, o ile będzie realizowany, może być dla Francji bardzo kosztowny i na pewno przekroczyłby w wydatkach socjalnych wszystko to, co proponowało ugrupowanie Marine Le Pen – Rassemblement National. Program ten został podliczony na ponad 200 mld euro dodatkowych wydatków do roku 2027, kiedy to odbędą się wybory prezydenckie. Koszt programu Rassemblement National miał być o połowę mniejszy.

W zeszłym roku deficyt budżetu Francji wyniósł ponad 150 mld euro, a kraj musiał pożyczyć na światowych rynkach rekordowe 285 mld euro w obligacjach. Obecnie luka między wydatkami a wpływami do francuskiego budżetu sięga 5,5% PKB, czyli proporcjonalnie więcej niż w Polsce (5,1%). Francuska gospodarka, pod względem wartości wypracowywanego rocznie PKB, jest przynajmniej cztery razy większa niż polska i niemal dwa razy bardziej zadłużona (110% PKB).

Jak ułożyć program nowego rządu? Dla wielkich i szalonych socjalnych wydatków miejsca raczej już nie ma. Finanse publiczne są dosyć napięte i pękają od nadmiaru wydatków socjalnych, które przyrastały przez ostatnie dekady. Niedawno Komisja Europejska umieściła zresztą Francję na liście kandydatów do objęcia unijną procedurą nadmiernego deficytu. Decyzja w tej sprawie ma być podjęta jesienią.

Francja ma też wśród największych gospodarek UE stosunkowo wysokie koszty obsługi długu publicznego. Na odsetki przeznacza 40-50 mld euro rocznie. Rentowność obligacji przekracza obecnie 3,1% w przypadku papierów 10-letnich. Francja musi więcej płacić za obligacje od momentu ataku Rosji na Ukrainę i wejścia w okres wysokiej inflacji. Dla porównania: w Polsce rentowności obligacji 10-letnich wynoszą obecnie 5,8%.

W ostatniej dekadzie tylko dwa razy udało się Francji spełnić wymogi unijne dotyczące deficytu – w 2018 i 2019 r. Poza tym deficyt budżetowy zawsze przekraczał 3%, często wynosił ok. 5% PKB, a w czasie pandemii – nawet ponad 8% PKB.

Premia, jaką musi płacić Francja emitując nowe obligacje, jest o wiele wyższa niż w przypadku największej europejskiej gospodarki – Niemiec. Na poniższej grafice widać różnicę między oprocentowaniem 10-letnich obligacji francuskich, a identycznych papierów niemieckich. Już sama decyzja prezydenta o rozpisaniu przedterminowych wyborów kosztowała Francję sporo dodatkowych pieniędzy na odsetki. Co będzie dalej? Czy wyniki wyborów przyniosą stabilizację?

Jean-Luc Mélenchon kosztowniejszy niż Marine Le Pen?

Czy wynik wyborów oznacza, że sytuacja we Francji wraca do stabilności po gorącym miesiącu zawirowań? A Francja wreszcie będzie mogła spokojnie patrzeć, jak oprocentowanie jej gigantycznego zadłużenia systematycznie spada, zbliżając się do rentowności długu niemieckiego? Nie sądzę. Francję czeka gorący okres. A rynki finansowe na pewno dadzą wyraz swojemu zaniepokojeniu.

Lewica ma w zanadrzu plany ogromnych wydatków socjalnych, które mogą zdestabilizować finanse publiczne Francji. A właśnie o ich uporządkowanie zabiegał w ostatnich latach prezydent Emmanuel Macron. To dlatego przeprowadził, łamiąc społeczny opór, reformę emerytalną i stopniowo ograniczał wydatki socjalne. Ten program teraz zostanie zakwestionowany. Lewica nie może z kolei skutecznie rządzić bez parlamentarnego centrum, czyli ugrupowania prezydenckiego. Jak pogodzić skrajnie lewicowe pomysły z liberalno-centrowym prezydentem? Będzie trudno.

Tym bardziej, że prawdopodobnie bezwzględnym recenzentem polityki nowego rządu będzie partia Marine Le Pen, która uzyskała najlepszy w swojej historii wynik i przesunęła się do grupy wielkich rozgrywających we francuskiej polityce. Ciekawe jest to, że program Le Pen również miał charakter w dużej części socjalny, choć mniej kosztowny niż ten lewicowy. Wspólnym mianownikiem było natomiast odwrócenie reformy emerytalnej.

Miejsca, w których Zjednoczenie Narodowe rosło w siłę w ostatnich latach, to grupy zaniedbane finansowo, które najbardziej odczuły utratę siły nabywczej w czasie wielkiej inflacji, ale również niezadowolone z podwyższenia wieku emerytalnego. To środowiska niższych warstw francuskiej klasy średniej – drobnych przedsiębiorców, rzemieślników, kupców, kierowców tirów, również uczestnicy protestu  żółtych kamizelek.

Żeby odbić te środowiska, francuska lewica musiałaby wdrożyć wielkie projekty społeczne, o których w ostatnich latach zapominała, koncentrując się na sprawach bardziej obyczajowych czy ekologicznych. A te wielkie projekty mogą sporo kosztować francuskich podatników. W jaki sposób pogodzić wielkie wydatki socjalne z zacieśnianiem budżetowym wymaganym przez Komisję Europejską i z ograniczaniem deficytu? Sprawa wydaje się niemal niemożliwa.

Co w takim razie proponuje sojusz lewicowy? Są propozycje standardowe i nie aż tak kosztowne, jak np. zwiększenie wydatków na kulturę do 1% PKB i przeznaczenie większych pieniędzy na media publiczne (Marine Le Pen chciała je sprywatyzować). Ciekawe jest to, że lewica ma w programie rozbijanie wielkich prywatnych grup medialnych, żeby nie dopuścić do „sprywatyzowanego” przekazu politycznego.

Więcej pieniędzy ma trafiać na publiczną edukację i opiekę zdrowotną, uniwersytety mają być bardziej dostępne finansowo. Więcej środków trafiłoby na rozwój zielonej energii, alternatywnej wobec energetyki jądrowej. Co do przyszłości energetyki jądrowej lewica nie ma spójnego programu. A podatki? Sojusz lewicowy chciałby zasadniczo wielu podwyżek podatków, ale ma też propozycje obniżki. Chce np. obniżyć podatek VAT od cen transportu publicznego do 5,5% i wprowadzić bezpłatne bilety dla niektórych grup, takich jak młodzież lub bezrobotni.

NFP proponuje za to bardziej progresywny podatek dochodowy obejmujący 14 progów podatkowych (obecnie we Francji jest pięć). Progresywna ma być również składka na ubezpieczenie społeczne. Dla bogatszych lewica ma większy podatek majątkowy, który uwzględni aktywa finansowe. Lewicowy sojusz chce także przywrócić „podatek od wyjścia”, który miałby obowiązywać gospodarstwa domowe, które przenoszą swoją siedzibę podatkową poza Francję.

Usunięty ma być podatek liniowy w wysokości 30% stosowany do dochodów kapitałowych, takich jak dywidendy. Dochód z tego tytułu miałby być opodatkowany według nowej – progresywnej – skali podatku dochodowego. Większy ma być też podatek od spadków. Na pewno zamożniejsi na tych propozycjach stracą.

W ramach najważniejszych wydatków, lewica stawia sobie za cel budowanie 200 000 mieszkań komunalnych rocznie. Ma być także zwiększona pomoc w zakupie pierwszego mieszkania (kredyty bez oprocentowania), a wynajem mieszkań oparty ma być na gwarancji wysokości czynszu dla najemców. Lewicowy sojusz chce zakazać wszelkich eksmisji za niespłacone długi „bez oferty przekwaterowania”.

Podwyższeniu miałaby ulec płaca minimalna – do 1600 euro netto w porównaniu do 1399 euro netto, które obowiązuje od 1 stycznia 2024 r. Lewica planuje także podniesienie zasiłku dla osób niepełnosprawnych do poziomu płacy minimalnej – jego maksymalna wysokość wynosi obecnie 1016 euro. Ma być też zagwarantowane regularne indeksowanie wynagrodzeń według inflacji. Lewica chce też zamrozić ceny niektórych produktów spożywczych, energii i paliw oraz znieść 10% podatku od rachunków za energię i anulowanie niedawnego wzrostu cen gazu.

Zgonie z szerokim lewicowym porozumieniem, nowy lewicowy rząd nie oszczędzałby na wydatkach na imigrantów, np. na łączenie rodzin imigranckich i przyznawanie narodowości dla dzieci urodzonych na ziemi francuskiej, co wiąże się automatycznie z poszerzeniem bazy osób uprawnionych do pomocy i świadczeń. Długofalowo taka postawa przyczyni się do zwiększenia skali imigracji. Może to mieć i pozytywne efekty, bo Francja potrzebuje pracowników, zwłaszcza wykonujących prostsze zadania, a z drugiej strony – rośnie ryzyko niestabilności społecznej wynikającej z niedostatecznej integracji.

No i – wisienka na torcie – odwrócenie ustawowego wieku emerytalnego 64 lat wprowadzonego przez prezydenta dwa lata temu. Sojusz lewicowy jest w tym zakresie absolutnie solidarny – ma wspólny cel, jakim jest „prawo do przejścia na emeryturę w wieku 60 lat”. To może być najważniejszy, bo najbardziej rozpoznawalny, punkt programu, od którego lewica nie odstąpi w trakcie budowania powyborczej koalicji.

Koszty będą sporo większe niż przedwyborczych obietnic Zjednoczenia Narodowego. Z drugiej strony – we francuskim społeczeństwie widać zmęczenie liberalną polityką większości prezydenckiej. Czarę goryczy przelała reforma emerytalna, więc nic dziwnego, że w reakcji na chude lata Francuzi chcieliby teraz nieco odetchnąć… na koszt przyszłych pokoleń, oczywiście.

Czytaj też: Francuski rząd podwyższa wiek emerytalny. „Nie ma wyjścia”. Francuzi są wściekli, kraj drży w posadach. Kto ma rację? I czy nas też może czekać taka rewolucja?

Francja skręci w lewo. Co na to rynki finansowe?

Przed wyborami we Francji przez niemal cały czerwiec ryki finansowe były zaniepokojone, czy przypadkiem zbyt dużej siły nie zdobędzie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. W ubiegłym tygodniu widać było lekkie uspokojenie na fali budowania wielkiej koalicji przeciw ugrupowaniu narodowemu, zaczęły spadać rentowności francuskiego długu. Jednak w poniedziałek rano nie widać uczucia ulgi, wprost przeciwnie – rentowności 10-letnich obligacji francuskich ponownie rosną, przebijając poziom 3,2%:

Francję czeka być może długie i trudne formowanie nowego rządu i nowej polityki gospodarczej. Z kolei sama realizacja planów może przebiegać w bardzo niespokojnej atmosferze. Niektórzy analitycy sceny politycznej nie wykluczają nawet kolejnego rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów. To, co miało być sprytnym ruchem prezydenta, może stać się koszmarem Francji w kolejnych miesiącach.

Oczywiście w warunkach ustrojowych obowiązujących nad Sekwaną liberalno-wolnorynkowy prezydent może mieć stabilizującą siłę gospodarczego centrum, które łatwo nie da się wyprowadzić z trajektorii rozsądnej polityki gospodarczej. Można sobie wyobrazić blokadę pomysłów bardziej ryzykownych. Ale jak prezydent poradzi sobie z odwróceniem skutków reformy emerytalnej? Yu możliwy jest egzotyczny sojusz lewicy i prawicy, sprzymierzonej przeciwko prezydenckiemu centrum.

W Wielkiej Brytanii nauczkę, by nie przesadzać z wydatkami, odebrała najkrócej rządząca spośród szefów rządów premier Liz Truss. Nie oglądając się na realia finansowe zaproponowała wielkie – liberalne – cięcie podatków, a jednocześnie plan zwiększonych wydatków prorozwojowych. Załamanie funta szterlinga i drastyczny skok rentowności obligacji spowodowały wielki kryzys zaufania rynków do kraju i wywróciły rząd Liz Truss. O tym pisałem tu.

Francja to nie Wielka Brytania, ale… Kłopoty wynikające z nadmiernego zadłużenia mają już kraje południa strefy euro – Włochy, Portugalia, Hiszpania. Oby Francja nie dołączyła do tego grona, bo takiego ciężaru wspólna waluta może nie wytrzymać i dramatycznie stracić wartość wobec innych walut. Lewicowy program może przyczynić się do wzrostu inflacji i wzrostu zadłużenia. To może również odbić się na inwestycjach w tym kraju.

Nie tylko we własnym interesie, ale również dla stabilności wspólnej waluty, politycy nad Sekwaną powinni zadbać o politykę gospodarczą w miarę racjonalną. Jak to zrobić, kiedy oczekiwania społeczne są ogromne i dotyczą często zwiększonych wydatków?

Co mogłyby oznaczać dla nas zachwianie zaufania do gospodarki Francji? Z jednej strony wzrost awersji do inwestowania w naszej części świata (mógłby ucierpieć złoty, obligacje i polskie akcje), ale z drugiej strony – Polska jest w miarę dużym, znacznie szybciej niż Francja rozwijającym się krajem, który nie ma jeszcze aż takiego obciążenia nadmiernym zadłużeniem. Atutem dla nas może być to, że w razie kłopotów strefy euro, my mamy własną walutę i duży rynek wewnętrzny, na którym opieramy w ostatnich latach nasz wzrost gospodarczy.

Problemem mogłoby być powiązanie handlowe polskiej gospodarki z rynkiem unijnym (i ryzyko przelania się do nas problemów wynikających ze złego zarządzania Francją). Francja to nasz trzeci partner handlowy i najważniejszy partner handlowy Niemiec, a od kondycji Niemiec zależy w dużym stopniu kondycja naszego eksportu.

Jeśli ktoś już teraz obstawia, że Francja – szaloną polityką wydatków bez umiaru – „utopi” strefę euro, to powinien przygotować portfel w taki sposób, by nie było tam zbyt dużego udziału oszczędności lub aktywów denominowanych w tej walucie. Ale chyba na wieszczenie, że wyniki wyborów we Francji są bombą podłożoną pod wspólną walutę, jeszcze za wcześnie.

Wydawało się, że największym zagrożeniem dla francuskiej gospodarki byłyby rządy Le Pen, ale radykalizm z drugiej strony sceny politycznej wcale nie musi być mniej niebezpieczny. Kłopot w tym, że na razie bardzo trudno ocenić wpływ nowej polityki francuskiego rządu na Europę i na nasze kieszenie. Trzeba poczekać na ukształtowanie się tego rządu i jego deklaracje ws. programu.

Czytaj też: Awantura o imigrantów. Są już dla Europy kłopotem? Francja, której potęga gospodarcza wyrosła na „obcych” pracownikach, zaostrza właśnie prawo imigracyjne

Źródło zdjęcia: Maciej Danielewicz

Subscribe
Powiadom o
33 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Ppp
3 miesięcy temu

Gospodarka ma być dla ludzi, a nie ludzie dla gospodarki. Macron i jego partia tego nie rozumieli i słusznie zostali ukarani.
Pozdrawiam.

Alex
3 miesięcy temu
Reply to  Ppp

Jeżeli ktoś żyje ponad stan to tak się kończy…A lewica nie rozumie że należy ciąć socjal,bo konkurencja azjatycka wykonczy cały przemysł Francji…im więcej socjalu tym wyższe podatki,a na socjalu korzystają najczesciej nieroby. Przyklad Wielkiej Brytanii jest tu idealny

Sylwester
3 miesięcy temu
Reply to  Ppp

Obecne wybory pokazały, że nadal większość wyborcza nie rozumie, iż w haśle „damy wam kasę” jest ukryta część „o ile wam jeszcze więcej zabierzemy„, a to odbywa się na wiele sposobów, od podatków, po inflację. W skrócie można by powiedzieć, że większość wyborców jest po prostu głupich w zakresie rozumienia finansów.

RAFAL
3 miesięcy temu
Reply to  Ppp

Wiek emerytalny. Każdy kto chce wyniszczać ludzi pracą praktycznie do śmierci marnie skończy . Tusk już lekcje przerobił w 2015. Niech tylko zaczną fikać znów . Już słychac jakieś głupie gadki. Ludzie chcą przeżyć w spokoju ostatnie lata . Możliwość wyboru ze świadomością wysokości emerytury a nie masz więcej albo nic . I jeszcze ten perfidny przekaz , że to dla dobra przyszłego emeryta . To jedna z niewielu rzeczy którą PiS zrobił dobrze .

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

„Ludzie chcą przeżyć w spokoju ostatnie lata” – to się zmienia, bo żyje się dłużej. Wysyłanie 60-latka na emeryturę to robienie mu krzywdy i skracanie mu życia. Człowiek przechodzący na emeryturę błyskawicznie się starzeje i traci sprawność fizyczną oraz intelektualną.
Dla mnie – a mam 50 lat – brak możliwości pracowania byłby bardzo dolegliwą karą. Miałbym taką możliwość już teraz, ale nie widzę potrzeby, by z niej korzystać

Jacek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale jednocześnie coraz więcej osób ma świadomość, że nikt im nie zabrania pracować po przekroczeniu tego wieku, jeśli mają chęć i są zdolni w swoim fachu.
Emerytura to nie wyrok 😉

Paweł
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Wszystko zależy od pracy jaką się wykonuje i od tego u kogo się pracuje. Najczęściej jest również tak, że po 65 roku osoby już niedomagają. Żyje się dłużej, bo medycyna jest lepsza i podtrzymuje życie z chorobami. Ja więcej widzę ludzi w 65 lat, którzy są niezdatni do pracy. Ale też są wyjątki i z wiekiem ponad 80 lat są pełni wigoru. To że wiek emerytalny zostanie podniesiony do 70/75 lat nie oznacza, że ktoś będzie chciał zatrudnić osoby powyżej 60 lat. Najczęściej nie chce! I co wtedy?

Jacek
3 miesięcy temu
Reply to  Paweł

Propozycja eutanazji.
Podnoszenie wieku emerytalnego to metoda lewiatana na poprawę swojej kondycji finansowej – wracamy do korzeni, gdy niewiele kto dożywał do wieku uprawniającego do świadczenia.

RAFAL
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Bezwzględne , bezlitosne liberały i tyle . Po prostu chcą zrobić niewolników dla elit pasożytniczych min . dla siebie czyli polityków wszelkiej maści .

RAFAL
3 miesięcy temu
Reply to  Paweł

Na takie pytanie ekonomia miltonowsko- balcerowiczowska nie zna odpowiedzi . Zna natomiast slogany typu ,, nie ma darmowych obiadów i spadaj dziadu”.

RAFAL
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

No własnie . Widzę duże niespójnosci . Może czy musi pracować ? Sam pan propaguje wczesniejszą prywatną emeryturę . Tzw Fire . Niech ludzie mają po prostu wybór . Kto chce niech pracuje do śmierci, jeśli tak kocha pracę i wiekszą kasę . Najgorsze jest zmuszanie steranych , wykończonych ludzi do pracy np do 67 . To i tak będzie fikcja bo trzeba się już zająć swoim zdrowiem i chodzić na badania . Większość będzie na zwolnieniach w celu leczenia i czasu na badania . Nie mówiac np o zawodzie kierowcy który będzie stwarzał zagrożenie dla innych .

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

Oczywiście, wybór powinien być, aczkolwiek ten wybór dla większości jest iluzoryczny, bo przejść na emeryturę przed 60-tką i mieć 2 5000 zł na rękę emerytury to średnia perspektywa…

Rafał
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Wysyłanie 60-latka na emeryturę to robienie mu krzywdy i skracanie mu życia.

Przejście na emeryturę to prawo, nie obowiązek.

Monika
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Bzdura. Moi rodzice mieli okazję przejść na wcześniejszą emeryturę (mama 55 lat tato 60) Teraz mają 77… a wyglądają i czują się jak 60latki. Mieli czas się leczyć, spotykać z przyjaciółmi i cieszyć się domem za miastem. Ich kuzynka przeszła na emeryturę w wieku 55 lat…. 43 lata temu! Zaraz będzie miała 100 lat! Generalnie z tego co widzę, ten kto pracuje krótko żyje długo i to w zdrowiu.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Monika

Ja znam niestety znacznie więcej przykładów odwrotnych. Obawiam się, że Pani rodzice – ze względu na utrzymywane więzi towarzyskie i śródziemnomorski styl życia – są raczej wyjątkami. Poza tym żeby komfortowo żyć trzeba mieć pieniądze. Jeśli ktoś zgromadził oszczędności, podróżuje po świecie i miło spędza czas, ale to dotyczy kilku procent emerytów

Monika
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Ale Pan chce zmuszać ludzi do pracy by mogli wieść tzw. komfortowe życie. I w Pana mniemaniu jak widzę komfort to podróżowanie po świecie i zapewne kupowanie co parę lat auta z salonu. Czy naprawdę tylko na tym polega szczęśliwe życie? Nie każdy ma takie priorytety. Poza tym aby wyjechać za granicę na wczasy poza sezonem wystarczy raptem 1600zł. Proszę się wybrać na takie last minute np w maju, a zobaczy Pan mrowie emerytów. I na koniec… jako liberał powinien Pan cenić możliwość wyboru, bo Liberte oznacza wolność.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Monika

Ależ cenię. Tylko mówię, że w większości przypadków efekt jest taki, że ludzie nie mają pieniędzy, więc zamykają się w domu i więdną. Oczywiście zgodnie z liberalnym światopoglądem to tylko ich problem i nie trzeba się tym przejmować, ale chyba jednak nie jestem całkiem liberałem, skoro się przejmuję

Radek
3 miesięcy temu

Powiedziałbym, że to dobrze dla nas. Lewica zniszczy konkurencyjność gospodarki Francji (wysokie koszty pracowniczo-podatkowe w stosunku do wydajności i wypracowanego zysku) i będzie większa szansa na ściąganie inwestycji do nas, ale coś mi mówi że – jak to lewica – nie dotrzyma obietnic i poza drobnymi ruchami niewiele się dla nas zmieni.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Radek

Hipoteza niczego sobie. Nie wiem tylko czy jesteśmy wystarczająco konkurencyjni dla inwestycji hi-tech

Jacek
3 miesięcy temu

Francja pozostaje w Europie, przynajmniej geograficznie.

TomR
3 miesięcy temu

„bo Francja potrzebuje pracowników, zwłaszcza wykonujących prostsze zadania” – to jest pułapka, to są zadania, które są automatyzowane już teraz i będą automatyzowane – sprowadzanie tego typu niskoutalentowanych pracowników powoduje, że po procesie automatyzacji nie będzie już dla nich pracy – sprowadzanie przyszłych bezrobotnych na przyszły socjal, przy zadłużeniu kraju (bankructwo). Jeżeli rzeczywiście musieliby importować ludność to raczej wg tego jak będzie wyglądał świat, gospodarka w przyszłości, za kilkanaście-kilkadziesiąt lat, wg przewidywań na podstawie trendów i planów. Tutaj piszę „jeżeli” bo jak się planuje na dalszą przyszłość, to może wystarczą jakieś programy demograficzne, a nie imigracyjne. Z ciekawostek – Polska… Czytaj więcej »

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  TomR

W dłuższej perspektywie ma Pan rację, ale kierowcy Ubera jeszcze przez jakiś czas będą potrzebni. Po drugie obsługa klienta i opieka nad drugim człowiekiem – to będą rosnące rynki trudne do zautomatyzowania, bo wymagające empatii, której AI się tak łatwo nie nauczy. Oczywiście: tutaj potrzebni są imigranci określonej kategorii, nie pierwsi z brzegu

Jacek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Niestety jest Pan niepoprawnym optymistą – Francja jest w awangardzie krajów, które nie będą się cackać z osobami uznanymi za w danym momencie niepotrzebne – aborcje uzasadni się „zdrowiem reprodukcyjnym”, a eutanazje miłosierdziem dla ludzi, którzy nie mogą w pełni korzystać z życia.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

Francja ma problem demograficzny, więc myślę, że raczej będzie zachęcała do reprodukcji niż do eutanazji 😉

Jacek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Eutanazja dotyczy już raczej osób niezdolnych do reprodukcji – chodzi o to, aby szybko zwolniły swój metraż przenosząc się do „minikawalerki” mniejszej niż 2m^2.

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  Jacek

I który rząd ma taki program? 😉

Jacek
3 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Sam Macron hołduje takim zasadom. Oczywiście wszystko będzie podlane sosem miłosierdzia, godności i współczucia.

TomR
2 miesięcy temu
Reply to  Maciej Samcik

Wg planów autonomiczne taksówki mają być opłacalne już w 2025 roku:
https://www.iotworldtoday.com/transportation-logistics/baidu-self-driving-taxi-launches-in-china#close-modal
Jeżdżą już w Chinach i w USA:
https://waymo.com
https://www.getcruise.com

Admin
2 miesięcy temu
Reply to  TomR

Ciekawe, ale pytanie na ile te rzeczy w Chinach to już „model biznesowy” a na ile jednak eksperyment

TomR
3 miesięcy temu

„budowanie 200 000 mieszkań komunalnych rocznie” – zmarnowane zasoby, jeżeli mają jakieś programy rządowe dysponujące kasą, to celowe byłoby je przeznaczyć na zachęcenie użytecznych zawodów deficytowych do sprowadzenia się w dane miejsce, a nie niemoralne marnowanie zasobów na pomnażanie nikomu niepotrzebnych trwale bezrobotnych. Tzn. użycie tych 200 tysięcy mieszkań na ulepszenie stanu cywilizacji, przez zmniejszenie wąskich gardeł rozwoju. Redystrybucja może zadziałać jeżeli będzie dobrze wycelowana, tzn. cele redystrubucji będzie przynosił korzyści i zwracały korzyści dla cywilizacji, kraju itp., a nie będą to tylko bezzwrotne straty. Wydaje sie, że Francja ma defictytowe zawodów, np. ich projekty jądrowe regularnie zaliczają opóźnienia, podczas… Czytaj więcej »

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  TomR

Łatwo powiedzieć, trudniej będzie wykonać

RAFAL
3 miesięcy temu

Własnie dziś czytałem ,że mundurowi średnio przechodzą w wieku 47 lat po średnio 23 latach tzw słuzby . Emerytura średnia z ZUS ok 3500 zł w wieku 65 lat .po 35- 40 latach pracy .Emerytura przebranego w mundur 5500 zł w wieku 47 lat . Tutaj jest wszystko ok . Resztę trzeba zajechać bez litości .

Admin
3 miesięcy temu
Reply to  RAFAL

Ale wszyscy wiedzą jakie są zasady. Nikt nie zabrania iść do wojska, zamiast stękać i zazdrościć 😉

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu