Pani Katarzyna wychowuje samotnie dwoje dzieci. Jej tata, żeby pomóc córce, sprzedał ziemię, ale podał numer konta w euro zamiast w złotych. Teraz straty na przewalutowaniu mogą sięgnąć 55.000 zł. Bank na początku nie uznał reklamacji. Czy można to jakoś odkręcić? ING: „spokojnie, coś wymyślimy”. Czekamy więc na efekty.
Czasami trafiają nam się historie, które ściskają za serce. Ta właśnie do takich należy. Jakiś czas temu odezwała się do nas Pani Katarzyna, której los nie rozpieszcza. W ubiegłym roku pochowała męża i została sama z dwójką dorastających dzieci.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Tata postanowił pomóc córce. Rodzina (razem z ciocią) zdecydowała się sprzedać posiadaną ziemię, a pieniądze przeznaczyć na pomoc pani Katarzynie i zapewnienie dzieciom dobrego startu w dorosłość. Niestety, w wyniku prostego błędu już na samym początku budżet dzieci został uszczuplony o kwotę dokładnie 55.400. zł. Jak do tego doszło?
Przelew do ING aż ręka drży. Niekończąca się wizyta u notariusza
Pani Katarzyna opowiedziała nam historię, które doprowadziła do nieszczęścia. W sumie nic nie zapowiadało fatalnego obrotu sprawy – wszystko zaczęło się marcu 2017 r. gdy tata pani Katarzyny, razem z jej ciocią, podpisali u notariusza umowę przedwstępną sprzedaży działki z sześcioma kupującymi. Każdy z nich miał przelać po ponad 156.000 zł.
Czytaj też: Omyłkowy przelew na zamknięte konto. Jak odzyskać pieniądze? Najlepiej… zamknąć konto jeszcze raz
Minęło trochę czasu i w lipcu 2018 r. sprzedający ziemię spotkali się z kupującymi, aby dopełnić formalności u notariusza. Podpisanie wszystkich aktów notarialnych, a było ich aż sześć sztuk, to kupa papierkowej roboty (dość powiedzieć, że każdy akt musi być odczytany przez podpisaniem). Cała procedura trwała aż sześć godzin! Pani Katarzyna relacjonuje:
„Wizyta u notariusza trwała od godz. 15.00 aż do 21.00. Tata z ciocią musieli podać numer konta, na które zostaną przelane pieniądze za sprzedaż ziemi. Tata w swojej teczce z dokumentami miał pismo z banku z numerem konta, więc podałam je notariuszowi. Na piśmie były dwa numery kont – w złotych i w euro. Oba w ING. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że w nocy, przeglądając papiery, zorientowałam się, że tata podał nie ten numer konta, który powinniśmy”
Zaskoczenia nie było. Pani w banku: nie da się nic zrobić
Głupia sprawa… bank zrobił tylko to, czego zażyczył sobie klient – zaksięgował potężny przelew na wskazanym koncie. Ktoś może powiedzieć, że klient sam jest sobie winien – źle podał numer konta. Z drugiej strony: jak często podajemy dane do przelewu na kwotę prawie 1 000 000 zł? Komu nie zadrży ręka przy podpisywaniu danych, od których zależy poprawny transfer pieniędzy? Ile razy w życiu ktoś sprzedaje, czy kupuje mieszkanie?
Czytaj też: Nowa opcja na inwestycje w CD Projekt. Certyfikaty turbo od ING. Ile można na tym zarobić?
Czytaj też: Jakość IKEA, szwedzka rekomendacja i polskie wykonanie. I 9500 zł strat. Kto zapłaci?
Błędy zdarzają się nawet zawodowcom. Ostatnio, czyli w kwietniu tego roku okazało się, że Deutsche Bank wykonywał przelew dla jednej z giełd w wysokości 28.000.000.000 euro. To kilka miliardów więcej niż wynosi wartość rynkowa banku. Jak się okazało był to błąd ludzki. Po prostu pracownikowi pomyliła się liczba zer. Zdarza się i błąd szybko skorygowano. Pani Katarzyna z tatą również chcieli skorygować tę oczywistą pomyłkę. I usłyszeli, że się nie da.
„Z samego rana tata poszedł do kancelarii i pytał notariusza czy jest możliwość wstrzymania transakcji, lecz on już przelewy wysłał – tak jak to było w umowie. Powiedziałam tacie, że żeby jak najszybciej zamknął to konto w euro, to może pieniądze wrócą do kancelarii, jednak pani w banku powiedziała, że jest już za późno i trzeba czekać aż pieniądze się zaksięgują. Wtedy będzie można napisać reklamacje”
W sumie za sprzedaż ziemi tata Pani Katarzyny dostał 6 przelewów po ok. 156.415 zł każdy. Razem za sprzedaż ziemi powinien uzyskać kwotę ok. 938 490 zł. Niestety, na koncie zaksięgowało się 210.750 EUR. Kurs euro wynosił ok. 4,453 zł. Pani Katarzyna już wiedziała, że będzie stratna na różnicach kursowych. Gdyby chciała zrobić przelew odwrotny, kurs wyniósłby 4,19 zł. I zamiast spodziewanych 938.490 zł dostałaby tylko ok. 883.084 zł. W wyniku głupiego błędu straciłaby ok. 55 406 zł czyli 6% całej kwoty.
Bank ING. „Raczej nic z tego nie będzie”. Ale, gdy ładnie poprosiliśmy…
Tata czytelniczki wraz z pracownicą banku napisali reklamację. W banku kazali im czekać na odpowiedź, bo „sezon urlopowy”. Potem przyszedł komunikat, że „raczej nic z tego nie wyjdzie”, aż w końcu odpowiedź – odmowa.
„Wiem to jest nasza wina, bo dokładnie nie sprawdziliśmy numeru konta, ale człowiek jest tylko człowiekiem i może się pomylić. Na codzień nie robi się takich transakcji”
Czytelniczka oczywiście ma rację, choć ten medal ma i drugą stronę. Jeśli chodzi o tak wielkie pieniądze to wszystkie dane przelewu sprawdza się szczególnie dokładnie, najlepiej dwu-trzykrotnie i to nie przez jedną lecz dwie osoby, które niezależnie od siebie sprawdzają wszystkie cyferki.
Czytaj też: Nie do wiary! Przez siedem lat walczył o odzyskanie 10.000 zł uwięzionych w banku
Jak do tej sprawy odniesie się sam bank? Zapytaliśmy się ING, czy i jak można poratować Panią Katarzynę i jej tatę. I dostaliśmy odpowiedź, która daje nadzieję na pozytywny finał.
„Będziemy kontaktować się z klientem aby wypracować najkorzystniejsze rozwiązanie”.
Trzymamy kciuki żeby się udało. W końcu jak Deutsche Bank dał radę odkręcić przelew na 28 miliardów euro, to ING powinien poradzić sobie ze „skromnymi” dwustu tysiącami euro. Będziemy przyglądać się tej sprawie żeby pieniądze w pełnej kwocie trafiły na konto taty pani Katarzyny.
A gdyby to było obce konto? Nowe prawo pomoże
A gdyby pani Katarzyna przez pomyłkę podała notariuszowi konto kogoś zupełnie obcego? Od niedawna obowiązują nowe przepisy, które ucywilizowały proces odzyskiwania przelanej omyłkowo kasy (wcześniej było to skrajnie trudne).
Teraz jeśli zgłosimy błędną wysyłkę do banku, ten ma ma trzy dni robocze na to, żeby zawiadomić niesłusznego odbiorcę przelewu i zażądać zwrotu pieniędzy. „Beneficjent” naszych pieniędzy ma 30 dni na ich oddanie. Żeby być w zgodzie z wszelkimi zasadami RODO procedura została zaprojektowana w ten sposób, że przelew zwrotny trafi najpierw na specjalne konto techniczne, a dopiero z niego na rachunek poszkodowanego klienta.
Czytaj też: Przelewy przez messengera albo SMS-a? Kryptoprzelewy? Kto wygra bitwę na rynku płatności peer-to-peer?
Czytaj też: Tajemnica zaginionego przelewu. Klient ma potwierdzenie, że go nadał, a oni… mają to gdzieś
A co jeśli odbiorca nie zamierza oddawać kasy? Bank będzie mógł ujawnić nam dane odbiorcy, a my swoje kroki będziemy mogli skierować do sądu.
Epilog – jednak happy end!
ING uznał argumenty Pani Katarzyny i jej taty. Już po publikacji tekstu dostaliśmy takiego maila od czytelniczki:
dziękuję bardzo za zaangażowanie w moją sprawę, która wydawała mi się nie do załatwienia. A wyglądało to w ten sposób, że tata dostał od banku 05.09.18 odmowę. Czas mijał, a my w sumie straciliśmy nadzieję na pozytywne zakończenie tej historii. Aż tu tata dostał telefon, że jego sprawa jest pozytywnie rozpatrzona i ma się zgłosić do oddziału. To jest ZASŁUGA Państwa, że pomogliście. Dziękuję.
Źródło zdjęcia: Pixabay/Arcaion