Choć długo oczekiwane orzeczenie TSUE nie jest ani szczególnie zaskakujące, ani zbytnio nowatorskie, to wiele zmienia w sytuacji prawnej posiadaczy kredytów frankowych. To przedstawiony czarno na białym komunikat dla sędziów: umowy trzeba „kastrować” z nieuczciwych fragmentów, nie wolno niczym tych fragmentów zastępować, a domyślnym postępowaniem „pokastracyjnym” powinno być unieważnienie umowy i rozliczenie się klienta z bankiem na takiej zasadzie, jakby kredytu nigdy nie było
W domach wielu frankowiczów wystrzeliły pewnie korki od szampana, bo choć orzeczenie europejskiego trybunału TSUE w sprawie franków jest mniej więcej takie, jak się spodziewano, to jednak w sercach wielu frankowiczów tliła się niepewność (a w sercach wielu bankowców – nadzieja), że europejski trybunał dokona jakiegoś „zmiękczenia” wcześniejszego stanowiska Rzecznika Generalnego TSUE, które było jednoznacznie po stronie frankowiczów, ale nie było jeszcze ostatecznym wyrokiem.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Czytaj: Jakiś czas temu w tej sprawie ukazało się stanowisko tzw. rzecznika generalnego TSUE
Nic złego się jednak nie stało, orzeczenie TSUE w odpowiedzi na zapytanie polskiego sądu jest nader prokonsumenckie i niesie za sobą na pewno możliwość unieważnienia umowy zawierającej nieuczciwą klauzulę dotyczącą przeliczania walut, a niewykluczone, że również opcję utrzymania umowy jako kredytu złotowego, choć opartego na stawce LIBOR CHF (obecnie jest ona głęboko ujemna).
Dlaczego piszę o tej drugiej opcji, jako o zaledwie „prawdopodobnej”? O tym kilka zdań niżej. Na razie to, co wiemy na pewno.
Tutaj: Komunikat w sprawie orzeczenia TSUE w oryginale
TSUE rozwiewa wątpliwości. Kastrujemy i nic nie kombinujemy
Z orzeczenia TSUE z całą pewnością wynika, że sądy nie mogą uzupełnić luki w umowie kredytu walutowego – po wyrzuceniu z niej nieprecyzyjnej klauzuli walutowej – żadnym zapisem, który mógłby wynikać np. z prawa krajowego. Czyli nie będzie już możliwe zastępowanie usuniętej klauzuli, dotyczącej przeliczania walut, żadnym innym wyznacznikiem, np. kursem NBP (tak próbowały „naprawiać” umowy niektóre sądy):
„Przepisy nie mogą stanowić podstawy w celu wypełnienia luk w umowie, spowodowanych usunięciem z niej nieuczciwych warunków, które się tam znajdowały”
Druga rzecz, która z całą pewnością wynika z orzeczenia TSUE, to możliwość unieważnienia umowy kredytowej. Trybunał stwierdził co prawda, że po usunięciu z niej nieuczciwego zapisu taka umowa może teoretycznie istnieć, o ile jest zgodna z prawem krajowym, ale zaraz później napisał, że jej zgodność z prawem nie jest wcale taka pewne (przynajmniej w „polskim” przypadku).
„Zgodnie ze stanowiskiem sądu krajowego, po zwykłym usunięciu klauzul dotyczących różnic kursów walutowych, charakter i główny przedmiot umowy wydaje się ulec zmianie w następstwie kumulatywnego skutku zrezygnowania z indeksacji do CHF i dalszego stosowania stopy procentowej opartej na stopie obowiązującej względem CHF. Tymczasem zważywszy, że taka zmiana wydaje się niemożliwa w prawie polskim, dyrektywa nie stoi na przeszkodzie unieważnieniu spornej umowy przez polski sąd”
Czytaj też: Jakie mogą być konsekwencje wyroku TSUE w sprawie „polskich” franków?
Kredyt złotowy z oprocentowaniem „frankowym”? TSUE: „No, nie wiem…”
Jeśli dobrze rozumiem: TSUE ma poważne wątpliwości, czy umowę po – wyrzuceniu z niej klauzuli walutowej – da się dalej wykonywać, czytając jako „kredyt frankowy z oprocentowaniem opartym na LIBOR. Bo „charakter i główny przedmiot umowy” wydaje się zmienić. A zatem domyślnym rozwiązaniem powinno być unieważnienie takiej umowy.
„Obiektywna możliwość utrzymania obowiązywania przedmiotowej umowy kredytu wydaje się w każdym razie niepewna”
– pisze Trybunał. Dalej jednak stwierdza, że jeśli konsument nie chce być objęty tym systemem ochrony przed nieuczciwymi warunkami, to ma prawo odmówić takiego rozwiązania (czyli unieważnienia umowy).
„W przypadku gdyby konsument preferował nie powoływać się na ustanowiony przez dyrektywę system ochrony przed nieuczciwymi warunkami, nie jest on stosowany. Konsument musi również mieć prawo do odmowy bycia objętym ochroną, w ramach tego samego systemu, przed szkodliwymi skutkami spowodowanymi unieważnieniem umowy jako całości, jeżeli nie zamierza korzystać z tej ochrony”
Rozumiem to w taki sposób, że to klient-konsument decyduje czy podoba mu się unieważnienie umowy. A jeśli mu się nie podoba? To może się temu sprzeciwić. Jakie będą tego konsekwencje tego sprzeciwu? No właśnie, i tu włącza się drobna niepewność, bo w tym miejscu komunikat dotyczący orzeczenia się… kończy. A samo orzeczenie sprawy nie rozstrzyga:
„Do sądu krajowego, na podstawie prawa krajowego i zgodnie z prawem Unii, należy dokonanie oceny w zakresie kwalifikacji nieuczciwego charakteru warunku oraz przedmiotu umowy, w celu ustalenia, czy możliwe jest utrzymanie w mocy umowy pozbawionej nieuczciwych warunków”
Klient nie chce unieważniać umowy. Co dalej?
Czy jeśli klient nie zgodzi się na unieważnienie umowy, a przecież nie można do niej nic innego wpisać, by usunąć niegodziwość, to ona może jednak istnieć jako – w tym przypadku – umowa złotowa z oprocentowaniem opartym o LIBOR? Na to wygląda, choć przecież sam TSUE twierdzi, że to oznaczałoby zmianę natury kontraktu.
Czytając inne dokumenty TSUE – m.in. interpetację zapisów dyrektywy o nieuczciwych warunkach w umowach – można natrafić na taki zapis:
„Art 6. Dyrektywy 93/13 (…) stoi na przeszkodzie utrzymywaniu w umowie nieuczciwych warunków, jeśli ich usunięcie prowadziłoby do unieważnienia umowy, a sąd stoi na stanowisku, że takie unieważnienie wywołałoby niekorzystne skutki dla konsumenta”
Czyli pewne jest to, że nie można utrzymać w umowie nieuczciwej klauzuli w sytuacji, gdyby jej usunięcie wywołało unieważnienie umowy i zarazem byłoby to niekorzystne dla konsumenta. Skoro nie można jej zostawić, to trzeba usunąć. A to z kolei prawdopodobnie oznacza, że jedynym możliwym rozwiązaniem jest przekształcenie umowy w taką, która będzie oprocentowana stawką LIBOR.
W pierwszej chwili, tuż po odczytaniu wyroku przez sędziego (oglądałem go z poziomu fotela gościa TVN24 Biznes i Świat) tłumaczonego „na żywo” z języka francuskiego, miałem mniej wątpliwości – wydawało mi się, że sędzia zaznaczył, iż argument o „zmianie natury kontraktu” nie może być stosowany. A więc konwersja kredytu na złotowy z LIBOR-em może być stosowana jako jeden z równoprawnych scenariuszy. Jednak pisana wersja komunikatu TSUE nie jest tak oczywista.
Mec. Barbara Garlacz, która też na gorąco komentowała wyrok – i też, podobnie jak inni prawnicy, mówiła o wersji „liborowej” jako dopuszczalnej, w najnowszym komentarzu widzi sprawę nieco inaczej:
„TSUE wskazał, że jeżeli wada umowy jest tak poważna, że nieuczciwość postanowień dotyczy postanowień określających jej przedmiot główny – to jedynym wyjściem z sytuacji jest nieważność umowy. I tu nie ma miejsca na złotówki plus LIBOR. System ochrony gwarantuje wówczas stwierdzenie nieważności umowy. Konsument natomiast musi zdecydować czy chce z takiej ochrony skorzystać czy woli zostać w umowie z wadliwymi postanowieniami. Dlatego kluczowe jest, aby w sądzie domagać się nieważności umowy – a nie złotówek plus LIBOR, bo tego nie dotyczy TSUE. Wyrok TSUE powinien ujednolicić linię orzeczniczą w kierunku nieważności umowy”
Co zmieni orzeczenie TSUE w sporach frankowiczów z bankami?
Krótko pisząc: domyślnym sposobem rozwiązania sporu o franki – jeśli dobrze rozumiem orzeczenie TSUE – byłoby unieważnienie umowy. Klient zwraca bankowi tyle, ile od niego wziął na początku, odejmując wszystkie spłacone do tej pory raty. Jeśli pożyczyłem 300.000 zł, a w ratach oddałem 210.000 zł, to do zwrotu mam 90.000 zł. I te pieniądze muszę znaleźć w kieszeni, ewentualnie sąd może mi rozłożyć tę kwotę na raty (takie orzeczenia też już widziałem).
Muszę podkreślić jedną rzecz: tu się nic nie stanie automatycznie. Żeby wywalczyć któreś z rozwiązań usuwających skutki nieuczciwej klauzuli, trzeba iść do sądu (a większość kredytobiorców musi też zaliczyć check-point w postaci prawnika). Sądy już dziś są zapchane, choć mają „na stanie” tylko kilka tysięcy pozwów frankowiczów. Wszystkich umów walutowych jest 450.000 i nawet jeśli do sądu zgłosi się tylko kilkadziesiąt tysięcy osób, może być armageddon na wokandzie.
Orzeczenie TSUE będzie miało z całą pewnością znaczenie psychologiczne dla sędziow rozsądzających spory frankowe. Mają napisane czarno na białym: jeśli ustalą, że klauzula walutowa jest nieprecyzyjna – muszą ją z umowy usunąć i zaproponować unieważnienie kontraktu. Jeśli klient powie, że nie chce (ale raczej powinien chcieć) – wchodzimy w kwestie interpretacyjne, choć wydaje mi się, że rozwiązanie pt. „kredyt złotowy z oprocentowaniem opartym na LIBOR-ku” też jest siłą rzeczy możliwe.
Aczkolwiek chyba nie mam serca rekomendować takiego rozwiązania – dla czystości sytuacji lepiej chyba taką umowę kredytową zamknąć (o ile mamy pieniądze).