Bank Pocztowy wycofuje z oferty tzw. dopuszczalny limit w koncie. Klienci będą mogli z niego korzystać jeszcze tylko do końca czerwca 2020 r. Powód? Niewielkie zainteresowanie. Z tego samego powodu niedawno ING Bank wycofał możliwość zlecania np. przelewów przez telefon. A ja typuję, jakie jeszcze produkty banki mogą wkrótce wycofać z oferty
Świat idzie naprzód, technologie zmieniają naszą rzeczywistość, zmienia się też sposób korzystania z bankowych usług. Ładnych kilkanaście lat temu przygotowywałem ranking kont bankowych. Poprosiłem banki o garść danych dotyczących rachunków dla klientów, którzy korzystają z bankowości w sposób standardowy oraz dla tych, którzy wolą obsługiwać się przez internet.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Uciąłem sobie wówczas pogawędkę z rzecznikiem prasowym jednego z banków, który stwierdził, że bankowość na tyle się unowocześniała, że już czas zmienić definicje. To bankowość elektroniczną należałoby nazywać standardową, a obsługę w placówkach za coś przestarzałego.
Ale choć coraz więcej klientów zaczęło korzystać z bankowości elektronicznej, „stare” produkty nie znikały. Każdy uniwersalny bank ma w ofercie pewien zestaw usług: konta osobiste z kartami debetowymi, rachunki oszczędnościowe, lokaty, kredyty (gotówkowe, hipoteczne, limity w kontach, karty kredytowe), a dostępne kanały obsługi to bankowość elektroniczna (w tym mobilna), placówki oraz telefon.
Przeczytaj też: Zwrot prowizji to marzenie ściętej głowy? Niekoniecznie! Wyrok TSUE jednak działa. Pani Magda odzyska ponad 5.000 zł i coś jeszcze…
Przeczytaj też: Odsetki miały rosnąć tak szybko, jak dziecko. Tyle że ROR jest… nieoprocentowany, a na oprocentowane konta nie da się przelać pieniędzy
Infolinia, token i zdrapki do lamusa
Banki nie rezygnują z produktów i usług wychodząc z założenia, że jest jakaś grupa klientów, która z nich korzysta. Ale czy jesteśmy świadkami zmiany tej polityki? Zaczęło się w maju tego roku, kiedy ING Bank poinformował o wycofaniu z oferty serwisu HaloŚląski, czyli infolinii, za pośrednictwem klienci mogli składać dyspozycje, np. zlecić przelew.
Bank tłumaczył, że serwis telefoniczny stał się usługą, z której klienci coraz rzadziej korzystają, ale też nie daje takich możliwości jak bankowość internetowa. Bank postanowił odcinać klientów od usługi stopniowo, w pierwszej kolejności tych, którzy od jakiegoś czasu z niej nie korzystali.
Kolejnym przykładem usług, które odchodzą do lamusa, jest sposób autoryzacji transakcji w formie kodów jednorazowych i tokenów sprzętowych. Te narzędzia spadły z półek kilku banków przy okazji wejścia w życie we wrześniu dyrektywy PSD2. Banki przechodzą na kody SMS, autoryzację mobilną lub tokeny mobilne (rolę tokena sprzętowego pełni specjalna aplikacja w telefonie).
Przeczytaj też: W połowie grudnia prawie wszystkie banki zmieniają cenniki korzystania z bankomatów. Wszystko przez unijne regulacje. Co się zmieni?
Przeczytaj też: Wiemy kiedy wreszcie będzie można płacić zbliżeniowo BLIK-iem w sklepach. Ale na razie to Google Pay i Apple Pay podbijają kraj
Pocztowy wycofuje debet
Na wycofanie kolejnego produktu zdecydował się właśnie Bank Pocztowy. Chodzi o tzw. dopuszczalny debet w koncie, który nie jest oferowany od 27 września, ale będzie można z niego korzystać jeszcze do końca czerwca 2020 r. Powód?
„Podjęliśmy taką decyzję w oparciu o kilka przesłanek, w tym niewielkie zainteresowanie debetem w ROR, który jest w ofercie banków produktem już dość archaicznym, ale też fakt posiadania alternatywnych produktów w ofercie Banku”
– mówi Bartosz Trzciński, rzecznik prasowy Banku Pocztowego. Tłumaczy, że kredyty gotówkowe czy limity kredytowe w koncie osobistym pozwalają klientom zadłużyć się na większe kwoty, tymczasem dopuszczalny debet dawał maksymalnie 500-złotową kredytową poduszkę ponad stan środków na koncie.
Przeczytaj też: „Jedzenie drożeje w oczach” – piszą czytelnicy. „Rząd wywołał drożyznę” – krzyczą politycy. A jaka jest prawda? Sprawdziłem paragony i…
Przeczytaj też: Koniec marzeń o globalnej kryptowalucie? Visa, MasterCard, PayPal wycofują się z projektu Libra. Czego się boją?
Debet i limit kredytowy to nie to samo
Dopuszczalny debet można pomylić z podobnym produktem – kredytem odnawialnym w koncie osobistym. W obydwu przypadkach bank dorzuca klientowi określoną kwotę do konta. Jak wspominałem, w Banku Pocztowym maksymalnie może to być (a właściwie mogło) 500 zł, a PKO BP przyznaje do 1000 zł debetu.
Załóżmy, że mamy na koncie 1000 zł naszych pieniędzy i wnioskujemy o 500 zł debetu. Do wykorzystania mamy więc 1.500 zł. Jeśli kupimy coś za 1.200 zł, bank naliczać będzie odsetki od kwoty 200 zł (bo to pożyczone środki). Kiedy na konto wpłynie co najmniej 200 zł, odsetkowy zegar się zatrzyma, bo debet został spłacony.
O ile w przypadku limitu odnawialnego klient właściwie cały czas może korzystać z kredytu (umowę podpisuje się na rok, która z reguły odnawiana jest automatycznie na kolejny okres), to w przypadku dopuszczalnego debetu pieniądze trzeba zwrócić w ciągu 30 dni.
Jest jeszcze jedna różnica – koszty. W przypadku debetu jedyny koszt to odsetki, w przypadku limitu odnawialnego – odsetki i prowizja za przyznanie linii kredytowej (prowizja pobierana jest też przy przedłużeniu umowy na kolejny roczny okres).
Przeczytaj też: Excel w komputerze, aplikacja mobilna w smartfonie, czy… metoda kopertowa? Co lepsze do kontroli domowych wydatków?
Przeczytaj też: Pan Paweł nie dał zgody marketingowej, ale bank uparcie pisał i dzwonił… Jak to tłumaczy? Nie zgadniecie. Ja prawie spadłem z krzesła
Karty walutowe znikną z rynku?
Do listy produktów, których już banki nie oferują, należy zaliczyć kredyty walutowe (czyli takie, której oprocentowanie oraz wysokość rat zależą od oprocentowania i kursów obcych walut). Spadły z bankowych półek, bo ich sprzedaży zakazała Komisja Nadzoru Finansowego. Teoretycznie można taki kredyt zaciągnąć, ale trzeba zarabiać w danej walucie.
Pamiętacie lokaty z dziennym naliczaniem odsetek? Przy stosunkowo niewielkiej kwocie depozytu i mechanizmie zaokrąglania kwoty podatku do pełnych złotych można było uniknąć podatku Belki. Należne odsetki zaokrąglało się po prostu do zera. Takich lokat też już nie założymy.
Jakie jeszcze „archaiczne” produkty mogą wkrótce zniknąć z bankowych półek? Myślę, że ten los może spotkać karty walutowe. Nie dlatego, że z nich nie korzystamy, wręcz przeciwnie, coraz częściej podróżujemy za granicę. Ale te karty wypierane są przez wygodniejsze rozwiązania. Jeśli z kartą walutową w portfelu chcemy płacić bez ponoszenia kosztów przewalutowania np. w euro i dolarach, musimy mieć rachunki w tych walutach oraz po jednej karcie do każdego konta.
Tymczasem coraz więcej banków oferuje karty wielowalutowe, czyli kartę do rachunku złotowego, którą można podpiąć do kilku kont walutowych – w mBanku i PKO BP do wyboru jest kilkanaście rachunków, a kantor walutowy Alior Banku pozwala powiązać jedną kartę z 23 rachunkami walutowymi.
Popularne stają się też tzw. karty bezspreadowe, do których w ogóle nie jest potrzebne konto walutowe. Transakcje w obcych walutach przeliczane są bowiem po kursach organizacji płatniczych (bądź preferencyjnych kursach banków). Są więc jeszcze wygodniejsze niż karty wielowalutowe.
Czy podobny los czeka też karty przedpłacone (prepaid)? Kiedyś cieszyły się popularnością, bo dawały nam anonimowość – nikt nie wiedział, kto kartą płaci. Ja ceniłem sobie „prepaidy” za to, że bezpiecznie można było nimi płacić za zakupy w sklepach internetowych. Ale rządzący postanowili wiedzieć o nas wszystko i teraz takie karty muszą być przypisane do konkretnej osoby. W statystykach nie widać jeszcze, by ich liczba spadała – na polskim rynku jest ich blisko 2,5 mln.
A Waszym zdaniem, jakie produkty bądź usługi bankowe skazane są na muzeum? Zapraszam do dyskusji.
Źródło zdjęcia: Pixabay