Ursula von der Leyen ogłosiła w Warszawie, że Komisja Europejska zatwierdziła Krajowy Plan Odbudowy, czyli plan inwestycji, które mają być refundowane ze specjalnego unijnego funduszu. Maksymalnie do wzięcia będzie 35 mld euro, czyli jakieś 160 mld zł (roczny budżet polskiego państwa to jakieś 550 mld zł). Kiedy i ile pieniędzy rzeczywiście dostaniemy? Warunków do spełnienia, by to nastąpiło, jest multum. I nie chodzi tylko o sądownictwo. Jak zmieni się Polska, gdy już je spełnimy?
Krajowy Plan Odbudowy jest częścią unijnego programu wsparcia gospodarki na Starym Kontynencie po pandemii Covid-19. Dyskusyjne jest to, na ile wsparcie rzeczywiście jest konieczne (niektórzy mówią, że gospodarki są przegrzane), ale zadłużone po uszy kraje południa Europy są w dużo gorszej kondycji finansowej niż np. Polska i tam nikt takich wątpliwości nie ma. A z kolei my zaczynamy odczuwać gospodarcze skutki wojny w Ukrainie, więc pieniądze na odbudowę zaczną być potrzebne.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Krajowy Plan Odbudowy zatwierdzony. O jaką kasę chodzi?
Z łącznej kwoty, o którą Polska wnioskuje (35 mld euro), prawie 24 mld euro stanowią dotacje, pozostałą część – ewentualnie, jeśli pieniądze przybędą – będziemy spłacali w wieloletnich ratach (oprocentowanie będzie niskie, bo to wspólny dług Unii Europejskiej).
Część pożyczkowa mogłaby być większa. Maksymalnie dla Polski było dostępne 34 mld euro. Weźmiemy tylko 11 mld euro (w sumie szkoda, bo Polska pożycza dziś na rynkach międzynarodowych pieniądze na ponad 7% rocznie, a ten dług „unijny” będzie sporo tańszy i długoterminowy – do 2027 r. Unia spłaca tylko odsetki, a raty kapitałowe aż do 2058 r.).
Krajowy Plan Odbudowy to „rozpiska” mówiąca o tym, jak planujemy wydać przysługującą nam część europejskiego funduszu. Jej zatwierdzenie przez Komisję Europejską to ważny krok, ale dopiero pierwszy z wielu. Muszą się jeszcze zgodzić pozostałe kraje (aczkolwiek to chyba formalność). Te pieniądze będą „znaczone”. Kraje członkowskie muszą wydać je m.in. na „zielone” i „cyfrowe” inwestycje.
Część pieniędzy rozdzielana będzie centralnie, czyli przez rząd, część przez samorządy, a część trafi bezpośrednio do przedsiębiorców. Ponieważ Polska nie załapała się na wypłaty szybkich zaliczek (rządzący Polską nie spełnili warunków dotyczących praworządności), to pieniądze będziemy dostawali dopiero jako refundację inwestycji już przeprowadzonych. Niektórzy eksperci mówią, że będzie sukcesem, jeśli w tym roku uda się dostać 2–4 mld euro. Nie ma też pewności, jaką część całej sumy „podniesiemy z ulicy”.
Ważna sprawa: Krajowy Plan Odbudowy to tylko część pieniędzy z Unii Europejskiej, które będziemy (albo i nie) zasysać. Podstawą jest „zwykły” budżet unijny – Wieloletnie Ramy Finansowe na lata 2021–27. Naszą wyobraźnię rozbudza Fundusz Odbudowy, ale prawda jest taka, że to 7-letni budżet jest dużo ważniejszy dla Polski.
W budżecie „głównym” dla Polski przewidziano 97 mld euro, znacznie mniej niż w poprzednim (ale i tak nie ma co narzekać, przy symetrycznym wpływie tych pieniędzy mówimy o 60–65 mld zł w skali roku). Oczywiście będziemy też płacili składki – jakieś 6,5 mld euro rocznie, czyli niecałe 30 mld zł. To oznacza, że z Unii Europejskiej netto – ze „zwykłego” budżetu – będziemy rocznie dostawali 30–35 mld zł, czyli ponad 7% wszystkich pieniędzy, którymi dysponuje polskie państwo w skali roku.
Ile pieniędzy naprawdę możemy „wyszarpać”? I od czego to zależy?
Nasz udział w Europejskim Planie Odbudowy – jakkolwiek wynosi 160 mld zł w ciągu pięciu lat (30-32 mld zł rocznie) – jest dość skromny. Hiszpania czy Włochy otrzymają trzy razy więcej pieniędzy w dotacjach niż Polska. Unijny plan zakłada, że pieniądze muszą być w 37% „zielone”, czyli sprzyjać ochronie klimatu, w 20% cyfrowe, czyli wspomagać gospodarkę cyfrową.
Jest też inne kryterium – pieniądze z Europejskiego Funduszu Odbudowy muszą przyczynić się do uzdrowienia finansów publicznych. Czyli mają służyć temu, by krajowy budżet nie miał deficytu.
Janusz Lewandowski, który jest jednym z najlepszych speców od unijnych funduszy, mówił w podkaście „Finansowe sensacje tygodnia”, że polski Plan Odbudowy nie jest zbyt dobry – ma charakter „resortowy”, czyli że to ministerstwa mają przeprowadzać reformy za unijne pieniądze. I że rząd nie ma żadnej spójnej koncepcji, jak za te pieniądze ma się zmienić Polska. Sami będziecie mogli to ocenić, jeśli przeczytacie ten tekst do końca.
Nasz plan – dobry lub niedobry, każdy ma swoje zdanie – został zaakceptowany przez Unię Europejską. Pieniądze dostaniemy wtedy, gdy spełnimy warunki, czyli tzw. milestones (kamienie milowe). Najbardziej znane to oczywiście te dotyczące praworządności (żeby zlikwidować Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego i przywrócić do pracy zwolnionych sędziów). Ale są i inne (o tym dalej).
Pod koniec 2023 r. zostanie wprowadzony dodatkowy „kamień milowy” – sprawdzenie jak przebiega weryfikacja orzeczeń podejmowanych przez „nielegalną” Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego w czasie, gdy istniała.
Teraz trzeba będzie osiągnąć „porozumienie operacyjne”, które określi zasady oceny realizacji przez Polskę „kamieni milowych”. Proces ten może potrwać kilka tygodni i – jak podają źródła Komisji UE, które przytacza Maciej Sokołowski, korespondent TVN24 w Brukseli – Polska będzie mogła wysłać wniosek o wypłatę kasy prawdopodobnie nie wcześniej niż we wrześniu. Źródła Sokołowskiego potwierdzają, że w tym roku Polska (przy dobrych wiatrach) dostanie 4 mld euro, a w 2023 r. – jakieś 7 mld euro.
Co może zmienić Krajowy Plan Odbudowy, gdyby udało się go wdrożyć?
Liczący prawie 240 stron aneks do Krajowego Planu Odbudowy (można go poczytać tutaj) przypomina bardzo kompleksowy i szczegółowy plan zrobienia z Polski kraju, w którym może żyć się lepiej. Setki pojedynczych kamieni milowych składają się na w miarę spójną wizję modernizacji państwa. Miejmy nadzieję, że skończy się wydawanie pieniędzy unijnych na siłę i budowanie tych ikonicznych aquaparków, na których utrzymanie potem brakowało pieniędzy.
Odkładając więc na bok te wielkie polityczno-fiskalne reformy, których wymaga od Polski Komisja Europejska, przyjrzyjmy się temu, co się może zmienić w naszym codziennym życiu, gdyby rząd zrealizował wszystkie kamienie milowe? I gdyby Krajowy Plan Odbudowy został zrealizowany w 100%? Czytając to, pamiętajcie, że nie są to tylko założenia czy obietnice – jak w dotychczasowych programach rządowych. To wymogi, bez spełnienia których nie dostaniemy kasy.
>>> Opieka nad najmłodszymi i nad najstarszymi: żłobki i oddziały geriatryczne w szpitalach. Na dobry początek jeszcze w tym roku powinien funkcjonować system informatyczny do koordynacji opieki przedszkolnej dla placówek i dla organizacji publicznych. W kolejnych latach ma zaś przybywać miejsc w żłobkach. Do 2026 r. ma ich powstać 47 500.
KPO stawia cele także w zakresie długoterminowej opieki i opieki geriatrycznej. Do 2026 r. państwo ma sfinalizować (!) 50 projektów w szpitalach powiatowych, które zwiększą dostępność i jakość usług medycznych i opiekuńczych dla osób, które najbardziej ich potrzebują.
Jaki jest wspólny mianownik tych działań? Wiadomo, że obowiązki związane z opieką nad dziećmi i osobami starszymi nie rozkładają się równo na wszystkich członków społeczeństwa. Częściej wyklucza to z rynku pracy kobiety i osoby mniej zarabiające. Podniesienie dostępności publicznych usług opiekuńczych dałoby więc realny wybór w takich trudnych sytuacjach.
>>> Pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych. To już zostało zapowiedziane przez premiera. A skoro jest ten wymóg wpisany do listy kamieni milowych, to można zakładać, że nic się tu nie zmieni. W KPO mowa jest o wszystkich umowach cywilnoprawnych, a nie tylko zleceniach.
Dodatkowo w dokumentacji wpisano postulat, żeby oskładkowanie było pełne – czyli nie jak obecnie – do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Po co to wszystko? Choć pewnie dodatkowymi wpływami państwo nie pogardzi, to w szerszej perspektywie chodzi o likwidowanie segmentacji rynku pracy. Jest to generalnie postulat cywilizujący i stabilizujący.
Wszyscy znamy przecież tę praktykę. Zawarcie z pracodawcą umowy o dzieło, żeby dostać na rękę większą kwotę, a co do urlopów czy zwolnień lekarskich dogadać się „na gębę”. Krótkoterminowo może i jest w tym korzyść dla obu stron, ale problemy zaczynają się szybko: przy urlopie macierzyńskim, wypowiedzeniu umowy, o przyszłej emeryturze nie wspominając.
>>> Wymiana źródeł ogrzewania i termomodernizacja. Już teraz funkcjonują oczywiście rządowe programy, jak „Czyste powietrze”, ale KPO stawia konkretne cele. Harmonogram jest rozpisany na lata: do połowy 2023 ma zostać wymienionych 250 tys. pieców w domach jednorodzinnych, a kolejne 540 tys. przez następne 3 lata. W podobnej skali przewidywane są termomodernizacje w budynkach mieszkalnych (także wielorodzinnych).
Program obejmuje także budynki użyteczności publicznej. Na przykład dla szkół przewidziane jest w perspektywie najbliższych 4 lat wymiana co najmniej 90 źródeł ogrzewania i termomodernizacja 322 placówek.
>>> Szkoły: laboratoria do nauki sztucznej inteligencji i nie tylko. W 16 000 szkół mają do 2025 r. powstać laboratoria do nauki sztucznej inteligencji, technologii, matematyki i inżynierii itp. Nauczyciele chemii, fizyki, ale też informatyki mogą zacierać ręce. Dostaną nowoczesne wyposażenie, żeby móc uczyć przez praktykę i doświadczenie.
Widzieliśmy jednak w poprzednich latach i poprzednich perspektywach inwestycje w sprzęt dla szkół, który potem stał i się kurzył. Tym razem ma być inaczej. Bo w parze z wyposażeniem mają iść szkolenia dla nauczycieli z jego wykorzystania.
>>> Wielka cyfryzacja: hardwarowa, jak i softwarowa. Nadal będziemy cisnęli w zwiększanie zasięgu szybkiego internetu. Łącze o przepustowości co najmniej 100 Mb/s ma w ramach KPO zostać doprowadzone do 930 000 domów. To prawie jedna piąta wszystkich domów w Polsce.
Komisja Europejska stawia także cele w zakresie rozwoju publicznych usług elektronicznych. Do 2024 r. ma zostać wdrożonych sześć projektów (całkiem nowych usług lub rozbudowania tych istniejących), a dwa lata później ma już ich być prawie 40. Jakie sprawy chcielibyście załatwić przez internet? Na przykład ogólnopolski system rejestracji do lekarzy specjalistów jest bardzo potrzebny.
W tych kamieniach milowych postawiono spory nacisk na udostępnianie danych publicznych. Można więc też liczyć na to, że jeśli państwo „wystawi” swoje zasoby w przystępnej formie, skorzysta z tego biznes i zbuduje w oparciu o te dane różne ciekawe usługi.
Pomyślano jednak o tym, by te e-usługi publiczne nie były tylko atrapami – KE stawia wymóg funkcjonalny. Do końca 2025 r. oczekuje średnio 8,5 mln autentyfikacji miesięcznie w Węźle Krajowym – czyli na tej platformie (login.gov.pl), która pozwala na korzystanie z elektronicznego potwierdzenia tożsamości na przykład przez bankowość internetową.
>>> Społeczne budownictwo mieszkaniowe. W ciągu najbliższych dwóch lat ma zostać wybudowanych 1500 mieszkań – przystępnych finansowo dla osób nisko i średnio zarabiających. W 2025 r. ma ich być 6500, a w 2026 r. – ponad 12 000. Warunkiem jest oczywiście, by było to budownictwo efektywne energetycznie.
Czy taka skala rozwiąże problemy polskiego rynku mieszkaniowego? Z pewnością nie. Ale może uda się dzięki temu władzom rozruszać procedury i nauczyć się procesów, które pozwolą, by więcej lokali oddawać już poza KPO.
>>> Elektryczna komunikacja miejska, rozwój kolei… i zmniejszenie ruchu prywatnych samochodów. Z kamieni milowych w zakresie rozwoju transportu ucieszą się na pewno miejscy aktywiści (i ci mieszkańcy miast, którzy planowali w najbliższych latach oddychać i nie nabawić się chorób płuc). Czego oczekuje Komisja Europejska? Do 2024 r. ze specjalnego funduszu ma zostać wsparte 4500 linii autobusowych (obsługiwanych przez pojazdy elektryczne, ma się rozumieć). Ale warunkiem jest, by te połączenia przyczyniały się do zmniejszenia transportu indywidualnego. Czyli mniej samochodów, a więcej autobusów i tramwajów (tych zaś ma w miastach przybyć 110 do 2026 r.)
KPO stawia mocno na transport kolejowy. Prawie 500 km linii torów ma być zmodernizowanych, co obejmuje także dostosowanie do prędkości ponad 300 km/h. Ale tak jak pisałem wcześniej – plan jest przemyślany i bodźce mają działać w obie strony. Jednym z kamieni milowych, który ma być realizowany równolegle, jest objęcie dodatkowych 1400 km autostrad i dróg szybkiego ruchu systemem opłat.
Drogi mają być nie tylko droższe, ale i bezpieczniejsze. Do końca zeszłego roku (tak, to nie pomyłka – po prostu tak długo ciągnęły się przepychanki o zatwierdzenie KPO, że część deadline’ów już przekroczyliśmy) powinny były wejść w życie zmiany w kodeksie drogowym.
Jakie? Jednolite ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym (50 km/h), pierwszeństwo pieszych na pasach (to już mamy). Dodatkowo przepis, który zszokuje kierowców Audi i BMW – obowiązek zachowania odstępu między samochodami na autostradach i drogach ekspresowych (połowa prędkości wyrażona w metrach – czyli przy 140 km/h nie można by było podjeżdżać na bliżej niż 70 metrów). Jest też parametr kontrolny – spadek liczby ofiar śmiertelnych o połowę do 2030 r.
>>> Dociskanie podatkowe samochodów o wyższych emisjach – wszystko w ramach wielotorowego planu zielonej transformacji gospodarki. Najpierw (do 2024 r.) ma zostać uchwalone prawo, które będzie różnicowało opłaty rejestracyjne aut w zależności od poziomu emisji. Sprowadziłeś nowiutkiego 12-letniego Passata w dieslu prosto od niemieckiego emeryta, który jeździł nim tylko do kościoła (i płakał, gdy sprzedawał)? Szykuj się na ból w urzędzie powiatowym przy opłacaniu rejestracji…
W następnym kroku do 2026 r. ma już obowiązywać „podatek od spalin” – im więcej samochód emituje gazów cieplarnianych, tym więcej trzeba będzie fiskusowi zapłacić. Na co mają iść pieniądze z tych danin? Na finansowanie niskoemisyjnego transportu publicznego w miastach i na terenach wiejskich.
Ile uda się zrealizować? Oby jak najwięcej!
Kamieni milowych i celów w Krajowym Planie Odbudowy są setki. Wiele z nich łączy się ze sobą, wiele jest sekwencyjnych – to znaczy jedno zadane ma rozpisane konkretne cele na kolejne lata. Obejmują tematy od reformy finansów publicznych, reguły wydatkowej, przez wymiar sprawiedliwości, aż po całkiem przyziemne kwestie, których część opisaliśmy.
Znowu – jako kraj – stajemy przed szansą na skokową poprawę jakości życia społecznego i gospodarczego. Wszystko jest na tacy, rozpisane na punkty. Wystarczy tylko tego nie schrzanić.
——————
Nowy odcinek podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”: coraz droższe wesela, nowe obligacje skarbowe i… pożegnanie
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” wyjątkowo dużo się dzieje. Rozmawiamy o nowym rekordzie inflacji i o tym, jak z nią walczyć. Czy podwyżki stóp procentowych cokolwiek jeszcze mogą pomóc? I czy pomogą nowe obligacje skarbowe, które właśnie trafiły do sprzedaży? Komentujemy też zaskakującą (a może wcale nie?) decyzję banku BNP Paribas o wycofaniu się ze sprzedaży kredytów hipotecznych klientom „z ulicy”. Prześwietlamy też podwyżki cen usług ślubno-weselnych, sprawdzamy, ile warto włożyć do koperty dla nowożeńców oraz podpowiadamy tani sposób na wesele. A na koniec… pożegnanie po latach. Zapraszam do odsłuchania pod tym linkiem, a także na siedmiu popularnych platformach podcastowych, w tym Spotify, Google Podcast i Apple Podcast.
źródło zdjęcia tytułowego: Twitter (Ursula von der Leyen)