„Dwa lata czekania na mieszkanie, wpłacony zadatek i… wszystko psu na budę”. Pani Justyna twierdzi, że spóźniła się z płatnością o kilka dni i będzie musiała wydać dodatkowo kilkaset tysięcy złotych. Bolesna nauczka o tym, że wiarygodność trudno zyskać, a łatwo stracić. „Ale czy system nie jest zbyt bezduszny?” – pyta czytelniczka
Mamy boom mieszkaniowy i kredytowy. O pieniądze na mieszkanie stara się wielu, ale nie każdy je dostanie. Pierwszą linią oporu, na którą natrafiają klienci, idąc do banku po pieniądze, jest bankowy scoring oraz baza Biura Informacji Kredytowej. To taka kronika „spłacalności” rat kredytów. Są tam dane każdego konsumenta, który w przeszłości zaciągnął pożyczkę w banku czy SKOK-u. Kto ma – lub miał – solidne zaległości w płatnościach rat, ma w BIK-u skazę i jego szanse na pieniądze od banku maleją.
- Wymarzony moment, żeby inwestować w fundusze obligacji? Podcast z Pawłem Mizerskim [POWERED BY UNIQA TFI]
- Nowe funkcje terminali płatniczych. Jak biometria zmieni świat naszych zakupów? [POWERED BY FISERV]
- BaseModel.ai od BNP Paribas: najbardziej zaawansowana odsłona sztucznej inteligencji we współczesnej bankowości!? [POWERED BY BNP PARIBAS]
Za ocenę potencjalnych kredytobiorów odpowiadają komputery, sztuczna inteligencja i algorytmy. Pani Justyna podejrzewa, że padła ofiarą jednego z takich „elektronicznych gnomów”.
Mieszkanie po 7300 zł za metr. Dwa lata budowy i…
Nasza czytelniczka chciała kupić mieszkanie i sfinansować je częściowo kredytem. Czasy są takie, że mieszkania w dobrych lokalizacjach sprzedają się już na etapie tzw. dziury w ziemi, a ceny z miesiąca na miesiąc rosną. Jeśli nie chce się przepłacić, trzeba rezerwować lokale na wyścigi z kilkuletnim wyprzedzeniem. Tak właśnie zrobiła pani Justyna, która w 2017 r. zarezerwowała mieszkanie na warszawskiej Woli. I to nie byle jakie mieszkanie, a 105-metrowy apartament w niezłej cenie 7300 zł za metr. W sumie za mieszkanie miała zapłacić 770 000 zł.
Nasza czytelniczka wpłaciła 5% zadatku i doglądała jak z ziemi wyrastają kolejne piętra. W końcu, we wrześniu tego roku. podpisała akt notarialny zobowiązujący ją do wpłaty reszty kwoty zakupu mieszkania do dnia 17 listopada 2019 r. Część finansowania pochodziła ze środków własnych, ale spora pulę (520 000 zł) miał skredytować bank. Pani Justyna złożyła wniosek do trzech różnych banków i czekała na wysyp propozycji. Ale żadna się nie pojawiła.
„Po dwóch tygodniach otrzymałam decyzję odmowną od wszystkich banków z powodu negatywnego wpisu do bazy danych Związku Banków Polskich. Wpisał mnie do niej bank Credit Agricole. W tym banku mam kredyt konsumencki od września 2018 r. Jego miesięczna rata wynosi 158 zł. Dowiedziałam się, że podobno ta pożyczka jest powodem odmów. Osłupiałam”
– pisze czytelniczka. Złożyła oczywiście reklamację w banku Credit Agricole wyjaśniając, że jest pewna, iż nigdy nie miała zwłoki w płatności wynoszącej ponad 60 dni. A taka – jak uważa czytelniczka – zwłoka mogłaby rzutować na jej wiarygodność płatniczą.
Osoba, która nie spłaca w terminie rat kredytowych może zostać zapisana w trzech miejscach. Pierwsze to jedno z biur informacji gospodarczej (tzw. BIG-ów), które zbierają dane o nierzetelnych płatnikach i do których można trafić, gdy dług przekracza 200 zł, a zwłoka – 60 dni. Takich BIG-ów jest kilka (KRD oraz Infomonitor to największe z nich), ale wpis na ich „czarnych listach” jest łatwo-zmazywalny. Wystarczy spłacić zadłużenie i się stamtąd znika.
Druga baza to Biuro Informacji Kredytowej. Tutaj po pierwsze wpisywany jest każdy kredyt lub pożyczka – nieważne, czy spłacana dobrze czy źle – a po drugie po spłaceniu zaległości nic nie jest wymazywane. Jeśli więc pani Justyna miała niewielką zaległość w spłatach, to jej wiarygodność płatnicza w BIK mogła spaść. Dane o nie spłacanym w terminie kredycie rzutują na wiarygodność płatniczą przez ok. 7 lat, potem przestają mieć wpływ na ocenę klienta.
Trzecie miejsce, do którego trafia się z zaległym długiem to Bankowy Rejestr działający przy Związku Banków Polskich. W Bankowym Rejestrze znajdą się wyłącznie dłużnicy, którzy mieli problemy z terminowymi spłatami swoich zobowiązań (czyli „dobry” klient się tam nie znajdzie). Można tam trafić po 60 dniach trwania zaległości, pod warunkiem, że przekracza ona 200 zł.
Podstawą do usunięcia negatywnego wpisu jest uregulowanie długu. Dane o naszym braku rzetelności znikają z Bankowego Rejestru dopiero po dwóch lub pięciu latach. Pani Justyna twierdzi, że trafiła właśnie na tę ostatnią „czarną listę”, choć zapewne informacja o zwłoce została zgłoszona również do BIK-u.
„Sprawdziłam historię spłat i policzyłam dokładnie. Faktycznie, spóźniłam się ze spłatą jednej raty, którą uregulowałam w kolejnym miesiącu. To było opóźnienie wynoszące 34 dni. Bank jednak twierdził, że miałam zaległość sięgającą 64 dni i wynoszącą 319 zł (dwie raty)”.
Z wyjaśnień działu windykacji wynikało, że zanim pani Justyna spłaciła poprzednią ratę, bank naliczył już kolejną – czyli przez cztery dni zaległe były już dwie raty – i takie opóźnienie stanowiło dla banku podstawę do zgłoszenia negatywnego wpisu. Bank napisał, że nie ma zamiaru korygować danych
„Cała odpowiedź na reklamację to było tylko jedno zdanie, bez szczegółów związanych z terminowością moich wcześniejszych spłat. Problem polega na tym, że zaległość na łączną kwotę 319 zł była zaledwie przez cztery dni. Potem uregulowałam obie raty!”
Dokumenty, które mamy, zdają się potwierdzać wersję wydarzeń nakreśloną przez panią Justynę, choć przecież nie możemy mieć pewności, że znamy całą prawdę o historii współpracy naszej czytelniczki z bankiem Credit Agricole. Z jednej strony jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, iż po drodze była jeszcze jakaś zaległość, ale z drugiej – znamy podobne historie innych czytelników.
Czas na wyłom w systemie? Dlaczego banki rezygnują z rzetelnych klientów?
Algorytmy bankowe działają tak, że nawet niewielka zaległość w spłacie rat trwająca powyżej 30 dni może uderzyć w wiarygodność płatniczą i scoring BIK. System oceny kredytowej działa zgodnie z filozofią, wedle której każdy – niewielki nawet – błąd konsumenta traktowany jest jak „wielbłąd” i praktycznie odcina od finansowania długiem. Scoring w BIK spada lawinowo, a poza tym można łatwo „załapać się” do Bankowego Rejestru przy ZBP.
„Jestem tym faktem załamana, za chwilę przepadnie mieszkanie, na które pracowałam i które zarezerwowałam w cenach sprzed dwóch lat. Różnica w cenie za metr kwadratowy – gdybym teraz chciała założyć nową rezerwację – jest olbrzymia. Ten sam deweloper w tym samym budynku sprzedaje teraz mieszkania po 10.000 zł za metr”
– pisze czytelniczka. Oznacza to, że niedoszłe mieszkanie pani Justyny kosztuje przy obecnych cenach 1 050 000 zł. I przy tej samej kwocie środków własnych pani Justyna musiałaby dołożyć do niego już 750 000 zł. kredytu. Czyli prawie ćwierć miliona więcej niż dwa lata temu! Gdyby podliczyć straty pani Justyny, spowodowane tak naprawdę czterema dniami trwania 150-złotowej zaległości, należałoby chwycić się za głowę.
Do 280 000 zł wyższej ceny do zapłaty za mieszkanie należałoby dopisać też różnicę dotyczącą odsetek. Gdyby to był kredyt 25-letni z oprocentowaniem WIBOR plus 2% marży (przy założeniu stałej stawki WIBOR). to suma odsetek od kwoty 520 000 zł (pierwotna wartość kredytu) wyniosłaby 278 000 zł. Zaś jeśli mówimy o kredycie w wysokości np. 770 000 zł, to odsetki wzrosłyby do 411 000 zł. To oznacza kolejne 130 000 zł dodatkowych kosztów.
Łącznie cztery dni 150-złotowego opóźnienia raty przełożyły się na 360 000 zł wyższych kosztów. Masakra. Czy tu wszystko jest w porządku? Poprosiliśmy o komentarz do takich sytuacji (bo to pewnie nie jest jednostkowy przykład) bankowców z Credit Agricole. Oto odpowiedź banku:
„Bank Credit Agricole zawsze stara się wsłuchiwać w potrzeby swoich klientów i wychodzić im naprzeciw. Niestety nie możemy naruszać przy tym przepisów prawa ani wewnętrznych procedur. A procedury te nie pozwalają nam usunąć z rejestrów danych klienta, który nie spłacał terminowo rat zaciągniętego kredytu. Zwłaszcza, gdy opóźnienia zdarzają się wielokrotnie”.
Bank zdaje się sugerować, że tu chodzi o coś grubszego, niż 150 zł i zalegające przez cztery dni dwie raty, ale szczegółów – ze względu na tajemnicę bankową – nie chce podać. Jeśli jest tak, jak pisze pani Justyna, to bank prawdopodobnie źle interpretuje prawo, bo nasza czytelniczka nie zalegała przez 60 dni z kwotą powyżej 200 zł. Z taką kwotą zalegała tylko przez dni cztery. Bank jednak upiera się przy swoim.
Niezależnie od tego, jak było, nie zmienia się meritum problemu: stosunkowo niewielka zaległość w spłacie drobnego kredytu niszczy konsumentce życiowe plany i torpeduje najważniejszą – być może – transakcję jej życia. Na pewno nie było to bez jej winy, a nie mamy pełnych danych, by ustalić czy wina jest adekwatna do „kary”.
Czytaj też: Ponad połowa Polaków ma doskonały scoring BIK. Co zrobić, żeby wejść do tego klubu (i z niego nie wypaść)?
Scoring do poprawki? Jak zniuansować historie klientów?
Scoringi banków, Bankowy Rejestr i ocena punktowa BIK to wyroki bez odwołania. Algorytmy oceny kredytowej są znane w zasadzie jedynie ich twórcom, żadna instytucja nie zdradza swojej kuchni. Pewne zasady ogólne są znane: chcesz podbudować swój scoring – spłać rzetelnie kredyt konsumpcyjny, nie składaj co tydzień nowego wniosku o kredyt, a przede wszystkim – nigdy, przenigdy nie spóźniaj się z płatnością o dłużej niż 30 dni.
A przed pójściem do banku – a nawet przed podpisaniem przedwstępnej umowy zakupu mieszkania, czy też wpłatą zadatku – załóż konto na www.bik.pl i sprawdź swój scoring. Jeśli coś cię w nim zaniepokoi – najpierw wyjaśnij problem, a dopiero potem podpisuj „papiery mieszkaniowe”
Przeczytaj też: Myślisz o wzięciu kredytu? Nie idź na „randkę w ciemno”, najpierw sprawdź na co cię stać. Jest już „kredytowy tester”
Jedyne, co można zrobić w sytuacji, gdy mamy niewielki, przeterminowany dług i nie chcemy, by rzutował na naszą wiarygodność płatniczą, to wycofanie zgody na przetwarzanie naszych danych przez bank. Tyle, że jest to możliwe tylko przy niewielkim przekroczeniu terminów i może spowodować wycofanie np. z BIK-u również dobrych danych na nasze temat. A w konsekwencji – spadek, a nie wzrost scoringu. Więcej o tym patencie piszemy pod tym linkiem.
Może to czas, by zniuansować scoringi kredytowe klientów, a nie opierać się wyłącznie na bezdusznych terminach wpłat kolejnej raty? Niektóre instytucje finansowe – głównie firmy pożyczkowe – testują scoringi społecznościowe, w których ocenie podlega aktywność klienta w serwisach typu Facebook, Twitter, czy Instagram. Ale nie wiem, czy to nie będzie jeszcze gorsze. Możesz nie dostać kredytu, bo firmie nie spodobają się twoi znajomi.
To nie są zmiany, które fundamentalnie wpłyną na ocenę zdolności kredytowej, tak jak w przypadku innego czytelnika, który spóźnił się z zapłatą… 25 zł. Przecież te długi, zarówno pana Macieja jak i pani Justyny, nie wynikają z utraty płynności finansowej, ale gapiostwa. Czasami możemy wpaść do BIK zupełnie niezasłużenie (przynajmniej w naszym rozumieniu).
źródło zdjęcia:PixaBay