Francja płaci za obligacje najwyższe odsetki od kilkunastu lat. Premier Francji François Bayrou ostrzega i straszy. Rekordowy i wciąż rosnący dług publiczny kraju – według premiera – powoduje, że całkiem możliwym scenariuszem jest zagrożenie stabilności finansowej Francji – jednego z największych rynków obligacji na świecie. Polski rząd zupełnie inaczej: w projekcie budżetu na 2026 r. też zapisał ponownie rekordowy deficyt budżetowy, ale minister finansów i gospodarki Andrzej Domański zapewnia inwestorów, że finansom państwa nic nie grozi. Czy potencjalny francuski kryzys zadłużeniowy może dotrzeć nad Wisłę?
Ten artykuł opublikowaliśmy kilka dni temu, gdy losy francuskiego rządu się jeszcze ważyły. Przypominamy go, bo właśnie nadeszła informacja, że rząd premiera Bayrou nie uzyskał votum zaufania, a premier poda się do dymisji. Może to oznaczać przedterminowe wybory we Francji, jednym z najbardziej zadłużonych krajów Europy. Wszystkie pytania postawione w tekście o ostrzeżeniach premiera Francji są dziś jeszcze bardziej aktualne
- Masz psa albo kota? Ten bank ma dla Ciebie specjalną kartę. 400 zł na zachętę, darmowe wizyty u weterynarza, zniżki na zakupy karmy. Co Burek na to? [POWERED BY BNP PARIBAS BANK POLSKA]
- Wealth management: czerwony dywan i złote spinki czy ostatni bastion tradycyjnej bankowości? Znajdź siedem różnic [POWERED BY CITIBANK HANDLOWY]
- W którym polskim mieście żyje się najwygodniej, najbardziej komfortowo, najzdrowiej i najbezpieczniej? I czy mieszkania są tam droższe? [POWERED BY PZU]
Okres wakacyjny nad Sekwaną przebiegał nietypowo dla finansów publicznych. Zamiast zajmować się letnim wypoczynkiem, premier kraju kilka razy oznajmiał, że konieczne są wielkie oszczędności w budżecie, a bez nich kraj stanie na progu ogromnego ryzyka finansowego, a co za tym idzie – politycznego. François Bayrou chciałby zaoszczędzić w przyszłorocznym budżecie aż 44 miliardy euro na wydatkach budżetowych, a wśród tych wydatków są oczywiście te o charakterze społecznym i socjalnym, co wyjątkowo mocno może denerwować Francuzów.
Premier zaproponował nawet tak drastyczne zmiany w prawach pracowniczych, jak likwidacja dwóch dni świątecznych wolnych od pracy czy wprowadzenie możliwej zamiany piątego tygodnia urlopu na pieniądze w zamian za pracę. Zdaniem Bayrou, przyniosłoby to budżetowi wymierne korzyści, a i francuska gospodarka coraz mniej może sobie pozwolić na szastanie czasem wolnym od pracy, mimo dobrych w skali europejskiej wyników w wydajności pracy. Pisałem o tym w dwóch tekstach:
Czy francuski dług zagraża stabilności kraju? A polski?
Premier Francji już kilkakrotnie ostrzegał w ostatnich kilku tygodniach, że bez poważnych oszczędności i poważnych działań naprawczych w finansach publicznych stabilność polityczna i finansowa kraju może być zagrożona. Czy to tylko takie pohukiwanie na wewnętrzny użytek polityczny, żeby zrobić przestrzeń dla realizacji zaplanowanych projektów, czy też świadomość realnej perspektywy głębszego kryzysu finansowego? Na razie rynki finansowe są niezdecydowane, jak potraktować komunikację medialną francuskiego rządu.
„”Nasz kraj jest w niebezpieczeństwie, ponieważ stoimy na skraju nadmiernego zadłużenia”.
To wyjątkowo dramatyczne słowa jak na szefa rządu jednego z najbogatszych państw na świecie, a jednocześnie – kraju, który dysponuje jednym z największych rynków obligacji skarbowych w skali globalnej. A więc sprzedaje inwestorom każdego roku gigantyczne ilości papierów dłużnych.
Jest się czym niepokoić, bo w ostatnich dniach inwestorzy nabierają obaw, czy świat nie wejdzie w kryzys zadłużenia. Rośnie rentowność obligacji, czyli oprocentowanie, którego inwestorzy żądają w zamian za ryzyko zakupu obligacji na długi termin. W przypadku francuskich obligacji 10-letnich rentowność przekroczyła właśnie 3,5%, jest najwyższa od 13 lat.

Zresztą niewesoło zrobiło się też na innych rynkach obligacji. Rentowności brytyjskich obligacji 30-letnich wzrosły do 5,75%, co jest już najwyższym poziomem od 1998 r., podczas gdy 20-letnie obligacje Japonii osiągnęły najwyższy poziom rentowności w tym stuleciu. Dla inwestorów lokujących w tak długoterminowe papiery nie ma wielkiego znaczenia fakt, że obecnie banki centralne obniżają stopy procentowe. To wpływa na krótkoterminowe obligacje, te długoterminowe w większym stopniu uzależnione są od wiary w wypłacalność emitentów.
A z nią nie jest ostatnio najlepiej. Coraz więcej oczu skierowanych jest na Francję i jej dług. Potencjalne załamanie na takim rynku nieruchomości jak francuski musiałoby się odbić fatalnie na sąsiednich krajach, a najbardziej – na peryferyjnych rynkach długu w Unii Europejskiej. A do takich rynków należy polski rynek obligacji, który akurat przygotowuje się na kolejny obfity rok, jeśli chodzi o potrzeby pożyczkowe, zapisane w projekcie budżetu na 2026 rok.
Według informacji wiceminister finansów Hanny Majszczyk, Polska będzie miała w przyszłym roku wyjątkowo duże potrzeby pożyczkowe. Z rynków finansowych Ministerstwo Finansów i Gospodarki chce ściągnąć rekordowe 422,8 mld zł! Oczywiście, w tej kwocie są również spłaty wcześniejszego zadłużenia, czy też tzw. rolowanie długu, czyli wykupywanie zapadających obligacji po to, żeby automatycznie zaoferować nowe zadłużenie w tej samej kwocie, co pozwala na przedłużenie terminu spłaty. Jednak duża część tych potrzeb ma sfinansować tylko przyszłoroczny deficyt budżetowy.
A ten jest równie rekordowy jak potrzeby pożyczkowe: dziura budżetowa ma sięgnąć aż 271,1 mld zł. I to już jest trzeci pod rząd tak wysoki deficyt budżetowy, który może wywindować polskie zadłużenie według unijnej definicji, czyli w całościowym ujęciu zobowiązań państwa, do poziomu ponad 66% PKB. O dziwo, ani polskie ministerstwo finansów i gospodarki, ani premier nie straszą katastrofą. Uspokajają, że sytuacja jest najzupełniej normalna, a kolejne deficyty wynikają z zaszłości budżetowych i konieczności sfinansowania wydatków na obronność, które w 2026 r. mają sięgnąć 4,8% PKB.
Inaczej postępuje francuski premier. Jego słowa wypowiedziane na konferencji prasowej 25 sierpnia na pewno zamieszały we francuskim światku politycznym, który od ponad roku wstrząsany jest turbulencjami związanymi ze słabością rządzącej mniejszości parlamentarnej. Mniejszości, bo to już drugi rząd od wyborów parlamentarnych w lecie 2024 r., który funkcjonuje tylko dzięki przyzwoleniu opozycji z prawej strony. Łatwo taki rząd wywrócić, o czym świadczą losy poprzedniego gabinetu premiera Michela Barnier, który również nieopatrznie planował spore budżetowe oszczędności.
„Wisi nad nami bezpośrednie niebezpieczeństwo. Musimy się z nim zmierzyć już dziś, bez zwłoki. W przeciwnym razie przyszłość będzie dla nas zamknięta, a nasza obecna sytuacja się pogorszy”.
To kolejne słowa ostrzeżenia ze strony obecnego premiera. Co usłyszymy 8 września, kiedy premier zwróci się o wotum zaufania i zaproponuje kształt projektu budżetu na 2026 rok? Czy znów wielkie ugrupowania po lewej i prawej stronie sceny politycznej powiedzą: „non”? To właśnie ubiegłoroczne propozycje budżetowe wywróciły poprzedni rząd. Ale uporczywość zgłaszanych projektów oszczędnościowych pokazuje, że to nie są jednostkowe plany związane z konkretnym rządem. To prawdopodobnie konieczność wynikająca z narastającego ryzyka finansów publicznych.
Jaki jest obecny dług Francji? I czy powinien już przerażać?
Według Francuskiego Biura Statystyki Insee, dług Francji na koniec I kwartału 2025 r. wynosił 3,345 bln euro. Kwota ta znacznie wzrosła w ciągu ostatnich dwóch dekad. Zadłużenie publiczne z 60% PKB jeszcze na początku XXI wieku, przekroczyło próg 100% w 2020 r. i nadal szybko rośnie. Ma osiągnąć w tym roku 113,9% PKB, czyli już niemal dwukrotność poziomu dozwolonego przez Traktat z Maastricht (60% PKB), będącego podstawą funkcjonowania strefy euro. Polska jest tu wciąż tym dobrym uczniem, bo nasze zadłużenie dopiero ma przekroczyć ten unijny limit.
Jednak sytuacja budżetu Francji pokazuje, jak łatwo dojść do niemal podwojenia tego poziomu. W przypadku Francji zajęło to niewiele więcej niż 20 lat. Nie było to planowane. Po drodze były dwa wydarzenia, które odbiły się wyjątkowo negatywnie na strukturze francuskich finansów publicznych. Wielki kryzys finansowy z lat 2008-2009 przyniósł skokowy wzrost długu do ponad 80% PKB, a okres pandemii Covid-19 to kolejny skok, już powyżej 100% PKB. A historia się nie skończyła. Nie wiadomo, co przyniosą kolejne lata, jakie niespodziewane wydarzenia i kryzysy się pojawią.
To również ostrzeżenie dla polskiego rządu. Nie tylko obecnego, ale dla każdego kolejnego gabinetu i każdej kolejnej koalicji rządzącej. Okres radosnego zadłużania się z oczywistych powodów nadrabiania zaległości rozwojowych powinniśmy kończyć. Coraz bardziej natomiast politycy powinni zacząć się przejmować ostrzeżeniami nieco odsuniętego na boczny tor polityczny prof. Leszka Balcerowicza, który wciąż pokazuje, jak niebezpiecznie tyka nam wszystkim zegar długu publicznego. To potencjalny ładunek wybuchowy podłożony pod nasz długofalowy wzrost, o czym pisałem tu.
Już teraz na roczną obsługę długu publicznego wydajemy ogromne kwoty, które są równe rocznym wydatkom na edukację, czy połowę wydatków na obronność. Te koszty rosną, tym bardziej że bardzo wolno spadają rentowności naszego długu, wciąż znacznie gorzej wycenianego niż dług krajów strefy euro. Najlepsi są pod tym względem w UE Niemcy, ale nawet zadłużona po uszy Francja może wciąż pochwalić się dosyć dobrymi parametrami. Czy są one w stanie pogorszyć się aż tak żeby Francji nie było stać na bieżącą obsługę wyemitowanych obligacji? Dług Francji w relacji do PKB według Insee rośnie tak:

Relacja francuskiego długu publicznego do PKB znalazła się znacznie powyżej średniej dla strefy euro. Na koniec 2024 r. relacja długu brutto sektora instytucji rządowych i samorządowych do PKB w strefie euro wynosiła średnio 87,4% PKB. Ta średnia była jednak znacznie wyższa jeszcze w 2021 r. Spadek wynika z bardzo znaczącej poprawy stanu finansów publicznych w niektórych krajach europejskich: na przykład Włochy zmniejszyły swój dług publiczny ze 159,6% w 2021 r. do 135,3% na koniec 2024 r., Hiszpania ze 125,3% do 101,8%, a Portugalia ze 139,1% do 94,9%.
Kraje Południa Europy, które w czasie kryzysu zadłużenia w Grecji kandydowały do tego, żeby stać się kolejnymi ofiarami zapaści budżetowej i faktycznej niewypłacalności (europejskie media złośliwie ukuły wtedy na określenie tej grupy krajów akronim PIGS – Portugal, Italy, Greece, Spain), dokonały ogromnego wysiłku, żeby poprawić parametry zadłużenia. Nie zrobiła tego skutecznie Francja. Podjęła 4 lata temu próbę obniżenia relacji długu do PKB i zmniejszyła poziom zadłużenia ze 117,9% do 113% PKB, jednak potem dług ponownie zaczął rosnąć. I tak Francja poszła mocno do góry w rankingu najbardziej zadłużonych krajów UE.
W tej chwili jej wskaźnik zadłużenia to trzeci najwyższy wynik w UE, zaraz po Włoszech i Grecji. Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych poziom długu publicznego w 2024 r. wynosił 136,6% PKB. W Polsce był jeszcze na bezpiecznym poziomie znacznie poniżej 60% PKB. Pozycję krajów unijnych pokazuje poniższe zestawienie oficjalnego portalu francuskiego rządu Vie Publique. Bez oszczędności, i to radykalnych, Francja ma wszelkie dane, żeby wspiąć się na szczyt tego niechlubnego notowania, Polska ma jeszcze sporo przestrzeni fiskalnej, chociaż na 2026 rok rząd planuje dług na unijnym poziomie już 66,8% PKB!

Francuski dług: czy robi się zbyt drogi w obsłudze? Jest plan!
Francja to nie Grecja, tym bardziej nie Argentyna. Jednak rentowności francuskiego długu krok po kroku rosną i zbliżają się do wieloletnich maksimów. Kiedy będzie punkt, w którym francuski dług i koszty odsetek zaczną być wielkim problemem dla rządu? Oto jest pytanie. Rentowność benchmarkowych 10-latek rosnąca do poziomu niemal 3,6% jest już sygnałem alarmowym. To spora różnica w stosunku do długu niemieckiego.
Rentowność niemieckich obligacji 10-letnich ostatni raz przebiła poziom 3% w styczniu 2011 r. Od początku tego roku rentowności długu niemieckiego również rosną, ale ten wzrost wywindował rentowność 10-latek do poziomu ok. 2,74%, czyli o ok. 0,80 pkt proc. poniżej poziomu francuskiego. W skali zadłużenia takiego kraju jak Francja to duża różnica. Przekłada się to na ogromny wzrost wartości pieniędzy wypłacanych inwestorom każdego roku w postaci odsetek. O jakie kwoty chodzi?
Według danych Banku Francji, koszty obsługi długu publicznego we Francji w 2025 r. osiągną kwotę niemal 55 mld euro, co będzie stanowić ok. 9,5% całości francuskiego budżetu. Obciążenie to podwoiło swoją wartość od 2020 roku. To swoisty rekord. W Polsce koszty obsługi długu publicznego zostały w budżecie na 2025 rok oszacowane na kwotę 76 mld zł, co stanowi 8,25% zaplanowanych na ten rok całkowitych wydatków. Dla porównania na ochronę zdrowia zaplanowano w tegorocznym polskim budżecie tylko 140 mld zł., w budżecie francuskim to 265,9 mld euro. To zupełnie inne proporcje.
Te wielkości potrafią dynamicznie wzrosnąć. Według projektu budżetu na 2026 r., Polska przeznaczy w przyszłym roku już 90 mld zł na obsługę zadłużenia a wydatki w tej kategorii budżetowej wzrosną w przypadku długu krajowego aż o 22,4%, a w przypadku obsługi długu zagranicznego o 4,1% w porównaniu z rokiem 2025. Im większe kwoty wyjściowe, tym szybszy przyrost długu i kosztów jego obsługi. Stąd strach we Francji i próby ratowania stabilności poprzez oszczędności budżetowe już w tym roku. Nie wszystkie wydatki zostaną zrealizowane, oszczędności dotkną np. francuską ochronę zdrowia.
To dlatego w połowie lipca francuski premier przedstawił wieloletni plan kontroli długu publicznego Francji. Celem na 2026 rok jest osiągnięcie 44 mld euro oszczędności i ograniczenie deficytu budżetowego do 4,6% PKB (polski deficyt budżetowy w 2026 r. ma wynieść 6,5% PKB). To i tak o wiele za dużo wobec unijnego limitu 3% PKB, ale to i tak postęp w stosunku do poziomu z ostatnich lat. Do 2029 roku Francja miałaby według projektu premiera Bayrou obniżyć deficyt budżetowy do właściwego poziomu 2,8% PKB. jednak wciąż będzie to deficyt, czyli – wzrost długu, który w ciągu 25 lat wzrósł z 60% do 114% PKB.

Czy wzrost rentowności obligacji może wywrócić francuskie finanse publiczne?
Przy jakim poziomie rentowności stabilność finansowa kraju takiego jak Francja może znacznie ucierpieć? Tego nigdy jeszcze świat finansów nie testował. W czasie kryzysu greckiego słyszeliśmy tylko, że sytuację Grecji można ustabilizować, bo to relatywnie mały rynek i w skali europejskich gigantów – niewielki dług. Gorzej byłoby z większymi gospodarkami, takimi jak Włochy czy Hiszpania. O Francji mówiło się wtedy, że ewentualne zachwianie wypłacalnością byłoby śmiertelnym ciosem dla strefy euro i stabilności Europejskiego Banku Centralnego. Zbyt duże pieniądze wchodzą tu w grę.
Jak by było obecnie? Od tego czasu dług francuski znacznie wzrósł, wzrosły koszty jego obsługi, które pochłaniają już niemal 10% całości budżetu, więc wzrósłby również problem z ratowaniem stabilności finansowej takiej gospodarki. Logicznie rzecz biorąc, tej wielkości kraj nie może przeżyć kryzysu podobnego do Grecji, bo wywróciłoby to globalny system finansowy do góry nogami. Jednak możliwy jest inny scenariusz – uporczywie rosnących rentowności, które będą krok po kroku, i rok po roku zjadać inne budżetowe wydatki, w tym społeczne i socjalne, co wyprowadzi ludzi na ulicę.

Jeśli porównany rentowności francuskiego długu o różnych terminach zapadalności, od długu krótkoterminowego do obligacji 30-letnich, to widać, jak duży nastąpił tutaj wzrost i jak bardzo może obciążyć finanse publiczne kosztami obsługi. Tylko dług o naprawdę bardzo długim okresie zapadalności, czyli obligacje 40- i 50-letnie nie są wrażliwe na te zawirowania, co świadczy o tym, że jednak rynek w bardzo długim terminie ufa stabilności Francji, która nigdy nie miała epizodów z niewypłacalnością. Na wykresie MarketWatch poniżej czarna linia to obecne rentowności, a błękitna – ubiegłoroczne:
Wzrost rentowności wobec ubiegłego roku to nie jest tylko przypadłość francuskiego rynku długu, rosną one także na najstabilniejszym europejskim rynku – niemieckim. Jednak są to o wiele mniejsze wzrosty i ogólny poziom rentowności jest znacznie niższy. Niemcy zresztą są prymusami pod względem trzymania budżetu w ryzach i dopiero w tym roku odważyły się na wprowadzenie wielkiego programu budżetowego w postaci bilionowego impulsu fiskalnego, żeby rozruszać gospodarkę i zainwestować więcej pieniędzy w obronność.

Co z polskimi obligacjami? Jak bardzo mogą być narażone?
A jak na tym tle największych europejskich gospodarek wygląda polski rynek obligacji? Mamy dużo wyższe rentowności obligacji, ale w ostatnich dwóch latach pozostają one na podobnym poziomie, pasmo wahań jest relatywnie niewielkie i zbliżone do 5,5%. Gdyby cos złego stało się z rynkiem francuskim, na pewno wpłynęłoby to na stabilność polskiego długu. A mamy bardzo dużo pieniędzy do pożyczenia i nie wygląda na to, żeby nasze potrzeby w tym zakresie znacznie się zmniejszyły.

Na polskie obligacje wpływa co prawda wiele czynników, w tym te zza Oceanu, a ponieważ zbliża się kolejne powakacyjne posiedzenie Fed (w połowie września), to inwestorzy mogą mocno grać pod pierwsze w tym roku obniżki stóp procentowych w USA. Gdyby do obniżki stóp doszło, byłby to impuls osłabiający dolara i obniżający rentowności długu amerykańskiego. Na rynkach obligacji dwóch największych europejskich gospodarek strefy euro, mimo obniżek stóp procentowych przez EBC, rentowności rosną, M.in. z powodu Francji dochodzi ryzyko stabilności fiskalnej strefy euro.
Gdyby we Francji upadł rząd lub nawet pojawiło się prawdopodobieństwo przyspieszonych wyborów parlamentarnych na jesieni, mogłoby to wpłynąć na postrzeganie całego europejskiego rynku obligacji jako bardziej ryzykownego. Wtedy zawsze w słabszej pozycji są mniejsze i bardziej peryferyjne rynki, postrzegane jako jeszcze bardziej ryzykowne niż finansowe centrum. Rentowności polskich obligacji skarbowych mogłyby wtedy zostać wybite ze swojego kilkuletniego płaskiego trendu.
Wtedy, niezależnie od tego, czy Polska jako kraj ma raczej stabilną sytuację finansową czy polityczną, może zostać potraktowana jako część koszyka ryzykownych regionalnych aktywów. Jeśli globalni inwestorzy zechcą ograniczyć ekspozycję na rynek francuski, będą sprzedawać również aktywa w Polsce, w tym – polskie obligacje skarbowe. Tym bardziej to będzie oczywiste, że na świecie pojawiają się okazje, na których można będzie bezpiecznie zarobić, np. na japońskim rynku obligacji. Tam rozpoczęła się gra pod podwyżki stóp procentowych, a co za tym idzie – rosną rentowności japońskiego super bezpiecznego długu.
Przy większej skali kryzysu francuskie kłopoty mogłyby również zaszkodzić całej strefie euro. Poważnego kryzysu zadłużeniowego nie dałoby się rozwiązać tak jak został rozwiązany kryzys grecki, poprzez wsparcie kilku największych europejskich banków i gwarancje EBC i MFW. Ale trzeba pamiętać, że kraje należące do strefy euro zawsze mają jednak atut w postaci wspólnego banku centralnego dysponującego ogromnymi zasobami i wielką siłą finansową. Nie wiemy jednak wciąż, czy ta siła jest nieograniczona i czy EBC byłby w stanie ochronić stabilność finansów publicznych Francji.
Funkcjonowanie w ramach strefy euro ma dla Francji jeszcze jeden korzystny aspekt. Francja nie jest co prawda emitentem używanej przez siebie waluty, jest nią EBC, ale to jeden z dwóch najważniejszych krajów strefy euro, z bardzo dużym wpływem na politykę banku centralnego. Wystarczy wspomnieć, że obecna szefowa EBC Christine Lagarde jest Francuzką, co teoretycznie może nie powinno mieć znaczenia, ale w praktyce ewentualnych działań pomocowych może mieć jednak duży wpływ na reakcję EBC.
Czytaj też: Jak kupić najbezpieczniejsze (podobno) obligacje świata? Zapraszam do przewodnika krok po kroku
Czy francuski dług może wywrócić polski budżet?
Badania europejskiego rynku obligacji przeprowadzane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy pokazują, że jeśli zmienia się w sposób gwałtowny poziom krzywej rentowności obligacji skarbowych takich rynków jak niemiecki czy francuski, to zawsze odbija się to na rynkach naszej części Europy. W Polsce ten wpływ regularnie tłumaczy – według dotychczasowych analiz – co najmniej 20-30% zmienności rentowności polskich papierów skarbowych. Skutki takich szoków są często długotrwałe i podwyższają poziomy rentowności nawet w czasie, kiedy pierwotne przyczyny na rynkach bazowych ustają.
Najsilniejszy wpływ w skali europejskiego rynku mają obligacje niemieckie, zaraz potem – francuskie. Polski rynek długu skarbowego byłby odporniejszy na te wpływy, gdyby rząd mocniej przekierowywał źródła finansowania długu w stronę inwestorów krajowych. Jest to możliwe, bo Polacy trzymają ogromne środki na lokatach w bankach, więc spokojnie mogliby je zainwestować w obligacje skarbowe. jednak wciąż bardzo duża część polskiego długu kupowana jest przez inwestorów ze świata, a w takiej sytuacji zwiększa się wrażliwość polskiego rynku na to, co dzieje się na zewnątrz, np. we Francji.
————————————-
CZYTAJ O SYTUACJI POLSKIEGO BUDŻETU PAŃSTWA:
————————————-
Jeśli spojrzymy na poziom rentowności francuskiego i polskiego długu, to obecnie różnica, czyli tzw. spready, wynosi niecałe 2 pkt proc. W Polsce rentowność 10-latek to ok. 5,5%, a we Francji 3,6%. Dla inwestorów Francja jest wciąż dużo mniej ryzykownym rynkiem. Jeśli jednak rentowności francuskie wzrosłyby np. o 50 pkt bazowych, to ten spread może ulec poszerzeniu. Dlaczego? Inwestorzy mogą uznać, że skoro rynek francuski jest tak ryzykowny, to polski wymaga jeszcze większej uwagi, bo jest rynkiem wciąż wschodzącym. Wzrost spreadu to jednocześnie silny skok rentowności.
Jeszcze gorzej dla polskiego długu byłoby, gdyby w reakcji na to, co dzieje się we Francji, zareagowały mocniej rentowności obligacji niemieckich. W zestawieniu z długiem niemieckim, dług polski nie ma szans i będzie wyceniany dożo niżej, a spread może se jeszcze powiększać. Rentowności naszych 10-latek spokojnie mogą wtedy zmierzać w słone 6% czy nawet 7%. Zresztą na takim poziomie całkiem niedawno były.
Byłoby zdecydowanie lepiej dla Polski, gdyby kłopoty francuskich finansów publicznych w miarę bezpiecznie znalazły rozwiązanie wewnętrzne i nie wyszły poza Francję.
CZYTAJ WIĘCEJ O RYNKACH OBLIGACJI:

———————————-
ZOBACZ EXPRESS FINANSOWY I CIEKAWE ROZMOWY:
„Subiektywnie o Finansach” jest też na Youtubie. Rozmowy z ciekawymi ludźmi o Waszych (i ich) pieniądzach, a poza tym komentarze i wideofelietony poświęcone finansom oraz poradniki i zapisy edukacyjnych webinarów. Koniecznie subskrybuj kanał „Subiektywnie o Finansach” na platformie Youtube
Źródło zdjęcia: Maciej Danielewicz






