Czytelnika tak pochłonęło handlowanie kryptowalutami, że bank powiedział mu „basta”. I zablokował konta pod zarzutem próby oszustwa. „Mam dowody, że wszystkie transakcje są w porządku. Nie mogłem zapłacić w terminie składki na ZUS, ani za przedszkole syna. To koronny dowód, żeby uwolnić się spod jarzma finansjery” – skarży się nam pan Adam. Ale czy jego narzekania są słuszne? Dlaczego bitcoin i inne kryptowaluty są w bankach na cenzurowanym? Jakie pułapki czekają w bankach na początkujących adeptów kryptohandlu?
Kryptowaluty są jak samochody elektryczne – wiele osób o nich słyszało, ale niewiele używało. To się jednak zmienia, bo i jedno i drugie zyskuje ogromną popularność. Jeszcze kilka lat i nowinki technologiczne staną się standardem w świecie finansów. Początki są jednak trudne i ryzykowne – szczególnie dla tych, którzy wymyślili sobie, że na intensywnym handlowaniu kryptowalutami zarobią szybko i łatwo.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Kryptowaluty podbijają świat. Nie wszyscy to lubią
Jeśli ktoś miał nadzieję, że kryptowaluty, to chwilowa moda, to raczej się mylił. Kryptowaluty zalegalizowała i uregulowała Ukraina, a Salwador zaakceptował bitcoina – obok dolara – jako oficjalną walutę południowoamerykańskiego kraju. Nawet piłkarz Messi będzie część wynagrodzenia dostawał w „tokenach”. Choć z drugiej strony takie Chiny niedawno zakazały kryptowalut.
Ale handlowanie kryptowalutami do prostych i bezpiecznych nie należy. Warto przypomnieć przypadek upadłej giełdy Bitmarket, albo tureckiej giełdy Thodex, której dyrektor zniknął z drobną kwotą 2 mld dolarów. Ale i na tradycyjnym rynku nie ma samych świętoszków, a taki Bernard Madoff „przytulił” kilkadziesiąt miliardów dolarów
Sama produkcja „bit-monet” budzi coraz więcej kontrowersji. No bo czy to normalne, że pracownicy w firmach podłączają „koparki” bitcoinów, czyli energochłonne komputery, do gniazdka w miejscu pracy? Albo że Iranowi grozi regularny blackout z powodu pracy farm bitcoinów? Podobno bitcoin zużywa więcej prądu niż Argentyna. W Polsce NBP wypowiedział bitcoinowi nieformalną wojnę.
Ale na ludzi działa magia procentów. Taki bitcoin dał zarobić w ciągu 5 lat ponad 7000%, a akcje CD Projektu „ledwie” 433%. Ilu Polaków inwestuje w kryptowaluty? Nie wiadomo. ING zlecił trzy lata temu badanie i wyszło mu, że kryptowaluty ma co dziesiąty Polak. Oznaczałoby to, że więcej osób aktywnie inwestuje w „krypto” niż w tradycyjne akcje. Wydaje się, że to mało prawdopodobne, by kryptowaluty były aż tak popularne, ale…
Nasz czytelnik należy do tej grupy Polaków, która wie, „z czym to się je”. Mimo to nie ustrzegł się przed błędem. A może to bank popełnił błąd?
Czytaj też: Fani kryptowalut pod ostrzałem oszustów i złodziei. Coraz nowe sposoby okradania posiadaczy bitcoina
Pan Adam: „handlowałem sporo, ale legalnie”
Oto historia pana Adama. Jak sam mówi, zajmuje się kupowaniem i sprzedawaniem kryptowalut na platformie Binance (z siedzibą na Kajmanach) – największej giełdzie kryptowalut na świecie.
Kryptowaluty można tam kupować na różne sposoby: można wpłacić kwotę do wirtualnej portmonetki przy pomocy karty zasilonej walutą euro, kupić je i od razu zapłacić kartą debetową lub kredytową, kupić przy pomocy pośredników kryptowalutowych takich jak Banxa, czy Simplex, czy klasycznie przy pomocy przelewu bankowego – wtedy kryptowaluty kupuje się metodą peer-to-peer (P2), czyli od innego użytkownika giełdy, która organizuje coś w rodzaju rachunku powierniczego (przejściowego).
Pan Adam kupował kryptowaluty tą ostatnią metodą, czyli P2P. Każda z osób, które dokonują takiej wymiany, musi być potwierdzona poprzez dokument tożsamości. Działa to w ten sposób, że Binance blokuje kryptowaluty o ustalonej wartości i odblokowuje je w momencie, kiedy obie strony zlecenia potwierdzą, że zapłata została wysłana. Czyli jest prawie tak, jak w przypadku zakupów na OLX, który odblokuje środki z rachunku powierniczego.
„Dokonywałem sporo takich transakcji, dlatego najprawdopodobniej mBank zablokował mi konto. Wydaje mi się, że konto jest po to, by dokonywać przelewów. Zablokował mi konto prywatne, na którym robiłem takowe przelewy oraz konto firmowe, na którym ruchu nie ma. Zadzwoniłem i dowiedziałem się, że muszę podjechać do banku i okazać dwa dokumenty tożsamości, by się zweryfikować. Zostałem poinformowany, że procedura weryfikacji tożsamości może trwać do 3 dni. Oczywiście przy okazji pracownik był niemiły i dawał mi do zrozumienia, że robiłem jakieś nielegalne rzeczy”
Identyfikacja klienta jednak nie pomogła. mBank postanowił, że musi mieć dodatkowe zabezpieczenie na wypadek, gdyby operacje wykonywane przez pana Adama zahaczały o brudne interesy:
„Pojechałem do oddziału banku (dobrze, że miałem trochę gotówki, bo bym nie miał za co dzieci wykarmić) i dowiedziałem się, że powinienem jeszcze złożyć oświadczenie, że zostałem poinformowany o tym, iż mBank nie bierze odpowiedzialności za moje przelewy za kryptowaluty i że wykonuję je z własnej woli. Oczywiście podpisałem”
Po okrągłym tygodniu sytuacja się zmieniła. Nasz czytelnik do tej pory myślał, że problem jest bliski rozwiązania. Ale zadzwonił do niego pracownik banku z informacją, że z informacji banku wynika, iż pan Adam oszukał inną osobę na 5 500 zł.
„Sprawdziłem w historii transakcji Binance czy rzeczywiście takie operacje, o których mówił pracownik banku, mam w historii i czy są prawidłowo rozliczone. Okazało się, że wszystko jest w porządku, a kontrahent otrzymał pieniądze, ja zaś kryptowaluty. Pan z banku zapytał czy ma złożyć w moim imieniu dyspozycję dotyczącą zwrotu pieniędzy, które rzekomo nie wpłynęły na konto kontrahenta. Początkowo odmówiłem i podałem pełne uzasadnienie, razem z potwierdzeniem przelewów i informacjami z Binance”
Potem jednak pan Adam stwierdził, że nie ma siły kopać się z koniem, chciał po prostu odzyskać kontrolę nad swoimi rachunkami bankowymi. Dlatego postanowił, że jednak zgodzi się na drugi przelew do kontrahenta, ale pod warunkiem, że Binance wprowadzi blokadę kryptowaluty na rachunku klienta (wówczas albo klient sprzeda mu dodatkową kryptowalutę albo zwróci ten „nadmiarowy” przelew).
„Napisałem do Binance, zablokowali portfel kontrahenta, ale okazało się, że na tym koncie już nie ma kryptowalut i giełda nie będzie mogła przekazać mi kryptowaluty, gdyby się okazało, że klient nie zwróci pieniędzy”.
I tak oto powstał kryptowaluty pat. Co by nie zrobił nasz czytelnik, istniało ryzyko, że będzie „w plecy” 5 500 zł. Nie wiemy – bank nie chce zdradzać szczegółów swoich podejrzeń wobec klienta – na jakiej podstawie zarzucono klientowi próbę oszustwa. Gdyby po drugiej stronie był rachunek bankowy osoby np. prowadzącej nielegalną działalność, to bank mógłby się o tym dowiedzieć i zablokować przelewy na ten rachunek. Ale jeśli oskarża klienta o próbę oszustwa, to albo musiał dostać taką informację od banku rzekomo oszukanej osoby, albo mamy jakieś grube nieporozumienie.
Czytaj też: Elon Musk kontra Bitcoin. Czy to krótkie spięcie czy koniec mody? I co nam mówi o kryptowalutach zaskakująca wolta technologicznego miliardera?
W banku jak w lotto. Które konto odblokują, a które zablokują?
Bank w końcu odblokował konto osobiste i firmowe pana Adama. To dobra wiadomość. Ale jest i zła. Pan Adam opłacił ZUS, podatki do urzędu skarbowego oraz zapłacił za przedszkole. Ale jest i zła wiadomość: bank zablokował mu inne konto firmowe – w dolarach.
„Zarabiam w dolarach i trzymam na tym koncie pieniądze. Praktycznie nie robię na nim transakcji kryptowalutowych. Dlaczego więc zablokowane zostało konto, które z kryptowalutami nie ma nic wspólnego?”
– chce wiedzieć nasz czytelnik. Zadzwonił z karczemną awanturą do banku, ale to bank zrobił awanturę jemu. Usłyszał, że to jego wina, że wysyła „takie przelewy”. Dodatkowo pracownik poinformował pana Adama, że sprawa z działu bezpieczeństwa banku trafiła do działu… przestępczości! No świetnie.
Potem nastąpiła przepychanka słowna, a bank – jak wynika z relacji czytelnika – ostatecznie poinformował o transakcjach prokuraturę. Sprawa jest w toku. Pan Adam jest spokojny, bo z dokumentów wynika, że wszystkie transakcje prawidłowo rozliczył. Ale ta historia – jak mówi – utwierdziła go w przekonaniu, żeby nie trzymać pieniędzy w banku tylko właśnie w kryptowalutach.
Bank może zablokować konto – godzimy się to domyślnie zawierając umowę i akceptując regulamin. Blokada konta może nastąpić w sytuacji, gdy bank stwierdzi, że właściciel łamie prawo, korzysta z aplikacji automatyzujących transakcje, albo z powodu niedbalstwa doprowadza do nieautoryzowanych transakcji. Pytanie brzmi: czy już 10 przelewów dziennie to powód do zablokowania klientowi konta? A może 50 przelewów? A może 100? Bank jedynie potwierdził nam, że:
„Nasze systemy na bieżąco monitorują aktywność klientów w zakresie kryptowalut i istotnie, możemy rachunek zablokować w sytuacji, w której mamy wątpliwości odnośnie transakcji. Do spraw podchodzimy jednak indywidualnie, wiele zależy od czynników towarzyszących, nie tylko on liczby przelewów. Przestrzegamy klientów przed ryzykiem związanym z operacjami na kryptowalutach i prosimy ich o deklarację, że rozumieją i znają to ryzyko”
Czyli jak w życiu. „Niewinni nie mają się czego bać”. Będziemy się tej sytuacji przyglądali. Albo się okaże, że bank rzucił na swojego klienta fałszywe podejrzenia i skomplikował mu życie tylko z tego powodu, że klient handlował kryptowalutami, albo się okaże, że to klient ma coś na sumieniu (czego nam nie powiedział) i bank się o tym dowiedział.
Takich przypadków nieporozumień z cyfrowymi walutami w tle, będzie wraz ze wzrostem zainteresowania kryptowalutami coraz więcej. Cały ten krypotahandel trzeba będzie prędzej czy później uregulować. Dziś banki traktują transakcje kryptowalutowe jako operacje „podwyższonego ryzyka” (bo też i kryptowaluty są często wykorzystywane do prania brudnych pieniędzy).
Ale są już na świecie banki, które pośredniczą w zakupach i sprzedaży kryptowalut, a nawet prowadzą dla swoich klientów portfele kryptowalutowe. Oczywiście, odbywa się to na zasadach przejrzystości, a więc strony transakcji muszą być zidentyfikowane i w każdej chwili wiadomo kto kupił, kto sprzedał i kto ma ile kryptowalut na rachunku. Wydaje się, że wciąż jesteśmy lata świetlne od tego.
źródło zdjęcia:PixaBay