Narodowy Bank Polski ogłosił, że mógłby ewentualnie pomóc w przewalutowaniu kredytów frankowych w ramach zaproponowanej przez Komisję Nadzoru Finansowego ugody. Ale NBP stawia też twarde warunki. Kto wie, czy nie zaporowe
Od kilkunastu tygodni w gabinetach prezesów banków krąży pomysł Jacka Jastrzębskiego, szefa KNF, dotyczący odwalutowania kredytów frankowych. KNF proponuje, by wszystkie banki „frankowe” zaproponowały klientom ugody, które raz na zawsze zamknęłyby spór o „nielegalność” tych kredytów.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Bankowcy mieliby po prostu przeliczyć te kredyty tak, jakby od początku były kredytami złotowymi. A więc de facto wziąć na siebie wszystkie różnice kursowe powstałe w czasie spłacania przez klienta kredytów oraz odjąć od nich różnicę w oprocentowaniu (bo frankowe kredyty mają niższe odsetki).
Musiałoby to kosztować jakieś 30-35 mld zł w skali całej branży bankowej. W przypadku konkretnych banków oznaczałoby też pochłonięcie ich kilkuletnich zysków i nadwerężenie kapitałów (policzył to ostatnio mBank). Ale z drugiej strony zlikwidowałoby problem fali klientów idących ze swoimi umowami kredytowymi do sądu.
Czytaj więcej: Klienci banków latami postoją w kolejkach po sprawiedliwość. Czy specjalne „frankowe” wydziały w sądach cokolwiek pomogą?
Czytaj też: Franki z Francji, czyli jeden sąd, jeden wyrok i odszkodowania oraz zadośćuczynienia dla klientów
Co się bardziej opłaca: ugody z klientami, czy sądowe boje przez najbliższych 10 lat?
Banki utworzyły już na przegrane procesy 4,5 mld zł rezerw, ale to i tak mniej, niż kosztowałaby ugoda (bo trzeba by ją zaproponować wszystkim klientom, a do sądów pójdzie tylko część – według szacunków mBanku 18%).
KNF naciska na to, żeby banki „pozamiatały” problem franków, niektóre się podobno nad tym zastanawiają (bank PKO BP zrobił ostatnio szum medialny ogłaszając, że podpisał „pilotażową ugodę” z jednym z klientów).
Bankowcy chcieliby, żeby część kosztów wzięło na siebie państwo (Ministerstwo Finansów już zapowiedziało, że cokolwiek pomoże) i żeby NBP ułatwił im sfinansowanie transakcji poza rynkiem walutowym. Chodzi dokładnie o zakup franków potrzebnych do spłacenia finansowania udzielonych klientom kredytów.
Wbrew pozorom w kredytach frankowych są jednak jakieś franki. Nie chciałbym tutaj wchodzić w szczegóły tej konstrukcji, ale najogólniej rzecz ujmując każdy bank, żeby udzielić kredytu w zagranicznej walucie musiał mieć „podkład” w tej walucie, czyli ją kupić (choćby wirtualnie, żeby była w bilansie).
To „kupowanie” najczęściej polegało na wymianie – polski bank brał wirtualnie franki, a zagraniczny – wirtualny zastaw w postaci analogicznej pożyczki złotowej. I banki rozliczały się tylko odsetkami od tych pożyczek.
Jeśli klienci spłacają raty kredytów frankowych, to banki zamieniają wpłacane przez nich raty na franki i obniżają salda tych wzajemnych pożyczek z bankami zagranicznymi.
Czytaj też: Zabezpieczenie w sprawie frankowej. Klient nie musi płacić rat, a bank nie może o tym nikomu powiedzieć
Bank centralny musi pomóc, bo inaczej będzie kryzysik?
Kłopot w tym, że jeśli musiałyby przewalutować cały portfel kredytów frankowych na raz, to te zakupy na rynku walutowym musiałyby być duże. Frank by podrożał, złoty się osłabił, do gry weszliby spekulanci i mielibyśmy mniejszy lub większy kryzysik walutowy. A sama operacja przewalutowania kredytów byłaby znacznie droższa, niż dziś się wydaje.
Dlatego banki zwracają błagalne spojrzenia w kierunku NBP, żeby ten pomógł im z tymi frankami i „zorganizował” je poza rynkiem. Albo pożyczając je z własnych rezerw walutowych (ale to oznaczałoby wystrzelenie w kosmos 25% tych rezerw) albo „załatwiając” je w szwajcarskim banku centralnym.
NBP do tej pory twierdził, że banki muszą sobie radzić same, skoro nabroiły. Ale we wtorek wieczorem znienacka wydał komunikat, z którego wynika, że jednak mógłby pomóc. Ale pod licznymi warunkami.
NBP przyznał, że zwróciła się do niego grupa banków z prośbą o wsparcie planowanej przez nie operacji przewalutowania walutowych kredytów mieszkaniowych. I że ten pomysł nie był wcześniej konsultowany z NBP. I że NBP w zasadzie jeszcze nie ma zdania czy to jest dobry pomysł, czy nie:
„W opinii Zarządu NBP na obecnym etapie trudno jest o jednoznaczną ocenę inicjatywy banków. (…) Na obecnym etapie brakuje przede wszystkim informacji, jaki miałby być zakres projektowanej operacji, czy oferta przewalutowania zostanie skierowana do wszystkich kredytobiorców, jaka część klientów byłaby skłonna skorzystać z oferty oraz w jaki sposób banki mają zamiar rozwiązać kwestie związane z kredytami już spłaconymi”
NBP się martwi i… zgłasza pięć punktów, które muszą spełnić banki
NBP martwi się też, że nie wszystkie banki zdecydowały się przyłączyć do inicjatywy. Nie padły żadne nazwy, więc nie wiemy, kto się wyłamał. Tymczasem bank centralny uważa, że jeśli operacja ma mieć sens, to musiałaby rozwiązać problem po całości, a nie tylko dla części banków i części klientów.
„Zarząd Narodowego Banku Polskiego przychylnie przyjmuje inicjatywy banków zmierzające do ograniczenia ryzyka prawnego walutowych kredytów mieszkaniowych przez porozumienia z kredytobiorcami. W tym kontekście Zarząd NBP może rozważyć ewentualne zaangażowanie w proces przewalutowania mieszkaniowych kredytów walutowych na złote, na zasadach i według kursów rynkowych”
– brzmi najważniejsza część statementu NBP. Jest też małe „ale”. Takie mianowicie, że bank centralny oczekuje od banków spełnienia kilku warunków, zanim pomoże im kupić franki. Te warunki to:
– przystąpienie do oferty przewalutowania „odpowiednio licznej grupy banków”, która zapewni objęcie projektem „przeważającej części portfela” walutowych kredytów w kraju. Co to znaczy „odpowiednio licznej” i „przeważającej części”? Nie wiadomo. Ale to łagodniejszy warunek, niż wcześniej sugerowana opcja „pomożemy, ale pod warunkiem, że każdy klient będzie mógł skorzystać”
– przedstawienie przez banki informacji, z których wynikałoby, że „istotna część” kredytobiorców jest zainteresowana skorzystaniem z oferty. To akurat nie jest problem, dla wszystkich klientów przewalutowanie oznacza spadek zadłużenia, a dla większości – zwrot nadpłaconych rat. Więc trudno byłoby, żeby stawali okoniem. Być może staną ci, którzy już są w sądach, ale większość nie jest, a duża część być nawet nie chce
– uzyskanie zgody akcjonariuszy banków na całą operację, a więc zaakceptowanie jej kosztów, żeby nie było wątpliwości, że ktoś kogoś zmusił do niekorzystnego rozporządzania majątkiem banku i żeby nie było potem roszczeń akcjonariuszy
– połączenie oferty przewalutowania z wykluczeniem możliwości dochodzenia dalszych roszczeń przez klientów po zawarciu ugody. Nie wiadomo co ze sprawami, które już są w sądach (chyba ze 40.000), ale pewnie byłoby tak, że klienci dostaliby od banków analogiczne propozycje ugód. Część z nich mogłaby ich nie przyjąć, walcząc o całą pulę, czyli o unieważnienie umowy kredytowej.
– przedstawienie planu odbudowy kapitałów przez banki (czyli co banki zrobią, żeby ich współczynniki wypłacalności wróciły do poziomu sprzed przewalutowania kredytów). W tym zobowiązanie do ograniczania dywidend i do oszczędzania pieniędzy w czasie tej odbudowy.
Czy banki spełnią warunki wyznaczone przez NBP?
Żaden z warunków z osobna nie wydaje się nie do spełnienia, ale wszystkie razem dają dość trudny do realizacji pakiet. Zwłaszcza, że banki nie grają w jednej drużynie i każdy ma na franki własne spojrzenie.
Wydaje się, że jeśli do planu przystąpiłyby takie banki jak PKO BP (co jest bardzo możliwe), Bank Millennium i mBank (może być różnie), Santander i Getin Noble Bank (ten ostatni chyba nawet nie za bardzo by mógł, bo i bez tego jedzie na stratach) – to warunek uczestniczenia „odpowiednio dużej” liczby banków zostałby spełniony.
Przedstawienie konstrukcji ugody takiej, żeby wykluczała dalsze roszczenia klientów to może być robota dla KNF, zaś opracowanie przez banki – i zaakceptowanie przez akcjonariuszy – planów łatania dziury finansowej to robota na miesiące. Krótko pisząc: NBP stawia warunki, które powodują, że jego pomoc raczej nie nadejdzie szybko.
Tymczasem bankowcy są trochę pod murem. Z jednej bowiem strony dziś w większości banków koszty związane z przegrywanymi procesami – licząc nawet te prognozowane na przyszłość – są kilka razy mniejsze, niż byłyby w przypadku globalnej ugody z wszystkimi klientami.
Z drugiej strony w marcu ma zostać ogłoszona ważna wykładnia Sądu Najwyższego w sprawie sporu o franki, która – jeśli będzie korzystna dla klientów – może zwiększyć ich szturm na sądy. Wówczas „okienko transferowe” na ugody może zostać definitywnie zamknięte (po prostu nie będzie z kim tych ugód podpisywać, bo wszyscy będą chcieli nie odwalutowania, lecz unieważnienia umów).
——–
Posłuchaj podcastu „Finansowe sensacje tygodnia”
W tym odcinku podcastu „Finansowe sensacje tygodnia” pytamy czy to już przypadkiem nie jest ten moment, w którym trzeba zmienić strategię lockdownową? Być może czas otworzyć niektóre hotele, niektóre restauracje i niektóre kluby? Np. tylko te, w których można spędzać czas nie „zgęszczając się” zanadto? Sprzeczne badania dotyczące tego, gdzie się zakażamy wirusem to przesłanka, by zacząć uzależniać „otwartość” lub „zamkniętość” danego miejsca nie od tego, jak się nazywa, tylko od tego, czy można tam zachować bezpieczne odległości między ludźmi.
Poza tym polecamy pięć rzeczy, które już dziś musisz wiedzieć o wakacjach 2021, żeby zaplanować tegoroczny urlop, o tym czy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego będzie trzeba dopłacić rodzicom 4500 zł w ramach 500+, o tym czy można by umorzyć covidowe długi oraz o tym, kiedy w restauracji i klubie można bezpiecznie spędzać czas. Zapraszamy!
Do posłuchania tutaj oraz na Spotify, Google Podcast, Apple Podcast i na czterech innych platformach (szukajcie pod hasłem „Finansowe sensacje tygodnia”).
Rozpiska minutowa odcinka:
01:31 – „Temat tygodnia”: Ruszają hotele, baseny i teatry. Czy będzie szturm Polaków i trzecia fala pandemii? I co z odszkodowaniami dla przedsiębiorców?
18:17 – „Poradnik Ekipy Samcika”: Wakacje 2021, czyli jak zaplanować tegoroczny urlop?
29:06 – „Liczba tygodnia”: Czy po wyroku Trybunału Konstytucyjnego rodzice dostaną dodatkowe 500+ za 9 miesięcy życia swoich dzieci i czy trzeba będzie przeliczyć wszystkie emerytury?
33:29 – „Cytat tygodnia”: Ekonomiści apelują: trzeba umorzyć covidowe długi. Co by to oznaczało?
44:11 – „Ciekawostka tygodnia”: Wynik covidowego eksperymentu, który pokazuje, czy można by było bezpiecznie otworzyć restauracje, bary i kluby?
zdjęcie tytułowe: NBP/Claudio Schwartz, Unsplash