Rząd przedstawił w końcu nową ofertę obligacji detalicznych. Od czerwca do sprzedaży wchodzą nowe obligacje, których oprocentowanie oparte jest na stopie procentowej NBP. Czy warto przenieść do nich pieniądze z funduszy obligacji skarbowych, które ostatnio nie tylko nie pokonały inflacji, ale wręcz traciły na wartości? Wiele wskazuje na to, że po kilku gorszych miesiącach fundusze obligacji skarbowych mogą złapać wiatr w żagle. Czy mogą dać wyższy zysk niż nowe obligacje polskiego rządu kupowane bezpośrednio?
Ostatnie miesiące nie były udane dla polskich funduszy inwestycyjnych, a szczególnie boleśnie odczuły to fundusze obligacji skarbowych. Ostry i niezapowiedziany cykl podwyżek stóp procentowych oraz wybuch wojny w Ukrainie – to wszystko sprawiło, że obligacje będące w portfelach funduszy straciły na wartości, a klienci – widząc kilkuprocentowe straty bezpiecznych ponoć funduszy – wycofywali z nich pieniądze.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Wydawałoby się, że w tej sytuacji inwestowanie w obligacje poprzez fundusze może nie mieć sensu – lepiej kupić obligacje bezpośrednio. Zwłaszcza że rząd wprowadził do sprzedaży nowe obligacje roczne i dwuletnie, których oprocentowanie jest uzależnione od stóp procentowych NBP. Na dziś oznacza to 5,25-5,5% zysku rocznie (przed opodatkowaniem „belką”).
Czy fundusze mają jakiekolwiek szanse, żeby przebić ten wynik? Nie jest to pewne, ale… sytuacja w gospodarkach zaczyna się odwracać. I odpowiedź na pytanie: „czy znowu będzie można zarobić na funduszach obligacji” wcale nie jest oczywista. Jeśli spełni się jeden z dość prawdopodobnych scenariuszy, fundusze mogą pod względem zysku pokonać obligacje skarbowe kupowane samodzielnie. Są cztery główne czynniki, które na to wpłyną.
Czy fundusze obligacji skarbowych znów zaczną zarabiać? Cztery okoliczności
Po pierwsze: krajowa polityka pieniężna. Generalnie im wyższe stopy procentowe, tym wyższe rentowności nowo emitowanych obligacji. A wyższe rentowności oznaczają oczywiście niższe ceny obligacji już wyemitowanych (które są w portfelach funduszy). Gdy RPP rozpoczęła cykl podwyżek stóp procentowych, na rynku długu zapanował chaos. Nie wiadomo było, jak wysoko NBP planuje zajść ze stopami, jak długo cykl ma trwać, jakie są jego założenia.
Sytuacja po kilku miesiącach się poprawiła, ustaliły się jakieś prognozy dotyczące polityki pieniężnej w Polsce. Inwestorzy zaczęli prognozować różne scenariusze, a z wypadkowej tych wszystkich informacji dało się wyciągnąć średnią, którą można określić jako „rynkowe oczekiwania co do ścieżki zmian stóp procentowych”.
„W tej chwili z wyceny instrumentów pochodnych wynika, że główna stopa procentowa NBP sięgnie ok. 7% w ciągu najbliższych trzech miesięcy i na tym poziomie cykl podwyżek stóp się zatrzyma”
– powiedział mi Grzegorz Ogonek, ekonomista z Santander Bank Polska. Wszelkie sygnały, że stopy będą rosły mocniej lub szybciej – będą dla rynku negatywne (co pogorszy i tak kiepskie wyniki funduszy obligacji skarbowych). I w drugą stronę – łagodniejsza retoryka prezesa NBP (przy założeniu, że ktoś jego wypowiedzi bierze poważnie), oznaki hamowania inflacji – to wszystko może sprawić, że ceny obligacji w portfelach funduszy będą rosnąć.
Po drugie: sytuacja międzynarodowa. Popyt na polskie obligacje zależy też od czynników zewnętrznych. Nie jesteśmy jeszcze rynkiem rozwiniętym, który inwestorzy mogliby uznać za bezpieczną przystań na trudne czasy. Tym bardziej gdy za naszą wschodnią granicą toczy się krwawa wojna. W oczach globalnych inwestorów to jest ryzyko, na które trzeba wziąć poprawkę, wyceniając polskie aktywa.
Wydaje się jednak, że to, co miało być uwzględnione – w cenach już jest. Znowu zatem trzeba patrzeć na zmiany sytuacji. Konflikt niestety potrwa pewnie jeszcze długo, ale dzięki pomocy militarnej, głównie z USA, prawdopodobieństwo zwycięstwa Rosji maleje. Każdy news, który wskaże, że przybliża się koniec walk – będzie zwiększał apetyt rynkowy na ryzykowne aktywa – w tym na polskie obligacje.
Trzeba pamiętać, że wojna w Ukrainie to także globalny czynnik zwiększający inflację. Żywność, surowce energetyczne, metale – ceny tych produktów wystrzeliły w górę z powodu sankcji, blokad portów i zniszczeń, jakie rosyjskie wojska dokonują w Ukrainie. Wstrzymanie działań wojennych może część z tych ograniczeń podażowych poluzować i przyczynić się do wyhamowania inflacji.
Ale ważne rzeczy dzieją się także za naszą zachodnią granicą. Rząd PiS upiera się przy tym, żeby Polska nie dostała pieniędzy na pocovidową odbudowę z KPO. Na razie idzie im świetnie, ale co jakiś czas pojawiają się sygnały, że do odblokowania środków jest coraz bliżej. Komisja Europejska obniża swoje oczekiwania wobec Polski, co czyni prawdopodobnym, że nawet gest ze strony rządu w kierunku wycofania się z „reform” sądownictwa, wystarczy do uwolnienia tych pieniędzy.
Po trzecie: stopy procentowe na tzw. rynkach bazowych. Politykę zacieśnia także amerykański bank centralny. Działania Rezerwy Federalnej już odbiły się dość mocno na rynku Treasuries, czyli obligacji USA. Rentowność 10-letnich papierów wzrosła z 1,5% na przełomie roku do prawie 3% w połowie maja.
Jak to się przekłada na polski dług? Rentowności naszych obligacji – przede wszystkim tych 10-letnich – trzymają równy dystans do poziomów wyznaczonych przez rynki bazowe. To pokazuje bowiem różnicę w długoterminowej wiarygodności kraju. Jeśli nie rośnie ryzyko bankructwa Polski, to ten spread w wycenach nie powinien się zmieniać.
Rynki oczywiście patrzą w przyszłość i z perspektywą podwyżek Rezerwy Federalnej i EBC już się pogodziły. Teraz trwają „zakłady” o to, co będzie dalej. Jak sugeruje Mateusz Sutowicz, ekonomista Banku Millennium, inwestorzy na rynku „grają” w tej chwili „pod” scenariusze dotyczące terminu zakończenia podwyżek stóp procentowych.
Po czwarte: ryzyko stagflacji. To w pewnym sensie połączenie wszystkich wcześniejszych czynników. Coraz więcej sygnałów wskazuje na ryzyko stagflacji, czyli okresu niskiego wzrostu PKB – albo wręcz stagnacji gospodarczej – przy wysokiej inflacji. Takie warunki makroekonomiczne raczej podwyższają ceny obligacji. Dlaczego? Ponieważ słabsze perspektywy gospodarcze skłaniają banki centralne do łagodniejszej polityki pieniężnej (stopy procentowe są obniżane).
Duża część banków centralnych ma wpisaną w mandacie głównie troskę o inflację. Ale nawet te banki centralne, które mają w obowiązkach przede wszystkim dbanie o stabilność cen, nie będą chciały przyczynić się do stagflacji. Także nasz NBP „zerka w stronę wzrostu gospodarczego” – zauważa Grzegorz Ogonek. I dodaje, że gdy Rada Polityki Pieniężnej wróci po wakacjach (w sierpniu nie ma posiedzenia decyzyjnego), to zobaczy wyraźne oznaki wyhamowania koniunktury, więc jej skłonność do dalszych podwyżek stóp będzie niska.
————
Boisz się inwestowania? Skorzystaj z bankowych promocji
Obawiasz się inflacji? Zastanawiasz się, co zrobić z pieniędzmi leżącymi w banku na 0,00001%? Sprawdź „Okazjomat Samcikowy” – to aktualizowane na bieżąco rankingi lokat, kont oszczędnościowych, a także zestawienie dostępnych dziś okazji bankowych (czyli 200 zł za konto, 300 zł za kartę…). I zacznij zarabiać na bankach:
>>> Ranking najwyżej oprocentowanych depozytów
>>> Ranking najlepszych kont oszczędnościowych. Gdzie zanieść pieniądze?
>>> Przegląd aktualnych promocji w bankach. Kto zapłaci ci kilka stówek? I co trzeba zrobić w zamian?
—————
Czy „zło” jest już w cenach? Czas na inwestycje w fundusze obligacji skarbowych?
Wszystko, co opisałem powyżej, to moim zdaniem argumenty wspierające tezę, że obligacje skarbowe najgorsze mają już za sobą. Więcej zaskoczeń może być pozytywnych dla rynku długu niż negatywnych. Ostrzej z podwyżkami NBP już raczej nie pójdzie. Na cudowne przyspieszenie w polskiej gospodarce nie ma raczej co liczyć. Na Zachodzie też bez zmian na dobre. Inwestorzy oczekują stanowczego działania Fed, ale słabe dane z gospodarki USA i widmo krachu na giełdzie mogą trochę związać ręce amerykańskiemu bankowi centralnemu.
Jak na tym zarobić? Biorąc to wszystko pod uwagę i pamiętając paniczną niemal wyprzedaż funduszy obligacji skarbowych krajowych TFI, można mieć nadzieję, że to nie jest zły moment na zwiększanie zaangażowania w takie fundusze. A jak to zrobić?
W krajowe obligacje – ale te hurtowe, a nie detaliczne – można zainwestować na trzy sposoby. Pierwszy z nich to kupno ich bezpośrednio, np. przez rynek Catalyst. Płynność powalająca nie jest, ale cierpliwy inwestor może będzie w stanie pozbierać to i owo do portfela. To jednak droga przez mękę. Są prostsze i tańsze sposoby. Jakie?
Na przykład Beta ETF TBSP, czyli pasywny fundusz inwestycyjny, dostępny przez chyba każdy rachunek maklerski w Polsce. Odzwierciedla on indeks stałokuponowych papierów skarbowych. I tak, to prawda, że od początku roku zaliczył nawet 10% spadku, ale od połowy maja widać w nim wyraźne zahamowanie trendu spadkowego.
Po trzecie są też fundusze obligacji skarbowych. Zaliczyły one ciężkie chwile w ostatnich kilku miesiącach, tracąc zarówno na spadku wycen, jak i idącej w grube miliardy ucieczce klientów. Z zestawienia Analizy.pl wynika, że dodatni wynik za ostatni miesiąc zanotowało 35 z 44 aktywnych funduszy polskich obligacji skarbowych.
A może zamiast funduszu kupić… nowe obligacje detaliczne?
Dotychczasowa oferta obligacji skarbowych dla inwestorów detalicznych jest niewątpliwie niezwykle korzystna. Zwłaszcza z punktu widzenia osób oszczędzających długoterminowo. Obligacje antyinflacyjne, np. 10-letnie, kupowane rok temu, dzisiaj dają kilkunastoprocentowe odsetki. Minusem jest to, że przez pierwszy rok oprocentowanie jest dość niskie – przynajmniej w porównaniu z inflacją.
Obligacje detaliczne są jednak sposobem na zabezpieczenie kapitału. W przeciwieństwie do obligacji trzymanych przez fundusze, detaliczne „skarbówki” nie podlegają wahaniom rynkowym.
W krótkim terminie, jeśli sytuacja makroekonomiczna i rynkowa ułoży się dobrze – a wiele wskazuje, że tak może być – fundusze obligacji skarbowych mogą dać lepsze stopy zwrotu niż marne 3% na 3-miesięcznych obligacjach skarbowych. Dodatkowo, jeśli stopy procentowe miałyby w przyszłym roku zacząć spadać, to oprocentowanie tych nowych rocznych i dwuletnich obligacji, które zaoferowało od czerwca Ministerstwo Finansów (z oprocentowaniem powiązanym ze stopą NBP), będzie spadało. Za to luzowanie polityki pieniężnej wywinduje wyniki funduszy dłużnych – tak jak jej zacieśnianie je dołowało.
Można więc pomyśleć o zbudowaniu na nowo portfela dłużnego na podstawie oferty detalicznej Ministerstwa Finansów, wzbogaconej o fundusze obligacji skarbowych, który zabezpieczy nas i długoterminowo przed wysoką inflacją, i średnioterminowo przed wysokimi stopami procentowymi, a także pozwoli zarobić, jeśli tendencje w gospodarce się odwrócą. Jeśli do tego dołożyć obligacje samorządowe, które mogą zbierać żniwa przy wysokim WIBOR-ze – robi się z tego całkiem ciekawa propozycja.
————-
Posłuchaj podcastu: Marcin Grabiszewski z BNP Paribas i Maciej Samcik odpowiadają na Wasze pytania o kredyt hipoteczny
Dziś w podcaście „Finansowe Sensacje Tygodnia” gościem jest Marcin Grabiszewski, który odpowiada za ofertę kredytów hipotecznych w BNP Paribas Bank Polska. Zadajemy mu wszystkie pytania dotyczące kredytów hipotecznych, które dziś chodzą Wam po głowie. Pytamy m.in. o to, czy nadchodząca opcja wakacji kredytowych każdemu się opłaci, jaki dzisiaj wybrać kredyt hipoteczny, jak banki badają zdolność kredytową chętnych na kredyt hipoteczny, czy klienci polubili kredyty o stałej stopie procentowej przez 10 lat, czy dziś lepiej mieć kredyt czy oszczędności oraz o refinansowaniu, wcześniejszym spłacaniu, nadpłacaniu i niedopłacaniu kredytów hipotecznych. Warto posłuchać! Zapraszam więc do posłuchania pod tym linkiem.
Podcast jest też na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i pięciu innych, popularnych platformach podcastowych. Macie na temat „wojna a nieruchomości” swoją opinię, doświadczenia albo już widzicie, jak zmienia się rynek? Piszcie na kontakt@subiektywnieofinansach.pl!
———————————–
ZAPROSZENIE:
W czasie wysokiej inflacji i rosnących stóp część pieniędzy trzymam w aktywach, z których dochód jest uzależniony od wskaźnika WIBOR. Należą do nich obligacje trzyletnie, o których pisałem tutaj oraz obligacje emitowane przez firmy. Więcej o nich pisałem tutaj. Do inwestowania w obligacje korporacyjne polecam biuro maklerskie Michael / Strom. Z jego pomocą kupiłem większość obligacji korporacyjnych w moim portfelu. Każdy klient dostaje doradcę, którego można zasypać pytaniami (jest to bardzo duże wsparcie). Do tego mają wygodny system umożliwiający kupowanie obligacji przez internet. I kilka nowych propozycji inwestowania oszczędności w każdym miesiącu oraz rozbudowany rynek wtórny (czyli można odkupić obligacje od innego klienta biura maklerskiego albo od samego Michael / Strom, a to fajna opcja, ubiłem dzięki temu niedawno dobry interes). Można to wszystko przetestować pod tym linkiem. Warto przynajmniej rozważyć, bo obligacje oparte na wskaźniku WIBOR mogą być jednym ze sposobów ścigania wysokiej inflacji.
———————————–
Źródło zdjęcia: eloiroudaire77/Pixabay