Pani Joanna dostała od firmy ubezpieczeniowej list z groźbą pozwu sądowego. Chodziło o zaległe składki. A że czytelniczka to twarda babka – nadgorliwemu ubezpieczycielowi nie tylko kazała się odczepić, ale napisała skargę do Rzecznika Finansowego, Rzecznika Konsumentów i – jak sama przyznaje, już tylko „dla sportu” – jeszcze do Skarbówki. Czym podpadła firma ubezpieczyczeniowa? Jazdą po bandzie
O tym co się może stać, gdy trafi się na świadomą swoich praw i do tego rozwścieczoną klientkę, może się przekonać firma ubezpieczeniowa TUZ TUW z Warszawy. Swoją historią czytelniczka postanowiła się podzielić z nami i z naszymi czytelnikami.
- Bezpieczna szkoła i bezpieczne dziecko w sieci, czyli czego nie robić, by nie „sprzedawać” swoich dzieci w internecie? [POWERED BY BNP PARIBAS]
- Wybory w USA: branża krypto wstrzymała oddech. W świecie finansów to ona ma najwięcej do ugrania. Po wyborach nowe otwarcie? [POWERED BY QUARK]
- Pieniądze w rodzinie, jak o nich rozmawiać, żeby nie było niemiło? Natalia Tur i Maciej Samcik [POWERED BY BNP PARIBAS / MISJA OSZCZĘDZANIE]
Ubezpieczyciel wysyła zwykły list. Z zapowiedzią pozwu
Kilka lat temu, a dokładnie w 2012 r. losy firmy TUZ TUW i Pani Joanny się skrzyżowały się. Dziś zapewne każde z nich tego żałuje. O co poszło? Pani Joanna opłaciła wtedy składkę za polisę i żyła sobie w słodkim przeświadczeniu, że wszystko jest jak w najlepszym porządku.
Lata mijały, aż w końcu przyszedł feralny sierpień 2018 roku kiedy listonosz wrzucił do skrzynki pani Joanna zagadkową korespondencję. Nadawca nawet nie pofatygował się, żeby była to przesyłka polecona. Natomiast treść jak najbardziej zasługiwała na to, by wysłać przesyłkę z potwierdzeniem odbioru.
Gdy pani Joanna przystąpiła do lektury, dowiedziała się, że tuż-tuż czeka ją pozew sądowy za niezapłacone zobowiązanie finansowe. I że ma 7 dni od doręczenia tej niepoleconej przesyłki pocztowej na uregulowanie długu. Dług wynosi 1 zł plus 9,6 zł odsetek i narósł w wyniku nieopłaconej składki za polisę ubezpieczeniową w TUZ TUW.
Dług sprzed lat. Kto to jeszcze pamięta?
Pani Joanna, jak sama nam przyznała, ceni święty spokój. I nawet zapłaciłaby bez mrugnięcia okiem te tę złotówkę plus odsetki. Ale dla tego samego świętego spokoju zajrzała do starych papierów, żeby upewnić się, czy nikt nie robi ją w konia. Zajrzała i zdębiała.
„Zaległa – podobno – składka dotyczy mojej umowy z TUZ z 2012 r. i jest to ledwie część składki należnej z tej umowy. Żadnych wcześniejszych wezwań czy ponagleń nie dostałam. Infolinia firmy do spraw windykacji potwierdza autorstwo pisma oraz wyjaśnia, że zaległość wynika z niedopłaconej kwoty członkowskiej. Ale po pierwsze – mam potwierdzenie przelewu z banku jako dowód, że opłaciłam całą składkę. Po drugie – składki przedawniają się po trzech latach”
Jak łatwo policzyć od pamiętnego 2012 r., gdy byliśmy byliśmy gospodarzem Mistrzostw Europy w piłce nożnej minęło już pięć lat. A więc przedawnienie już działa.
Przeczytaj też: Głupia sytuacja? Gdy bank sprzedaje firmie windykacyjnej dług, który… wcześniej umorzył. A ten dług to odsetki od zera. Ruszam na pomoc
Firma ma prawo żądać kasy. A my mamy prawo odmówić
Czytelniczka stwierdziła, że tak tego nie zostawi. Napisała skargę do Rzecznika Finansowego, Rzecznika Konsumentów i – jak sama mówi, „dla sportu” – do Urzędu Skarbowego. Zarzut? Firma zbiera nienależne wpłaty. Na finał zostawiła zawiadomienie do Ekipy Samcika. Ale co my mamy do roboty? „Przypomnijcie czytelnikom o ich podstawowych prawach!” – apeluje czytelniczka.
Faktycznie, jeśli zapomnieliście zapłacić składkę za ubezpieczenie, a ubezpieczyciel gapa tego nie odnotował, to po trzech latach takie roszczenie się przedawnia. Zapłacenie symbolicznej złotówki po to, by firma się odczepiła, może oznaczać uznanie całego długu. Wygląda na to, że właśnie w tę grę gra firma ubezpieczeniowa. Nastraszyć klienta procesem, skłonić do zapłaty złotówki i mieć na niego „haka” w postaci uznania całego długu.
Prawem każdego wierzyciela jest upominanie się o spłatę zadłużenia. W tym przypadku – o zaległe składki – nawet i po 30 latach. Całkiem prawdopodobne, że firma – jeśli jest wyjątkowo złośliwa – pójdzie do sądu. Ale sąd w takim przypadku ma obowiązek uwzględnić zarzut przedawnienia.
„Problem z windykacją zaległych składek przewija się w skargach do Rzecznika Finansowego i dotyczy nie tylko wspomnianej firmy, ale też innych ubezpieczycieli”
– usłyszeliśmy w biurze Rzecznika Finansowego. TUZ TUW zachowało się o tyle nierozsądnie, że wysyła klientom bardzo ostre pisma, grożąc im pozwami, choć musi mieć świadomość, iż akurat na drodze sądowej niewiele wskóra. Być może gdyby TUZ TUW grzecznie się przypomniało, to klienci reagowaliby lepiej. A nasza czytelniczka nie tylko pisma nie zignorowała, ale wręcz narobiła szumu na pół Polski.
Jeśli dług rzeczywiście istnieje i spełnia odpowiednie warunki – m.in. musi mieć wartość powyżej 200 zł – to klienta-dłużnika można ewentualnie wpisać na listę dłużników w jednym z biur informacji gospodarczej (największe to BIG Infomonitor i Krajowy Rejestr Długów). To może utrudnić zakup lodówki na raty albo zaciągnięcie pożyczki. Ale straszenie pozwem sądowym akurat jest bez sensu.
Czas przeprosić klientkę, bo jej długu w ogóle nie ma
No dobrze, ale co z faktem, że pani Joanna zapłaciła tę składkę, więc nie ma żadnego długu, który mógłby się przedawnić? Oczywiście zapytaliśmy TUZ TUW co to za brzydki numer z wysyłaniem Bogu ducha winnym ludziom pism z zapowiedzią procesów sądowych, ale nie dostaliśmy odpowiedzi. No, chyba, że odpowiedź leci do nas listem zwykłym. Tak jak zapowiedź pozwu sądowego przeciwko klientce.
Mamy nadzieję, że po pierwsze firma TUZ TUW zmieni standardy komunikacji i dostosuje je do sytuacji, a po drugie – że odhaczy sobie panią Joannę i nie będzie już wysyłać jej żadnych pism w sprawie rzekomego długu – ani uprzejmych, ani nieuprzejmych.
EDIT: Po kilku dniach otrzymałem informację, że dokładie tak się stało:
źródło zdjęcia: YouTube/kadr z filmu „Powrót Batmana”