13 maja 2020

Jest tarcza antykryzysowa, jest tarcza finansowa, miliardy płyną do firm, a w sklepach klientów brak. To się nie uda bez jeszcze jednej tarczy – konsumenckiej

Jest tarcza antykryzysowa, jest tarcza finansowa, miliardy płyną do firm, a w sklepach klientów brak. To się nie uda bez jeszcze jednej tarczy – konsumenckiej

Trwa akcja ratowania polskich firm. Ale już widać, że to niewiele pomoże, jeśli z drugiej strony rząd nie „dosypie” pieniędzy konsumentom. Co z tego, że uda się uratować ileś-tam tysięcy miejsc pracy, skoro firmy nie będą miały komu sprzedawać swojej produkcji? Widać to choćby po pustawych galeriach handlowych. Polska Tarcza Antykryzysowa jest w rękach rycerza, który ma jedną nogę krótszą

Była Tarcza Antykryzysowa 1.0, potem Tarcza Antykryzysowa 2.0. Aby uniknąć znużenia, Polski Fundusz Rozwoju urozmaicił krajobraz Tarczą Finansową (prawdę pisząc, jedyną, która jako-tako działa), ale żeby coś się działo – w tzw. międzyczasie pojawiła się jeszcze Tarcza Antykryzysowa 3.0.

Zobacz również:

Ekonomiści są zachwyceni polskim planem na kryzys, bo w liczbach wygląda on bardzo bogato (300-400 mld zł, czyli nawet do 20% PKB Polski, bardziej wypasiony program antykryzysowy mają w Europie tylko Niemcy) i na razie nie przyniósł niepożądanych efektów ubocznych.

A mogły one nastąpić. Żeby sfinansować gigantyczne wydatki NBP zaczął po raz pierwszy w historii „luzowanie ilościowe”, czyli po prostu drukowanie pieniędzy poprzez skup obligacji. Zaś Polski Fundusz Rozwoju zaczął emitować własne obligacje, które też na koniec mogą trafić do NBP.

Przy takim zalewie świeżego pieniądza można było się spodziewać dużego osłabienia polskiej waluty. Ale to nie nastąpiło, co ekonomiści tłumaczą dużymi rezerwami walutowymi posiadanymi przez NBP, niskim zadłużeniem Polski i ogólnie dużą wiarygodnością płatniczą naszego kraju. Niby jesteśmy postrzegani jako rynek wschodzący, ale pod względem zadłużania się i drukowania pieniędzy „wolno” nam tyle, na ile pozwalają sobie najbogatsze kraje rozwinięte. A przynajmniej na to na razie wygląda.

Czy to powód, żeby wpadać w zachwyt? Porównując nasze tarcze z najlepszymi pomysłami realizowanymi za granicą mimo wszystko nie można powiedzieć, że Polska walczy z kryzysem w idealny sposób. Widziałem ostatnio kilka zestawień, które dość brutalnie to obnażają.

———————

Nie przegap nowych tekstów z „Subiektywnie o finansach” i korzystaj ze specjalnych porad Macieja Samcika na kryzysowe czasy – zapisz się na newsletter i bądźmy w kontakcie!

———————

Oto najlepsze tarcze antykryzysowe na świecie. Czy mamy szansę w tej rywalizacji?

Przyjrzałem się trzem punktom antykryzysowych programów rządowych z całego świata. A więc temu, w jaki sposób chronią miejsca pracy (czyli chronią dochód pracowników), jak próbują utrzymać płynność firm (czyli chronią dochód pracodawców) i w jakim trybie pomagają osobom samozatrudnionym. Idźmy po kolei.

Po pierwsze: ochrona miejsc pracy. Pod tym względem zdecydowanie najlepsze opinie zbiera niemiecki Kurzarbeit, który jest działającym od dawna systemem mającym na celu utrzymywanie pracowników na firmowych listach płac nawet wtedy, gdy nadchodzą ciężkie czasy. Pracownicy mają wtedy skrócony czas pracy i obniżoną pensję, ale nie są zwalniani.

Rząd wychodzi z założenia, że odbudowanie zlikwidowanego miejsca pracy jest znacznie kosztowniejsze, niż jego subsydiowanie. Poza Niemcami – gdzie po prostu zastosowano już istniejące, przetestowane i działające – najlepiej oceniany jest podobny program w Danii (tam pracodawca dostaje do 90% pieniędzy na pokrycie pensji pracownika).

Na tle programów ochrony miejsc pracy działających w różnych krajach, ten polski – w którym pracodawca (po biurokratycznej katordze) może próbować dostać 40% tego, co kosztuje go miejsce pracy, nie wygląda perfekcyjnie. Nasza Tarcza Antykryzysowa nie wygląda nawet dobrze i może to mieć fatalne skutki (o tym dalej).

Czytaj więcej: Dziurawa Tarcza Antykryzysowa. Firma nie dostanie pomocy, bo jest jednocześnie za mała i za duża

Po drugie: pieniądze dla małych firm. Małe i średnie przedsiębiorstwa stanowią ok. 90% firm na świecie i dają połowę zatrudnienia. Zwykle mają niewiele gotówki na przetrwanie gorszych czasów i mniejsze szanse na dostęp do finansowania awaryjnego w bankach lub na rynku kapitałowym (np. poprzez emisje obligacji).

Najwyżej ocenianym w tej dziedzinie programem jest ten, który działa w Szwajcarii pod nazwą „kredytów pomostowych”. Wyróżnia się z dwóch powodów: łatwością zassania pieniędzy (firma składa jednostronicowy wniosek), a decyzje o udzieleniu pożyczki są błyskawiczne. Podobno bank Credit Suisse wypłaca niektórym firmom pieniądze w ciągu 18 minut od złożenia wniosku.

Drugim kluczem do sukcesu programu jest gwarancja rządowa obejmująca te pożyczki. W Wielkiej Brytanii, gdzie gwarancje objęły tylko 80% kwoty pożyczki, w wyniku czego banki niechętnie udzielają kredytów. Szwajcarzy nie popełnili tego błędu.

W Polsce podobnym programem jest Tarcza Finansowa PFR. Tutaj też pieniądze są przekazywane przez banki komercyjne, wszystko dzieje się przez internet i jest generalnie dość szybko (choć raczej nie w ciągu 18 minut ;-)). No i u nas to nie jest kredyt, tylko subwencja, która może być częściowo bezzwrotna. Można powiedzieć, że pod tym względem nie odstajemy dużo od ideału, choć mogłoby być jeszcze prościej.

Czytaj więcej o tym: Tarcza Finansowa PFR nie idzie jak po maśle. Przedsiębiorcy się skarżą, że wnioski są odrzucane 

Po trzecie: wsparcie dla samozatrudnionych. W tej dziedzinie najbardziej chwalone jest rozwiązanie duńskie. Tam już w marcu wprowadzono pokrycie przez rząd 75% wcześniejszych dochodów samozatrudnionego aż do limitu 3.000 euro. To sporo, bo samozatrudnieni to nie tylko programiści, czy znani aktorzy lub inni przedstawiciele klasy średniej, lecz również fryzjerzy, czy rzemieślnicy.

W Polsce samozatrudniony może dostać 2000 zł brutto zasiłku, co w większości przypadków nie ma większego związku z utraconymi dochodami. Pod tym względem trudno mówić o tym, by polski program był szczególnie hojny.

Podsumowując: wydaje się, że najlepszy miks rozwiązań antykryzysowych powinien powstać z połączenia tego, co robią Niemcy, kraje Europy Północnej i Szwajcaria. Wszystkie te kraje mają stosunkowo niskie zadłużenie i są bogate – mogą więc sobie pozwolić na solidną odpowiedź na kryzys. Polska – jak wynika z optymistycznej reakcji świata na nasz druk pieniądza – też może sobie na nią pozwolić. Ale istnieje ryzyko, że para w dużej części pójdzie w gwizdek.

Polska Tarcza Antykryzysowa. Trzyma ją rycerz, który ma jedną nogę krótszą

Dlaczego tak uważam? Wydaje mi się, że polski rząd z takim zapałem rzucił się do ratowania polskich firm, że zapomniał, iż nawet jeśli się je uratuje, to ktoś będzie musiał kupować wytwory rąk ich pracowników.

Wiadomo, że część popytu konsumpcyjnego się szybko odbuduje (dotyczy to artykułów spożywczych). Część przeniosła się do internetu. Ale część wyparowała, po prostu (ludzie stracili pracę lub zaraz stracą, albo obniżono im wynagrodzenia). Jeszcze inna się ulotniła z powodu niepewności. To właśnie ta niepewność sprawia, że ludzie wstrzymują się z większymi zakupami, nie wiedząc co będzie dalej. Im bardziej się wstrzymują, tym więcej firm staje na granicy bankructwa i spirala się nakręca.

Jakkolwiek tarcze uchronią sporo miejsc pracy przed likwidacją, to i tak prognozy mówią o spadku PKB w tym roku o 5%. To oznacza, że Polacy (indywidualsi i firmy) wytworzą i sprzedadzą towarów i usług za 100 mld zł mniejszą kwotę, niż w 2019 r.

Wyjątkowo skromna i zbiurokratyzowana ochrona miejsc pracy (znacznie gorzej urzeźbiona, niż wsparcie płynności dla firm) powoduje, że polska tarcza jest trzymana przez rycerza, który ma jedną nogę znacznie krótszą.

Oczywiście: w ramach Tarczy Finansowej można dostać znacznie większe umorzenie subwencji, gdy się utrzyma zatrudnienie. Jest więc motywacja, by nie tylko utrzymać płynność, ale i zatrudnienie. Jednak wielu przedsiębiorców już alarmuje, że to po prostu nierealne, bo nie ma popytu na ich usługi.

A nie ma popytu, bo transfery do firm nie są zrównoważone transferami do konsumentów. Ludzie, którzy tracą pracę, lądują na zasiłku dla bezrobotnych, który jest groszowy i nie tak łatwo dostępny. A pozostałym spadły dochody albo „kiszą” oszczędności, bo w złych czasach nie chodzi się do sklepów i nie kupuje aut i telewizorów. Sam zresztą radzę tak w swoich poradnikach antykryzysowych.

Czytaj poradnik: Jak przygotować budżet domowy na ciężkie, kryzysowe czasy?

Błąd w polityce rządu (wystawienie do boju rycerza z jedną nogą krótszą) będzie tym bardziej bolesny, że przy przymkniętych granicach trudno szukać popytu za granicą (choćby tam, gdzie inne rządy walczą z kryzysem w bardziej zrównoważony sposób). Gdybyśmy produkowali ajfony, a nie pokrowce do ajfonów, to moglibyśmy być pewni, że świat i tak musi do nas przyjść i je kupić. Ale pokrowce może kupić gdzie indziej.

Jak włożyć konsumentowi pieniądze do ręki, żeby nie przedobrzyć?

Jak naprawić ten błąd? Na pewno zmianami w zasiłkach dla bezrobotnych. Prezydent już przebąkuje o jakimś dodatkowym zasiłku 2.500 zł wypłacanym przez trzy miesiące tym, którzy stracą pracę. Rząd mówi o podwyższeniu zasiłku dla bezrobotnych. Ale to może nie wystarczyć.

Trzeba wymyślić jakiś sposób na przetransferowanie pieniędzy bezpośrednio do kieszeni konsumentów, by mogli pójść z nimi na zakupy. I sprawić, że ratowanie płynności finansowej firm nie będzie tylko przedłużaniem ich agonii.

Nie mam dobrego pomysłu jak to zrobić, ale rozwiązanie nasuwa się samo w postaci bezwarunkowej dotacji na podobnej zasadzie jak ta, którą wprowadziła w USA administracja Donalda Trumpa. Tam każdy obywatel o dochodzie poniżej średniej krajowej dostał czek na 1.200 dolarów, żeby poszedł do sklepu i napędził konsumpcję.

Czytaj więcej o tym: W USA ruszył gigantyczny eksperyment. Jeśli się uda, zmieni światową ekonomię

Oczywiście: taki strumień trzeba dobrze skalibrować, bo jeśli będzie za duży, to wywoła wzrost cen i będzie miał efekt niszczący dla gospodarki, a ludziom i tak nie pomoże. Ten strumień powinien z grubsza odpowiadać „utraconemu popytowi” na produkty i usługi pomniejszonemu o wartość pieniędzy, które trafiają do pracowników okrężną drogą (poprzez dotowanie miejsc pracy).

Ten pieniądz (jak chcą zwolennicy dochodu podstawowego) można by po prostu wydrukować – ryzykując przy tym zniszczenie oszczędności tym, którzy je zgromadzili – albo uzyskać w postaci obniżki podatków (ograniczając nieco potencjał finansowy państwa).

Są i pomysły niestandardowe. Małe miasteczko na południu Włoch, liczące 550 mieszkańców, Castellino del Biferno, zaczęło bić własną walutę, zwaną Ducati. Ma to być sposób wspierania lokalnej gospodarki podczas pandemii koronawirusa. Ducati są rozdawane mieszkańcom na podstawie ich potrzeb ekonomicznych i można je wydać na niezbędne dobra, ale tylko w lokalnych firmach. Wartość Ducati jest równa euro. Rada miasta otrzymała od rządu dotacje na wydanie bonów żywnościowych, ale pieniędzy starczyło, by sfinansować również lokalną walutę. Co dwa tygodnie sklepy mogą zwrócić dowolną liczbę Ducati do kasy miasta w zamian za euro.

Pomysł silnie zlokalizowanej waluty został już wypróbowany we Włoszech w 2016 roku. Gioiosa, również na południu Włoch, jest domem dla grupy osób ubiegających się o azyl i używa lokalnej waluty, która jest akceptowana tylko w lokalnych sklepach. Takie podejście, zwane „biletami”, pomaga zapewnić korzyści lokalnym firmom, rozładowując wszelkie potencjalne napięcia związane z nowymi przybyszami.

Niech promieniuje consumer power

Zaletą interwencji władz w naszą „consumer power” byłoby odbudowanie części optymizmu. Pieniądze, które popłyną do naszych portfeli spowodują, że bardziej optymistycznie spojrzymy w przyszłość i będziemy chętniej wydawali pieniądze także własne, a nie te „sprezentowane” tym czy innym sposobem przez rząd.

Jedno jest pewne: samym pompowaniem pieniędzy na podtrzymanie płynności firm nie zwalczymy kryzysu. Gdybyśmy mieli tak dobry, jak Niemcy system utrzymywania etatów w czasie recesji (co gwarantuje utrzymanie popytu konsumpcyjnego na przyzwoitym poziomie nawet w złych czasach) oraz tak dobry, jak Duńczycy sposób pompowania pieniędzy do kieszeni samozatrudnionych – problem byłby mniejszy.

Ale tak nie jest. Jedyne, co działa porządnie w naszych tarczach antykryzysowych, to wspomaganie płynności firm. A to nic nie da, jeśli na produkty tych firm nie odbudujemy szybko popytu.

————————————-

POSŁUCHAJ: NAJNOWSZY ODCINEK PODCASTU „FINANSOWE SENSACJE TYGODNIA”

Kliknij baner lub wejdź w ten link, aby posłuchać

————————————-

zdjęcie tytułowe: Pixabay

Subscribe
Powiadom o
27 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Krzysztof
4 lat temu

jako przeciwnik 500 plus i innych transferów socjalnych słabo Pan wygląda gdy chce dawać ludziom gotówkę by ją wydawali…nie widzi Pan w tym sprzeczności?po drugie czy taka kwota jak w USA po przeliczeniu na naszą siłę nabywczą coś da? czy tysiąc złotych coś zmieni? nagle sklepy odżyją? śmiem wątpić

bogdan
4 lat temu
Reply to  Krzysztof

Da tylko pod warunkiem ze bedzie to kwota z terminem waznosci: nie wydasz w ciagu np. miesiąca to przepada, chyba tak ma dzialac ten bon turystyczny o ktorym ostatnio głośno.

Ale może nie warto, może to jak jest teraz – to jest normalne?

Krzysztof
4 lat temu
Reply to  bogdan

ludzie kupią browarów i mięsa na grilla i co to zmieni?
zresztą jak można cały czas krytykować transfery socjalne a teraz je proponować w najprostszej,jednorazowej wersji?

Jarek
4 lat temu
Reply to  Krzysztof

Może autorowi chodziło o socjal w „normalnych” czasach, a teraz raczej normalne nie są… I jak ludzi nie będą mieć pieniędzy nawet na żywność to co nas czeka… Chaos i anarchia??

krzysztof
4 lat temu
Reply to  Jarek

ciekawa teza:w czasach wzglednej prosperity, gdy budzet sie spina i mozna bylo socjal dac to go nie dawac a w kryzysie gdy budzet sie bedzie walil socjal dawac i budzet zadluzac jeszcze bardziej? dalej sie to nie spina…

Jarek
4 lat temu
Reply to  krzysztof

Dawanie „za darmo” nigdy się nie „zepnie”, to nie powinno mieć miejsca – takie jest moje zdanie. Dlatego napisałem co nas może czekać w związku z tym. Ludzie przyzwyczajeni do dostawania w „dobrobycie” nagle mogą nie dostać nic bo kryzys… I wtedy sajgon. Amerykanie w początkowej fazie kryzysu rzucili się na zakupy broni i amunicji ( i papieru toaletowego). Polacy tylko na papier toaletowy i drożdże….Może rząd będzie rozdawał zadłużając się jeszcze bardziej bo się boi zamieszek…(albo chce nakręcić koniunkturę 😉

Piotrek
4 lat temu

Choć sam lepszego pomysłu nie mam, wydaje mi się, że rozdawanie waluty jest drogą do nikąd. Zaczyna się panika i niezależnie ile rozda się waluty, to skończy ona w „skarpecie”, a w najlepszym razie na rachunku oszczędnościowym. Nie napędzi konsumpcji w tym momencie. Problem ujawni się natomiast za jakiś czas, gdy nastroje się poprawią, a cała waluta wyleje się na rynek podbijąc inflację i powodując inne niezrozumiałe zniekształcenia.

Jacek
4 lat temu
Reply to  Piotrek

Dlatego trzeba dawać kasę w formie bonów z krótkim terminem ważności. Wtedy nie skończą w skarpecie.

dahs416
4 lat temu

Zabieramy się za pomysły w stylu zrzucania kasy z helikopterów, ale kwota wolna leży dalej na poziomie ok. 3100 zł !!!
Podatek belki drobnych ciułaczy i przezornych dalej gnębi na 19% od odsetek poniżej inflacji czyli podatek od strat 😉
A opodatkowanie minimalnej płacy jest jedno z najwyższych w grupie krajów OECD! Jesteśmy na 6 poz. od końca!
Nie będę rozwodził się że grupa średniaków w PL płaci najwyższe % podatki – przyznaje to nawet nasze Min.Fin. w swoich tabelkach.
Teraz przyjdzie rządzącym wypić to piwo albo rozdawać jeszcze więcej, ale skończy się słabo… System podatkowy do zmiany! Szybko!

Jarek
4 lat temu
Reply to  dahs416

PiS nie ma odwagi nic zrobić z podatkami, tzn. ma… Tylko podnosić i podnosić, to jest jedyna droga wg PiS-u. Nie rozumiem jednego, czy oni są ślepi?? Nie ma w rządzie ekonomistów, fachowców??

Bart
4 lat temu
Reply to  Jarek

A czy to nie jest przypadkiem jedyny rząd, który w ostatnich kilkunastu latach obniżył podatek dochodowy?

Paradoks
4 lat temu

Idea, że rząd ma „ratować” coś, co sam z wielkim zaangazowaniem niszczy jest przezabawna sama w sobie, a pomysł, żeby wykorzystac do tego proinflacyjne rozdawnictwo jest jeszcze przedniejszy.

Sauk
4 lat temu

Kryzys to rzecz naturalna. Trzeba się z nim pogodzić i z jego konsekwencjami też. Część firm upadnie, część ludzi straci pracę. Gospodarka się oczyści, mądrzy wyciągną wnioski. Głupi znów zaczną pogoń za najnowszym modelem smarfona. A na ratowanie głupich kosztem mądrych i zapobiegliwych mojej zgody nie będzie.

Romek
4 lat temu
Reply to  Sauk

A potem ci głupi wybiorą nam rząd… Nie muszę chyba dodawać że nie będzie to rząd mądry.

PM / MM
4 lat temu

Niestety rząd przyjął nie do końca słuszna strategię. Założył błędnie że pracownicy przetrwają tylko wtedy jeżeli firmy ich zatrudniające utrzymają miejsca pracy.
Ustawodawca całkowicie zapomniał o pracownikach na umowach zlecenia (tzw śmieciowych) dla których zleceniodawca nie chce występować o postojowe oraz nie chce ich zwolnić. To ja się pytam co tacy ludzie mają zrobić? Do kogo zwrócić się o pomoc? Za co żyć i kupować. No za 600 PLN pensji za kwiecień, to se można poszaleć tylko na śmietniku.

zxcv
4 lat temu

u siebie w okolicy (duze miasto ,salon samochodowy -„suvy” nie czeski nie niemiecki dla dociekliwych na litere „h”)zauwazylem wzrost zainteresowania w/w „dobrem ruchomym” jako ,ze kumpel tam pracuje pogadałem troche bo slychac ze kryzys ,zwolnienia ,wszystko drozeje etc.Koles mowi ze przychodza ludzie 50-70 plus kupuja w/w „suvy”podobno promo jest od 75 do 180k bo … :” mamy odlozone troche oszczednosci to trzeba cos kupic ,bo zaraz bedzie jak za balcerowicza ze znowu stracimy 1/3 kasy, w banku nie warto ,a na gieldzie to gielda tylko zarabia ,dolary drukuja ,euro drukuja ,a jak kupie auto to chociaz nowy samochod bedziemy miec.”taka… Czytaj więcej »

Adam
4 lat temu
Reply to  zxcv

Nie ma to jak kupować tracące na wartości auto aby zachować wartość oszczędności…

Jarek
4 lat temu
Reply to  Adam

Ludziom chyba chodzi o to, że kupują póki złotówki są coś warte. Boją się, że za chwilę 100 tys zł będzie warte 100 zł 😉

Tomasz
4 lat temu

Dzieki tarczy antykryzysowej moj pracodawca obnizyl moje wynagrodzenie o 20% czyli w sumie otrzymuje netto o 1000zl mniej. W tym momencie zamiast wydawac pieniadze na zakupch musze zacisnac pasa aby budzet sie spinal i tak przez kolejne 3 miesiace. Wiec pienidze ktore dotychczas wydawalem na zakupy zostaja w kasie korporacji a ja nie mam czego szukac w galeriach handlowych.

Lena
4 lat temu

Akurat mąż jest przedsiębiorcą i nic jeszcze nie dostał…Wniosek wisi w ZUSie od początku kwietnia. Wczoraj dzwonił do ZUSu i się pytał o status wniosku, czy ZUS za 3msc zostanie mu umorzony, to się dowiedział:” musi pan się zdecydować na co ma pan szanse ale nie radzę płacić teraz tych składek, bo wtedy na pewno odrzucimy wniosek”. A jeśli po tym miesiącu odrzucą wniosek to czekają go…odsetki od niezapłaconych składek. Jeśli natomiast złoży się źle wniosek, to można się narazić na zarzut składania fałszywych oświadczeń. Więc wielu przedsiębiorców w ogóle nie składało wniosków. Nie zastanawia was dlaczego są takie protesty… Czytaj więcej »

Rob
4 lat temu
Reply to  Lena

ZUS to jest wielkie bawole łajno. Ja na ten przykład w ubiegłym roku otrzymałem błędne zawiadomienie (pocztą oczywiście) o niezapłaconych składkach z informacją, że jest zaawansowana technologia telefoniczna celem wyjaśnienia. Zrobiłem to, trwało całą godzinę, łączenie tu, potem tam, oczekiwanie, sprawdzanie, po czym połaczono mnie z oosbą, która wysłała mi to błędne pismo, kolejne sprawdzanie, szukanie, oczekiwanie, po czym owa kobieta poinfomowała mnie, że ….. muszę osobiście stawić się w oddziale i wypełnić taki a taki druk w którym będzie, że nie zalegam ze składkami.

Rob
4 lat temu

Jestem zdania, że nie powinno być żadnych dotacji i subwencji, tylko likwidacja opodatkowania pracy z 43% do wcale nie niskiego 10% oraz zwiększenie wypłat dla dzieci do 1000zł jako najlepsza inwestycja w przyszłość kraju. Kryzys ma zrobić najlepszą rzecz jak robi, czyli weryfikacja miejsc pracy oraz przedsiębiorstw, po to byśmy wyszli zmodernizowani, a tak mamy to co za PRL, gwarancję miejsc pracy, gwarancje istnienia przedsiębiorstw co kończy zawsze tym samym, czyli zacofaniem gospodarczym i upadkiem moralności pracownika. Przypominam, że prędzej upadł PRL niż Telekomunikacja doprowadziła do powszechnej telefonizacji, zaś -jak naście lat temu okreslił mój znajomy po zakupie nowego samochodu… Czytaj więcej »

4 lat temu

Szkoda, że w artykule zabrakło informacji ile w poszczególnych krajach czeka się na pieniądze bo z tego co przedstawiciele różnych firm piszą w internecie to średnio na środki z tarczy antykryzysowej czeka się po miesiąc czasu w Polsce.

eryk
4 lat temu

Koronawirus zniszczył mój biznes dość mocno, bo w tym przypadku na nieszczęście prowadzę bar z chińskim jedzeniem. Mimo tego, że dowóz był możliwy jakoś ludzie stracili zaufanie do mojej kuchni. Tarcza finansowa to nadzieja na przetrwanie, bo klienci powoli wracają, ale to za mało by przetrwać. Tutaj pomoc finansowa pomogła by mi odzyskać płynność i uniknąć zwalniania ludzi, którzy tak naprawdę tworzą moją kuchnię, smak

Andrzej
4 lat temu

Wszelkie Pańskie pomysły sprowadzają sie do transferu ze (znacznych) gotówkowych oszczędności Polaków do sfery bezpośredniej konsumpcji wszystkich obdarowanych. Inflacja uderza w oszczędności i w emerytury (głównie obecne, ale i przyszłe w postaci kapitałów i funduszy emerytalnych). Protestuję, bo przeżyłem to już dwukrotnie, w czasach hiperinflacji upadającego systemu socjalistycznego i w czasach reformy Balcerowicza. Moje oszczędności w wysokości 2 letnich zarobków (taką poduszkę sobie ustaliłem) stopniały do 1-2 miesiąca. Propozycja dorzucenia pracodawcom i pracobiorcom to w po prostu brak jakichkolwiek zmian, tyle że na wyższym poziomie inflacji.

Obserwator
4 lat temu

Witam mam pytanie do Pana i Ekonomistów „super bohaterów” nikt z Panstwa jeszcze nie napisał iż tarcza finansowa jest dla „nieuczciwych przedsiębiorców”tym samym-no może podobnym źródłem przychodów jak np”karuzele vat”czy inne… mianowicie proszę oto przykład :firma xyz wiedząc iż w marcu zrobiła duże obroty wstrzymuje sprzedaż w kwietniu do „zera” ma spadek mieszczący się w progu najwyzszym i co…. otrzymuje subwencję np dla 80 osób razy 36000,00 jak mozna było nie określić pojęcia „spadek obrotów”!!! ktoś np.sprzedał środki trwałe czy np developerzy mieszkania w marcu a w kwietniu nie sprzedają nic i co ???.subwencja płynie strumieniami !!!! ja osobiście jestem… Czytaj więcej »

Subiektywny newsletter

Bądźmy w kontakcie! Zapisz się na newsletter, a raz na jakiś czas wyślę ci powiadomienie o najważniejszych tematach dla twojego portfela. Otrzymasz też zestaw pożytecznych e-booków. Dla subskrybentów newslettera przygotowuję też specjalne wydarzenia (np. webinaria) oraz rankingi. Nie pożałujesz!

Kontrast

Rozmiar tekstu