Od kilku tygodni sportowe media dzień w dzień podgrzewały nastroje, sprawy toczyły się w rytmie brazylijskiej telenoweli, nasza duma narodowa to się wzbijała w górę, to opadała. Aż wreszcie koniec tej sagi – mamy najdroższego polskiego piłkarza w historii. Krzysztof Piątek przeszedł z włoskiego klubu Genoa do słynnego AC Milan za rekordowe 35 mln euro. Czyli w przybliżeniu 150 mln zł. A ile jemu będą płacić? Godnie!
Mój ulubiony publicysta sportowy Rafał Stec bał się tego dnia, bo – jak widać słusznie – przewidywał, że transfer Piątka podnieci nie tylko światek ekspertów od piłki kopanej. I że w sprawie zechce się wypowiedzieć również tłum amatorów, ignorantów, osób podających się co prawda za kibiców, lecz ożywających tylko wtedy, gdy mowa o wielkich pieniądzach z piłką związanych.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Więcej o rekordzie Piątka: w „Przeglądzie Sportowym”
Krzysztof Piątek: najdrożej sprzedany polski piłkarz na świecie
Nie ulega kwestii, że Krzysztof Piątek, bramkostrzelny środkowy napastnik, który przed przenosinami do Włoch kopał dla Zagłębia Lubin i Cracovii, wyrósł finansowo bardziej, niż można było przypuszczać. Choć pod względem wartości rynkowej jest – według serwisu TransferMarkt – dopiero siódmym najcenniejszym polskim piłkarzem, wartym 15 mln euro, to legendarny AC Milan właśnie zdecydował się zapłacić za niego astronomiczne 35 mln euro (plus 5 mln euro bonusów uzależnionych od wyników).
Do tej pory najdroższym polskim piłkarzem był Arkadiusz Milik, który na fali udanego występu na Euro 2016 przeszedł do Napoli za 32 mln euro. Drogi był także Grzegorz Krychowiak, który w podobnych okolicznościach przyrody trafił do paryskiego PSG za 27,5 mln euro. Poza tym jeszcze tylko trzech polskich piłkarzy osiągnęło wartość transferową ponad 10 mln euro. To Piotr Zieliński, Wojciech Szczęsny i Kamil Glik.
Wartość rynkowa Krzysztofa Piątka idzie w górę szybciej, niż najlepsze akcje na giełdzie. W 2016 r. Zagłębie Lubin sprzedało go do Krakowa za 500.000 euro. Dwa lata później, w połowie czteroletniej umowy z Cracovią, przeszedł do Genoa za 4 mln euro, czyli dziesięć razy drożej. A teraz, po zaledwie pół roku, jego wartość jest znów prawie dziesięć razy większa.
Tutaj: Lista najdroższych transferów polskich piłkarzy
Co można mieć za piątą część Piątka? A co za piątą część pensji piątka?
Jak wiadomo, za 150 mln zł zamiast Krzysztofa Piątka można byłoby kupić kilka innych dóbr. Najdroższy apartament na Złotej 44 w Warszawie kosztuje nędzne 16 mln zł, czyli dziesiątą część Piątka. I w dodatku gwarantuje wzrost wartości w przyszłości (czego o piłkarzach powiedzieć nie można). No, ale nawet zakup tak drogiego piłkarza może się opłacić, co policzyłem przy okazji transferu Neymara do PSG.
Krzysztof Piątek, grając w AC Milan, odbije się nieco od finansowego dna, bo o ile Genoa płaciła mu podobno nędzne pół miliona euro rocznie, to w nowym klubie na pasku płacowym zobaczy 2 mln euro rocznie (tylko nie wiem czy netto czy brutto, bo we Włoszech są dość wysokie podatki dochodowe dla „burżujów” – 43%).
Jeśli mówimy o wypłacie netto, to pan Krzysztof będzie miesięcznie „przytulał” 700.000 zł, czyli ponad dziesięć razy tyle, ile – podobno – wyciskają dyrektorki w Narodowym Banku Polskim. A jego koledzy po fachu? Wynagrodzenia Kamila Glika, Wojciecha Szczęsnego prawdopodobnie oscylują wokół 3-3,5 mln euro, czyli miliona złotych miesięcznie. Kilku innych zawodników, jak Grzegorz Krychowiak (obecnie gra w Rosji), czy Piotr Zieliński mają niewiele mniejsze dochody.
Czytaj też: Jak mieć pensję Lewandowskiego do końca życia? Sposób jeden, a szansa…
Czytaj też: Najbogatsza polska sportsmenka – na korcie zarobiła 105 mln zł, a kilkadziesiąt milionów poza nim
Piątek czy sobota – finansowo i tak rządzi Lewandowski. 5 mln zł miesięcznie!
Transfer Piątka nie zmienia faktu, że najbardziej cenionym polskim piłkarzem pozostaje Robert Lewandowski, który kopie na chwałę Bayernu Monachium. Przeszedł do tego klubu „za darmo”, czyli bez klauzuli odstępnego, po prostu skończyła mu się umowa z Borussią Dortmund i nową podpisał już z Bayernem. Ostatni jego zarejestrowany transfer „za odszkodowaniem” jest datowany na 2010 r., czyli czasy prehistoryczne (przeszedł wtedy z Lecha Poznań do Dortmundu za 4,75 mln euro).
Dominację Lewandowskiego widać zarówno na liście najwyżej wycenianych polskich piłkarzy – według TransferMarkt jest wart 70 mln euro i mieści się w pierwszej dziesiątce najdroższych piłkarzy świata – jak i na pasku płacowym. Według nieoficjalnych informacji jego wypłata to równowartość 5 mln zł miesięcznie, oczywiście na konto w twardej walucie, czyli w euro (wypłata „Lewego” to 15 mln euro rocznie).
Milik i Krychowiak „przepłaceni”. Jak będzie z Piątkiem?
Co ciekawe, o ile kiedyś polscy piłkarze finansowo rozwijali się głównie w Niemczech (przez moment także w Anglii), to teraz ich mekką stały się Włochy. Wśród dziesięciu najwyżej wycenianych polskich piłkarzy aż siedmiu gra obecnie w Serie A. Wojciech Szczęsny strzeże bramki Juventusu, Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik grają w Napoli, Bartosz Bereszyński i Karol Linetty w Sampdorii, Łukasz Skorupski w Bologna, a Piątek w AC Milan. Tylko Lewandowski, Krychowiak i Glik (Monaco) wybrali inne kierunki.
Wypada trzymać kciuki za Krzysztofa Piątka i cieszyć się, że za polskich piłkarzy mimo wszystko jeszcze ktoś chce płacić przyzwoite pieniądze. Zwłaszcza, że ani Krychowiak, ani Milik – czyli bohaterowie najdroższych do tej pory „polskich” transferów – nie potwierdzili aż takiej wartości. Obaj są dziś już warci na rynku znacznie mniej (30-50% mniej). Oby okazało się, że Piątek był wart 35 mln euro. Patrząc na rynkową wartość Lewandowskiego (a Piątek jest o siedem lat młodszy) widać doskonale skalę wyzwania.
Czytaj też: Tak piłkarze Legii wyrzucili w błoto 30 mln zł. Czy najbogatszy polski klub może zbankrutować?
zdjęcia w tekście pochodzą z internetowej wersji „Przeglądu Sportowego”