Kilka dnia temu pisałem o kolejnych udogodnieniach dla klientów byłego Raiffeisen Polbank, którzy w wyniku fuzji przeszli do BGŻ BNP Paribas, ale kredyty spłacają w Raiffeisen Bank International (w Polsce działa w formie oddziału). Niby jest lepiej, ale klienci jak narzekali, tak narzekają. I mówią, że przesadzamy twierdząc, że „z Raiffeisenem już da się żyć”. Bo raty księgują się z opóźnieniem, a wątpliwości czy umowy kredytowe są w ogóle legalne – nie ustały
Od połączenia banków prawie wszystko działało nie tak, jak powinno. Raiffeisen udostępnił R-Net – nowy system do spłaty kredytów – ale początkowo nie można było w nim sprawdzić nawet salda rachunku czy jego historii.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Bank stopniowo zaczął eliminować bariery, niedawno udostępnił w systemie np. historię rachunku. W tytule artykułu opisującym ostatnie usprawnienia zaryzykowaliśmy nawet stwierdzenie, że z Raiffeisenem może jednak „da się żyć”.
Jakość obsługi niewątpliwie się poprawiła, co jednak nie znaczy, że klientom jest dziś co najmniej tak wygodnie, jak przed fuzją. A to warunek minimum, jaki muszą obiecać banki, by dostać zgodę na połączenie. Po moim ostatnim tekście na temat usprawnień w Raiffeisenie napisało kilku czytelników, którzy mają odczucie, iż stwierdzenie, że „się poprawiło”, to wciąż nadużycie.
Oporne księgowanie przelewu
Problem jest m.in. z księgowaniem przelewów. 11 stycznia w piątek pani Beata zrobiła przelew z konta walutowego we frankach na konto techniczne do spłaty kredytu. Zgodnie z harmonogramem spłaty kredytu przelew powinien zostać zaksięgowany najpóźniej w niedzielę 13 stycznia . Klientka, robiąc przelew, zobaczyła potwierdzenie operacji – system pokazał, że przelew został zaksięgowany 11 stycznia w piątek.
Przeczytaj też: Będzie fuzja banków Leszka Czarneckiego! Co oznacza powstanie Getin Noble Idea Banku? I czy może uratować imperium przed katastrofą?
Ale gdy w poniedziałek pani Beata zalogowała się do systemu, nie było żadnego śladu po opłaconej racie. Złożyła więc reklamację. We wtorek (15 stycznia) otrzymała odpowiedź, że przelana kwota została zaksięgowana. Problem w tym, że w systemie oznaczona była jako… przeterminowana.
„Napisałam w tej sprawie do BGŻ BNP Paribas, ale odpowiedzieli mi, że przelew wyszedł co prawda 11 stycznia, ale księgowanie jest po stronie odbiorcy przelewu, czyli RBI”
To dość dziwne tłumaczenie, zwłaszcza że rachunki – ten, z którego pani Beata wysyła pieniądze oraz rachunek techniczny do spłaty kredytu – znajdują się w tym samym banku BGŻ BNP Paribas, a więc – przynajmniej jak na dzisiejsze standardy – przelew powinien być zaksięgowany w czasie rzeczywistym. Co na to RBI?
„Bank twierdzi, że przelew może być księgowany z opóźnieniem i należy wziąć to pod uwagę na przyszłość. Wygląda na to, że tak ma już być i klienci powinni się przyzwyczaić”
Przeczytaj też: Oto absurdy 2018: twój (nie)szczęśliwy numerek, bank bez pieniędzy, ubezpieczyciel-widmo, kasa zniknięta na lata… Ile spraw załatwiliśmy?
Czy kredyt jest „legalny”. W opinii banku „tak”
Wielu z Was nadal zadaje pytanie o „legalność” spłacanego kredytu. Raiffeisen przesłał klientom nowe numery rachunków do spłaty kredytu listem poleconym, albo zwykłym. Bank uważa, że zmiana numeru konta nie wymaga podpisania aneksu do umowy i traktuje sprawę jako zamkniętą. Przypomnę raz jeszcze stanowisko banku w tej sprawie.
„Raiffeisen Bank International AG (Spółka Akcyjna) Oddział w Polsce jest następcą prawnym Raiffeisen Bank Polska w zakresie zawartych umów kredytu hipotecznego. Natomiast następcą prawnym w zakresie zawartych umów rachunku bankowego służących dotychczas do spłaty kredytu hipotecznego (pobierania przez bank środków na podstawie pełnomocnictwa) stał się Bank BGŻ BNP Paribas.
Przed podziałem Raiffeisen Bank Polska środki na poczet spłaty kredytu były pobierane z rachunku na podstawie pełnomocnictwa, które zostało udzielone przy okazji podpisania umowy kredytu. To pełnomocnictwo zostało udzielone bankowi prowadzącemu zarówno rachunek, jak i będącemu wierzycielem z tytułu zawartej umowy kredytu.
Po podziale Raiffeisen przestał być podmiotem prowadzącym rachunek bankowy, któremu zostało udzielone pełnomocnictwo – stroną umowy rachunku stał się Bank BGŻ BNP Paribas. Innymi słowy – doszło do rozdzielenia następstwa prawnego w zakresie umów rachunku bankowego oraz umów kredytu (różne banki są obecnie ich stroną), a tym samym konieczne było wskazanie nowych rachunków technicznych do spłaty kredytów”
Waszym zdaniem, zmiana numeru rachunku do spłaty kredytu jest na tyle istotna, że nie można jej załatwić zwykłą informacją, w dodatku wysłaną w wielu przypadkach listem zwykłym. A więc w trybie, w którym bank nie ma nawet pewności, że informacja do klienta dotarła.
Przeczytaj też: W tym banku za pożyczenie pieniędzy… zapłacą ci 500 zł premii. „Potwory” – tak mówią o konkurencji, która premii nie daje. To potworne
Bank powołuje się na jedne przepisy, o innych zapomina?
Jeden z naszych czytelników ma obawy co do legalności kredytu i – jak zapewnia – konsultował tę kwestię z prawnikami specjalizującymi się w prawie cywilnym.
„Bank wysyła list (nie do wszystkich polecone) o charakterze ulotki informacyjnej, w którym informuje o nowym sposobie spłaty kredytu oraz nowym numerze konta do spłaty. OK, ale zgodnie z pierwszym hasłem bankowców, że podpisane umowy trzeba wypełniać, wziąłem moją umowę i regulamin i widzę, że zapisy listu stoją jawnie w sprzeczności z czytaną treścią dokumentów”
– pisze czytelnik. W reklamacji zapytał bank, na jakiej podstawie prawnej bank listownie zmienia zapisy umowy i regulaminu. Czytelnik wskazał w umowie i regulaminie kilka punktów i paragrafów, które m.in. wskazują, że raty kredytu oraz inne należności związane z kredytem pobierane są z rachunku bankowego wskazanego w treści Pełnomocnictwa, stanowiącego załącznik do umowy (paragraf 6 pkt 6 umowy o kredyt). Z kolei paragraf 14 umowy mówi, że wszelkie zmiany wymagają formy pisemnej pod rygorem nieważności.
W treści pełnomocnictwa czytelnik wskazuje następujący fragment: „Niniejsze pełnomocnictwo wygasa z chwilą spełnienia wszystkich zobowiązań wynikających z Umowy. Pełnomocnictwo nie wygasa w razie śmierci mocodawcy”
W bankowych definicjach rachunek bankowy definiowany jest jako rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, prowadzony przez bank na rzecz kredytobiorcy, wskazany w umowie, służący do obsługi kredytu, a w paragrafie dotyczącym spłaty kredytu czytamy, że „raty spłaty kredytu pobierane są z rachunku bankowego Kredytobiorcy, prowadzonego w złotych, wskazanego w Umowie”.
„W odpowiedzi bank powołuje się na przepisy Prawa bankowego i Kodeksu cywilnego, zapominając jednak, że zgodnie z Kodeksem cywilnym (art. 354 § 1) dłużnik powinien wykonać zobowiązanie zgodnie z jego treścią. W tym wypadku nie ulega wątpliwości, iż treść umowy kredytu zobowiązuje mnie do posiadania i utrzymywania własnego rachunku bankowego, na który mam deponować kwoty, co nieprzerwanie czynię (spełniając prawidłowo swoją powinność i tym samym wykonując swoje zobowiązanie zgodnie z jego treścią), a także do udzielenia Bankowi Pełnomocnictwa, co również uczyniłem, zaś Bank jest zobowiązany do poboru i zaliczania tych środków na poczet wymagalnych rat”
Czytelnik uważa, że te postanowienia nadal obowiązują obie strony. On wykonuje swoje zobowiązania wynikające z umowy prawidłowo, zapewniając środki na wskazanym w umowie (i załącznikach do niej) rachunku bankowym, natomiast bank jako wierzyciel pozostaje w zwłoce (wierzyciela) z poborem środków z wykorzystaniem treści wciąż obowiązującego i niegasnącego pełnomocnictwa.
Czy polityką banku jest nierespektowanie zawartych umów poprzez działania faktyczne pozostające w sprzeczności z postanowieniami umów i z pogwałceniem zasady, że zmiany umowy kredytu wymagają formy pisemnej pod rygorem nieważności?
Problemy pani Beaty wrzucam bankowi na listę „do naprawy”. A w kwestii aneksów do umów? Na miejscu pracowników banku dokonałbym aktualizacji umów. Taka operacja byłaby zapewne kosztowana, ale ucięłaby niepewność klientów co do „legalności” ich kredytów. A te wątpliwości nie wzięły się przecież zniknąd, tylko z uważnej, literalnej lektury umów kredytowych i regulaminu oraz z opinii prawników, z którymi klienci się kontaktowali. Prawników, którzy pod swoimi opinianmi są gotowi się podpisać z imienia i nazwiska.
Zdjęcie: Catkin/Pixabay.com